trymer01 wrote: Po to jest tam regulowany opornik - aby doregulować, chociaż to nie jedyna jego funkcja.
A ta druga - to jaka, co masz na myśli? Zastępowanie "brakującej" diody, o czym pisałeś dalej?
Quote: Diody zintegrowane w tranzystorze są lepszym sposobem niż zewnętrzny tranzystor na radiatorze, gdyż znikają wszystkie błędy wynikające z mechanicznego (niepewnego/różnego) kontaktu cieplnego tranzystora na radiatorze.
Tyle że ów nieszczęsny opornik niweczy w znacznym stopniu zalety wynikające z idealnego kontaktu między diodami a tranzystorem.
Quote: Tomek Janiszewski wrote: Układy polaryzacji stopni komplementarnych na diodach stosowano w początkach techniki tranzystorowej, kiedy to każdy tranzystor był na wagę złota i chętnie go pomijano, jeśli tylko nie był absolutnie niezbędny
Sądzę, że raczej dlatego, iż układ na tranzystorze wymyślono później?
Wymyślono zapewne później, ale na rzecz tego co napisałem świadczy przykład "Meluzyny"/"Kleopatry" gdzie do polaryzacji wykorzystano tranzystor, oraz późniejszych konstrukcji takich jak magnetofony M2405S, M531S, "Finezja 4" których
bida-komplementarne wzmacniacze miały polaryzację diodową. Ot taka
gospodarka niedoboru późnego PRL.
Quote: Zapewne zintegrowane tranzystory byłyby lepsze od diod.
Czy łatwiej? - nie wiem na pewno, ale chyba trudniej.
Niekoniecznie, zwłaszcza w przypadku gdy diod jest kilka. W każdym razie nawet gdyby było trudniej, to nieznacznie.
Quote: Najwidoczniej producent uznał, że to wystarczy. Może na to nie wpadli? - więc może trzeba ten genialny pomysł opatentować?
Zdecydowanie wolałbym aby zamiast czy to diod, czy to tranzystorów, a już na pewno scalonych wraz z tranzystorami rezystorów wyprowadzić punkt połączenia bazy z emiterem. Pozwoliłoby to włączyć rezystory bazowe (mające zapewnić szybkie zatykanie tranzystorów końcowych) nie pomiędzy bazę a emiter tranzystora końcowego, lecz pomiędzy bazy tranzystorów npn i pnp, bez połączenia z linią wyjściową. Wówczas można znacząco zmniejszyć wartość tego rezystora co zapewni bardzo szybkie zatykanie tranzystorów końcowych (istotne zwłaszcza przy wzmacnianiu sygnałów o krótkim czasie narastania) bez negatywnego wpływu na wzmocnienie prądowe stopnia. Dlatego sceptycznie patrzę na wszelkie scalone Darlingtony. i nie używam ich w swoich konstrukcjach.
Dodano po 12 [minuty]:
398216 Usunięty wrote: Tomek Janiszewski wrote: Ze wzoru 60V²/2×8Ω = 225W. Zaznaczyłem wszak że mam na myśli przypadek wyidealizowany, przy pominięciu spadku napięć na złączach tranzystorów i rezystorach emiterowych.
Ano właśnie -A z tego co ja się orientuję nie można pominąć spadków napięć na złączach tranzystorów, opornikach emiterowych czy chociażby "miękkości" samego zasilacza - co również widać dokładnie w instrukcji - gdyby zastosowano sztywny zasilacz przy zmniejszeniu oporności obciążenia dwukrotnie moc winna zwiększyć się również dwukrotnie - a tak nie jest.
I jeszcze wahania napięcia w sieci należałoby uwzględnić. Ale czy dokładne liczenie mocy wzmacniacza jest przedmiotem tematu?
Quote: Tomek Janiszewski wrote: Rysunki są mało kontrastowe a przy tym tak pobazgrane że trudno było spostrzec iż diody stanowią integralną część tranzystorów
Ale już w tekście nic nie jest "zabazgrane"? Wystarczyło wpisać w szukajkę hasło SAP i odnaleźć całą serię tych tranzystorów SANKEN'a - uznawanych za jedne z najlepszych do wzmacniaczy audio. Najlepszych między innymi dlatego, o czym pisał Kolega Trymer, że były zintegrowane z układem kompensacyjnym - diodowym.
Gdyby były zintegrowane z układem kompensacyjnym - tranzystorowym, wtedy byłyby bezapelacyjnie lepsze od takich z układem również tranzystorowym, ale niezintegrowanym. A tak sytuacja jednoznaczna nie jest, zwłaszcza gdy się zapewni dobry kontakt tranzystorów mocy z radiatorem, i odpowiednią skuteczność radiatorów.
Quote: Problematyczna? Przecież dokładnie ten sam efekt (czyli zmianę napięcia złącza w funkcji temperatury) uzyskuje się w tranzystorowym układzie kompensacyjnym?
Ale w układzie tranzystorowym nie ma owego szeregowego rezystora. Potencjometr regulacyjny znajduje się w dzielniku bazowym, dzięki czemu niska rezystancja różniczkowa układu polaryzacyjnego zostaje zachowana, tym samym przy wzroście prądu w stopniu sterującym prąd spoczynkowy stopnia końcowego wzrasta tylko nieznacznie. Można nawet zmodyfikować lekko układ tranzystorowy, uzyskując zależność przeciwną, tj najpierw lekki wzrost a następnie spadek prądu spoczynkowego, czyli praktyczną jego stałość. Od dawna stosuję takie rozwiązanie, od małych radyjek na BC211/313 po wzmacniacz 2x40W na 2×BDY58 do swoich kolumn trójdrożnych.
Dodano po 24 [minuty]:
trymer01 wrote: Tomek Janiszewski wrote: Darlington pnp zawiera ich 4 a npn - tylko jedną
Tylko tak to narysowano, w datasheet podano Uf diod i wynosi ono dla npn 0,705V a dla pnp 1,54V co wskazuje, że w sumie diod jest trzy. Za czwartą (bo złącz B-E darlingtonów jest 4) "robi" opornik szeregowy co daje niewielkie niedokompensowanie.
A może... zamiast tego opornika wstawić pojedynczy tranzystor, z potencjometrem/dzielnikiem w obwodzie bazy dobranym tak aby napięcie takiej zastępczej "diody" było tylko minimalnie większe od napięcia przewodzenia baza-emiter? Nie powiększy się wówczas rezystancji różniczkowej układu stabilizacyjnego, a kompensacja będzie nie gorsza niż z samym opornikiem, a nawet zdecydowanie lepsza gdy ów dodatkowy tranzystor umieści się na radiatorze. Tylko czy wówczas napięcie polaryzacji nie okaże się nieco za duże, nawet przy bazie zwartej z kolektorem? W razie gdyby tak było, można by próbować z tranzystorami coraz to większej mocy: BD135, BD237, BD441... Niestety co sam zauważyłeś na końcu - może to sprawić kłopot początkującemu.
Quote: Tomek Janiszewski wrote: nie sięgnę nigdy po takie tranzystory z diodami których użyteczność jest problematyczna
Przecież nie dyskutujemy o budowie nowego (jakiegoś) wzmacniacza tylko o naprawie istniejącego.
"Wątpliwa" ? - bardzo porządne wzmacniacze, a i tranzystory również.
Niestety nie udało mi się odnaleźć żadnych danych odnośnie ich właściwości częstotliwościowych, nawet w tak rozbudowanym opisie jak niniejszy:
https://www.audiolabga.com/pdf/SAP16N.pdf
Natomiast po porządnym wzmacniaczu oczekiwałbym przede wszystkim wejściowej kompensacji częstotliwościowej (dwójnik szeregowy RC między bazami stopnia różnicowego plus ewent. mały kondensator między emiterami) a nie
chamskiego kondensatora 100pF między bazą a kolektorem stopnia sterującego, mającego fatalny wpływ na SR sygnału wyjściowego. Że jest możliwa budowa wzmacniaczy bez tego kondensatora - dowodzi przykład przywoływanego wyżej wzmacniacza 40W, niewątpliwie dzięki temu że tranzystory końcowe BDY58 mają fT=10MHz, a sterująca je para komplementarna BC211/313 - 50MHz, podczas gdy obecnie najpopularniejsze tranzystory stosowane w tej roli mają zaledwie 3MHz. Również BF258 użyty w stopniu sterującym nie powinien mieć negatywnego wpływu na właściwości częstotliwościowe. Gdyby Autor nie miał nic przeciw dalszemu zaśmiecaniu tematu - mógłbym przedstawić rysunek PCB, aby zilustrować jak radykalnie można skrócić połączenia między płytką a umieszczonymi na radiatorze tranzystorami mocy, gdy zamontuje się płytkę równolegle do płaszczyznt radiatora.
Quote: Tak już na marginesie (bo to raczej nie dla początkującego amatora, który ma problem z naprawą a co dopiero z przeróbką) - można by w miejsce SAP dobrać "zwykłe" darlingtony (może być problem ?) i dorobić układ(y) mnożnika hfe na tranzystorze (ach). Jedyny "problem" to gdzie posadzić podkówki do regulacji prądu spoczynkowego - pewnie trzeba by zrobić małą płytkę jako wszczep na PCB.
W razie zaś zachowania SAPów można by zachować istniejący potencjometr, jedynie dołożyć dodatkowy tranzystor o którym pisałem nieco wcześniej. Ewentualnie trzeba by przeciąć którąś ze ścieżek. Ale trzeba bardzo uważać, aby ponownie nie doszło do katastrofy.