Zaczynam się zastanawiać, czy nie znienawidzicie mnie za kolejne artykuły o multimetrach ANENG'a, ale podobają mi się one, a od przybytku głowa nie boli. Jak dla mnie "mierników" nigdy za wiele
.
W dzisiejszym artykule przedstawię Wam multimetr ANENG M1, jest to bardzo tani mierniczek i w porównaniu z prezentowanymi wcześniej, dość ubogi w funkcje. Nie posiada między innymi "Auto Off'a", ale ma podświetlenie (które można włączyć, ale nie da się wyłączyć, trzeba wyłączyć całe urządzenie przełączając pokrętło w pozycję OFF), posiada też funkcję HOLD.
Czas na screenshota z aukcji:
Jak widać możemy nabyć to maleństwo za nie całe trzydzieści polskich złotych. Jest to zatem najtańszy z do tej pory prezentowanych ANENG'ów
Czas na kilka zdjęć omawianego produktu:
Multimetr otrzymujemy w kartonowym pudełku i dodatkowo jest zafoliowany (nie mam pojęcia po co, torebka z folii bąbelkowej lepiej się sprawdza), w zestawie znajdziemy też instrukcję obsługi oraz bardzo marnej jakości przewody pomiarowe.
Na szczęście, przewodów akurat mam pod dostatkiem.
Sam miernik prezentuje się tak:
Nie pomyślałem, żeby zrobić zdjęcie z obiektem porównawczym typu karta kredytowa, ale jest to ten sam rozmiar co prezentowany jakiś czas temu AN8009
Przejdźmy zatem do testów tego maleństwa. Na początek pomiar rezystancji, do testu jak zwykle komplet rezystorów o tolerancji 1%.
Mogłoby być lepiej, ale nie ma tragedii, pamiętajmy, że to multimetr za mniej niż trzydzieści złotych.
Teraz przejdźmy do testu amperomierza (użyjemy znanego Wam już "zadajnika prądu" w zakresach 5mA; 10mA; 15mA i 20mA):
Tutaj należy się Wam wyjaśnienie, dzięki czujności kolegi E8600 w temacie o ANENG V01B, gdzie zwrócił moją uwagę na pewien błąd z który popełniłem, odkryłem, że taką samą gafę strzeliłem i tym razem.
Zacznijmy od tego, że w M1 opisy gniazd pomiarowych są od spodu, co za tym idzie przewody pomiarowe je nam zasłaniają.
O proszę, niespodzianka, tutaj tak samo jak w V01B, pomiar małych wartości prądu odbywa się w tym samym gnieździe co Voltów i Ohmów.
Zobaczmy zatem, jak ten mierniczek radzi sobie z pomiarem małych pradów:
Jak widać radzi sobie całkiem nieźle.
Przy większym prądzie (na zakresie 10A) też nie jest źle.
Sprawdźmy zatem jak nowy zakup radzi sobie z pomiarem napięcia w sieci:
Tutaj nie jest dobrze, nie dość, że pomiar jest zawyżony, to jeszcze "skacze jak szalony". Kolejny minus.
A co z pomiarem napięcia wzorcowego? Sprawdźmy (kolejno 2,5V; 5V; 7,5V oraz 10V):
Nie jest bardzo źle, ale powinno być lepiej.
Multimetr posiada też test wzmocnienia tranzystorów, ale mimo iż mam tą funkcjonalność w kilku swoich miernikach, to nigdy w życiu z niej nie korzystałem. Jak już, używam, któregoś z testerów. Mamy tez test diody oraz ciągłości obwodu (tzw. piszczyk). Ten ostatni działa bardzo sprawnie.
Czas rozebrać nową zabawkę i zobaczyć co tam mamy w środku.
Oczywiście, czarna kropka. Rzuciło mi się natomiast w oczy coś co chyba nie jest dobrym pomysłem. Zauważyliście z pewnością, że przy gnieździe amperomierza nie ma informacji o zabezpieczeniu, jest natomiast ostrzeżenie, aby nie przekraczać 10 sekund przy pomiarze 10A. Bo ten tor zwyczajnie nie posiada zabezpieczenia, a rezystorek SMD w roli bocznika faktycznie, może się szybko przegrzać.
Zdziwiło mnie jednak coś innego. W środku, w torze miliamperomierza, znajdziemy bezpiecznik polimerowy
. Z pozoru sprytne rozwiązanie, ale nie w tym przypadku, tak przynajmniej mi się wydaje. Nie miałem nigdy do czynienia z bezpiecznikami tego typu na 250V, ale niejednokrotnie bawiłem takimi, na 30V i 60V. Mimo, iż są one genialnym rozwiązaniem, to w przeciwieństwie do zwykłych bezpieczników rurkowych, istotne jest napięcie pracy. Gdy zastosujemy "szklany" bezpiecznik 250V 1A przy napięciu np. 12V to i tak zadziała poprawnie, bo tutaj napięcie podane na obudowie, oznacza tyle, że przy znamionowym napięciu, nie pociągnie się łuk elektryczny w momencie przepalenia bezpiecznika.
W przypadku bezpieczników polimerowych jest inaczej. Oby takowy zadziałał, musi się rozgrzać do odpowiedniej temperatury. I teraz tak, gdy bawiłem się bezpiecznikiem 2A; 30V, to przy 30V i 2,5A zadziałał po kilkunastu sekundach, natomiast przy 5V i 6A pracował sobie w najlepsze i nie miał zamiaru zadziałać, chociaż w palce parzył, to jego wewnętrzna struktura nie osiągnęła temperatury potrzebnej do przerwania obwodu.
To tyle moich dywagacji na temat tego zabezpieczenia. Jedziemy dalej.
Załączam skan instrukcji obsługi:
Jak na mierniczek za tak małe pieniądze, ten ANENG sprawdził się całkiem nieźle, ale ma kilka wad, które ciężko uzasadnić ceną:
- brak Auto OFF
- brak możliwości wyłączenia podświetlenia (a to przecież jedna krótka linijka kodu)
- zasilanie z baterii 6F22 - 9V, co przy podświetleniu na długo nie starczy
- pokrętło jest bardzo małe i "głębokie". Nawet przy moich niewielkich palcach ciężko się je obsługuje, a poza tym okropnie ciężko chodzi.
- bardzo "brzydki" pomiar napięcia sieci 230V
Sam mierniczek jest jednak bardzo poręczny, a jego waga wraz z baterią (a właściwie akumulatorkiem Li-ion, który opisywałem kilka miesięcy temu) wynosi zaledwie 119 gramów.
Podsumowując. Nie jestem zbytnio zachwycony tym zakupem, aczkolwiek jest lepszy od prezentowanego jakiś czas temu Unita w podobnej cenie. Z pewnością ten ANENG jednak się nie zmarnuje
Zapraszam do dyskusji.
Pozdrawiam.
CMS

W dzisiejszym artykule przedstawię Wam multimetr ANENG M1, jest to bardzo tani mierniczek i w porównaniu z prezentowanymi wcześniej, dość ubogi w funkcje. Nie posiada między innymi "Auto Off'a", ale ma podświetlenie (które można włączyć, ale nie da się wyłączyć, trzeba wyłączyć całe urządzenie przełączając pokrętło w pozycję OFF), posiada też funkcję HOLD.
Czas na screenshota z aukcji:

Jak widać możemy nabyć to maleństwo za nie całe trzydzieści polskich złotych. Jest to zatem najtańszy z do tej pory prezentowanych ANENG'ów
Czas na kilka zdjęć omawianego produktu:



Multimetr otrzymujemy w kartonowym pudełku i dodatkowo jest zafoliowany (nie mam pojęcia po co, torebka z folii bąbelkowej lepiej się sprawdza), w zestawie znajdziemy też instrukcję obsługi oraz bardzo marnej jakości przewody pomiarowe.

Na szczęście, przewodów akurat mam pod dostatkiem.
Sam miernik prezentuje się tak:




Nie pomyślałem, żeby zrobić zdjęcie z obiektem porównawczym typu karta kredytowa, ale jest to ten sam rozmiar co prezentowany jakiś czas temu AN8009
Przejdźmy zatem do testów tego maleństwa. Na początek pomiar rezystancji, do testu jak zwykle komplet rezystorów o tolerancji 1%.









Mogłoby być lepiej, ale nie ma tragedii, pamiętajmy, że to multimetr za mniej niż trzydzieści złotych.
Teraz przejdźmy do testu amperomierza (użyjemy znanego Wam już "zadajnika prądu" w zakresach 5mA; 10mA; 15mA i 20mA):
Tutaj należy się Wam wyjaśnienie, dzięki czujności kolegi E8600 w temacie o ANENG V01B, gdzie zwrócił moją uwagę na pewien błąd z który popełniłem, odkryłem, że taką samą gafę strzeliłem i tym razem.
Zacznijmy od tego, że w M1 opisy gniazd pomiarowych są od spodu, co za tym idzie przewody pomiarowe je nam zasłaniają.

O proszę, niespodzianka, tutaj tak samo jak w V01B, pomiar małych wartości prądu odbywa się w tym samym gnieździe co Voltów i Ohmów.
Zobaczmy zatem, jak ten mierniczek radzi sobie z pomiarem małych pradów:




Jak widać radzi sobie całkiem nieźle.


Przy większym prądzie (na zakresie 10A) też nie jest źle.
Sprawdźmy zatem jak nowy zakup radzi sobie z pomiarem napięcia w sieci:







Tutaj nie jest dobrze, nie dość, że pomiar jest zawyżony, to jeszcze "skacze jak szalony". Kolejny minus.
A co z pomiarem napięcia wzorcowego? Sprawdźmy (kolejno 2,5V; 5V; 7,5V oraz 10V):




Nie jest bardzo źle, ale powinno być lepiej.
Multimetr posiada też test wzmocnienia tranzystorów, ale mimo iż mam tą funkcjonalność w kilku swoich miernikach, to nigdy w życiu z niej nie korzystałem. Jak już, używam, któregoś z testerów. Mamy tez test diody oraz ciągłości obwodu (tzw. piszczyk). Ten ostatni działa bardzo sprawnie.
Czas rozebrać nową zabawkę i zobaczyć co tam mamy w środku.

Oczywiście, czarna kropka. Rzuciło mi się natomiast w oczy coś co chyba nie jest dobrym pomysłem. Zauważyliście z pewnością, że przy gnieździe amperomierza nie ma informacji o zabezpieczeniu, jest natomiast ostrzeżenie, aby nie przekraczać 10 sekund przy pomiarze 10A. Bo ten tor zwyczajnie nie posiada zabezpieczenia, a rezystorek SMD w roli bocznika faktycznie, może się szybko przegrzać.
Zdziwiło mnie jednak coś innego. W środku, w torze miliamperomierza, znajdziemy bezpiecznik polimerowy

W przypadku bezpieczników polimerowych jest inaczej. Oby takowy zadziałał, musi się rozgrzać do odpowiedniej temperatury. I teraz tak, gdy bawiłem się bezpiecznikiem 2A; 30V, to przy 30V i 2,5A zadziałał po kilkunastu sekundach, natomiast przy 5V i 6A pracował sobie w najlepsze i nie miał zamiaru zadziałać, chociaż w palce parzył, to jego wewnętrzna struktura nie osiągnęła temperatury potrzebnej do przerwania obwodu.
To tyle moich dywagacji na temat tego zabezpieczenia. Jedziemy dalej.
Załączam skan instrukcji obsługi:




Jak na mierniczek za tak małe pieniądze, ten ANENG sprawdził się całkiem nieźle, ale ma kilka wad, które ciężko uzasadnić ceną:
- brak Auto OFF
- brak możliwości wyłączenia podświetlenia (a to przecież jedna krótka linijka kodu)
- zasilanie z baterii 6F22 - 9V, co przy podświetleniu na długo nie starczy
- pokrętło jest bardzo małe i "głębokie". Nawet przy moich niewielkich palcach ciężko się je obsługuje, a poza tym okropnie ciężko chodzi.
- bardzo "brzydki" pomiar napięcia sieci 230V
Sam mierniczek jest jednak bardzo poręczny, a jego waga wraz z baterią (a właściwie akumulatorkiem Li-ion, który opisywałem kilka miesięcy temu) wynosi zaledwie 119 gramów.
Podsumowując. Nie jestem zbytnio zachwycony tym zakupem, aczkolwiek jest lepszy od prezentowanego jakiś czas temu Unita w podobnej cenie. Z pewnością ten ANENG jednak się nie zmarnuje

Zapraszam do dyskusji.
Pozdrawiam.
CMS
Cool? Ranking DIY