Naszła mnie potrzeba wywiercenia kilku otworów, które miały być w miarę możliwości wykonane prostopadle do powierzchni płyty. Rozmyślając nad różnymi rozwiązaniami, doszedłem do wniosku, że najlepszy byłby taki przenośny stojaczek do wiertarki, ze sporą, płaską stopą, coś na wzór frezarki górnowrzecionowej. Mimo niezbyt wygórowanych cen tego typu urządzeń postanowiłem sam sobie takie coś zmajstrować i przy okazji może się czegoś nauczyć.
Do wykonania przystawki/stojaka (zwał jak zwał) wykorzystałem kawałki sklejki 16 mm i 10 mm do sporządzenia uchwytu wiertarki oraz bezbarwnej płyty pleksy wylewanej 10 mm, którą wykorzystałem na stopę. Dodatkowo użyłem dwóch wałków stalowych o średnicy 12 mm i długości 300 mm oraz czterech tulei ślizgowych dopasowanych średnicą do wałków, te elementy miały mi zapewnić gładkie prowadzenie urządzenia wiercącego... miały, o tym później. Aha, jeszcze zużyłem parę metrów drutu sprężynowego 1 mm, kilka śrubek, podkładek i nakrętek.
Samego procesu powstawania nie będę dogłębnie omawiał, możecie go obejrzeć na filmie poniżej i będzie to lepsze i bardziej zrozumiałe niż tony tekstu. Mogę jedynie dodać, że najważniejszy parametr konstrukcyjny to otwór uchwytu narzędzia o średnicy 43 mm. Jest to europejski standard i dzięki temu założymy prawie wszystko, od starej Celmy, przez jakieś bosze po wrzeciona/frezarki Kress/AMB. Gryzą się z tym standardem często produkty USA i ChRL, jak chcemy robić pod konkretne narzędzie, to lepiej sprawdzić średnice kołnierza, o ile w ogóle takowy ma.
Jeżeli ktoś obejrzał, to będzie mi bardzo miło, jeżeli zostawi po sobie jakiś ślad na YouTubie, oczywiście bez presji.
Opiszę za to dokładniej błędy i co bym zrobił inaczej.
Pierwszy błąd, jaki popełniłem, wyszedł na samym początku, wydrukowany na papierze szablon posmarowałem klejem introligatorskim, który jest dość rzadki i papier po nasiąknięciu rozmiękł, w ten sposób całą "precyzję" **** strzelił. Nie chciało mi się wracać i drukować nowego szablony, więc dalej już na chama wyrzynarką ciąłem, nie przejmując się zbytnio precyzją.
Drugi błąd to tuleje ślizgowe, co prawda im samym nie mam nic do zarzucenia, ale chyba przekosiły się trochę górne z dolnymi podczas montażu i nie pracują tak płynnie, jak bym tego chciał. Jest to mankament do poprawienia dzięki temu, że pierścienie, w które wciśnięte zostały tuleje, są jedynie przykręcone, a nie przyklejone. Rozkręcenie, delikatne rozwiercenie otworów i ponowne skręcenie z lekką korektą powinno załatwić sprawę. Na początku zastanawiałem się, czy użyć tulei, czy łożysk liniowych, cena czterech tulei i dwóch łożysk była praktycznie taka sama, a łożyska nie sprawiłyby takiego problemu, uznałem jednak, że debilnie prosta konstrukcja tulei lepiej się sprawdzi przy pracy w zapyleniu, tym bardziej że bez problemu na przystawkę można założyć również wiertarkę udarową czy mniejszą młotowiertarkę i wiercić w betonie.
Błąd numer trzy to sprężyny, chciałem zrobić samemu, a zupełnie nie znam się na nich, nic nie liczyłem, pooglądałem kilka sprężyn leżących po warsztacie i stwierdziłem, że zakupię drut o średnicy 1 mm. Oczywiście okazał się on za cienki i przy mojej najmniejszej wiertarce warzącej 1 kg, sprężyny ugięte są do połowy na luzie i słabo odbijają po zakończeniu wiercenia. Do tego podczas nawijania w połowie jednej sprężynki miałem jakieś zachwianie świadomości, sprężyna pracuje normalnie, ale wygląda... No w każdym razie będę robił nowe, z drutu 1,2 - 1,5, może tym razem policzę, zanim kupię.
Ok! Nie licząc tych drobiazgów, przystawka działa świetnie, wiercenie poszła szybko, a lekcje się przydadzą na przyszłość. Mimo że stojak był robiony z myślą o wiertarkach, to okazało się, że zaprzęgnięcie do pracy wrzeciona z frezarki CNC było najwygodniejsze, pracowało najciszej, najstabilniej i tylko obroty 10k lekko przeszkadzały.
Kilka ujęć ku chwale:

Do wykonania przystawki/stojaka (zwał jak zwał) wykorzystałem kawałki sklejki 16 mm i 10 mm do sporządzenia uchwytu wiertarki oraz bezbarwnej płyty pleksy wylewanej 10 mm, którą wykorzystałem na stopę. Dodatkowo użyłem dwóch wałków stalowych o średnicy 12 mm i długości 300 mm oraz czterech tulei ślizgowych dopasowanych średnicą do wałków, te elementy miały mi zapewnić gładkie prowadzenie urządzenia wiercącego... miały, o tym później. Aha, jeszcze zużyłem parę metrów drutu sprężynowego 1 mm, kilka śrubek, podkładek i nakrętek.
Samego procesu powstawania nie będę dogłębnie omawiał, możecie go obejrzeć na filmie poniżej i będzie to lepsze i bardziej zrozumiałe niż tony tekstu. Mogę jedynie dodać, że najważniejszy parametr konstrukcyjny to otwór uchwytu narzędzia o średnicy 43 mm. Jest to europejski standard i dzięki temu założymy prawie wszystko, od starej Celmy, przez jakieś bosze po wrzeciona/frezarki Kress/AMB. Gryzą się z tym standardem często produkty USA i ChRL, jak chcemy robić pod konkretne narzędzie, to lepiej sprawdzić średnice kołnierza, o ile w ogóle takowy ma.
Jeżeli ktoś obejrzał, to będzie mi bardzo miło, jeżeli zostawi po sobie jakiś ślad na YouTubie, oczywiście bez presji.
Opiszę za to dokładniej błędy i co bym zrobił inaczej.
Pierwszy błąd, jaki popełniłem, wyszedł na samym początku, wydrukowany na papierze szablon posmarowałem klejem introligatorskim, który jest dość rzadki i papier po nasiąknięciu rozmiękł, w ten sposób całą "precyzję" **** strzelił. Nie chciało mi się wracać i drukować nowego szablony, więc dalej już na chama wyrzynarką ciąłem, nie przejmując się zbytnio precyzją.
Drugi błąd to tuleje ślizgowe, co prawda im samym nie mam nic do zarzucenia, ale chyba przekosiły się trochę górne z dolnymi podczas montażu i nie pracują tak płynnie, jak bym tego chciał. Jest to mankament do poprawienia dzięki temu, że pierścienie, w które wciśnięte zostały tuleje, są jedynie przykręcone, a nie przyklejone. Rozkręcenie, delikatne rozwiercenie otworów i ponowne skręcenie z lekką korektą powinno załatwić sprawę. Na początku zastanawiałem się, czy użyć tulei, czy łożysk liniowych, cena czterech tulei i dwóch łożysk była praktycznie taka sama, a łożyska nie sprawiłyby takiego problemu, uznałem jednak, że debilnie prosta konstrukcja tulei lepiej się sprawdzi przy pracy w zapyleniu, tym bardziej że bez problemu na przystawkę można założyć również wiertarkę udarową czy mniejszą młotowiertarkę i wiercić w betonie.
Błąd numer trzy to sprężyny, chciałem zrobić samemu, a zupełnie nie znam się na nich, nic nie liczyłem, pooglądałem kilka sprężyn leżących po warsztacie i stwierdziłem, że zakupię drut o średnicy 1 mm. Oczywiście okazał się on za cienki i przy mojej najmniejszej wiertarce warzącej 1 kg, sprężyny ugięte są do połowy na luzie i słabo odbijają po zakończeniu wiercenia. Do tego podczas nawijania w połowie jednej sprężynki miałem jakieś zachwianie świadomości, sprężyna pracuje normalnie, ale wygląda... No w każdym razie będę robił nowe, z drutu 1,2 - 1,5, może tym razem policzę, zanim kupię.
Ok! Nie licząc tych drobiazgów, przystawka działa świetnie, wiercenie poszła szybko, a lekcje się przydadzą na przyszłość. Mimo że stojak był robiony z myślą o wiertarkach, to okazało się, że zaprzęgnięcie do pracy wrzeciona z frezarki CNC było najwygodniejsze, pracowało najciszej, najstabilniej i tylko obroty 10k lekko przeszkadzały.
Kilka ujęć ku chwale:










Cool? Ranking DIY