Chciałbym się z Wami podzielić nabytkiem, jakiego dokonałem drogą kupna na znanym portalu AliExpress.
Urządzenie co prawda nie wiem jak się fachowo nazywa, ja nazwałbym je sztucznym obciążeniem gdyż tak głównie będę go wykorzystywał, aczkolwiek producent przewidział inna nazwę "tester rozładowania akumulatorów" - no cóż - każdy ma swój świat. Kupiłem je z myślą testowania zasilaczy, ponieważ w swojej pracy zawodowej mam do czynienia z wszelakiej maści zasilaczami, które naprawiam, więc pomyślałem, że kolejne urządzenie do ich testowania na pewno się przyda.
Urządzenie kosztowało niecałe 120 zł - jak na polskie warunki to w mojej ocenie niewiele. Kupiłem można powiedzieć - na próbę. Parametry przedstawiały się zachęcająco mianowicie: moc 180 W, prąd 20 A, napięcie 200 V. Można by założyć, że 99% pomocniczych zasilaczy będzie można tym obciążyć, czy tak jest naprawdę?
Do wyboru były trzy wersje: kwadratowy lub okrągły wentylator, oraz wersja z pionowym chłodzeniem i dwoma wentylatorami, w mojej ocenie najbrzydsza. Wybrałem poziomo umiejscowiony, kwadratowy wentylator.
https://a.aliexpress.com/Wyu8kxXoJ
Obsługa urządzenia na podstawie zdjęć wydawała mi się skomplikowana, dwie gałki /impulsatory?/ + guzik - w rzeczywistości okazało się że te gałki to potencjometry do ustawiania prądu 0-20 A, gdzie jednym ustawiamy zgrubnie a drugim precyzyjnie. To patent stosowany od lat w popularnych chińskich zasilaczach. Wszystkie pomiary dostępne są na jednym ekranie. Ekranów jest kilka, w różnych językach, i po pierwszym uruchomieniu wybieramy najbardziej nam odpowiadający i tak już raczej zostaje na zawsze. Głębiej w menu mamy możliwość ustawienia alarmu przekroczenia napięcia lub prądu, zarówno w górę jak i w dół, co jak sądzę będzie przydatne podczas rozładowywania akumulatorów.
Całość użytkowania sprowadza się do podpięcia zasilacza sieciowego 12 V DC oraz podłączenia odpowiedniego testowanego źródła mocy. Dostępne mamy kilka rodzajów gniazd, zwykłe konektory śrubowe, typowe gniazdo zasilacza, oraz 4 rodzaje USB - typ A /duże płaskie/ mini usb, micro oraz typ C. Dodatkowo w zestawie otrzymujemy kabelki z krokodylkami, oraz przejściówkę z sub a na krokodylki (może ktoś ma pomysł jak tego użyć?).
Po podłączeniu napięcia testowego urządzenie od razu działa, potencjometrem ustawiamy interesujący nas prąd i tyle. Na wyświetlaczu widzimy aktualne parametry, napięcie, prąd, aktualnie wydzielaną moc, wydzieloną energię, czas itp., a nawet temperaturę czujnika temperatury - tu mały bonus, o którym napiszę później. Parametry czasowe kasujemy przyciskiem i możemy zmierzyć pojemność baterii czy akumulatora. Działa to nawet fajnie.

Udało mi się z zasilacza wyciągnąć 18 A, co widać na zdjęciu. Układ chłodzenia działa doskonale, tranzystor końcowy ma temperaturę max 40 st. Najwięcej ciepła upływa na przewodach i złączkach - naprawdę nie ma się do czego przyczepić. Urządzenie po prostu działa dobrze i na pewno jest warte swojej ceny.
No dobrze, ale żeby nie było tak kolorowo...
W pierwszej chwili po podłączeniu napięcia przy prądzie zaledwie kilku Amperów urządzenie uległo uszkodzeniu, spalił się tranzystor. Po zdjęciu radiatora okazało się, że brakuje pasty termoprzewodzącej a sam tranzystor był krzywo wlutowany, więc nie dotykał idealnie do radiatora i musiał się uszkodzić. Pierwotnie zamontowany był jakiś popularny tranzystor z serii IRFP w obudowie TO-247, nie pamiętam dokładnie, być może IRFP450. ponieważ powierzchnia radiatora jest sporo większa niż pole tego tranzystora, wpadł mi do głowy pomysł zamontowania większego w obudowie TO-264 akurat miałem jakiś używany GT60M104. Tranzystor ten pasowałby prawie idealnie, gdyby nie wspomniany wcześniej czujnik temperatury, który przylutowany jest na płycie obok tranzystora i ta większa obudowa niestety nachodziła ok milimetr na ten czujnik. Użyłem więc szlifierki, przyszlifowałem tranzystor tak, żeby się zmieścił obok czujnika, całość wypełniłem dobrej jakości pastą termo i po złożeniu radiatora wszystko pracuje idealnie. Pierwotnie czujnik temperatury w ogóle nie był temperaturowo sprzężony z tranzystorem, tym bardziej z radiatorem, więc nie służył on do niczego. Założenie pewnie było takie, że kilka gramów pasty powinno wypełnić lukę i przewodzić ciepło do czujnika, ale pasty nie było. Po naprawie wyciągnąłem z urządzenia całe 180 W, radiator nie osiąga więcej jak 45 st, co wydaje mi się doskonałym wynikiem.
Jest to urządzenie bez obudowy, w paczce dostajemy to co widać, owinięte folią bąbelkową. Gniazda i złącza rozłożona są z każdej strony, więc o żadnej obudowie tu raczej nie może być mowy, przez co trzeba uważać, żeby w warunkach warsztatowych nic nie spadło na układy scalone, robiąc zwarcie i niszcząc jak sądzę bezpowrotnie układ.
Jestem bardzo zadowolony z tego zakupu, już kilkukrotnie użyłem urządzonka w celu sprawdzenia wydolności zasilacza i ani razu nie było problemów. Zauważyłem tylko, że przypadku najprostszego źródła jakim jest transformator, mostek i pojemność wartość pokazywanego prądu faluje, nieznacznie co prawda ale jednak. Być może jest to spowodowane częstotliwością próbkowania pomiaru prądu czyli wszystkim elektronikom znanym tzw Kryterium Nyquista albo sam nie wiem z czym, w każdym razie trochę faluje.

Urządzenie kosztowało niecałe 120 zł - jak na polskie warunki to w mojej ocenie niewiele. Kupiłem można powiedzieć - na próbę. Parametry przedstawiały się zachęcająco mianowicie: moc 180 W, prąd 20 A, napięcie 200 V. Można by założyć, że 99% pomocniczych zasilaczy będzie można tym obciążyć, czy tak jest naprawdę?
Do wyboru były trzy wersje: kwadratowy lub okrągły wentylator, oraz wersja z pionowym chłodzeniem i dwoma wentylatorami, w mojej ocenie najbrzydsza. Wybrałem poziomo umiejscowiony, kwadratowy wentylator.
https://a.aliexpress.com/Wyu8kxXoJ
Obsługa urządzenia na podstawie zdjęć wydawała mi się skomplikowana, dwie gałki /impulsatory?/ + guzik - w rzeczywistości okazało się że te gałki to potencjometry do ustawiania prądu 0-20 A, gdzie jednym ustawiamy zgrubnie a drugim precyzyjnie. To patent stosowany od lat w popularnych chińskich zasilaczach. Wszystkie pomiary dostępne są na jednym ekranie. Ekranów jest kilka, w różnych językach, i po pierwszym uruchomieniu wybieramy najbardziej nam odpowiadający i tak już raczej zostaje na zawsze. Głębiej w menu mamy możliwość ustawienia alarmu przekroczenia napięcia lub prądu, zarówno w górę jak i w dół, co jak sądzę będzie przydatne podczas rozładowywania akumulatorów.
Całość użytkowania sprowadza się do podpięcia zasilacza sieciowego 12 V DC oraz podłączenia odpowiedniego testowanego źródła mocy. Dostępne mamy kilka rodzajów gniazd, zwykłe konektory śrubowe, typowe gniazdo zasilacza, oraz 4 rodzaje USB - typ A /duże płaskie/ mini usb, micro oraz typ C. Dodatkowo w zestawie otrzymujemy kabelki z krokodylkami, oraz przejściówkę z sub a na krokodylki (może ktoś ma pomysł jak tego użyć?).
Po podłączeniu napięcia testowego urządzenie od razu działa, potencjometrem ustawiamy interesujący nas prąd i tyle. Na wyświetlaczu widzimy aktualne parametry, napięcie, prąd, aktualnie wydzielaną moc, wydzieloną energię, czas itp., a nawet temperaturę czujnika temperatury - tu mały bonus, o którym napiszę później. Parametry czasowe kasujemy przyciskiem i możemy zmierzyć pojemność baterii czy akumulatora. Działa to nawet fajnie.



Udało mi się z zasilacza wyciągnąć 18 A, co widać na zdjęciu. Układ chłodzenia działa doskonale, tranzystor końcowy ma temperaturę max 40 st. Najwięcej ciepła upływa na przewodach i złączkach - naprawdę nie ma się do czego przyczepić. Urządzenie po prostu działa dobrze i na pewno jest warte swojej ceny.
No dobrze, ale żeby nie było tak kolorowo...
W pierwszej chwili po podłączeniu napięcia przy prądzie zaledwie kilku Amperów urządzenie uległo uszkodzeniu, spalił się tranzystor. Po zdjęciu radiatora okazało się, że brakuje pasty termoprzewodzącej a sam tranzystor był krzywo wlutowany, więc nie dotykał idealnie do radiatora i musiał się uszkodzić. Pierwotnie zamontowany był jakiś popularny tranzystor z serii IRFP w obudowie TO-247, nie pamiętam dokładnie, być może IRFP450. ponieważ powierzchnia radiatora jest sporo większa niż pole tego tranzystora, wpadł mi do głowy pomysł zamontowania większego w obudowie TO-264 akurat miałem jakiś używany GT60M104. Tranzystor ten pasowałby prawie idealnie, gdyby nie wspomniany wcześniej czujnik temperatury, który przylutowany jest na płycie obok tranzystora i ta większa obudowa niestety nachodziła ok milimetr na ten czujnik. Użyłem więc szlifierki, przyszlifowałem tranzystor tak, żeby się zmieścił obok czujnika, całość wypełniłem dobrej jakości pastą termo i po złożeniu radiatora wszystko pracuje idealnie. Pierwotnie czujnik temperatury w ogóle nie był temperaturowo sprzężony z tranzystorem, tym bardziej z radiatorem, więc nie służył on do niczego. Założenie pewnie było takie, że kilka gramów pasty powinno wypełnić lukę i przewodzić ciepło do czujnika, ale pasty nie było. Po naprawie wyciągnąłem z urządzenia całe 180 W, radiator nie osiąga więcej jak 45 st, co wydaje mi się doskonałym wynikiem.
Jest to urządzenie bez obudowy, w paczce dostajemy to co widać, owinięte folią bąbelkową. Gniazda i złącza rozłożona są z każdej strony, więc o żadnej obudowie tu raczej nie może być mowy, przez co trzeba uważać, żeby w warunkach warsztatowych nic nie spadło na układy scalone, robiąc zwarcie i niszcząc jak sądzę bezpowrotnie układ.
Jestem bardzo zadowolony z tego zakupu, już kilkukrotnie użyłem urządzonka w celu sprawdzenia wydolności zasilacza i ani razu nie było problemów. Zauważyłem tylko, że przypadku najprostszego źródła jakim jest transformator, mostek i pojemność wartość pokazywanego prądu faluje, nieznacznie co prawda ale jednak. Być może jest to spowodowane częstotliwością próbkowania pomiaru prądu czyli wszystkim elektronikom znanym tzw Kryterium Nyquista albo sam nie wiem z czym, w każdym razie trochę faluje.

Cool? Ranking DIY