Witam.
W marcu 2019 kupiłem swój pierwszy samochód. Jest to Skoda Fabia I generacji w kombi rocznik 2003r. z silnikiem 1.2 12v HTP 64km z wtryskiem MPI, benzyniak bez gazu. Samochód kupiony po rodzinie od wuja z potwierdzonym przebiegiem 250,000 tys. km. Dałem za niego 4000 zł z kompletem opon zimowych i letnich + alufelgi. Samochód niestety kupiliśmy będąc zaślepieni zaufaniem, że to po rodzinie to będzie dobrze. Wujo powiedział, że wystarczy tylko lać oleju i jeździć, nic więcej nam nie powiedział o samochodzie a tym bardziej my też się nie zapytaliśmy czy coś trzeba w nim robić. Z czasem z samochodu zaczęły wychodzić pewne usterki ale one pojawiały się dość często, średnio raz w miesiącu musiałem w ten samochód coś władować. Przez ten czas od marca 2019 do teraz władowałem w niego prawie 4000 zł w niecały rok a i tak jeszcze trzeba w nim nadal coś robić.
Oto lista napraw jakie w nim porobiłem:
-27.04.2019 - pękła linka w mechaniźmie podnoszenia szyby od strony kierowcy - 260 zł
-13.05.2019 - wymiana tylnej wycieraczki na nową - 24 zł
-14.05.2019 - wymiana wszystkich filtrów w samochodzie, naciągnięcie linki hamulca ręcznego, nabicie i odgrzybienie klimatyzacji - 350 zł
-22.05.2019 - wymiana wentylatora chłodnicy - 200 zł
-28.05.2019 - ponowna wymiana wentylatora chłodnicy, mechanik dał mi jakiś wadliwy i chodził jak w ruskim czołgu przy włączonej klimie. W ramach odszkodowania dał już poprawnie działający wiatrak za który nic nie policzył + zrobił wymianę oleju za 200 zł
-02.06.2019 - wymiana paska klinowego wielorowkowego - 50 zł
-12.06.2019 - wymiana czujnika temperatury, płynu hamulcowego i niby "polutowane" zostały przewody przy sondzie lambda - 150 zł.
-21.06.2019 - wyważenie przednich kół - 30 zł
-03.07.2019 - wymiana rezystora dmuchawy oraz naprawa czujników cofania - 150 zł.
-23.07.2019 - wymiana świec zapłonowych i wymiana oleju - 300 zł
-13.09.2019 - wymiana zaworu EGR na nowy i zabezpieczenie kostki sondy lambdy - 400 zł
-05.10.2019 - kupno nowych opon zimowych z wymianą - 640 zł (te od wuja to były jakieś 10 letnie starocie
)
-29.12.2019 - naprawa alternatora, wymiana rolki napinacza, wymiana wiązki elektrycznej sondy lambda oraz wymiana CAŁEGO układu wydechowego - 1200 zł
Ponadto walczyłem z przeciekającymi drzwiami przez które miałem mokre dywaniki, wystarczyło wyciąć kilka klinów w uszczelkach.
Prawie 4000 zł wyładowane w niecały rok. Jak na pierwszy samochód jest to bardzo dużo, samochód jakoś wyprostowany a i tak jeszcze trzeba coś w nim robić. Okazuje się, że bierze 1 litr oleju (lub więcej) na 1000 km, słychać łożyska oporowe sprzęgła ale jeszcze nie są aż tak głośne, przegląd przeszedł ale wyszło z niego, że przednie hamulce nie spełniają minimum (czyli szykuje się wymiana płynu hamulcowego) i trzeba wymienić przednie gumy na drążku. Czasami zapala się kontrolka checku co zwiastuje wymiane całej sondy a to dodatkowy koszt około 500 zł. Remont silnika przy takim poborze oleju też murowany...
Różne miałem historie z tym samochodem. W domu mamy zagwostkę czy go nie sprzedać. Tata jednak uważa, żeby dalej robić naprawy jakie wyjdą ale nie robić remontu silnika, tylko lać olej i jeździć jeszcze ze 2 lata a w tym czasie szukać jakiegoś innego wozu.
Dlatego chcę od was jakiejś porady co wy o tym sądzicie: dalej mam w niego ładować pieniądze? nie robić remontu silnika tylko lać i jeździć? a może od razu wystawić go na sprzedaż? Bo ja już nie wiem co mam robić. Na pewno mamy już nauczkę, żeby nie kupować po rodzinie.
Samochodu używam do wyjazdu do pracy (około 11km), od czasu do czasu na jakieś zakupy, może raz w roku na jakiś dłuższy wyjazd. Pojazd dobrze się prowadzi, podoba mi się ale wkład w ten samochód zniechęca mnie do jego posiadania.
W marcu 2019 kupiłem swój pierwszy samochód. Jest to Skoda Fabia I generacji w kombi rocznik 2003r. z silnikiem 1.2 12v HTP 64km z wtryskiem MPI, benzyniak bez gazu. Samochód kupiony po rodzinie od wuja z potwierdzonym przebiegiem 250,000 tys. km. Dałem za niego 4000 zł z kompletem opon zimowych i letnich + alufelgi. Samochód niestety kupiliśmy będąc zaślepieni zaufaniem, że to po rodzinie to będzie dobrze. Wujo powiedział, że wystarczy tylko lać oleju i jeździć, nic więcej nam nie powiedział o samochodzie a tym bardziej my też się nie zapytaliśmy czy coś trzeba w nim robić. Z czasem z samochodu zaczęły wychodzić pewne usterki ale one pojawiały się dość często, średnio raz w miesiącu musiałem w ten samochód coś władować. Przez ten czas od marca 2019 do teraz władowałem w niego prawie 4000 zł w niecały rok a i tak jeszcze trzeba w nim nadal coś robić.
Oto lista napraw jakie w nim porobiłem:
-27.04.2019 - pękła linka w mechaniźmie podnoszenia szyby od strony kierowcy - 260 zł
-13.05.2019 - wymiana tylnej wycieraczki na nową - 24 zł
-14.05.2019 - wymiana wszystkich filtrów w samochodzie, naciągnięcie linki hamulca ręcznego, nabicie i odgrzybienie klimatyzacji - 350 zł
-22.05.2019 - wymiana wentylatora chłodnicy - 200 zł
-28.05.2019 - ponowna wymiana wentylatora chłodnicy, mechanik dał mi jakiś wadliwy i chodził jak w ruskim czołgu przy włączonej klimie. W ramach odszkodowania dał już poprawnie działający wiatrak za który nic nie policzył + zrobił wymianę oleju za 200 zł
-02.06.2019 - wymiana paska klinowego wielorowkowego - 50 zł
-12.06.2019 - wymiana czujnika temperatury, płynu hamulcowego i niby "polutowane" zostały przewody przy sondzie lambda - 150 zł.
-21.06.2019 - wyważenie przednich kół - 30 zł
-03.07.2019 - wymiana rezystora dmuchawy oraz naprawa czujników cofania - 150 zł.
-23.07.2019 - wymiana świec zapłonowych i wymiana oleju - 300 zł
-13.09.2019 - wymiana zaworu EGR na nowy i zabezpieczenie kostki sondy lambdy - 400 zł
-05.10.2019 - kupno nowych opon zimowych z wymianą - 640 zł (te od wuja to były jakieś 10 letnie starocie

-29.12.2019 - naprawa alternatora, wymiana rolki napinacza, wymiana wiązki elektrycznej sondy lambda oraz wymiana CAŁEGO układu wydechowego - 1200 zł
Ponadto walczyłem z przeciekającymi drzwiami przez które miałem mokre dywaniki, wystarczyło wyciąć kilka klinów w uszczelkach.
Prawie 4000 zł wyładowane w niecały rok. Jak na pierwszy samochód jest to bardzo dużo, samochód jakoś wyprostowany a i tak jeszcze trzeba coś w nim robić. Okazuje się, że bierze 1 litr oleju (lub więcej) na 1000 km, słychać łożyska oporowe sprzęgła ale jeszcze nie są aż tak głośne, przegląd przeszedł ale wyszło z niego, że przednie hamulce nie spełniają minimum (czyli szykuje się wymiana płynu hamulcowego) i trzeba wymienić przednie gumy na drążku. Czasami zapala się kontrolka checku co zwiastuje wymiane całej sondy a to dodatkowy koszt około 500 zł. Remont silnika przy takim poborze oleju też murowany...
Różne miałem historie z tym samochodem. W domu mamy zagwostkę czy go nie sprzedać. Tata jednak uważa, żeby dalej robić naprawy jakie wyjdą ale nie robić remontu silnika, tylko lać olej i jeździć jeszcze ze 2 lata a w tym czasie szukać jakiegoś innego wozu.
Dlatego chcę od was jakiejś porady co wy o tym sądzicie: dalej mam w niego ładować pieniądze? nie robić remontu silnika tylko lać i jeździć? a może od razu wystawić go na sprzedaż? Bo ja już nie wiem co mam robić. Na pewno mamy już nauczkę, żeby nie kupować po rodzinie.
Samochodu używam do wyjazdu do pracy (około 11km), od czasu do czasu na jakieś zakupy, może raz w roku na jakiś dłuższy wyjazd. Pojazd dobrze się prowadzi, podoba mi się ale wkład w ten samochód zniechęca mnie do jego posiadania.