Wstępniak:
Cóż... Pierwsze moje dzieło które zostało przedstawione na tutejszym forum DIY i mam nadzieję że nie ostatnie
.
Początek jest prozaiczny - potrzebny był wzmacniacz do gitarki. Po godzinach rozmyślań powstał konkretny, zprecyzowany projekt. Pozostało tylko wymyślić jakąś nazwę producenta.. Nie myśląc długo, zdecydowałem, że moja prywatna, nieoficjalna manufaktura będzie nosić nazwę Megatron. Nazwa pochodzi od lampy elektronowej pracującej przy bardzo wysokich częstotliwościach i imienia słynnej postaci z filmów animowanych i komiksów "Transformers"
. Nie znalazłem też żadnych informacji jakoby miała by istnieć firma o takiej nazwie w rzeczywistości, więc tym bardziej nie ma przeszkód na jej wykorzystanie.
Przedwzmacniacz:
Po prostu "Maverick" Mesy, a konkretnie kanał prowadzący. Dodatkowo na wyjściu znalazł się wtórnik katodowy powstały z niewykorzystanej połówki jednej ECC83. Minimalizuje on wpływ naparametry sygnału impedancji wejściowej ewentualnych urządzeń dołączonych na wyjście przedwzmacniacza. Jest i wejście wzmacniacza mocy, odcinające przedwzmacniacz wraz z włożeniem wtyku do gniazda.
Cały układ przedwzmacniacza został zaekranowany arkusikiem blachy z malutkim otworem na wyprowadzenie przewodów.
Wzmacniacz mocy:
Parę lat temu temu wpadło mi w ręce kilkanaście sztuk pentody PL81, które to kilkanaście sztuk od tego momentu leżało sobie lajtowo w szufladzie i zbierało kurz. Doszedłem do wniosku że mogły by to być całkiem niezłe lampy na stopień mocy wzmacniacza gitarowego. Jest to klasyczny układ przeciwsobny, pracują w nim po dwie lampy na gałąź przy stałej polaryzacji siatki sterującej.
Odwraczacz fazy to typowy układ samorównoważący na ECC83.
Patrząc na zdjęcia można się domyślać, że zastosowany transformator głośnikowy to normalna sieciówka - i jest to prawda. Wykorzystany został transformator Zatry TS40/54 z odrobinę "przekonfigorowanymi" uzwojeniami wtórnymi. Zastosowanie tego transformatora było niejako przypadkowe - nie mając jeszcze docelowego transformatora głośnikowego, użyłem go do przetestowania układu.. I w sumie tak zostało
. Transformatorek "brzmi" całkiem znośnie, a uzwojenia wtórne po drobnych zmianach w sposobie połączenia, można było doskonale dostosować do oddania odpowiednich napięć dla poszczególnych impedancji obciążenia - 4 lub 8Ω przełączanych przełącznikiem, przy założonej impedancji anodowej po stronie pierwotnej.
Ciekawostką jest obecność gniazda słuchawkowego,. Z pozoru obciążenie wzmacniacza lampowego samymi słuchawkami wraz ze stosownym dzielnikiem rezystorowym, będącymi małym obciążeniem, mogło by doprowadzić do przepięć w transformatorze głośnikowym. Rozwiązanie tego problemu było banalne - kiedy nie jest włożony wtyk do danego wyjścia głośnikowego (jest ich dwa, połączone równolegle), jest ono automatycznie obciążane dodatkowymi rezystorami odpowiednio małej oporności i dużej mocy. Oporność ich jest na tyle mała, aby zapobiegała uszkodzeniu wzmacniacza, ale i na tyle duża, żeby nie traciła się na niej zbytnio znacząca moc.
Korzystając z okazji, chciałbym rozwiać pewien mit powielany przez wielu osobników przy pytaniach o obciążanie wzmacniacza lampowego, mianowicie że obciążenie np. 4-omowego wzmacniacza impedancją 8Ω może już wiązać się z ryzykiem uszkodzenia transformatora. TAKI POGLĄD JEST TOTALNĄ BZDURĄ. Dwukrotna różnica w oporności nie jest na tyle duża, aby miała stwarzać jakiekolwiek ryzyko! Obawiać można by się w przypadku obciążeń impedancjami rzędu kilkudziesięciu omów, ale takie w kolumnach głośnikowych dziś raczej się nie zdarzają...
Wzmacniacz został wyposarzony we wskaźnik wysterowania, pokazujący poziom sygnału wyjściowego. Niestety, próby podświetlenia owego zakończyły się fiaskiem z idiotycznego powodu, mianowicie słupki dociskające wskaźnik do ściany przedniego panelu odcięły dostęp do kanaliku na źarówkę. Jednak żaden inny sposób zamocowania wskaźnika nie okazał się na dłuższą metę zbyt solidny, a stosowanie jakichkolwiek mniej lub bardziej supertrwałych glutów wydawało mi się mało eleganckim wyjściem...
Zasilacz:
Prostowniki napięcia już półprzewodnikowe. Ciekawostką jest dławik poprzedzający kondensatory wygładzające napięcie zasilające przedwzmacniacz. Otóż jest nim nic innego jak... zużyta głowica magnetofonowa
. Stosunkowo duża indukcyjność przy bardzo małych wymiarach, czynią z niej bardzo praktyczny element w tłumieniu przydźwięku sieciowego.
Lampy przedwzmacniacza i odwracacza fazy są żarzone napięciem stałym, lampy mocy już przemiennym...
Oprócz głównego włącznika sieciowego, jest także przełącznik stanu czuwania.
Obudowa:
Prozaiczne drewno obłożone skajem. Chyba najwięcej zabawy było ze znalezieniem siatki na przód i tył (którą w końcu wyciągnąłem z walizko-kolumny będącej prawdopodobnie częścią jakiegoś gramofonu przenośnego) oraz wykonaniem loga producenta, które to zostało wymalowane ręcznie - w rzeczywistości wygląda lepiej niż na zdjęciach. Konieczne też było własnoręcznie wykonanie narożników z aluminium, ponieważ w tym cholernym mieście nie idzie nic dostać poza wielgachnymi plastikami znanymi z estradowych kolumn głośnikowych...
Zwraca uwagę brak opisów gniazd, pokręteł i przełączników. Niestety, co stwierdza w swoich przypadkach chyba większość osobników konstruujących coś samemu - nie posiadam zbytnich możliwości ich wykonania
. Może kiedyś...
Niektórych może zdziwi to, że chassis wzmacniacza stanowią praktycznie dwa kątowniki aluminiowe w roli przedniego i tylnego panelu, a nie, jak to zwykle się robi - arkusz odpowiednio zagiętej na brzegach blachy stalowej. Powodów takiej decyzji jest kilka - przedewszystkim aktualnie brak dostępu do narzędzi, z pomocą których można by ukształtować blachę i wywiercić w niej odpowiednie otwory (np. na karkasy transformatorów). Drugim problemem było to, że lampy mocy były zbyt wysokie, aby zmieściły się stojąc na równi krawędzi paneli - a więc i całego chassis gdyby było z arkusza blachy. Zostały więc one zamocowane na osobnym, nieco obniżonym L-owniku, co widać na jednym ze zdjęć.
Koszty:
Ten punkt być może zwali niektórych z nóg - całość kosztowała mnie około 30zł, z czego połowę stanowił skaj do obicia obudowy. Cała reszta elementów pochodzi z ton zasobów elementów już posiadanych
.
Epilog:
W sumie powstał ciekawy wzmacniacz o dość przyzwoitych walorach brzmieniowych. Moc wzmacniacza przy sygnale sinusoidalnym wynosi około 15W, przy sygnale przesterowanym wzrasta do 40. Rozwarzam jeszcze parę drobnych przeróbek w układzie, choć na stan obecny urządzenie spisuje się całkiem zadowalająco
Do wszelkich prosiaków o schematy i tym podobne - jak wspomniałem, przedwzmacniacz to kanał Lead Mesy "Maverick" - do znalezienia w internecie. Punkty pracy lamp mocy można wydedukować z noty katalogowej, a zasilacz - z całym szacunkiem, jeśli ktoś nie potrafi dobrać i poskładać kilku kondensatorów i prostowników, to małe szanse że poradzi sobie z całym wzmacniaczem lampowym. Z resztą poza wszystkim - pozwolę sobie zachować asertywną postawę (modny ostatnio zwrot) i oznajmić, że schemat wzmacniacza jako całość mam w głowie i raczej nikłe są szanse, że kiedykolwiek przeleję go na papier
.
Przepraszam za słabą jakość zdjęć, niestety - to tylko kamera wideo, trudno wymagać rewelacji...
Cóż... Pierwsze moje dzieło które zostało przedstawione na tutejszym forum DIY i mam nadzieję że nie ostatnie

Początek jest prozaiczny - potrzebny był wzmacniacz do gitarki. Po godzinach rozmyślań powstał konkretny, zprecyzowany projekt. Pozostało tylko wymyślić jakąś nazwę producenta.. Nie myśląc długo, zdecydowałem, że moja prywatna, nieoficjalna manufaktura będzie nosić nazwę Megatron. Nazwa pochodzi od lampy elektronowej pracującej przy bardzo wysokich częstotliwościach i imienia słynnej postaci z filmów animowanych i komiksów "Transformers"

Przedwzmacniacz:
Po prostu "Maverick" Mesy, a konkretnie kanał prowadzący. Dodatkowo na wyjściu znalazł się wtórnik katodowy powstały z niewykorzystanej połówki jednej ECC83. Minimalizuje on wpływ naparametry sygnału impedancji wejściowej ewentualnych urządzeń dołączonych na wyjście przedwzmacniacza. Jest i wejście wzmacniacza mocy, odcinające przedwzmacniacz wraz z włożeniem wtyku do gniazda.
Cały układ przedwzmacniacza został zaekranowany arkusikiem blachy z malutkim otworem na wyprowadzenie przewodów.
Wzmacniacz mocy:
Parę lat temu temu wpadło mi w ręce kilkanaście sztuk pentody PL81, które to kilkanaście sztuk od tego momentu leżało sobie lajtowo w szufladzie i zbierało kurz. Doszedłem do wniosku że mogły by to być całkiem niezłe lampy na stopień mocy wzmacniacza gitarowego. Jest to klasyczny układ przeciwsobny, pracują w nim po dwie lampy na gałąź przy stałej polaryzacji siatki sterującej.
Odwraczacz fazy to typowy układ samorównoważący na ECC83.
Patrząc na zdjęcia można się domyślać, że zastosowany transformator głośnikowy to normalna sieciówka - i jest to prawda. Wykorzystany został transformator Zatry TS40/54 z odrobinę "przekonfigorowanymi" uzwojeniami wtórnymi. Zastosowanie tego transformatora było niejako przypadkowe - nie mając jeszcze docelowego transformatora głośnikowego, użyłem go do przetestowania układu.. I w sumie tak zostało

Ciekawostką jest obecność gniazda słuchawkowego,. Z pozoru obciążenie wzmacniacza lampowego samymi słuchawkami wraz ze stosownym dzielnikiem rezystorowym, będącymi małym obciążeniem, mogło by doprowadzić do przepięć w transformatorze głośnikowym. Rozwiązanie tego problemu było banalne - kiedy nie jest włożony wtyk do danego wyjścia głośnikowego (jest ich dwa, połączone równolegle), jest ono automatycznie obciążane dodatkowymi rezystorami odpowiednio małej oporności i dużej mocy. Oporność ich jest na tyle mała, aby zapobiegała uszkodzeniu wzmacniacza, ale i na tyle duża, żeby nie traciła się na niej zbytnio znacząca moc.
Korzystając z okazji, chciałbym rozwiać pewien mit powielany przez wielu osobników przy pytaniach o obciążanie wzmacniacza lampowego, mianowicie że obciążenie np. 4-omowego wzmacniacza impedancją 8Ω może już wiązać się z ryzykiem uszkodzenia transformatora. TAKI POGLĄD JEST TOTALNĄ BZDURĄ. Dwukrotna różnica w oporności nie jest na tyle duża, aby miała stwarzać jakiekolwiek ryzyko! Obawiać można by się w przypadku obciążeń impedancjami rzędu kilkudziesięciu omów, ale takie w kolumnach głośnikowych dziś raczej się nie zdarzają...
Wzmacniacz został wyposarzony we wskaźnik wysterowania, pokazujący poziom sygnału wyjściowego. Niestety, próby podświetlenia owego zakończyły się fiaskiem z idiotycznego powodu, mianowicie słupki dociskające wskaźnik do ściany przedniego panelu odcięły dostęp do kanaliku na źarówkę. Jednak żaden inny sposób zamocowania wskaźnika nie okazał się na dłuższą metę zbyt solidny, a stosowanie jakichkolwiek mniej lub bardziej supertrwałych glutów wydawało mi się mało eleganckim wyjściem...
Zasilacz:
Prostowniki napięcia już półprzewodnikowe. Ciekawostką jest dławik poprzedzający kondensatory wygładzające napięcie zasilające przedwzmacniacz. Otóż jest nim nic innego jak... zużyta głowica magnetofonowa

Lampy przedwzmacniacza i odwracacza fazy są żarzone napięciem stałym, lampy mocy już przemiennym...
Oprócz głównego włącznika sieciowego, jest także przełącznik stanu czuwania.
Obudowa:
Prozaiczne drewno obłożone skajem. Chyba najwięcej zabawy było ze znalezieniem siatki na przód i tył (którą w końcu wyciągnąłem z walizko-kolumny będącej prawdopodobnie częścią jakiegoś gramofonu przenośnego) oraz wykonaniem loga producenta, które to zostało wymalowane ręcznie - w rzeczywistości wygląda lepiej niż na zdjęciach. Konieczne też było własnoręcznie wykonanie narożników z aluminium, ponieważ w tym cholernym mieście nie idzie nic dostać poza wielgachnymi plastikami znanymi z estradowych kolumn głośnikowych...
Zwraca uwagę brak opisów gniazd, pokręteł i przełączników. Niestety, co stwierdza w swoich przypadkach chyba większość osobników konstruujących coś samemu - nie posiadam zbytnich możliwości ich wykonania

Niektórych może zdziwi to, że chassis wzmacniacza stanowią praktycznie dwa kątowniki aluminiowe w roli przedniego i tylnego panelu, a nie, jak to zwykle się robi - arkusz odpowiednio zagiętej na brzegach blachy stalowej. Powodów takiej decyzji jest kilka - przedewszystkim aktualnie brak dostępu do narzędzi, z pomocą których można by ukształtować blachę i wywiercić w niej odpowiednie otwory (np. na karkasy transformatorów). Drugim problemem było to, że lampy mocy były zbyt wysokie, aby zmieściły się stojąc na równi krawędzi paneli - a więc i całego chassis gdyby było z arkusza blachy. Zostały więc one zamocowane na osobnym, nieco obniżonym L-owniku, co widać na jednym ze zdjęć.
Koszty:
Ten punkt być może zwali niektórych z nóg - całość kosztowała mnie około 30zł, z czego połowę stanowił skaj do obicia obudowy. Cała reszta elementów pochodzi z ton zasobów elementów już posiadanych

Epilog:
W sumie powstał ciekawy wzmacniacz o dość przyzwoitych walorach brzmieniowych. Moc wzmacniacza przy sygnale sinusoidalnym wynosi około 15W, przy sygnale przesterowanym wzrasta do 40. Rozwarzam jeszcze parę drobnych przeróbek w układzie, choć na stan obecny urządzenie spisuje się całkiem zadowalająco
Do wszelkich prosiaków o schematy i tym podobne - jak wspomniałem, przedwzmacniacz to kanał Lead Mesy "Maverick" - do znalezienia w internecie. Punkty pracy lamp mocy można wydedukować z noty katalogowej, a zasilacz - z całym szacunkiem, jeśli ktoś nie potrafi dobrać i poskładać kilku kondensatorów i prostowników, to małe szanse że poradzi sobie z całym wzmacniaczem lampowym. Z resztą poza wszystkim - pozwolę sobie zachować asertywną postawę (modny ostatnio zwrot) i oznajmić, że schemat wzmacniacza jako całość mam w głowie i raczej nikłe są szanse, że kiedykolwiek przeleję go na papier

Przepraszam za słabą jakość zdjęć, niestety - to tylko kamera wideo, trudno wymagać rewelacji...
Cool? Ranking DIY