Witam
Właściwie nie jestem pewien, czy tutaj pasuje, jak nie- proszę o przeniesienie.
Jako, że na rynku jest sporo lutownic transformatorowych, które jako takie są ponoć przestarzałe i nie nadające się do nowoczesnej elektroniki (z czym się nie zgadzam), i niejako przy okazji wolnego czasu plus chęci odpucowania starej, trzydziestoletniej LT-75 produkcji ZDZ Łódź, postanowiłem zamieścić wyniki wiwisekcji tego egzemplarza oraz porównania do nowego, zakupionego przed kilkoma dniami na zapas
Stara lutownica sporo przeszła, ale poza brudem, kurzem i drobnymi uszkodzeniami obudowy nadal sprawuje się jak nowa. Moje, na przestrzeni lat robione, modyfikacje, sprowadzają się jedynie do poprawy mocowania grotu i lepszego "związania" szyn prądowych transformatora.
Ostatnia, dzisiejsza poprawka to usztywnienie mocowania korpusu transformatora w obudowie.
W oryginale są tam wypustki, które trzymają rdzeń, a które po latach zaliczania wstrząsów, upadków itd. uległy odkształceniu i trafo latało sobie luzem, co ani przyjemne nie jest, ani na stabilność i precyzję w lutowaniu dobrze nie wpływa.
Na początek wygląd nowej lutownicy- nie zamieszczam swoich zdjęć, bo można lutownicę obejrzeć na stronie producenta.
https://www.zdz-lodz.pl/lutownica-transformatorowa-lt-100-profesjonal-p-5.html
(Tu zaznaczę, że nie uprawiam reklamy tego producenta, niemniej cenię sobie jego sprzęt)
W porównaniu do starej wersji specjalnych różnic nie ma, drobne zmiany w postaci oznaczeń klasy izolacji i znaczka CE. Zakupiona ma moc 100W, stara 75W, ale to dla tego wątku bez znaczenia, dla porządku - stara w kolorze żółtym, nowa w czerwonym.
Transformator starej wygląda tak
Rdzeń typu RZC, dobrze spasowany, skrępowany i wraz z uzwojeniem zaimpregnowany lakierem elektroizolacyjnym.
Proszę zwrócić uwagę na solidność wykonania, w odniesieniu do różnych oferowanych dziś produktów różnych innych firm, gdzie można się posmarkać z żalu nad widokiem nawet rdzenia trafo...
Tu nic nie brzęczy, nie drga, wszystko trzyma się kupy.
Nowej nie chciało mi się rozkręcać na drobne, ale przez szczeliny obudowy widać, że trafo takie same
Zastanawiałem się, czy nie kupić nowej obudowy (są dostępne), ale że oryginał jest w dobrym stanie to i po co
Drobna różnica w wykonaniach starej i nowej lutownicy to zmieniony mikrołącznik zasilania, reszta identyczna, łącznie z "dzyndzlem" robiącym za "spust"
Szyny prądowe są w oryginale odizolowane paskiem preszpanu lub tkaniny z włókna szklanego z żywicą i skrępowane opaskami z blaszki miedzianej z podkładką izolacyjną (wersja "profi") lub kształtkami z tworzywa sztucznego. Tu moja modyfikacja sprowadza się do zmiany przekładki na wykonaną z paska cienkiego laminatu szklano-epoksydowego pozbawionego warstwy miedzi, zaś krępowaniem zajmuje się kawałek koszulki termokurczliwej dobrej klasy (od lat spokój święty). Śrubki mocujące grot to wkręty M3,5, popularnie występujące w starych łącznikach czy gniazdach ściennych, ale zamiast podkładek cylindrycznych, które słabo trzymają grot, dałem podkładki siodełkowe stalowe, pochodzące z zacisków starych styczników.
Sprawdzają się idealnie.
Materiał na groty to od zawsze drut miedziany z przewodu instalacyjnego 1,5 mm²
Teraz usztywnienie mocowania transformatora w obudowie - użyłem kawałków wężyka igelitowego φ8 (zewn.), przeciętych wzdłużnie na pół i wciśniętych w narożniki obudowy
Trafo siedzi stabilnie, nie dzwoni po obudowie.
I toby było na tyle
Pozdrawiam, V.
Właściwie nie jestem pewien, czy tutaj pasuje, jak nie- proszę o przeniesienie.
Jako, że na rynku jest sporo lutownic transformatorowych, które jako takie są ponoć przestarzałe i nie nadające się do nowoczesnej elektroniki (z czym się nie zgadzam), i niejako przy okazji wolnego czasu plus chęci odpucowania starej, trzydziestoletniej LT-75 produkcji ZDZ Łódź, postanowiłem zamieścić wyniki wiwisekcji tego egzemplarza oraz porównania do nowego, zakupionego przed kilkoma dniami na zapas

Stara lutownica sporo przeszła, ale poza brudem, kurzem i drobnymi uszkodzeniami obudowy nadal sprawuje się jak nowa. Moje, na przestrzeni lat robione, modyfikacje, sprowadzają się jedynie do poprawy mocowania grotu i lepszego "związania" szyn prądowych transformatora.
Ostatnia, dzisiejsza poprawka to usztywnienie mocowania korpusu transformatora w obudowie.
W oryginale są tam wypustki, które trzymają rdzeń, a które po latach zaliczania wstrząsów, upadków itd. uległy odkształceniu i trafo latało sobie luzem, co ani przyjemne nie jest, ani na stabilność i precyzję w lutowaniu dobrze nie wpływa.
Na początek wygląd nowej lutownicy- nie zamieszczam swoich zdjęć, bo można lutownicę obejrzeć na stronie producenta.
https://www.zdz-lodz.pl/lutownica-transformatorowa-lt-100-profesjonal-p-5.html
(Tu zaznaczę, że nie uprawiam reklamy tego producenta, niemniej cenię sobie jego sprzęt)
W porównaniu do starej wersji specjalnych różnic nie ma, drobne zmiany w postaci oznaczeń klasy izolacji i znaczka CE. Zakupiona ma moc 100W, stara 75W, ale to dla tego wątku bez znaczenia, dla porządku - stara w kolorze żółtym, nowa w czerwonym.
Transformator starej wygląda tak


Rdzeń typu RZC, dobrze spasowany, skrępowany i wraz z uzwojeniem zaimpregnowany lakierem elektroizolacyjnym.
Proszę zwrócić uwagę na solidność wykonania, w odniesieniu do różnych oferowanych dziś produktów różnych innych firm, gdzie można się posmarkać z żalu nad widokiem nawet rdzenia trafo...
Tu nic nie brzęczy, nie drga, wszystko trzyma się kupy.
Nowej nie chciało mi się rozkręcać na drobne, ale przez szczeliny obudowy widać, że trafo takie same

Zastanawiałem się, czy nie kupić nowej obudowy (są dostępne), ale że oryginał jest w dobrym stanie to i po co

Drobna różnica w wykonaniach starej i nowej lutownicy to zmieniony mikrołącznik zasilania, reszta identyczna, łącznie z "dzyndzlem" robiącym za "spust"


Szyny prądowe są w oryginale odizolowane paskiem preszpanu lub tkaniny z włókna szklanego z żywicą i skrępowane opaskami z blaszki miedzianej z podkładką izolacyjną (wersja "profi") lub kształtkami z tworzywa sztucznego. Tu moja modyfikacja sprowadza się do zmiany przekładki na wykonaną z paska cienkiego laminatu szklano-epoksydowego pozbawionego warstwy miedzi, zaś krępowaniem zajmuje się kawałek koszulki termokurczliwej dobrej klasy (od lat spokój święty). Śrubki mocujące grot to wkręty M3,5, popularnie występujące w starych łącznikach czy gniazdach ściennych, ale zamiast podkładek cylindrycznych, które słabo trzymają grot, dałem podkładki siodełkowe stalowe, pochodzące z zacisków starych styczników.
Sprawdzają się idealnie.


Materiał na groty to od zawsze drut miedziany z przewodu instalacyjnego 1,5 mm²
Teraz usztywnienie mocowania transformatora w obudowie - użyłem kawałków wężyka igelitowego φ8 (zewn.), przeciętych wzdłużnie na pół i wciśniętych w narożniki obudowy

Trafo siedzi stabilnie, nie dzwoni po obudowie.
I toby było na tyle

Pozdrawiam, V.
Cool? Ranking DIY