Na wstępie powiem że jestem kobietą i jestem kompletnie zielona jeśli chodzi o mechanikę. Ale przejdźmy do tematu. Od jakiegoś czasu (mniej więcej 3 tygodnie) moje autko nie chce odpalić ani na gazie, ani na benzynie. Ojciec próbował naprawić, stwierdził, że gdzieś jest zwarcie i jak jadę mam odkręcać jeden kabelek na akumulatorze jak będzie stał. Tak więc zrobiłam. Wczoraj było ok, ale dziś niestety padło. Jak zwykle w takiej sytuacji tel do ojca, który przyjechał, wymienił akumulator i po kilku próbach reanimacji wreszcie ruszył. Mam takie pytanie czy to może być moja wina - kiedyś podłączając prostownik poszła iskra na jednym styku.