Ja też dziele się swoimi spostrzeżeniami i przemyśleniami, które są czasem inne.
Miałem trochę inny bajer zamontowany w maluchu, który mierzył temperaturę oleju lub napięcie w instalacji. Więc mogę z całą odpowiedzialnością powiedzieć, że w moich maluchach (z prądnicami) napięcie regulator trzymał na poziomie 14.4 V, ale tu bardziej mnie interesowała temperatura oleju.
W FSO1500 i Polonezie napięcie sprawdzałem okresowo na postoju i w czasie jazdy i też napięcie było na poziomie 14.4 V.
Fakt, że gdybym taki wskaźnik miał na pokładzie Poloneza, to od razu bym się zorientował, że alternator nie domaga, dawał za wysokie napięcie i poziom elektrolitu zaczął spadać. Przy drugim uzupełnieniu zmierzyłem napięcie i okazało się za wysokie (15.3 V). Przyczyna była padnięta jedna dioda wzbudzenia. To, że szybko to wyłapałem, ułatwiła przeźroczysta obudowa akumulatora, bo po otwarciu pokrywy komory silnika, wystarczył jeden rzut oka na akumulator.
Napięciem w instalacji specjalnie się nie interesowałem, bo nigdy nie miałem kłopotów z instalacją jak i z akumulatorami, więc nie widziałem potrzeby instalowania takiego wskaźnika na stałe.
Bardziej natomiast interesował by mnie pomiar prądu jaki daje alternator do instalacji, bo na jego podstawie można byłoby ocenić wielkość prądu kierowanego do akumulatora. Taka myśl przyszła mi do głowy przy okazji dyskusji na temat ładowania akumulatorów.
CYRUS2 wrote: Akumulator nie wymaga doładowywania. Wystarczy to co ładuje alternator.
Z tym się zgadzam, ale pod warunkiem, że z samochodu korzysta się codziennie i na dłuższych trasach, a prąd pobierany z akumulatora w czasie postoju jest niski.
Ja też jak pracowałem i codziennie dojeżdżałem do pracy samochodem, to nie musiałbym doładowywać okresowo akumulatora, ale wg starej szkoły, robiłem to szczególnie w okresie zimowym. Jak przeszedłem na emeryturę i mniej zacząłem jeździć, to okazało się, że akumulator chce częściej dodatkowe papu. Przyczyna tego jest instalacja gazowa, która w czasie postoju ciągnie z akumulatora 60-70 mA.
W obecnych samochodach, a z ciekawości sprawdziłem ich kilka, napięcie na zimnym alternatorze jest 14.4, ale szybko spada do poziomu 13.8-13.9 V i to początkowo brałem za przyczynę, że akumulator jest permanentnie niedoładowany i woła o dodatkowe papu.
Ale po ostatnich eksperymentach (o których pisałem) z ładowaniem stało-napięciowym oceniam, że przy napięciu 13.8 V, akumulator jest naładowany w 80-90% 9 (wcześniej to oceniałem na 50-60%), przy napięciu 14.4 V - 95% naładowania, a przy 14.8 na prawie 100% naładowania.
Taki wniosek wyciągnąłem mimochodem, przy okazji sprawdzania przy jakim napięciu ładowania, zacznie występować gazowanie elektrolitu. U mnie przy ładowaniu stało-napięciowym z napięciem 14.8 V, gazowanie jeszcze nie występowało, ale śladowo pojawiało się już przy napięciu 15.3 V. Prąd końcowy ładowania był na poziomie 400-450 mA.
I tu ciekawostka, na którą w porównaniu z wynikami ładowania stało-napięciowego, na razie nie mam odpowiedzi. Parę tygodni wcześniej sprawdzałem przy ładowaniu prostownikiem transformatorowym, przy jakim napięciu na akumulatorze i prądzie ładowania zacznie występować gazowanie. I tu niewielkie gazowanie pojawiło się już przy przy napięciu 14.8 V i przy prądzie 700-800 mA i wraz ze wzrostem napięcia na akumulatorze do 15.6 V (na tej wartości nastąpiła stabilizacja), gazowanie wzrastało, ale nie było intensywne. Prąd natomiast nadal utrzymywał się na poziomie ok. 700 mA.
Wniosek jaki mi się w tej chwili nasuwa, jest taki, że nie można tak bezpośrednio porównywać ładowania stało-napięciowego z ładowaniem prostownikiem transformatorowym. W tym wypadku uważam, że trafo na wyjściu w tym prostowniku ma jeszcze ciut za wysokie napięcie i dlatego prąd ładowania na końcu nie spada do ok. 450 mA i to jest powodem występowania gazowania.