JoteR wrote:
Wspomniałem też o tym, że pisałem o rozwiązaniach proponowanych w literaturze z lat 80-tych, dotyczących elementów pochodzących z lat 70-tych i wcześniejszych, które się "wyleżały" w magazynach bądź szufladach. Opinia o sensowności regeneracji elementów, które można zastąpić ich współczesnymi, tanimi jak barszcz odpowiednikami wykonanymi we współczesnej technologii, jest moją opinią i ja całkowicie się z nią zgadzam.
Sprzęt z lat 80 raczej nie mieści się w dyskutowanej tu tematyce. Do takiego sprzętu bez problemu można dostać jeszcze w pełni sprawne elementy bierne, więc nie ma potrzeby bawić się w regenerację.
JoteR wrote:
aczkolwiek wizja uzupełniania elektrolitu w aluminiowych kondensatorach jest nadal dla mnie nieco abstrakcyjna.
Jak jest odbiornik z lat 30, zwłaszcza produkcji polskiej, o którym wiadomo, że ocalało mniej niż jest palców u jednej ręki, to wcale nie jest już taka abstrakcyjna. Podobnie jest w przypadku odbiorników w wyśmienitym stanie zachowania - mam kilkanaście egzemplarzy z lat 30 w stanie zachowania takim, jakby wczoraj opuściły fabrykę. Czas jednak zrobił swoje i parafina, którą zaimpregnowane są zwijki się utleniła, dlatego ani myślę wybebeszać oryginalne kondensatory papierowe (oczywiście tylko te krytyczne, reszta może zostać z upływnością).
JoteR wrote:
Wycieczki osobiste skwituję tylko stwierdzeniem, że nie każdy spędza całe życie na Elektrodzie ciułając punkciki - założyłem tu konto tak dawno, że cud iż zapamiętałem hasło i przez kilkanaście lat wpadałem tu sporadycznie aby coś poczytać. Za to faktycznie punktów nie przyznają - niemal cały mój tutejszy "dorobek" pochodzi raptem z ostatniego miesiąca.
Pisząc o dorobku nie mam na myśli liczby postów, punktów, lecz ich treść. Jeśli ktoś wygłasza kategoryczne sądy to oczekiwałbym poparcia tych twierdzeń pewnym doświadczeniem w danym temacie. Wcale nie potrzeba do tego tysiąca postów, czasem wystarczy wręcz kilkanaście. Ciebie zupełnie nie kojarzę z tego działu, dlatego zastanawiam się, dlaczego wygłaszasz tak kategoryczne twierdzenia. Ja na przykład nie wygłaszam tego rodzaju twierdzeń w dziale "Mikrokontrolery", ponieważ uważam że nie mam odpowiedniego doświadczenia i wiedzy w tej dziedzinie.
Dodano po 21 [minuty]:
pawelr98 wrote:
Najtańsze badziewie może i tak, ale przy dużych postępach przy technologii kondensatorów można spokojnie kupić kondensatory wykonane w innych technologiach lub po prostu lepiej wykonane.
Tak tak, postęp jest ogromny, ich czas pracy jest już wręcz perfekcyjnie wytrymowany, wręcz z dokładnością do kilkudziesięciu cyklów ładowań. Oto cała super technologia, miliony spuchniętego szitu.
pawelr98 wrote:
Są kondensatory polimerowe, wielowarstwowe ceramiczne (mogą mieć spokojnie pojemność w dziesiątkach µF), tantalowe czy foliowe.
Wybór do woli.
Pewnie, do tego super jasne ledy do podświetlania skali, na atrapy magicznych oczek, potencjometry cyfrowe do regulacji głośności, przetwornice do żarzenia i anodowego. Skala? Po co skala? Tłucze się to tylko i blaknie. Matrycę LCD się wstawi z obrazkiem skali i przesuwającej się wskazówki. Takie ostatnio widziałem "renowacje".
pawelr98 wrote:
Rozbierany przeze mnie na części Stern z lat 50 wykazał, iż żaden smołowo-szklany kondensator nie trzymał pojemności. Ubytki rzędu 10nF->100-200pF. Tak się tylko złożyło, że te kondensatory nie były w żadnym krytycznym miejscu.
Czyli rozebrałeś zgniłego strucla, zastałeś uszkodzone kondensatory i teraz wszyscy mają je wywalać? Kondensatory mogłeś uszkodzić podczas demontażu, sądząc po podejściu nie obchodziłeś się z nimi zbyt delikatnie, więc mogłęś poprzerywać wewnętrze połączenia do okładzin (tradycyjne w zwykłych wersjach lub szoperowane w bezindukcyjnych).
pawelr98 wrote:
Tymczasem elektrolit Belma 2x32µF z datą 1961 jak się okazuje na mierniku wypluwał wartości w zasadzie fabryczne. Pojemność nie była zaniżona ani zawyżona.
Od profesora zajmującego się na mojej uczelni niezawodnością usłyszałem, że bydgoskie zakłady Belma miały dosyć dobry dział badań, który badał dokładnie żywotność wyrobów i coś poprawiali w procesie. Był tam na wizytacji jeszcze kiedy tłukli kondensatory.
To ciekawe, bo praktyka pokazuje, że akurat Belmy były podłej jakości i nie chodzi wcale o wysychanie, lecz o korozję doprowadzeń anody. Mierzysz, trzyma parametry, podłączasz do układu i po którymś ładowaniu przerwa. Rozbierasz a tam przy nicie trzymającym łączówkę ciemna korozja i upalona folia.
pawelr98 wrote:
Elwa 10µF z tego samego radia pokazuje +50% pojemności co wskazuje na upływności.
Mierzyłeś? Mam Elwy co mają +100% a upływ praktycznie żaden.
pawelr98 wrote:
Jak komuś chce się zachować wygląd radia to prościej jest wybebeszać stare kondensatory i w środku umieszczać nowoczesne.
Prościej? Do ponownej impregnacji nie trzeba nawet wyciągać zwijek, a wybebeszanie to nie zawsze jest prosta sprawa.
pawelr98 wrote:
Gotowanie w parafinie ? OK, tylko jaka jest gwarancja, że to będzie potem niezawodnie działać ?
Najstarsze u mnie maja około 15 lat. Prąd upływu bez zarzutu. Myślisz że współczesne foliowe są wieczne? Pomierz sobie kondensatory serii X2, które popracowały co najmniej kilka lat. Pojemności rzędu 20% znamionowej nie są wcale rzadkością. Podczas pracy wielokrotnie przebijają z samoregeneracją w wyniku czego ich pojemność spada.
Dlatego, jeśli stosować współczesne, to obok oryginalnych, nie pakować i nie rozbebeszać - nie niszczyć oryginalnych elementów. Zwłaszcza jeśli jesteś początkujący i nie masz doświadczenia. Z czasem je zdobędziesz i wtedy będziesz mógł, jeśli zechcesz, zregenerować oryginalny podzespół. Weźmy przykład popularnego Pioniera. Ile tego naklepano. Ile jest w stanie całkowicie oryginalnym? Na czarno białym zdjęciu sobie będzie można pooglądać, bo to co przetrwa to będą same choinki pod chassis.
pawelr98 wrote:
Sprzęgające, katodowe, anodowe.
Jaka niemiłą niespodziankę może zrobić kondensator katodowy 100 nF w katodzie lampy p.cz. lub lampy przemiany? Albo w katodzie wejściowej selektody w odbiorniku dwu lub trzyobwodowym?