Witam,
Posiadam jak w tytule peugeot 407 2litrowy benzyna z 2008 roku.
Auto niestety kupione sprowadzane (wtedy nie byłem świadom przewałów jakie handlarze robią). Auto było kupione ponad 3 lata temu i nie była to "okazja cenowa". Intensywnie jeździłem nim 2 lata i większych problemów nie było, po drodze 2 niedrogie w naprawie usterki.
Problemy zaczęły się w lutym 2019r i potęgują się trwając do dziś.
Jeździłem do mechaników którzy zakładali mi LPG, wtedy problemem było pukanie przy ruszaniu i zapach spalenizny w kabinie. Szybko zdiagnozowali problemy - m.in. wyciek oleju między skrzynią a silnikiem ale powiedzieli że sami nie są w stanie zdjąć skrzyni, nie mając podnośnika. Dali mi jakiś numer do znajomego mechanika.
Ten rozwiązał problem z pukaniem przy ruszaniu (silentblok zerwany) i usunęli wyciek twierzdąc, że leciało nie z pomiędzy skrzyni a silnika, a z góry z pokrywy zaworów.
Cóż smród był nadal, ale pan mechanik mówił że dołu nie wycierali więc ok.
Pojeździłem szczęśliwie do czerwca 2019 i trafiłem na coroczny przegląd, gdzie dowiedziałem się że mam wyciek oleju... wracam do gazowników, ci mówią że cieknie miedzy skrzynią a silnikiem, dają numer do innego znajomego mechanika.
Umawiam się z nim, a że sprzęgło zaczęło ciężko chodzić, zleciłem mu jego sprawdzenie.
Zdiagnozował, że docisk lekko wyłamany, tarcza zaolejona, wyciek jest z uszczelniacza wału (od str skrzyni) i z uszczelniacza wałka sprzęgłowego przy skrzyni. Naprawił.
Po tej naprawie sprzęgło super chodziło, ale skrzynia zaczęła robić cyrki... Szarpanie drążkiem przy wciskaniu/puszczaniu gazu i wnerwiające brzęczenie przy jeździe na luzie na określonych obrotach silnika - najgorsze przy prędkości 150 km/h jak puszczałem gaz - buczało że radiu zagłuszało. Mechanik rozłożył ręce, powiedział że skrzynia uszkodzona, ale że nie jest to duży mankament, żeby jeździć.
Jeździłem, ale to brzęczenie potwornie mnie drażniło, więc w grudniu 2019 znalazłem sobie innego mechanika (sprawiającego wrażenie że ma mega dużą wiedzę). On auto rozebrał, zdjął skrzynie po czym powiedział, że nadal są wycieki z wałka sprzęgłowego u z uszczelniacza wału, a ponadto wyciek z dolnej misy olejowej i z półosi. Powiedział, że sprzęgło zostało źle założone, bo bez przyrządu dla sprzęgieł samonastawnych, że podobno tylko została wymieniona tarcza i docisk, a wysprzęglik i łożysko oporowe były w tragicznym stanie. Podobno luźlo latała łapa wybieraja skrzyni, poduszka skrzyni była zniszczona i sprzęgło zostało źle odpowietrzone.
Wszystko dokładnie porobił ale dodał, że niestety olej lekko sączy się z uszczelnienia między dolną a górną misą olejową (górna misa = podstawa bloku silnika - element w którym leży wał korbowy). Ten fragment uszczelnienia o którym piszę znajduje się na prawo od uszczelniacza wału, a więc przy zamontowanej skrzyni go nie widać. Powiedział że żeby to uszczelnić trzeba wyjąć silnik. Ale na tamten czas to odradził, bo wyciek nie był duży a to droga naprawa by była.
Po naprawie faktycznie skrzynia już tak nie brzęczała, przy 150 km/h na autobanie było ok i jedynie lekkie pocharkiwanie było na jedynce i dwójce ale tylko czasami i bardzo cicho. Drążek zmiany biegów nadal szarpał - szczególnie na IV biegu.
W marcu 2020 przyszedł czas na wymianę paska rozrządu (przejechałem już na nim 70 tyś km), oddałem do ostatniego mechanika.
Po drodze poinformował mnie, że stary pasek był cały w oleju, że był wyciek z uszczelniaczy wałków rozrządu, ale przy okazji wymienił chyba wszystkie uszczelniacze z jakimi ma kontakt pasek rozrządu. Dodał, że wycieka olej z uszczelnienia górnej misy i że to trzeba będzie kiedyś docelowo zrobić i że warto już przy okazji zrobić wtedy remont silnika i np machnąć już przy okazji głowicę.
Pojeździłem 5 dni, po czym olej zaczął się lać z auta jak szalony - oddałem mu auto ponownie - okazało się że uszczelniacz był wadliwy i pękł na pół - wymienił.
Od tego czasu pojeździłem 2 tygodnie i znów to samo - olej zaczął się lać jak szalony, wracam do niego - mówi że przy rozrządzie jest ok, że wali olej między skrzynią a silnikiem i że najpewniej te uszczelnienie górnej misy już całkiem puściło i że pozostaje jedynie wyjęcie silnika. Mówił też że silnik jest tak zaolejony że nie wiadomo czy nie leci też z uszczelki pod głowicą.
Załamałem się i zrezygnowałem z dalszej naprawy auta. Szukałem na aukcjach nowego samochodu, a w międzyczasie mój tata namówił mnie bym oddał auto do jego znajomego, no to się zgodziłem.
Okazało się, że uszczelniacz wału był bardzo głęboko wciśnięty i poniszczony. Wymienili go, nic nie wspomnieli żeby coś ciekło z górnej misy, więc pomyślałem, że wcześniej uszczelniacz może był źle założony.
Pojeździłem 2 tygodnie (to było w czerwcu) i pojechałem do gazowników LPG na przegląd instalacji i sprawdzenie czy pod autem jest sucho - jak zwykle były nadal wycieki.
Pan mechanik od gazowników stwierdził że cieknie z półosi. Dałem mu do wymiany, potem mi powiedzieli że tam była zła uszczelka bo bez metalowego kołnierza. Powiedzieli że wycieków już nie ma.
Odebrałem od nich auto pojechałem na przegląd od razu i okazało się, że olej dalej cieknie. Wracam do gazowników i ten mi mówi, że olej leci między skrzynią a silnikiem....
Uznałem, że jak wyciek bardzo mały, to będę na razie z tym jeździł i może za parę miesięcy pomyślę o wyjęciu tego silnika...
Pojeździłem może 2 tygodnie i zaczęło mi się w trasie ślizgać sprzęgło, następnego dnia nawet jak byłem na biegu to nagle mi rozsprzęgliło napęd, a 2 kolejne dni auto już normalnie jeździło....
Taka długa historia tysiąca jeden napraw, które nie poprawiają stanu auta, a wręcz stan auta pogarsza się w oczach.
Bo do szarpiącego lewarka doszły stuki przy puszczaniu i wciskaniu gazu lub sprzęgła.
Jeśli chodzi o pracę silnika, to ona jest ok - silnik pracuje cicho i równo, dobrze przyspiesza, pali tyle ile powinien. Natomiast z tymi wyciekami to jest jakaś masakra...
Bardzo proszę o jakieś rady bo ja już nie wiem co mam robić...
Posiadam jak w tytule peugeot 407 2litrowy benzyna z 2008 roku.
Auto niestety kupione sprowadzane (wtedy nie byłem świadom przewałów jakie handlarze robią). Auto było kupione ponad 3 lata temu i nie była to "okazja cenowa". Intensywnie jeździłem nim 2 lata i większych problemów nie było, po drodze 2 niedrogie w naprawie usterki.
Problemy zaczęły się w lutym 2019r i potęgują się trwając do dziś.
Jeździłem do mechaników którzy zakładali mi LPG, wtedy problemem było pukanie przy ruszaniu i zapach spalenizny w kabinie. Szybko zdiagnozowali problemy - m.in. wyciek oleju między skrzynią a silnikiem ale powiedzieli że sami nie są w stanie zdjąć skrzyni, nie mając podnośnika. Dali mi jakiś numer do znajomego mechanika.
Ten rozwiązał problem z pukaniem przy ruszaniu (silentblok zerwany) i usunęli wyciek twierzdąc, że leciało nie z pomiędzy skrzyni a silnika, a z góry z pokrywy zaworów.
Cóż smród był nadal, ale pan mechanik mówił że dołu nie wycierali więc ok.
Pojeździłem szczęśliwie do czerwca 2019 i trafiłem na coroczny przegląd, gdzie dowiedziałem się że mam wyciek oleju... wracam do gazowników, ci mówią że cieknie miedzy skrzynią a silnikiem, dają numer do innego znajomego mechanika.
Umawiam się z nim, a że sprzęgło zaczęło ciężko chodzić, zleciłem mu jego sprawdzenie.
Zdiagnozował, że docisk lekko wyłamany, tarcza zaolejona, wyciek jest z uszczelniacza wału (od str skrzyni) i z uszczelniacza wałka sprzęgłowego przy skrzyni. Naprawił.
Po tej naprawie sprzęgło super chodziło, ale skrzynia zaczęła robić cyrki... Szarpanie drążkiem przy wciskaniu/puszczaniu gazu i wnerwiające brzęczenie przy jeździe na luzie na określonych obrotach silnika - najgorsze przy prędkości 150 km/h jak puszczałem gaz - buczało że radiu zagłuszało. Mechanik rozłożył ręce, powiedział że skrzynia uszkodzona, ale że nie jest to duży mankament, żeby jeździć.
Jeździłem, ale to brzęczenie potwornie mnie drażniło, więc w grudniu 2019 znalazłem sobie innego mechanika (sprawiającego wrażenie że ma mega dużą wiedzę). On auto rozebrał, zdjął skrzynie po czym powiedział, że nadal są wycieki z wałka sprzęgłowego u z uszczelniacza wału, a ponadto wyciek z dolnej misy olejowej i z półosi. Powiedział, że sprzęgło zostało źle założone, bo bez przyrządu dla sprzęgieł samonastawnych, że podobno tylko została wymieniona tarcza i docisk, a wysprzęglik i łożysko oporowe były w tragicznym stanie. Podobno luźlo latała łapa wybieraja skrzyni, poduszka skrzyni była zniszczona i sprzęgło zostało źle odpowietrzone.
Wszystko dokładnie porobił ale dodał, że niestety olej lekko sączy się z uszczelnienia między dolną a górną misą olejową (górna misa = podstawa bloku silnika - element w którym leży wał korbowy). Ten fragment uszczelnienia o którym piszę znajduje się na prawo od uszczelniacza wału, a więc przy zamontowanej skrzyni go nie widać. Powiedział że żeby to uszczelnić trzeba wyjąć silnik. Ale na tamten czas to odradził, bo wyciek nie był duży a to droga naprawa by była.
Po naprawie faktycznie skrzynia już tak nie brzęczała, przy 150 km/h na autobanie było ok i jedynie lekkie pocharkiwanie było na jedynce i dwójce ale tylko czasami i bardzo cicho. Drążek zmiany biegów nadal szarpał - szczególnie na IV biegu.
W marcu 2020 przyszedł czas na wymianę paska rozrządu (przejechałem już na nim 70 tyś km), oddałem do ostatniego mechanika.
Po drodze poinformował mnie, że stary pasek był cały w oleju, że był wyciek z uszczelniaczy wałków rozrządu, ale przy okazji wymienił chyba wszystkie uszczelniacze z jakimi ma kontakt pasek rozrządu. Dodał, że wycieka olej z uszczelnienia górnej misy i że to trzeba będzie kiedyś docelowo zrobić i że warto już przy okazji zrobić wtedy remont silnika i np machnąć już przy okazji głowicę.
Pojeździłem 5 dni, po czym olej zaczął się lać z auta jak szalony - oddałem mu auto ponownie - okazało się że uszczelniacz był wadliwy i pękł na pół - wymienił.
Od tego czasu pojeździłem 2 tygodnie i znów to samo - olej zaczął się lać jak szalony, wracam do niego - mówi że przy rozrządzie jest ok, że wali olej między skrzynią a silnikiem i że najpewniej te uszczelnienie górnej misy już całkiem puściło i że pozostaje jedynie wyjęcie silnika. Mówił też że silnik jest tak zaolejony że nie wiadomo czy nie leci też z uszczelki pod głowicą.
Załamałem się i zrezygnowałem z dalszej naprawy auta. Szukałem na aukcjach nowego samochodu, a w międzyczasie mój tata namówił mnie bym oddał auto do jego znajomego, no to się zgodziłem.
Okazało się, że uszczelniacz wału był bardzo głęboko wciśnięty i poniszczony. Wymienili go, nic nie wspomnieli żeby coś ciekło z górnej misy, więc pomyślałem, że wcześniej uszczelniacz może był źle założony.
Pojeździłem 2 tygodnie (to było w czerwcu) i pojechałem do gazowników LPG na przegląd instalacji i sprawdzenie czy pod autem jest sucho - jak zwykle były nadal wycieki.
Pan mechanik od gazowników stwierdził że cieknie z półosi. Dałem mu do wymiany, potem mi powiedzieli że tam była zła uszczelka bo bez metalowego kołnierza. Powiedzieli że wycieków już nie ma.
Odebrałem od nich auto pojechałem na przegląd od razu i okazało się, że olej dalej cieknie. Wracam do gazowników i ten mi mówi, że olej leci między skrzynią a silnikiem....
Uznałem, że jak wyciek bardzo mały, to będę na razie z tym jeździł i może za parę miesięcy pomyślę o wyjęciu tego silnika...
Pojeździłem może 2 tygodnie i zaczęło mi się w trasie ślizgać sprzęgło, następnego dnia nawet jak byłem na biegu to nagle mi rozsprzęgliło napęd, a 2 kolejne dni auto już normalnie jeździło....
Taka długa historia tysiąca jeden napraw, które nie poprawiają stanu auta, a wręcz stan auta pogarsza się w oczach.
Bo do szarpiącego lewarka doszły stuki przy puszczaniu i wciskaniu gazu lub sprzęgła.
Jeśli chodzi o pracę silnika, to ona jest ok - silnik pracuje cicho i równo, dobrze przyspiesza, pali tyle ile powinien. Natomiast z tymi wyciekami to jest jakaś masakra...
Bardzo proszę o jakieś rady bo ja już nie wiem co mam robić...