
Witajcie moi drodzy
Najpierw pokażę tutaj co znajduje się w środku typowej baterii od laptopa, a potem zaprezentuję dwa sposoby na ponowne wykorzystanie sprawnych ogniw z takiej baterii.
Wnętrze baterii od laptopa
Bateria została mi po zezłomowanym laptopie, który nie miał już żadnych szans na opłacalną naprawę. Baterie takie z reguły trzymają dość krótko, tracą z czasem swoją pojemność, ale to nie znaczy, że nie da się ich jeszcze wykorzystać. Część ogniw ze środka może być jeszcze sprawna nawet jeśli bateria nie jest wcale widziana przez laptopa.


Bateria, która do mnie trafiła, to LIP6220QUPC SY6, 11.V 4000mAh. Na początku zdjąłem naklejkę. Pod nią widoczne były już ogniwa jakie są w środku. Tutaj było 6 ogniw:

Przy demontażu należy uważać, by nie uszkodzić ogniw. W przypadku spięcia ogniwo może się nawet zapalić. Na początek zdjąłem plastikową pokrywę:

Tutaj można się bawić i otwierać całość bez uszkodzenia obudowy, zwłaszcza gdy obudowa jest złożona z dwóch części:

Ale sama obudowa raczej się nie przyda już, więc pozwoliłem sobie ją uszkodzić:

Widzimy już co jest w środku. Typowe ogniwa 18650 Li-Ion 3.7V. Pod ich nazwą (US18650GR) można znaleźć też w sieci konkretniejsze informacje:

Tu można też zobaczyć, jak ogniwa są podłączone do płytki z elektroniką, która również jest w obudowie:


Warto zwrócić uwagę, że w środku układ kontrolera baterii ma też podłączony czujnik temperatury, który jest przyklejony taśmą do jednego z ogniw:

Jednak nam się on teraz nie przyda, interesują nas tylko ogniwa. W ten sposób uzyskamy 6 sztuk w nieznanym stanie:

Możemy jeszcze przyjrzeć się płytce:

Tutaj widzimy czujnik temperatury który jest podpisany TH2 (obok jest drugi); ten czujnik tutaj to po prostu termistor (TH, Thermistor). Jego rezystancja jest w dużym stopniu zależna od temperatury.

Reszta płytki, układy scalone:


Termistor ze środka baterii
W sumie nie planowałem tu tego pisać, ale skoro już rozebraliśmy baterię to też warto na to zwrócić uwagę.
Wspomniany wcześniej element, termistor, służy w baterii do pomiaru temperatury ogniw a sam pomiar temperatury sprowadza się tutaj do pomiaru jego rezystancji, która zmienia się wraz z temperaturą.
Można to łatwo zaprezentować.
Wylutowany termistor:

Jego rezystancja w temperaturze pokojowej:

Jego rezystancja po nagrzaniu go mocną latarką z bliska:

Widać duża zmianę - jak najbardziej można go użyć w naszych projektach i po prostu mierzyć jego rezystancję np. poprzez ADC z Arduino.
Pierwsze sprawdzenie ogniw
Część odzyskanych w ten sposób ogniw pewnie będzie już w złym stanie. Po rozebraniu baterii trzeba sprawdzić które z nich jeszcze możemy użyć. W tym celu polecam zmierzyć ich napięcie:

2.36V, dość słabo. Raczej nie pokładałbym dużych nadziei w tym konkretnym ogniwie.

3.7V, nieco lepiej. Te można spróbować wykorzystać.
Ogólnie to ogniwa powinny mieć ponad te 3V, ale i tak warto potem w trakcie ładowania też sprawdzać, czy nadmiernie się nie grzeją i czy trzymają napięcie. Jeśli jest coś z nimi nie tak, to po prostu polecam oddać je do utylizacji i zostawić sobie tylko te sprawne.
Teraz mamy już wstępnie wybrane ogniwa i można spróbować je wykorzystać.
Sposób 1 - gotowy power bank kit
W sieci można kupić gotowe układy power banku (układ ładowania z ochroną przed nadmiernym rozładowaniem + przetwornica do 5V w obudowie) pod ogniwa 18650. Takie zestawy nie zawierają ogniw 18650, więc są dość tanie, a ogniwa możemy wsadzić tam sami.
Na przykład:


Ogniwa z laptopa idealnie do nich pasują. W ten sposób możemy nadać im drugie życie:

Taki powerbank jest w pełni funkcjonalny i można z niego np. ładować telefon:

Sposób 2 - DIY, osobno układ ładowania i osobno przetwornica
Można też sobie nieco utrudnić sprawę i zamówić z sieci osobne moduły - moduł ładowania ze złączem micro USB i przetwornicę step up ze złączem żeńskim USB.
Do tego przykładu użyłem dwóch ogniw 18650 z innej baterii od laptopa, już wcześniej sprawdzonych:


Użyłem tutaj modułu opartego o IP4056. Jego wyprowadzenia są podpisane na płytce. Po podłączeniu możemy rozpocząć proces ładowania:



Tylko, że na tym etapie nie mamy jeszcze stabilnego 5V wyjścia. W celu uzyskania 5V użyłem osobnego modułu, tutaj opartego o CE8301:

Warto zwrócić uwagę, że nie podłączamy obciążenia bezpośrednio do ogniwa, tylko do odpowiednich padów układu ładowania (podpisanych OUT+ oraz OUT-) - to dlatego, że on ma zabezpieczenie przeciwko nadmiernym wyładowaniem ogniwa. Po podłączeniu wszystkiego można rozpocząć ładowanie:

Na wyjściu powinno być około 5V:

Z tego można ładować normalnie telefon, choć ogólnie to nie polecam Wam ładowania drogiego sprzętu takimi wynalazkami.


Napięcie nie siada, telefon się ładuje. Przy 0.31A obciążenia jest 4.98V. Czyli raczej wszystko jest ok.
Podsumowanie
Pokazałem tu wnętrze baterii od laptopa, która jak się okazało składała się z sześciu osobnych ogniw 18650 które można potem wykorzystać.
Pokazałem również dwa sposoby na wykorzystanie tych ogniw.
Ogólnie uważam, że przedstawiony tu sposób wykorzystania ogniw ze starej baterii od laptopa jest bardzo prostym i przyjemnym projektem, jak najbardziej dla początkujących. Nie jest wcale wymagający a daje bardzo dużą satysfakcję. W prosty sposób możemy tak zrobić np. własną latareczkę ładowaną przez USB, albo po prostu własny powerbank.
PS: Jak ktoś się chce nieco poważniej zacząć bawić ogniwami, to warto kupić miernik pojemności/tester ogniw, ale opisywanie tego jest już poza tym tematem, zwłaszcza że to dział przeznaczony "wnętrzom".
Cool? Ranking DIY