Analizuję wariant podłączenia do swojego kotła atmosferycznego (Vaillant VUW240/2-5) wiszącego bufora ciepła Biawar BU-100.8 N o pojemności 97,5 l.
Wizja jest taka, że na kotle grzeję wodę w buforze do 70, maksymalnie do 80 stopni.
Po stronie wtórnej będzie termostatyczny zawór mieszający, który zapewni stałą temperaturę wody zasilającej grzejniki np. 40 stopni.
Kotłem sterowałby regulator Tech ST21 bufor, czyli jeśli temperatura na zasilaniu bufora spadłaby poniżej np. 40 stopni to nastąpiłoby zamknięcie obwodu beznapięciowego i kocioł włączyłby palnik, a wyłączenie palnika nastąpiłoby, gdy na powrocie bufora byłoby np. 70 stopni.
Regulator pokojowy w najzimniejszym pokoju sterowałbym załączaniem pompy obiegowej po stronie wtórnej, a w pozostałych pomieszczeniach głowice termostatyczne zadbałyby o nie przegrzewanie pomieszczeń.
Ewentualnie przyszłościowo można by pomyśleć o kilku strefach, by każdy pokój miał swój czujnik niezależnie sterujący pompą obiegową i zamykaniem bądź otwieraniem zaworu przy grzejniku.
W teorii wygląda to dość fajnie i prosto ale szukając informacji o zaworach termostatycznych mieszających trafiłem na informacje, że podobno czas reakcji takiego zaworu może wynieść nawet 10 minut i bywają to awaryjne zawory, więc nie jest to do końca takie super jakby się wydawało, choć awarie dotyczyły, gdy ludzie mieli 95 i więcej stopni w buforze.
Czy faktycznie termostatyczne zawory mieszające są tak wolne i zawodne?
Czy mam się czegoś obawiać przy współpracy takiego zaworu z buforem 100 l i kotłem gazowym, przy założeniu, że zwykle woda będzie grzana w buforze do 70 stopni, a czasami do 80 stopni?
Podgrzanie wody w w/w buforze o 30 stopni oznacza wpompowanie ok. 3,4kWh energii, co przy np. średnim zapotrzebowaniu mocy na poziomie 2kW daje ponad 1,5h ciągłego grzania grzejników pomimo wyłączonego kotła.
Inaczej mówiąc kocioł załączałby się po 1,5h przerwie, a mimo to grzejniki cały czas byłyby ciepłe, czyli byłby efekt niemal jak przy ogrzewaniu miejskim.
Ale przy podgrzaniu wody o 10 stopni to oznacza wpompowanie tylko ok. 1,1kWh, więc jeśli na grzejniki miałaby płynąć woda o temperaturze 60 stopni to opróżnienie bufora nagrzanego w całości do 70 stopni może zająć tylko ok. 10 minut.
Czy w takich warunkach uzyskanie stałej temperatury wody na zasilaniu grzejników za pomocą termostatycznego zaworu mieszającego jest w praktyce realne i bezproblemowe?
Na co warto zwrócić uwagę przy takim projekcie jak wyżej opisany?
Wizja jest taka, że na kotle grzeję wodę w buforze do 70, maksymalnie do 80 stopni.
Po stronie wtórnej będzie termostatyczny zawór mieszający, który zapewni stałą temperaturę wody zasilającej grzejniki np. 40 stopni.
Kotłem sterowałby regulator Tech ST21 bufor, czyli jeśli temperatura na zasilaniu bufora spadłaby poniżej np. 40 stopni to nastąpiłoby zamknięcie obwodu beznapięciowego i kocioł włączyłby palnik, a wyłączenie palnika nastąpiłoby, gdy na powrocie bufora byłoby np. 70 stopni.
Regulator pokojowy w najzimniejszym pokoju sterowałbym załączaniem pompy obiegowej po stronie wtórnej, a w pozostałych pomieszczeniach głowice termostatyczne zadbałyby o nie przegrzewanie pomieszczeń.
Ewentualnie przyszłościowo można by pomyśleć o kilku strefach, by każdy pokój miał swój czujnik niezależnie sterujący pompą obiegową i zamykaniem bądź otwieraniem zaworu przy grzejniku.
W teorii wygląda to dość fajnie i prosto ale szukając informacji o zaworach termostatycznych mieszających trafiłem na informacje, że podobno czas reakcji takiego zaworu może wynieść nawet 10 minut i bywają to awaryjne zawory, więc nie jest to do końca takie super jakby się wydawało, choć awarie dotyczyły, gdy ludzie mieli 95 i więcej stopni w buforze.
Czy faktycznie termostatyczne zawory mieszające są tak wolne i zawodne?
Czy mam się czegoś obawiać przy współpracy takiego zaworu z buforem 100 l i kotłem gazowym, przy założeniu, że zwykle woda będzie grzana w buforze do 70 stopni, a czasami do 80 stopni?
Podgrzanie wody w w/w buforze o 30 stopni oznacza wpompowanie ok. 3,4kWh energii, co przy np. średnim zapotrzebowaniu mocy na poziomie 2kW daje ponad 1,5h ciągłego grzania grzejników pomimo wyłączonego kotła.
Inaczej mówiąc kocioł załączałby się po 1,5h przerwie, a mimo to grzejniki cały czas byłyby ciepłe, czyli byłby efekt niemal jak przy ogrzewaniu miejskim.
Ale przy podgrzaniu wody o 10 stopni to oznacza wpompowanie tylko ok. 1,1kWh, więc jeśli na grzejniki miałaby płynąć woda o temperaturze 60 stopni to opróżnienie bufora nagrzanego w całości do 70 stopni może zająć tylko ok. 10 minut.
Czy w takich warunkach uzyskanie stałej temperatury wody na zasilaniu grzejników za pomocą termostatycznego zaworu mieszającego jest w praktyce realne i bezproblemowe?
Na co warto zwrócić uwagę przy takim projekcie jak wyżej opisany?