
O testerach elementów elektronicznych na forum było już dużo. Nie było jednak tego, który chciałbym dziś przedstawić = TC1.
Już na pierwszy rzut oka nie sposób się uśmiechnąć - w porównaniu do omawianego onegdaj testera jest praktycznie o połowę mniejszy:

(dla lepszego porównania dołożyłem pilocika z chińskich paneli odtwarzaczy MP3 z tunerem itp).
Ale nie tylko mniejszy, a jeszcze nie wymaga dodatkowego zasilacza!
Zasilanie jest bowiem z wbudowanego (przyklejonego do wnętrza obudowy) akumulatora:

Pojemność - nie powala, jednak jak się potem okazało wcale nie najmniejsza. W każdym razie po naładowaniu "do końca" (będzie o tym później) umożliwia przetestowanie blisko 100 elementów pod rząd.
Na początek - Opakowanie.
Przesyłka (z chin, a jakże...


W mniejszej torebce znajdujemy kabelki zakończone mini krokodylkami (z jednej strony bardzo ułatwiają pomiar i sprawdzanie elementów nie mieszczących się w podstawce i jest to duży plus - nie musimy dorabiać takich kabelków, z drugiej... użyte krokodylki są nie najlepszej jakości i ich używanie jest nieco uciążliwe czasem), oraz kondensator 10uF/50V i LED red (co byśmy mieli co mierzyć...

Pierwsze włączenie:
I tu niespodzianka... Po wciśnięciu klawisza START zero reakcji...

"Rozładowany akumulator" - pomyślałem i podłączyłem testerek do ładowarki (typowa 5V/1,2A) załączonym (niestety króciutkim niemożebnie - zaledwie 12 cm) kabelkiem USB/mini USB i... i nic...

Martwy całkiem, nawet LED sygnalizacji stopnia naładowania akumulatora nie świecił...

No cóż... chciał nie chciał (a chciał...

Co w środku?
Po odkręceniu czterech plastowkrętów i zdjęciu tylnej części obudowy - nic specjalnego:


Potem się okaże jaką pełni funkcję poza doprowadzaniem zasilania do procesorka (widoczny na zdjęciu wyżej - też nic nowego na oko...).
Sprawdziłem napięcie na samej baterii - 0V Okazało się (co zrozumiałe i kolejny plusik dla konstruktora) akumulator wyposażony jest w uklad zabezpieczający przed nadmiernym rozładowaniem - gdy napięcie na baterii spadnie poniżej bezpiecznej wartości - odłącza akumulator od zasilanego nią układu (sam tester nie ma mechanicznego wyłącznika fizycznie odłączającego zasilanie - więc cały czas jest w stanie "stand-by"). Musiałem znaną wszystkim serwisantom GSM metodą obudzić akumulator - tym razem wystarczyło podłączyć omomierz...


Kontrolka ładowania się świeci na czerwono - ładuje!
LED kontrolki ładowania jest dwukolorowa - czerwony kolor - akumulator rozładowany BARDZO (nie sprawdzałem jakie faktycznie ma napięcie, ale nie o to chyba chodzi),czyli trzeba się liczyć, że w trakcie pomiarów może nas spotkać taka niespodzianka:

Przy okazji możemy się dowiedzieć jakie napięcie uznawane jest za krytycznie niskie...

Skoro jednak mamy jeszcze rozkręcony tester możemy popatrzeć na płytę od strony wyświetlacza:


Gdyby nie to, że mamy tu wyświetlacz kolorowy - wielkich różnic z prezentowanym wcześniej na łamach forum testerem nie ma zbyt wiele.
Tester się ładuje, wnętrze obejrzane, skręcamy.
Zanim jednak zaczniemy mierzyć musimy poczekać aż się naładuje do końca (zakończenie ładowania sygnalizowane jest żółtym kolorem LED) - trwa to (w moim wypadku - możliwe, ze na innej ładowarce będzie inaczej) prawie 1,5 godziny.
Musimy też skalibrować tester; tak więc -
Kalibracja :
Kalibracja przebiega bardzo podobnie jak we wszystkich tego typu testerach - zwieramy ze sobą na krótko gniazda 1,2 i 3 podstawki i wciskamy "START, a następnie postępujemy zgodnie z instrukcją na wyświetlaczu. Czas potrzebny do tego również jest zbliżony do innych podobnych testerów.
Po zakończeniu kalibracji tester gotowy jest do użycia.
Pierwsze pomiary :
Dla sprawdzenia różnic na szybko przetestowałem zamieszczony kondensator i LED:


W sumie - żadnych rewelacji; po prostu testuje tak jak każdy tetser a i wyniki zbytnio nie odbiegają od wartości rzeczywistych (z ciekawości kilka elementów R i C pomierzyłem na mostku - niestety musicie mi uwierzyć na słowo; nie mam zdjęć...

Niby więc nic specjalnego, ale - jak się potem okazało - nie zupełnie tak samo.
Jak możemy zauważyć doszedł nam dodatkowy parametr:


Mamy więc przynajmniej pewne rozeznanie dla jakiego KONKRETNEGO prądu wykonywany jest pomiar.
Nie będę tu pokazywać wyników wszystkich dokonanych podczas testów wynikow ale skupię się na kilku co ciekawszych:
Tester IR:
Czyli tester pilotów lub diod nadawczych (podczerwonych). Jego diałanie sygnalizuje w wypadku mojego pilota TV miganie czerwonej kropki w prawym górnym rogu wyświetlacza. Jednak jeśli nasz pilot pracuje z odpowiednim dla testera kodem (HITACHI IR CODE) na ekranie pokaże nam się faktyczny widok generowanej fali oraz nazwa/numer rozkazu:



Tranzystor z diodą:


Niestety, nie miałem pod ręką żadnego tyrystora ani triaka o prądzie bramki mniejszym niż 6 mA, więc nie mogłem sprawdzić (i pokazać wyniku) testu tych elementów. Natomiast triaki jakie miałem (o większym niż 6mA prądzie bramki) rozpoznawane były jako rezystor - trzeba mieć to na uwadze:

Więcej informacji o zakresie parametrów mierzonych elementów znajdą wszyscy zainteresowani na stronach Alliexpres (nie ma większych różnic pomiędzy różnymi sprzedawcami) - ja zamieszczę tylko kilka najbardziej interesujacych (moim zdaniem):
Pojemności - od 25pF (w moim wypadku nawet nieco mniej udało się poprawnie zmierzyć) do 100mF (MILI faradów!).
Indukcyjności - od 0,01mH do 20 H (Henrów!)
I - tu ciekawostka i różnica pomiędzy poprzednim modelem - diody Zenera od 0,1V do 30V (i rozwiązana zagadka do czego służy też transformator impulsowy

Ciekawostką jest to, że możemy w ten sposób mierzyć również napięcie "Zenera" LED. Warunek - należy użyć do tego celu odpowiednio oznaczonych kontaktów podstawki:

Możemy również przetestować diodę nadawczą transoptora:

Niestety - w optotriakach jakie posiadam nie udało się przetestować triaka; co wydaje mi się normalne - ostatecznie nie miały wyprowadzonej bramki...


Ponadto tester ma podobno (tej funkcji nie sprawdzałem - tester nie należy do mnie, więc nie chciałem ryzykować) baterie - od napięcia 0,1V do 4,5V - tak więc nowej 3R12 nie zmierzy raczej...
Jak pisałem - akumulator mimo niewielkiej pojemności pozwala na stosunkowo długie działanie:

Czy opłaca się kupić? Moim zdaniem na pewno bardziej niż poprzednio opisywany.
Do tego wniosku doszedłem podczas użytkowania - brak konieczności pamiętania o wymianie baterii (co dodatkowo jest utrudnione gdy tester mamy w dedykowanej do niego obudowie), małe wymiary obłe (niestety poza czepiająca się o wszystko dźwigienką podstawki) kształty, sympatyczny kolorowy wyświetlacz (3 cm x 3,7cm)
Szybki pomiar (o tym wcześniej nie pisałem, ale w porównaniu co najmniej o połowę krótszy niż posiadany wcześniej tester), możliwość testowania pilotów IR (nie każdy współczesny telefon może to zrobić; np. mój apple ma wbudowany - skuteczny... - filtr infra-red, co całkowicie uniemożliwia sprawdzenie działania diody nadawczej)... Zapewne każdy doceni te powyższe możliwości i wielkość...
Aha! Zapomniałbym ; Po teście elementu (czyli po naciśnięciu klawisza START) wyświetlacz (a więc i tester) zasilany jest przez czas ok. 30 sekund. Jednak można to zmienić we własnym zakresie lutując zworkę w odpowiednim miejscu płytki - opis można znaleźć na stronach Aliexpress z tym testerem. Dla amatora nawet te 30 sekund może być zbytecznie dużym czasem - przeważnie do pomiaru (i nawet spisaniu wartości na kartce gdy chcemy dobrać dwa elementy o najbardziej zbliżonej wartości) wystarcza dużo mniej. Tak więc - gdyby ktoś chciał oszczędzać energię akumulatora - może sobie zmienić ten czas według własnych wymagań - nawet do 10 sekund (piszę z pamięci - mogę się mylić). Dla mniej zapominalskich jest inna opcja - wyłączyć tester można poprzez dłuższe naciśnięcie klawisza START.
Czy ten tester ma jakieś wady? No cóż... ma. Do najbardziej uciążliwych zaliczam konieczność okresowego doładowywania - w moim wypadku jest to wada, bo używam testera raz na jakiś (dłuższy) czas, ale wtedy dość intensywnie (demontaż jakiejś płyty czy kasacja nieudanego projektu) - dla innych nie musi być to wada, jeśli używają testera co najmniej raz na np. dwa tygodnie. Jeśli podczas pomiaru wyświetli się komunikat o konieczności doładowania baterii, jest czas na to by podłączyć go do ładowarki. Ponadto wadą jest ta nieszczęsna dźwigienka. Niestety, konstrukcja samej podstawki i ograniczona wielkość obudowy uniemożliwiają inne rozwiązanie i musimy się z tym pogodzić. Ale z drugiej strony - nawet w kieszeni spodni jest na tyle dużo miejsca, że trudno tę wadę zauważyć.
Poza tym w testowanym testerze (

Nie dotyczące samego testera wady są dwie:
pierwsza to śmiesznie krótki kabelek USB. Nie wiem komu będzie wygodnie nim ładować tester. W konsekwencji i tak musimy mieć kabel o odpowiednio większej długości. Nie mniej jednak - jeśli ładuje się go raz na miesiąc, to czy to jest wada...?
- Drugą wadą są te nieszczęsne krokodylki, a raczej chwytacz ki. Ich konstrukcja jest dość delikatna a przy tym elementy pasowane z dużym luzem - na tyle dużym, że czasem jedna część wyskakuje z drugiej, haczy o nią i trzeba zmienić nacisk na bardziej osiowy do chwytaczka. Naciskając z boku część z haczykowatym zaczepem wygina się ona i jej zatrzask zaczepia o drugą część obudowy chwytaka. Drobiazg - wiem. Nie mniej jednak psuje dobre wrażenie i trzeba o tym pamiętać.
Gdzie można dostać tester?
Ten jaki miałem do testów był z Aliexpress, ale można też i poszukać na naszym rodzimym Allegro - jeśli komuś zależy na czasie.
APEL:
Jeśli powyższy (niezbyt może profesjonalny) opis testera TC1 zainteresował Cię na tyle byś zaczął myśleć o jego zakupie - kliknij w "pomocny post" - odpowiednio duża ilość kliknięć być może pozwoli na sprowadzenie partii testerów do sklepiku elektrody.
Pozdrawiam i dziękuję za przeczytanie tego tematu.
Jaromir Cierzewski.
Dodano po 9 [minuty]:
Jak zwykle - zapomniałem o jeszcze jednej rzeczy:
Zauważcie proszę, że styki gniazda podstawki są opisane nieco inaczej niz w poprzednim modelu - za to również należy się konstruktorowi podziękowanie - takie "pomieszanie" "numerków styków" umożliwia bezproblemowe testy elementów w dużych obudowach TO-3P:


Cool? Ranking DIY