- Przestańcie już! – odezwała się Dorotka. – Romek, mam do ciebie poważną sprawę.
- Słucham ciebie, szefowo! – odpowiedział.
- Tomek zdał mi relację z wyjazdu i doszliśmy do wniosku, że sprawa jest bardzo pilna. Musisz natychmiast, nie czekając nawet do rana, zablokować dostęp do systemu panu Wielickiemu, zastępcy dyrektora oddziału śląskiego. Podejrzewamy, że to właśnie on stoi za tymi niespłacalnymi kredytami. Możesz to zrobić?
- Jeśli Lidka pozwoli, oczywiście, że tak.
- Więc proszę, na moje polecenie zrób to już!
- A gdzie rekompensata dla mnie? – odezwała się Lidka. – Najpierw zajęli się sobą i teraz wymyślają! A ja nie miałam wcześniej tyle czasu.
- Lidka… a dostanę za to chociaż buzi? – prowokowałem.
- Ty bacz, byś nie dostał po buzi! I to od Dorki! – odpyskowała. – Na razie jesteś mocno podpadnięty i to wszystko, co mogę ci obiecać.
- Żałuj zatem, a tak chciałem poprawić ci humor…
- Ty mnie nie drażnij! Jak masz coś do powiedzenia to mów! Ja tam skąpa w nagrodach nie jestem i o dobroczyńcach nie zapominam.
- Słuchaj więc…
- Słucham, ale powoli tracę cierpliwość.
- Wytrzymaj jeszcze troszeczkę… Otóż…
- Zabiję!
- Nie rób tego, bo się nie dowiesz.
- Tomek, przeginasz – oznajmiła prawie normalnym tonem.
- Dobrze, już wyjaśniam! – odparłem pojednawczo. – Rozmawiałem ze Stefanem i jest gotów wnieść chatę do spółki. Dojrzał i czeka na twoją propozycję.
Zapadła cisza.
- Nie mówiłeś mi o tym – odezwała się Dorotka, przerywając milczenie.
- Słoneczko, kiedy miałem to zrobić? – próbowałem się tłumaczyć. – Nie zdążyłem nawet opowiedzieć o wszystkim…
- Oj, nie mam pretensji! – próbowała się uśmiechnąć, ale widziałem, że to nie było jej w smak. Przesłałem zatem przepraszający pocałunek wargami. Nie chciałem niczego mówić, bo wciąż byliśmy na linii.
- Tomek, dzięki za wiadomość – usłyszeliśmy poważny głos Lidki. – Trochę to późno, ale o wiele lepiej niż wcale. Oczywiście, przygotuję mu propozycję, chociaż pogadamy o niej najpierw we własnym gronie, bo jest jeszcze przy tej okazji kilka spraw do załatwienia. Buzi dostaniesz przy okazji, jeśli oczywiście Dorka nie skomentuje tego podrapaniem twojej facjaty. No i chyba teraz dla was najważniejsze, jeszcze dzisiaj i teraz, pozwolę Romkowi na grzebanie w komputerze.
- Lidka, to było konieczne – wtrąciła Dorotka.
- Przecież wiem, że nie dzwonisz dla zabawy – wykazała się zrozumieniem. – A jeśli nawet, to i tak jeszcze nie śpimy. Słyszałam, że zabierasz mi Romka za wielką wodę? – zmieniła temat.
- Muszę. Tak naprawdę nie mam innego wyjścia.
- To podrzuć mi Tomka w zastępstwie.
- A kto się będzie zajmował naszymi dziećmi?
- Moimi jakoś się nie przejmujesz…
- Prezesko, nie wkurzaj mnie!
- To ty, druga prezesko, mnie nie wkurzaj!
- Nienormalna kobieta… – westchnęła Dorotka.
- Ty normalna cholero, jeszcze mnie poprosisz o pomoc!
- I co, odmówisz mi?
- Nie, nie odmówię. Ale postawię warunek, że będziesz musiała przyjechać i pocałować mnie w rękę.
- Myłaś dzisiaj?
- A po co? – Lidka roześmiała się. – Właśnie podrapałam Romka po niewymownych…
- To sobie podsuń ją pod nos i śpij! Ja wcześniej umyłam Tomka pod prysznicem.
- Romek sam potrafi się umyć, nie muszę go pilnować. Wielkie mi rzeczy!
- I dlatego tych wielkich rzeczy nie znasz. Bo ich nie widzisz, to raz… – Dorota wpadła w świetny nastrój. – A poza tym, trzeba je poczuć w dłoni!
- Ty, małoletnia… zamilczę w tym miejscu, bo mój, całkowicie konstytucyjny mąż, właśnie zakończył swoje obrzędy i teraz uważnie ciebie wysłuchuje. A te twoje teksty, wcale nie są mu do życia potrzebne.
- Dorota, bo ja je wszystkie znam – zawołał Romek. – Lidka już dawno wypróbowała na mnie to, co przed chwilą od ciebie usłyszała. Nie przejmuj się!
- Zdrajca!
- Jak tam sobie chcecie – Dorotka nie traciła rezonu. – Macie więc całkiem wesoło.
- Się nie martw. Romek, zdaj relację!
- Zadanie wykonano, pani Wyrocznio. Wicedyrektor Wielicki ma zablokowany dostęp do systemu i to na każdym poziomie. Podpisałem się twoim poleceniem.
- Dziękuję! Kupię ci za to coca-colę w Nowym Jorku.
- A ja nie wypuszczę Romka, jeśli mi nie zaoferujesz w zamian towarzystwa Tomka.
- Musisz teraz marudzić?
- Nie muszę, tylko chcę! Po to, żebyś wiedziała.
- Po co ci Tomek? Przecież na weekend wrócimy.
- Wrócicie, albo i nie… Nie zjem ci Tomka, obiecuję. Oddam go w całości.
- Kto cię tam wie…
- Co za małpiszon… Idź już spać, bo nie wytrzymam.
- To popuść! – podpowiedziałem. – Trzymanie tego w jelitach nie jest rekomendowane przez lekarzy.
- Ty… figlarzu… Jeszcze masz u mnie okres ochronny, więc nie skomentuję. Znaj moje szlachetne serce i nie próbuj tego nie docenić. Jak się lepiej zadomowisz, to wrócimy do tematu, a wtedy pożałujesz tych swoich zabaw w doktora.
- Miałem nadzieję, że taką zabawę masz zamiar mi zaproponować.
- Mało ci jeszcze? Dorka, weź go tam do wiwatu, żeby mu wybić takie głupie myśli z głowy. Na felczera brak kwalifikacji, a doktora chciałby udawać.
- Oj, nie stresuj się tak! – nadal panowałem nad sobą. – Jakby co, to kupiliśmy nową miotłę, będziesz mogła odlecieć niezauważona…
- Wetknij ją sobie, wiesz gdzie! – nie spuściła z tonu. – Nie gadam z tobą! Odsuń się od mikrofonu i daj Dorkę.
- Jestem przez cały czas.
- Dorka! Mówiąc już poważnie, to pomyślałam, że Tomek bez ciebie będzie się tylko szwendał po banku. Dlatego postanowiłam znaleźć mu zajęcie.
- Spudłowałaś, ale nawijaj, nawijaj!
- Poważnie? Już się wczuł w rolę?
- Kochana, nawet Romka potrafił spacyfikować.
- Niestety… – dobiegł nas głos, nieco z oddali. – I nawet na piwo nie chce chodzić.
- Nie wierzę… Czyli co, mam zrezygnować?
- Ale o czym w ogóle mówisz?
- Bo pomyślałam, że moglibyśmy pojechać do Pokrzywna. Tomek zapoznałby się wreszcie ze stanem prac, może wniósłby jakieś uwagi, a wiesz, to jest dzień zwykłej pracy. Wprawdzie załoga zasuwa i w soboty, ale nadzór jest w weekend raczej niekompletny. A ja chciałabym, żeby Tomka poznali już teraz. To mi pomoże w utrzymaniu porządku.
- Załatwione. Tylko jaki masz pomysł na chłopców?
- Mój tato może ich odebrać ze szkoły, już go o to pytałam.
- Nawet go tam nie wpuszczą! I dzieci mu nie wydadzą. Lidka, to jest teren zamknięty, Amerykanie są przewrażliwieni na punkcie bezpieczeństwa. Ja sama miałam wręcz problem z załatwieniem tematu dla Tomka, bo przecież nie ma amerykańskiego obywatelstwa. Jedynie dzięki moim znajomościom, Tomek może tam wchodzić i ochrona go toleruje. Ale nawet Tomka nie posłuchają, gdyby próbował kogoś upoważnić do zabrania dzieci. Nie wolno im tego zrobić!
- Jasne, rozumiem… A masz jakiś inny pomysł?
- Mam. Zabierajcie jutro swoje dzieci i jedźcie do Podkowy. Z opiekunką, tatą, mamą i z kim jeszcze chcesz. My przyjedziemy jutro po pracy, przywożąc chłopców i panią Helenę. Po prostu nie pójdą do szkoły i już! Nic się nie stanie. Natomiast mam nadzieję, że w tyle osób dorosłych, jakoś zapewnisz im opiekę.
- Będę musiała i zrobię to. Dam ci z firmy jakąś dziewczynę gratis do pomocy pani Helenie…
- Jeśli nie będzie znała angielskiego, to nie będą jej słuchali. Wiesz, oni po polsku przyjmują polecenia tylko od Heleny.
- I ode mnie – wtrąciłem.
- Moje też – odparła, przytulając się. – Ale nas przecież nie będzie. Lidka, załatw catering, bo nie obciążę Heleny przygotowaniem jedzenia dla tylu osób, skoro ma pilnować chłopców.
- To oczywiste. Tym się nie martw. I angielskim panienki też się nie przejmuj. To ma być ktoś nie od konwersacji, tylko od pilnowania i sprzątania.
- Czyli temat załatwiony?
- Mniej więcej.
- Lidka, tylko żeby była pełna jasność. Całość musi funkcjonować już jutro, bo wszyscy wieczorem wracamy do Warszawy. Wy też. I już rano kołowrót będzie niesamowity, na poprawki może zabraknąć czasu. Dlatego nie możemy ryzykować postojów w korkach na drodze.
- Nie pouczaj mnie, siostrzyczko, niczym barana. Jestem przytomna i gotowa do wyzwań!
- Jak ci się znudzi „Liman”, to przyjmę cię na kasjerkę w banku. Lubię takie spolegliwe postawy…
- Kurwa mać! Teraz to poleciałaś daleko poza bandę! Naprawdę! Mnie robić kasjerką?! Mnie?! Kurwa mać!!! No nie…
- Kocham cię, siostrzyczko! – Dorotka nie traciła rezonu.
- Ale poleciałaś… – padła odpowiedź zdyszanej Lidki. – Kasjerka… Ty cipo bankowa! Poczekaj! Trafiłaś mnie dzisiaj, ale ja ci się zrewanżuję! Masz to jak w banku i to nie w swoim! Bezpieczne i bez twojego nadzoru! Jeszcze mnie popamiętasz!
- Ja zawsze ciebie pamiętam i o tobie myślę! – Dorotka nie przejęła się pogróżkami. – I w dodatku, zawsze myślę pozytywnie! Nigdy byle komu nie oferowałam pracy…
- Ty cipo! Jeszcze mnie popamiętasz… ale dość na dzisiaj! – Lidka wróciła do poważnego tonu. – Może wam nie chce się jeszcze spać, ale mnie na dzisiaj wystarczy. Trzymamy się zatem ustaleń, szczegóły uzgodnimy jutro.
- Lidka, większość spraw uzgodnię jeszcze w dzień, z Romkiem – Dorotka zupełnie naturalnie przejęła sposób mówienia Lidki. – Dzwoń do mnie tylko wtedy, jeśli wystąpią jakieś nagłe, nieprzewidziane przeszkody.
- Już mnie nie ucz, kasjerki też czasem myślą.
- Pocałuję cię przy okazji, a kasjerkę już odpuść, nie będę taka drobiazgowa!
- Nie da rady, zapamiętałam solidnie. Bywajcie i spokojnej nocy!
- Śpijcie dobrze!
Dorotka aż westchnęła, wyłączając rozmowę.
- Co ona znowu wymyśliła? – zapytałem, zniecierpliwiony.
- Słucham ciebie, szefowo! – odpowiedział.
- Tomek zdał mi relację z wyjazdu i doszliśmy do wniosku, że sprawa jest bardzo pilna. Musisz natychmiast, nie czekając nawet do rana, zablokować dostęp do systemu panu Wielickiemu, zastępcy dyrektora oddziału śląskiego. Podejrzewamy, że to właśnie on stoi za tymi niespłacalnymi kredytami. Możesz to zrobić?
- Jeśli Lidka pozwoli, oczywiście, że tak.
- Więc proszę, na moje polecenie zrób to już!
- A gdzie rekompensata dla mnie? – odezwała się Lidka. – Najpierw zajęli się sobą i teraz wymyślają! A ja nie miałam wcześniej tyle czasu.
- Lidka… a dostanę za to chociaż buzi? – prowokowałem.
- Ty bacz, byś nie dostał po buzi! I to od Dorki! – odpyskowała. – Na razie jesteś mocno podpadnięty i to wszystko, co mogę ci obiecać.
- Żałuj zatem, a tak chciałem poprawić ci humor…
- Ty mnie nie drażnij! Jak masz coś do powiedzenia to mów! Ja tam skąpa w nagrodach nie jestem i o dobroczyńcach nie zapominam.
- Słuchaj więc…
- Słucham, ale powoli tracę cierpliwość.
- Wytrzymaj jeszcze troszeczkę… Otóż…
- Zabiję!
- Nie rób tego, bo się nie dowiesz.
- Tomek, przeginasz – oznajmiła prawie normalnym tonem.
- Dobrze, już wyjaśniam! – odparłem pojednawczo. – Rozmawiałem ze Stefanem i jest gotów wnieść chatę do spółki. Dojrzał i czeka na twoją propozycję.
Zapadła cisza.
- Nie mówiłeś mi o tym – odezwała się Dorotka, przerywając milczenie.
- Słoneczko, kiedy miałem to zrobić? – próbowałem się tłumaczyć. – Nie zdążyłem nawet opowiedzieć o wszystkim…
- Oj, nie mam pretensji! – próbowała się uśmiechnąć, ale widziałem, że to nie było jej w smak. Przesłałem zatem przepraszający pocałunek wargami. Nie chciałem niczego mówić, bo wciąż byliśmy na linii.
- Tomek, dzięki za wiadomość – usłyszeliśmy poważny głos Lidki. – Trochę to późno, ale o wiele lepiej niż wcale. Oczywiście, przygotuję mu propozycję, chociaż pogadamy o niej najpierw we własnym gronie, bo jest jeszcze przy tej okazji kilka spraw do załatwienia. Buzi dostaniesz przy okazji, jeśli oczywiście Dorka nie skomentuje tego podrapaniem twojej facjaty. No i chyba teraz dla was najważniejsze, jeszcze dzisiaj i teraz, pozwolę Romkowi na grzebanie w komputerze.
- Lidka, to było konieczne – wtrąciła Dorotka.
- Przecież wiem, że nie dzwonisz dla zabawy – wykazała się zrozumieniem. – A jeśli nawet, to i tak jeszcze nie śpimy. Słyszałam, że zabierasz mi Romka za wielką wodę? – zmieniła temat.
- Muszę. Tak naprawdę nie mam innego wyjścia.
- To podrzuć mi Tomka w zastępstwie.
- A kto się będzie zajmował naszymi dziećmi?
- Moimi jakoś się nie przejmujesz…
- Prezesko, nie wkurzaj mnie!
- To ty, druga prezesko, mnie nie wkurzaj!
- Nienormalna kobieta… – westchnęła Dorotka.
- Ty normalna cholero, jeszcze mnie poprosisz o pomoc!
- I co, odmówisz mi?
- Nie, nie odmówię. Ale postawię warunek, że będziesz musiała przyjechać i pocałować mnie w rękę.
- Myłaś dzisiaj?
- A po co? – Lidka roześmiała się. – Właśnie podrapałam Romka po niewymownych…
- To sobie podsuń ją pod nos i śpij! Ja wcześniej umyłam Tomka pod prysznicem.
- Romek sam potrafi się umyć, nie muszę go pilnować. Wielkie mi rzeczy!
- I dlatego tych wielkich rzeczy nie znasz. Bo ich nie widzisz, to raz… – Dorota wpadła w świetny nastrój. – A poza tym, trzeba je poczuć w dłoni!
- Ty, małoletnia… zamilczę w tym miejscu, bo mój, całkowicie konstytucyjny mąż, właśnie zakończył swoje obrzędy i teraz uważnie ciebie wysłuchuje. A te twoje teksty, wcale nie są mu do życia potrzebne.
- Dorota, bo ja je wszystkie znam – zawołał Romek. – Lidka już dawno wypróbowała na mnie to, co przed chwilą od ciebie usłyszała. Nie przejmuj się!
- Zdrajca!
- Jak tam sobie chcecie – Dorotka nie traciła rezonu. – Macie więc całkiem wesoło.
- Się nie martw. Romek, zdaj relację!
- Zadanie wykonano, pani Wyrocznio. Wicedyrektor Wielicki ma zablokowany dostęp do systemu i to na każdym poziomie. Podpisałem się twoim poleceniem.
- Dziękuję! Kupię ci za to coca-colę w Nowym Jorku.
- A ja nie wypuszczę Romka, jeśli mi nie zaoferujesz w zamian towarzystwa Tomka.
- Musisz teraz marudzić?
- Nie muszę, tylko chcę! Po to, żebyś wiedziała.
- Po co ci Tomek? Przecież na weekend wrócimy.
- Wrócicie, albo i nie… Nie zjem ci Tomka, obiecuję. Oddam go w całości.
- Kto cię tam wie…
- Co za małpiszon… Idź już spać, bo nie wytrzymam.
- To popuść! – podpowiedziałem. – Trzymanie tego w jelitach nie jest rekomendowane przez lekarzy.
- Ty… figlarzu… Jeszcze masz u mnie okres ochronny, więc nie skomentuję. Znaj moje szlachetne serce i nie próbuj tego nie docenić. Jak się lepiej zadomowisz, to wrócimy do tematu, a wtedy pożałujesz tych swoich zabaw w doktora.
- Miałem nadzieję, że taką zabawę masz zamiar mi zaproponować.
- Mało ci jeszcze? Dorka, weź go tam do wiwatu, żeby mu wybić takie głupie myśli z głowy. Na felczera brak kwalifikacji, a doktora chciałby udawać.
- Oj, nie stresuj się tak! – nadal panowałem nad sobą. – Jakby co, to kupiliśmy nową miotłę, będziesz mogła odlecieć niezauważona…
- Wetknij ją sobie, wiesz gdzie! – nie spuściła z tonu. – Nie gadam z tobą! Odsuń się od mikrofonu i daj Dorkę.
- Jestem przez cały czas.
- Dorka! Mówiąc już poważnie, to pomyślałam, że Tomek bez ciebie będzie się tylko szwendał po banku. Dlatego postanowiłam znaleźć mu zajęcie.
- Spudłowałaś, ale nawijaj, nawijaj!
- Poważnie? Już się wczuł w rolę?
- Kochana, nawet Romka potrafił spacyfikować.
- Niestety… – dobiegł nas głos, nieco z oddali. – I nawet na piwo nie chce chodzić.
- Nie wierzę… Czyli co, mam zrezygnować?
- Ale o czym w ogóle mówisz?
- Bo pomyślałam, że moglibyśmy pojechać do Pokrzywna. Tomek zapoznałby się wreszcie ze stanem prac, może wniósłby jakieś uwagi, a wiesz, to jest dzień zwykłej pracy. Wprawdzie załoga zasuwa i w soboty, ale nadzór jest w weekend raczej niekompletny. A ja chciałabym, żeby Tomka poznali już teraz. To mi pomoże w utrzymaniu porządku.
- Załatwione. Tylko jaki masz pomysł na chłopców?
- Mój tato może ich odebrać ze szkoły, już go o to pytałam.
- Nawet go tam nie wpuszczą! I dzieci mu nie wydadzą. Lidka, to jest teren zamknięty, Amerykanie są przewrażliwieni na punkcie bezpieczeństwa. Ja sama miałam wręcz problem z załatwieniem tematu dla Tomka, bo przecież nie ma amerykańskiego obywatelstwa. Jedynie dzięki moim znajomościom, Tomek może tam wchodzić i ochrona go toleruje. Ale nawet Tomka nie posłuchają, gdyby próbował kogoś upoważnić do zabrania dzieci. Nie wolno im tego zrobić!
- Jasne, rozumiem… A masz jakiś inny pomysł?
- Mam. Zabierajcie jutro swoje dzieci i jedźcie do Podkowy. Z opiekunką, tatą, mamą i z kim jeszcze chcesz. My przyjedziemy jutro po pracy, przywożąc chłopców i panią Helenę. Po prostu nie pójdą do szkoły i już! Nic się nie stanie. Natomiast mam nadzieję, że w tyle osób dorosłych, jakoś zapewnisz im opiekę.
- Będę musiała i zrobię to. Dam ci z firmy jakąś dziewczynę gratis do pomocy pani Helenie…
- Jeśli nie będzie znała angielskiego, to nie będą jej słuchali. Wiesz, oni po polsku przyjmują polecenia tylko od Heleny.
- I ode mnie – wtrąciłem.
- Moje też – odparła, przytulając się. – Ale nas przecież nie będzie. Lidka, załatw catering, bo nie obciążę Heleny przygotowaniem jedzenia dla tylu osób, skoro ma pilnować chłopców.
- To oczywiste. Tym się nie martw. I angielskim panienki też się nie przejmuj. To ma być ktoś nie od konwersacji, tylko od pilnowania i sprzątania.
- Czyli temat załatwiony?
- Mniej więcej.
- Lidka, tylko żeby była pełna jasność. Całość musi funkcjonować już jutro, bo wszyscy wieczorem wracamy do Warszawy. Wy też. I już rano kołowrót będzie niesamowity, na poprawki może zabraknąć czasu. Dlatego nie możemy ryzykować postojów w korkach na drodze.
- Nie pouczaj mnie, siostrzyczko, niczym barana. Jestem przytomna i gotowa do wyzwań!
- Jak ci się znudzi „Liman”, to przyjmę cię na kasjerkę w banku. Lubię takie spolegliwe postawy…
- Kurwa mać! Teraz to poleciałaś daleko poza bandę! Naprawdę! Mnie robić kasjerką?! Mnie?! Kurwa mać!!! No nie…
- Kocham cię, siostrzyczko! – Dorotka nie traciła rezonu.
- Ale poleciałaś… – padła odpowiedź zdyszanej Lidki. – Kasjerka… Ty cipo bankowa! Poczekaj! Trafiłaś mnie dzisiaj, ale ja ci się zrewanżuję! Masz to jak w banku i to nie w swoim! Bezpieczne i bez twojego nadzoru! Jeszcze mnie popamiętasz!
- Ja zawsze ciebie pamiętam i o tobie myślę! – Dorotka nie przejęła się pogróżkami. – I w dodatku, zawsze myślę pozytywnie! Nigdy byle komu nie oferowałam pracy…
- Ty cipo! Jeszcze mnie popamiętasz… ale dość na dzisiaj! – Lidka wróciła do poważnego tonu. – Może wam nie chce się jeszcze spać, ale mnie na dzisiaj wystarczy. Trzymamy się zatem ustaleń, szczegóły uzgodnimy jutro.
- Lidka, większość spraw uzgodnię jeszcze w dzień, z Romkiem – Dorotka zupełnie naturalnie przejęła sposób mówienia Lidki. – Dzwoń do mnie tylko wtedy, jeśli wystąpią jakieś nagłe, nieprzewidziane przeszkody.
- Już mnie nie ucz, kasjerki też czasem myślą.
- Pocałuję cię przy okazji, a kasjerkę już odpuść, nie będę taka drobiazgowa!
- Nie da rady, zapamiętałam solidnie. Bywajcie i spokojnej nocy!
- Śpijcie dobrze!
Dorotka aż westchnęła, wyłączając rozmowę.
- Co ona znowu wymyśliła? – zapytałem, zniecierpliwiony.