- Dobrze. Jestem już poważny. Zacznijmy od propozycji. Dostałaś szansę wejścia na listę, tyle że nie wiesz na jakiej będziesz pozycji. Jaki numer w kolejce zajmiesz.
- Cholera… nie wiem!
- Właśnie. Czy będzie to miejsce mandatowe, czy nie. Bo jeśli mandatowe, wtedy prawdopodobnie zostaniesz posłem. Ale jednocześnie nabruździsz dotychczasowym bonzom i notablom, oraz staniesz się dla nich wrogiem. Szczególnie dla tych, których będziesz miała blisko za sobą. Na kolejnych miejscach. A przecież każdy z nich zbudował wokół siebie jakiś układ, który przez jakiś czas będzie działał. Nawet kiedy ich samych ewentualnie nie stanie.
- O tym myślałam.
- Jeśli natomiast dostaniesz miejsce niemandatowe, to możesz spotkać się z sytuacją, że ludzie przestaną ci wierzyć.
- Tego nie rozumiem. Co masz na myśli?
- To proste. „Naszą” Lidkę dali gdzieś na poślednim miejscu, czyli w „naszą” nie wierzą. A więc, na wszelki wypadek nie będziemy na nich głosować. A poza tym, „nasza” chyba przestaje się liczyć…
- To jest możliwe.
- Właśnie! A teraz wróćmy do korzeni. Jeśli zechcesz zostać posłem, to prawdopodobnie będziesz musiała zrezygnować z Limana.
- Nie ma takiego przymusu! – zaprotestowała.
- Będziesz miała czas na poważne kierowanie firmą?
- Jakimś problemem może to być.
- I kto ciebie zastąpi?
- Szef rady nadzorczej, czyli ty.
- Nie miałaś czasem wypadku drogowego podczas tego spaceru? – zapytałem ironicznie.
- Nie! – chichotała.
- Lidka, ja też umiem się wygłupiać.
- No dobrze już, dobrze… Co mi w takim razie doradzisz?
- Nie wiem. Rozmawiałem z Dorotką. Nie chciałaby, abyś porzuciła Limana. A tak w ogóle, przecież ty masz tutaj większe pieniądze niż dieta poselska.
- Tomek! Wiem o tym. Nie mam zamiaru zostawiać komukolwiek „Limana”, bo to jest moje dziecko! Hodowałam go sama, zostawiłam w nim litry potu i nie wyobrażam sobie sytuacji, że mogłabym tu przyjechać i oglądać coś, co mi się nie podoba. Dopuszczam taką sytuację wyłącznie wtedy, kiedy będę niesprawna i, lub, zbankrutuję. Inaczej do tego nie dopuszczę!
- Chwała ci za to.
- Więc powiedz mi, co ja mam powiedzieć im?
- Nie da się wykorzystać sytuacji, że nie znasz swojego miejsca na liście?
- Nie, żadne takie decyzje prawdopodobnie jeszcze nie zapadły.
- Otóż to. Pora na takie manewry przyjdzie później, ale ty nie będziesz miała na to najmniejszego wpływu. Jesteś bezpartyjna i nikt cię na posiedzenia określonego gremium decyzyjnego nie zaprosi.
- Właśnie.
- Ale cię podeszli! – zauważyłem, sięgając po następny kieliszek.
Lidka dotrzymała mi towarzystwa, jednak nie pozwoliła odpocząć.
- I co?
- A nie mogłabyś odmówić otwarcie?
Spojrzała na mnie z politowaniem.
- Czyżby ci się wydawało, że marszałek województwa i przewodnicząca ważnej komisji sejmowej, uganiają się po kraju zupełnie przypadkiem? Tak dla turystyki?
Pytanie było retoryczne, dlatego je pominąłem.
- Obiecywałaś im coś? Jak do tego doszło? Od czego się zaczęło?
- To nie były obietnice. Były konkretne rozmowy o regionie, o tym co robimy, o moich planach, o zamierzeniach i o całej tej mojej determinacji…
- Czyli podeszli cię z zaskoczenia, jak pierwszą naiwną.
- Niestety, ale tak. Dużą polityką niespecjalnie się interesowałam. Wydawało mi się, że to wszystko co robię jest czyste, a największe zagrożenie jest w tym, żeś się kiedyś pieprzył z panią posłanką Anną… Ty słuchaj, a jakbyś ją teraz przeleciał?
- Daruj sobie.
- Ciekawe, czy by ci odmówiła.
- I ty to mówisz? Koleżanka Dorotki?
- Oj, nie przesadzaj, teoretyzuję teraz. Ja już niemal głupieję od tego wszystkiego i każde rozwiązanie biorę pod uwagę.
- Z dwojga złego, wolałbym się przespać z tobą.
- Dziękuję za uznanie, ale przypominam ci, że jesteś wyłącznie teoretykiem. Sypiałam z tobą nie jeden raz i jakoś… – spojrzała ze złośliwym uśmieszkiem – …bez efektu! Już mi nie obiecuj!
- Małpiszon.
- Miło pana poznać, Lidka jestem! A teraz skup się na prozie życia.
- I tak źle, i tak niedobrze…
- Wiem. Gdyby było inaczej, nie potrzebowałabym rady.
- A jak sądzisz, masz szansę na miejsce mandatowe?
- Raczej nie. A właściwie, nie ma takiej opcji. Tomek, nie zapominaj, że jest tu całkiem niemałe stado lokalnych działaczy partyjnych, którzy czepią się każdej posady, byle była państwowa. Bo niczego innego nie potrafią. Dlatego zrobią wszystko, aby mnie w takiej sytuacji uziemić. Kiedyś Zbyszek o tym wspominał.
- Rozmawiałaś z nim na takie tematy?
- Uprzedzał mnie. Byli w województwie na jakiejś odprawie samorządowej i opowiadał, że pan marszałek potraktował go wtedy bardzo przychylnie. Co nie jest dziwne, bo on należy do stronnictwa. Interesował się wtedy moim wynikiem w wyborach.
- Czyli dobrze się domyślałem, to jest właściwy powód ich zainteresowania twoją osobą.
- Zbyszek sugerował coś podobnego. Powiedział, że źle mu to pachnie, że coś kombinują, jakąś transakcję w stylu coś za coś. Będą nas dalej wspierać i hołubić, ale nie za darmo. Że niewątpliwie dalsze poparcie uzależnią od czegoś. I dzisiaj się dowiedziałam.
- Czyli masz być dostarczycielem głosów na listę, twoja kandydatura ma zapewnić ich zwycięstwo co najmniej w powiecie.
- No i jakieś środki finansowe na kampanię, ale to pryszcz. Odżałowałabym.
- Dobrze, podsumujmy zatem. Na miejsce mandatowe w rzeczywistości nie masz szans, więc...
- Stop! Spokojnie. Rozpatrzmy każdy wariant, a więc i taki, że to miejsce mi zaoferują. Bo co wtedy? Wolałabym być przygotowana.
- Niech będzie. Zatem otrzymujesz na liście miejsce mandatowe. Czyli zarząd krajowy, bo to jest jego działka, widzi ciebie w Sejmie. I co wtedy? Według mnie, będziesz musiała pożegnać się z niezależnością, bo takiego miejsca nie dadzą osobie z zewnątrz. Musisz zostać członkiem stronnictwa…
- To nie będzie tragedią, właściwie miałam taki zamiar. Zbyszek mnie namawiał.
- W porządku. Ale ponadto będziesz raczej musiała zrezygnować z Limana, gdyż wizerunkowo nie będzie im to odpowiadało. Byłabyś nie tylko nowa, ale też finansowo niezależna, a więc i mało sterowalna. Starzy działacze się na to nie zgodzą. Pozostaje jeszcze sytuacja w regionie. Na razie nie masz żadnej pozycji w strukturach regionalnych stronnictwa, a jeszcze z mety narobisz sobie wrogów. Diabli wiedzą jak i gdzie usytuowanych.
- Czyli w takiej wersji, ponoszę niemal same straty?
- Owszem. Jesteś mocno zajęta i nawet fakt, że będzie to przeważnie w Warszawie, nie zmieni obrazu waszego życia rodzinnego. Poza tym mocno stracisz finansowo, a Liman tym bardziej. Kwestia przekazania komuś udziałów, jawne zeznania majątkowe, podatkowe…
- Cholera… nie wiem!
- Właśnie. Czy będzie to miejsce mandatowe, czy nie. Bo jeśli mandatowe, wtedy prawdopodobnie zostaniesz posłem. Ale jednocześnie nabruździsz dotychczasowym bonzom i notablom, oraz staniesz się dla nich wrogiem. Szczególnie dla tych, których będziesz miała blisko za sobą. Na kolejnych miejscach. A przecież każdy z nich zbudował wokół siebie jakiś układ, który przez jakiś czas będzie działał. Nawet kiedy ich samych ewentualnie nie stanie.
- O tym myślałam.
- Jeśli natomiast dostaniesz miejsce niemandatowe, to możesz spotkać się z sytuacją, że ludzie przestaną ci wierzyć.
- Tego nie rozumiem. Co masz na myśli?
- To proste. „Naszą” Lidkę dali gdzieś na poślednim miejscu, czyli w „naszą” nie wierzą. A więc, na wszelki wypadek nie będziemy na nich głosować. A poza tym, „nasza” chyba przestaje się liczyć…
- To jest możliwe.
- Właśnie! A teraz wróćmy do korzeni. Jeśli zechcesz zostać posłem, to prawdopodobnie będziesz musiała zrezygnować z Limana.
- Nie ma takiego przymusu! – zaprotestowała.
- Będziesz miała czas na poważne kierowanie firmą?
- Jakimś problemem może to być.
- I kto ciebie zastąpi?
- Szef rady nadzorczej, czyli ty.
- Nie miałaś czasem wypadku drogowego podczas tego spaceru? – zapytałem ironicznie.
- Nie! – chichotała.
- Lidka, ja też umiem się wygłupiać.
- No dobrze już, dobrze… Co mi w takim razie doradzisz?
- Nie wiem. Rozmawiałem z Dorotką. Nie chciałaby, abyś porzuciła Limana. A tak w ogóle, przecież ty masz tutaj większe pieniądze niż dieta poselska.
- Tomek! Wiem o tym. Nie mam zamiaru zostawiać komukolwiek „Limana”, bo to jest moje dziecko! Hodowałam go sama, zostawiłam w nim litry potu i nie wyobrażam sobie sytuacji, że mogłabym tu przyjechać i oglądać coś, co mi się nie podoba. Dopuszczam taką sytuację wyłącznie wtedy, kiedy będę niesprawna i, lub, zbankrutuję. Inaczej do tego nie dopuszczę!
- Chwała ci za to.
- Więc powiedz mi, co ja mam powiedzieć im?
- Nie da się wykorzystać sytuacji, że nie znasz swojego miejsca na liście?
- Nie, żadne takie decyzje prawdopodobnie jeszcze nie zapadły.
- Otóż to. Pora na takie manewry przyjdzie później, ale ty nie będziesz miała na to najmniejszego wpływu. Jesteś bezpartyjna i nikt cię na posiedzenia określonego gremium decyzyjnego nie zaprosi.
- Właśnie.
- Ale cię podeszli! – zauważyłem, sięgając po następny kieliszek.
Lidka dotrzymała mi towarzystwa, jednak nie pozwoliła odpocząć.
- I co?
- A nie mogłabyś odmówić otwarcie?
Spojrzała na mnie z politowaniem.
- Czyżby ci się wydawało, że marszałek województwa i przewodnicząca ważnej komisji sejmowej, uganiają się po kraju zupełnie przypadkiem? Tak dla turystyki?
Pytanie było retoryczne, dlatego je pominąłem.
- Obiecywałaś im coś? Jak do tego doszło? Od czego się zaczęło?
- To nie były obietnice. Były konkretne rozmowy o regionie, o tym co robimy, o moich planach, o zamierzeniach i o całej tej mojej determinacji…
- Czyli podeszli cię z zaskoczenia, jak pierwszą naiwną.
- Niestety, ale tak. Dużą polityką niespecjalnie się interesowałam. Wydawało mi się, że to wszystko co robię jest czyste, a największe zagrożenie jest w tym, żeś się kiedyś pieprzył z panią posłanką Anną… Ty słuchaj, a jakbyś ją teraz przeleciał?
- Daruj sobie.
- Ciekawe, czy by ci odmówiła.
- I ty to mówisz? Koleżanka Dorotki?
- Oj, nie przesadzaj, teoretyzuję teraz. Ja już niemal głupieję od tego wszystkiego i każde rozwiązanie biorę pod uwagę.
- Z dwojga złego, wolałbym się przespać z tobą.
- Dziękuję za uznanie, ale przypominam ci, że jesteś wyłącznie teoretykiem. Sypiałam z tobą nie jeden raz i jakoś… – spojrzała ze złośliwym uśmieszkiem – …bez efektu! Już mi nie obiecuj!
- Małpiszon.
- Miło pana poznać, Lidka jestem! A teraz skup się na prozie życia.
- I tak źle, i tak niedobrze…
- Wiem. Gdyby było inaczej, nie potrzebowałabym rady.
- A jak sądzisz, masz szansę na miejsce mandatowe?
- Raczej nie. A właściwie, nie ma takiej opcji. Tomek, nie zapominaj, że jest tu całkiem niemałe stado lokalnych działaczy partyjnych, którzy czepią się każdej posady, byle była państwowa. Bo niczego innego nie potrafią. Dlatego zrobią wszystko, aby mnie w takiej sytuacji uziemić. Kiedyś Zbyszek o tym wspominał.
- Rozmawiałaś z nim na takie tematy?
- Uprzedzał mnie. Byli w województwie na jakiejś odprawie samorządowej i opowiadał, że pan marszałek potraktował go wtedy bardzo przychylnie. Co nie jest dziwne, bo on należy do stronnictwa. Interesował się wtedy moim wynikiem w wyborach.
- Czyli dobrze się domyślałem, to jest właściwy powód ich zainteresowania twoją osobą.
- Zbyszek sugerował coś podobnego. Powiedział, że źle mu to pachnie, że coś kombinują, jakąś transakcję w stylu coś za coś. Będą nas dalej wspierać i hołubić, ale nie za darmo. Że niewątpliwie dalsze poparcie uzależnią od czegoś. I dzisiaj się dowiedziałam.
- Czyli masz być dostarczycielem głosów na listę, twoja kandydatura ma zapewnić ich zwycięstwo co najmniej w powiecie.
- No i jakieś środki finansowe na kampanię, ale to pryszcz. Odżałowałabym.
- Dobrze, podsumujmy zatem. Na miejsce mandatowe w rzeczywistości nie masz szans, więc...
- Stop! Spokojnie. Rozpatrzmy każdy wariant, a więc i taki, że to miejsce mi zaoferują. Bo co wtedy? Wolałabym być przygotowana.
- Niech będzie. Zatem otrzymujesz na liście miejsce mandatowe. Czyli zarząd krajowy, bo to jest jego działka, widzi ciebie w Sejmie. I co wtedy? Według mnie, będziesz musiała pożegnać się z niezależnością, bo takiego miejsca nie dadzą osobie z zewnątrz. Musisz zostać członkiem stronnictwa…
- To nie będzie tragedią, właściwie miałam taki zamiar. Zbyszek mnie namawiał.
- W porządku. Ale ponadto będziesz raczej musiała zrezygnować z Limana, gdyż wizerunkowo nie będzie im to odpowiadało. Byłabyś nie tylko nowa, ale też finansowo niezależna, a więc i mało sterowalna. Starzy działacze się na to nie zgodzą. Pozostaje jeszcze sytuacja w regionie. Na razie nie masz żadnej pozycji w strukturach regionalnych stronnictwa, a jeszcze z mety narobisz sobie wrogów. Diabli wiedzą jak i gdzie usytuowanych.
- Czyli w takiej wersji, ponoszę niemal same straty?
- Owszem. Jesteś mocno zajęta i nawet fakt, że będzie to przeważnie w Warszawie, nie zmieni obrazu waszego życia rodzinnego. Poza tym mocno stracisz finansowo, a Liman tym bardziej. Kwestia przekazania komuś udziałów, jawne zeznania majątkowe, podatkowe…