
Prawdę mówiąc dosyć długo zastanawiałem się nad publikacją tego materiału tutaj na forum. Moje obawy dotyczą bezpieczeństwa tak przeprowadzonej naprawy. Przeglądając jednak internet, kilkanaście stron prezentujących podobną czynność oraz ilość sprzedawanych przewodów zasilających DC do laptopów, uznałem że może jednak warto to zamieścić, ale jednocześnie uczulić na niebezpieczeństwo takiej "operacji". W moim odczuciu zbyt mało osób zwracało na to uwagę w materiałach, które przeglądałem. Niebezpieczeństwo o którym piszę, to prawidłowe, późniejsze złożenie plastikowej obudowy. Warto nadmienić od razu, że żaden producent urządzenia wyposażonego w taki zasilacz nie dopuszcza żadnej ingerencji, naprawy itd tego elementu. W przypadku jakiegokolwiek uszkodzenia, tylko wymiana całości. Żaden element, komponent, przewód nie występuje w "part list" instrukcji serwisowej. Można oczywiście polemizować czy jest to właściwa droga, czy nie lepiej po prostu stosować zasilacze rozbieralne? Tyle tylko, że producent żadnego w tym interesu nie ma, a nam pozostaje to co mamy.

Prezentowany tutaj zasilacz pochodzi z modelu laptopa Lenovo, dokładne jego oznaczenia to: ADP-90RH B. Uszkodzenie to okresowe przerywanie ładowania. Mamy tutaj niebieski LED, który informuje o obecności napięcia. Można zatem już od razu podejrzewać, że problem może być gdzieś na wyjściu z zasilacza. Oczywiście podejrzewać, ponieważ sygnalizacja napięcia za pomocą świecącej diody nie zawsze oznacza 100% sprawności zasilania.
Dogłębne oględziny, które zawsze trzeba zrobić w pierwszej kolejności, ukazują nasz problem. Przerywający kabel, niestety w najgorszym, ale jednocześnie najczęstszym miejscu - czyli zaraz przy odgiętce przy obudowie. Czasem może się zdarzyć tak, że uszkodzony przewód będzie powodował zwarcie dwóch żył wewnątrz. Nie warto zatem zbyt długo "męczyć" takiego "pacjenta", w przypadku stwierdzenia usterki.
Inne częste miejsce jest przy samej wtyczce - i w tym przypadku naprawa jest znacznie prostsza, ponieważ możemy wymienić sam wtyk bez konieczności rozbiórki całości.
Nas niestety czeka rozdzielenie obudowy, gdyż w inny sposób nie da się tego wykonać.
Przystępujemy do "demontażu". Jak wspomniano wcześniej, na początku sprawdźmy, czy na pewno producent nie ukrył żadnych wkrętów pod naklejkami czy nóżkami. Jeśli nie, co jest w znakomitej większości, czeka nas to, co zaraz zobaczycie.

Oczywiście odłączamy przewód zasilający. Warto zwrócić uwagę, że wysokie napięcie w środku zasilacza będzie się jeszcze utrzymywało nawet przez kilkanaście sekund po odłączeniu przewodu 230V. Sprawdźcie jak długo świeci jeszcze LED.
Ze znanych mi sposobów, na w miarę "ładne" i poprawne rozebranie takiej obudowy, to ustawienie ostrza noża, najlepiej jakiegoś porządnego, w szczelinę między połówkami i uderzanie w nóż młotkiem. Nie trzeba używać dużej siły, kawałek po kawałku w ten sposób możemy otworzyć nierozbieralną obudowę. Pamiętać należy, aby całość operacji przeprowadzić na stabilnym podłożu, twardym które nie będzie sprężynować pod wpływem uderzeń. Dobrym miejscem jest blat zaraz nad nogą stołu. Jeśli przesadzimy z siłą, uszkodzimy obudowę lub elementy w środku.
Jak widać, tą metodą udało się otworzyć praktycznie bez uszkodzeń. Jedyny drobny mankament widoczny w zaznaczonym miejscu. Po złożeniu dwóch połówek wszystko spasuje się bez śladu. Nie mamy tutaj żadnych uszczerbków czy odłamanych kawałków plastiku.
Inny sposób rozbiórki to nasączenie miejsc połączeń niewielką ilością benzyny. Kilka kropel. Odczekanie chwili, następnie zgrzew "puszcza" i można bez trudu oddzielić dwie części. Przy tej metodzie należy jednak przestrzegać zasad bezpieczeństwa, pamiętać o łatwopalności produktu oraz zadbać o odpowiednią wentylację. Najlepiej odczekać jakiś czas, nim zaczniemy cokolwiek robić, aż wszystko odparuje na zewnątrz pomieszczenia. Czytałem także o przypadkach gdy benzyna zaczynała reagować także z plastikową obudową.
Wnętrze naszego urządzenia prezentuje się następująco.
Tutaj ważna uwaga, w zależności od rozwiązania konstrukcyjnego na metalowych, zewnętrznych częściach, radiatorach może zdarzyć się tak, że będzie występować niebezpieczne napięcie. To już zależy od producenta, warto jednak tego nie sprawdzać na własnym ciele.
W tym momencie możemy zakupić nowy przewód DC i go najzwyczajniej w świecie wymienić. Ja jednak utrudniłem sobie zadanie i użyłem starego. Od razu trzeba wspomnieć, że nie warto tego robić jeśli widzimy że przewód jest już dosyć mocno "zmęczony" na całej długości. Dodamy sobie wtedy później niepotrzebnie drugi raz roboty. U mnie jednak było tak, że 1/3 części przewodu była w porządku więc tylko tą zostawiłem. A był bardzo długi więc i znaczne jego skrócenie nie przeszkodziło, a może i pomogło.

Część izolacji może zostać nam w środku odgiętki, fabryczne otwory w niej wykonane będą w większości przypadków zbyt małe aby ponownie przepchać tam stary przewód. Można jeszcze spróbować od razu przeciągnąć ją w dalsze miejsce, zanim ją ściągniemy, ale także i to będzie znacznie utrudnione.
Najczęściej trzeba powiększyć nieco otwór w "gumie", aby przewód się zmieścił. Warto jednak wykonać możliwie jak najmniejszy, aby tylko zdołać przepuścić przewód. Dla ułatwienia można z kawałka początkowej części wyciąć ekran, tak aby początek był cieńszy. Dopiero po całkowitym przeciągnięciu odcinamy niepotrzebny kawałek. Właśnie dlatego warto nie odcinać od razu "na "gotowo", żeby nie niszczyć mechanicznie właściwej części "kabla". Trzeba też zwrócić uwagę jak ułożona była odgiętka w obudowie - nie zawsze jest symetryczna.
Przygotowujemy przewody. Zrobiłem tak jak było oryginalnie, ekran skręcony, zabezpieczony dodatkowo koszulką termokurczliwą. W oryginale, przewody były zaciśnięte i przylutowane na "konektorze". Tutaj po pobieleniu końcówek lutuję bezpośrednio do PCB. Oczywiście pamiętamy o odpowiedniej polaryzacji. Nadmiar oczywiście odcinamy.
Trzeba jeszcze zabezpieczyć przewód przed wyciągnięciem. Są różne metody, jedni stosują opaski zaciskowe, inni robią po prostu węzeł na przewodzie. Ja nie będę niczego sugerował ale trzeba to zrobić dobrze, w odpowiednim miejscu. Oprócz mechanicznego zabezpieczenia przed wyciągnięciem należy też zabezpieczyć przed obracaniem, co także nie jest pożądane. Przewód nie jest teraz połączony na stałe z odgiętką więc może do takich sytuacji dochodzić. Tutaj chyba najlepszy będzie klej. Trzeba tylko zwrócić uwagę na jego właściwości temperaturowe (zasilacz będzie się grzał), oraz sprawić, aby nie wypłynął z zewnętrznej strony.
Oczywiście wszystkie te czynności odpadają, gdy kupujemy i wymieniamy już tylko dedykowany przewód do naszego modelu sprzętu.
Pozostaje nam jedynie prawidłowe złożenie obudowy...
No właśnie, pozostawiłem trzy kropki aby teraz Wam dać pole do popisu. Jakie macie sposoby na prawidłowe, pewne, przede wszystkim bezpieczne połączenie tych dwóch plastikowych części?
Należy brać pod uwagę warunki w jakich sprzęt pracuje. Mamy tu urządzenie przenośne czyli na pewno notoryczna zmiana miejsca, częste upadki ale i wyższa temperatura wewnątrz itd. To musi być zrobione pewnie i bezpiecznie. Ze sposobów jakie znalazłem w sieci to: zastosowanie kleju, szerokiej koszulki termokurczliwej, zgrzanie, owinięcie taśmą. Przyznam szczerze, że właśnie zgrzanie wygląda najpewniej, tyle że musimy dysponować odpowiednim (takim samym jak materiał obudowy) spoiwem. No i zrobić to solidnie. Innej zgrzewarki niż opartej na gorącym nadmuchu - ultradźwiękowej raczej przeciętny elektronik, amator czy nawet serwis nie posiada. Przynajmniej nie każdy. Za to zdecydowanie najgorszym, według mnie sposobem, jest zastosowanie samej taśmy izolacyjnej. Jaka by ona nie była, nawet najlepsza i tak po czasie ulegnie degradacji, zacznie się odklejać pod wpływem ciągłego ruchu, przesuwania itp. Warto wspomnieć, iż w obecnych czasach laptopy (chociaż podobne zasilacze są nie tylko w nich) mają i użytkują kilkuletnie dzieci. A dzieci wiadomo. Ciekawość i już zaczynają "zeskrobywać" tą taśmę. Chwila nieuwagi i zainteresują się co jest w tej czarnej puszcze. Tragedia gotowa! Ale oczywiście nie tylko dzieci są narażone. Dlatego uważam, że zbyt wiele osób bagatelizuje ten problem w tego typu naprawie. Czasem nie warto ryzykować i jeśli nie mamy pewności co do bezpieczeństwa, dla wielu osób dużo lepszym wyborem będzie jednak kupno nowego zasilacza.
Pamiętajmy:
UWAGA!! NIEODPOWIEDNIE POŁĄCZENIE PLASTIKOWYCH CZĘŚCI OBUDOWY GROZI PORAŻENIEM!!
Ja liczę tutaj na Was i Wasze sposoby. Czy da się to połączyć solidne, bezpiecznie i pewnie, tak (a może i lepiej) jak po wyjściu z fabryki?
Cool? Ranking DIY