Witam wszystkich forumowiczów.
Dzięki uprzejmości szefa wszystkich szefów dostałem do testowania prezentowany poniżej zestaw który być może trafić do naszego sklepiku.
Tym dość praktycznym gadżetem jest zestaw do lutowania pokazany na zdjęciu niżej.
Produktem tym jest lutownica a w zasadzie cały zestawik tak zwanego małego majsterkowicza. Widać zestaw na "bogatości" i ma na starcie wszystko czego potrzeba by zacząć przygodę z lutowaniem. Jak widać na załączonym wyżej zdjęciu, przyszedł zapakowany w taki oto Bristol. Mimo szumnych napisów o jego profesjonalnym przeznaczeniu, takim oczywiście nie jest. ?
Na odwrocie opakowania mamy przedstawione ostrzeżenia producenta, jak również pokazane sposoby lutowania i posługiwania się tym zestawem. Oczywiście jakby inaczej, nie jest to w języku polskim, no cóż tak wygląda nasza rzeczywistość w zderzeniu z Chińczykami, którzy piszą instrukcję, wiadomo że po angielsku. A czasami zdarza się że jest w "inglisz". ?
A zestaw zawiera w sobie takie rzeczy, jak lutownicę, tutaj w wersji 30 W. Zapasowy grot do niej. Jest identyczny z tym zamontowanym już w lutownicy. Odsysacz z anodyzowanego na niebiesko aluminium. Jak również zapasową końcówkę odsysają i zapasowy oring uszczelniający. W zestawie znajduje się również bezołowiowe lutowie. Nie wiem w jakiej ilości, ale jest to parę gram i na parę rzeczy, robiąc to amatorsko starczy. Jest też wytłoczka ze stali ocynkowanej która robi za podstawkę dla w/w lutownicy.
Czas na rozpakowanie lutownicy, uruchomienie i zrobienie paru testów. Oczywiście po drodze przyjrzymy się szczegółom technicznym, które zaprezentuję.
Pierwszy rozkręciłem odsysacz do cyny, który przykuwa uwagę swoim niebieskim kolorem.
Po rozkręceniu, jak widać mamy standardowy, zwykły, prosty odsysacz, który muszę przyznać, że ma dość mocną sprężynę, szybko reaguje na guzik i chodzi dość płynnie. Ma też założone dwa oringi uszczelniające, co jest prawie standardem, ale spotyka się w bardzo tanich konstrukcjach tylko jeden.
A do tego, co dość rzadko jednak się spotyka, ma na końcu tłoczyska oring, który spełnia rolę odbojnika, tak by zbytnio nie hałasował i amortyzował jednocześnie uderzenia. Pokazałem to na tym zdjęciu.
Tak wygląda zasobnik na lutowie. Oczywiście bezołowiowe.
Po rozłożeniu na czynniki pierwsze, widać jaka ilość dodawana jest do zestawu. W środku zielona karteczka ze składem chemicznym, którego nie mogę potwierdzić. ? Trzeba wierzyć w deklarację producenta.
Sama lutownica prezentuje się w taki sposób, na zdjęciach pokazałem też niechlujnie dokręconą śrubkę.
Jeżeli się rozchodzi o przewód połączeniowy ma on około 1,20 m długości i za bardzo nie grzeszy elastycznością. No cóż, taki urok tanich zestawów.
Tak prezentuje się na załączonym do zestawu stojaku.
Widać też na zdjęciu, że grot na samej końcówce jest czymś pokryty. A może tylko zapolerowany.
Na kolejnym zdjęciu przedstawiłem grot z lśniącą końcówką. Dodatkową zapasową końcówkę odsysacza jak również widać zapasowy oring, który jest już wykonany ze zużytej formy ze względu na dość sporą nadlewkę na boku. Tą samą nadlewkę ma również gotowy odsysacz dołączony do zestawu. Nikt jej nie usunął.
Tak prezentuje się sama podstawka.
Po uruchomieniu z lutownicy zaczął się wydobywać coraz bardziej intensywny dym. Jest rzeczą normalną, że czasem potrafi się z kopcić głównie z grotu, ale tutaj dym wydobywał się ze środka. Co więcej, lutownica dymiła praktycznie całą godzinę zanim przestała. A raczej zmniejszyła intensywność tego dymienia, bo tak naprawdę przestałem zauważać dym po dobrej półtorej godzinie od jej włączenia.
Ten wydobywający się dym starałem się zobrazować na zdjęciach wyżej.
Sam lutownica po włączeniu pobierała z sieci około 28-29W.
Natomiast po rozgrzaniu pobierana moc spadła do około 26W.
Czas teraz na podsumowanie. Ten śliniący grot jest jednak czymś pokryty ( czyżby iryd) bo zostawiłem włączana lutownicę na cały tydzień. I jedyne co to topnik się spalił. Natomiast sam grot po przetarciu gąbką był czysty i niezniszczony. Lutownicę zacząłem dość intensywnie użytkować i muszę przyznać że robi robotę. I raczej wróżę jej dobra przyszłość. Nawet lutowie dostarczone do zestawu dość dobrze trzyma się przewodów i elementach na płytkach drukowanych. Oczywiście z powodu małej ilości szybko się skończyło. A teraz używam zwykłego ołowiowego i też daje radę.
Dlatego ten gadżet mogę z czystym sumieniem polecić.
Dzięki uprzejmości szefa wszystkich szefów dostałem do testowania prezentowany poniżej zestaw który być może trafić do naszego sklepiku.
Tym dość praktycznym gadżetem jest zestaw do lutowania pokazany na zdjęciu niżej.

Produktem tym jest lutownica a w zasadzie cały zestawik tak zwanego małego majsterkowicza. Widać zestaw na "bogatości" i ma na starcie wszystko czego potrzeba by zacząć przygodę z lutowaniem. Jak widać na załączonym wyżej zdjęciu, przyszedł zapakowany w taki oto Bristol. Mimo szumnych napisów o jego profesjonalnym przeznaczeniu, takim oczywiście nie jest. ?
Na odwrocie opakowania mamy przedstawione ostrzeżenia producenta, jak również pokazane sposoby lutowania i posługiwania się tym zestawem. Oczywiście jakby inaczej, nie jest to w języku polskim, no cóż tak wygląda nasza rzeczywistość w zderzeniu z Chińczykami, którzy piszą instrukcję, wiadomo że po angielsku. A czasami zdarza się że jest w "inglisz". ?

A zestaw zawiera w sobie takie rzeczy, jak lutownicę, tutaj w wersji 30 W. Zapasowy grot do niej. Jest identyczny z tym zamontowanym już w lutownicy. Odsysacz z anodyzowanego na niebiesko aluminium. Jak również zapasową końcówkę odsysają i zapasowy oring uszczelniający. W zestawie znajduje się również bezołowiowe lutowie. Nie wiem w jakiej ilości, ale jest to parę gram i na parę rzeczy, robiąc to amatorsko starczy. Jest też wytłoczka ze stali ocynkowanej która robi za podstawkę dla w/w lutownicy.
Czas na rozpakowanie lutownicy, uruchomienie i zrobienie paru testów. Oczywiście po drodze przyjrzymy się szczegółom technicznym, które zaprezentuję.
Pierwszy rozkręciłem odsysacz do cyny, który przykuwa uwagę swoim niebieskim kolorem.

Po rozkręceniu, jak widać mamy standardowy, zwykły, prosty odsysacz, który muszę przyznać, że ma dość mocną sprężynę, szybko reaguje na guzik i chodzi dość płynnie. Ma też założone dwa oringi uszczelniające, co jest prawie standardem, ale spotyka się w bardzo tanich konstrukcjach tylko jeden.

A do tego, co dość rzadko jednak się spotyka, ma na końcu tłoczyska oring, który spełnia rolę odbojnika, tak by zbytnio nie hałasował i amortyzował jednocześnie uderzenia. Pokazałem to na tym zdjęciu.

Tak wygląda zasobnik na lutowie. Oczywiście bezołowiowe.

Po rozłożeniu na czynniki pierwsze, widać jaka ilość dodawana jest do zestawu. W środku zielona karteczka ze składem chemicznym, którego nie mogę potwierdzić. ? Trzeba wierzyć w deklarację producenta.

Sama lutownica prezentuje się w taki sposób, na zdjęciach pokazałem też niechlujnie dokręconą śrubkę.

Jeżeli się rozchodzi o przewód połączeniowy ma on około 1,20 m długości i za bardzo nie grzeszy elastycznością. No cóż, taki urok tanich zestawów.


Tak prezentuje się na załączonym do zestawu stojaku.
Widać też na zdjęciu, że grot na samej końcówce jest czymś pokryty. A może tylko zapolerowany.

Na kolejnym zdjęciu przedstawiłem grot z lśniącą końcówką. Dodatkową zapasową końcówkę odsysacza jak również widać zapasowy oring, który jest już wykonany ze zużytej formy ze względu na dość sporą nadlewkę na boku. Tą samą nadlewkę ma również gotowy odsysacz dołączony do zestawu. Nikt jej nie usunął.



Tak prezentuje się sama podstawka.

Po uruchomieniu z lutownicy zaczął się wydobywać coraz bardziej intensywny dym. Jest rzeczą normalną, że czasem potrafi się z kopcić głównie z grotu, ale tutaj dym wydobywał się ze środka. Co więcej, lutownica dymiła praktycznie całą godzinę zanim przestała. A raczej zmniejszyła intensywność tego dymienia, bo tak naprawdę przestałem zauważać dym po dobrej półtorej godzinie od jej włączenia.


Ten wydobywający się dym starałem się zobrazować na zdjęciach wyżej.
Sam lutownica po włączeniu pobierała z sieci około 28-29W.

Natomiast po rozgrzaniu pobierana moc spadła do około 26W.

Czas teraz na podsumowanie. Ten śliniący grot jest jednak czymś pokryty ( czyżby iryd) bo zostawiłem włączana lutownicę na cały tydzień. I jedyne co to topnik się spalił. Natomiast sam grot po przetarciu gąbką był czysty i niezniszczony. Lutownicę zacząłem dość intensywnie użytkować i muszę przyznać że robi robotę. I raczej wróżę jej dobra przyszłość. Nawet lutowie dostarczone do zestawu dość dobrze trzyma się przewodów i elementach na płytkach drukowanych. Oczywiście z powodu małej ilości szybko się skończyło. A teraz używam zwykłego ołowiowego i też daje radę.
Dlatego ten gadżet mogę z czystym sumieniem polecić.
Cool? Ranking DIY