Mam świadectwo kwalifikacyjne G1 E do 1 kV w grupach 1, 2 i 10. W połowie listopada b.r. zakończę udział w zajęciach programowych KKZ ELE.02, a egzamin ma być w styczniu 2022 r.
Niby nie jestem "świeżakiem" w elektryce - miałem kwalifikacje elektryczne przez większość życia zawodowego od 1979 r. z przerwą 2003-2020. Jednak jestem bardzo ostrożny w ocenie mojej wiedzy i umiejętności w obszarze elektrotechniki praktycznej.
M.in. dlatego świadomie wybrałem brak kwalifikacji G1 z zakresu "D", chociaż przewodniczący Komisji Egzaminacyjnej przy OZW SEP stwierdził, że podołałbym takiemu egzaminowi po odbytym kursie przygotowawczym (połączona grupa E, D i pomiary).
Obecnie szukam pracy. Na ostatniej rozmowie kwalifikacyjnej wyszło, że potencjalny pracodawca oczekuje ode mnie kwalifikacji G1 D. Zaniepokoiły mnie usłyszane informacje. Po pierwsze, że "zrobią" mi takie "uprawnienia" bez kursu przygotowawczego.
Po drugie... Firma jest produkcyjna w mechanice - prawie nie ma elektryki. Byłbym jedynym w Utrzymaniu Ruchu i jednocześnie technicznej obsłudze obiektu (m.in. zasilanie 230/400 i słaboprądówka). Ponadto w zakresie obowiązków są badania techniczne elektronarzędzi (dla mnie grupa podwyższonego ryzyka - podstawowe wyposażenie produkcyjne, czyli np. praca na przeciążeniach) i dopuszczanie ich do eksploatacji.
Obawiam się, że z tymi kwalifikacjami D chcą ze mnie zrobić figuranta do produkowania protokołów pomiarowych, aby nie zlecać tego zewnętrznej firmie.
Od rana przeglądam materiały z kursu SEP (w tym wzory protokołów pomiarowych), czytam posty na Elektrodzie i forach elektryków. Wygląda na to, że nie mam prawa podpisać się na lewej i prawej stronie protokołu, zarówno jako E i D, chociaż nie znalazłem wprost zakazu.
Co o tym sądzicie? Jestem przewrażliwionym paranoikiem, czy pragmatykiem dbającym o własne bezpieczeństwo? Nie chcę dwa lata przed wiekiem emerytalnym wtopić w jakieś... ekskrementy.
Krzysztof Podstawa
Niby nie jestem "świeżakiem" w elektryce - miałem kwalifikacje elektryczne przez większość życia zawodowego od 1979 r. z przerwą 2003-2020. Jednak jestem bardzo ostrożny w ocenie mojej wiedzy i umiejętności w obszarze elektrotechniki praktycznej.
M.in. dlatego świadomie wybrałem brak kwalifikacji G1 z zakresu "D", chociaż przewodniczący Komisji Egzaminacyjnej przy OZW SEP stwierdził, że podołałbym takiemu egzaminowi po odbytym kursie przygotowawczym (połączona grupa E, D i pomiary).
Obecnie szukam pracy. Na ostatniej rozmowie kwalifikacyjnej wyszło, że potencjalny pracodawca oczekuje ode mnie kwalifikacji G1 D. Zaniepokoiły mnie usłyszane informacje. Po pierwsze, że "zrobią" mi takie "uprawnienia" bez kursu przygotowawczego.
Po drugie... Firma jest produkcyjna w mechanice - prawie nie ma elektryki. Byłbym jedynym w Utrzymaniu Ruchu i jednocześnie technicznej obsłudze obiektu (m.in. zasilanie 230/400 i słaboprądówka). Ponadto w zakresie obowiązków są badania techniczne elektronarzędzi (dla mnie grupa podwyższonego ryzyka - podstawowe wyposażenie produkcyjne, czyli np. praca na przeciążeniach) i dopuszczanie ich do eksploatacji.
Obawiam się, że z tymi kwalifikacjami D chcą ze mnie zrobić figuranta do produkowania protokołów pomiarowych, aby nie zlecać tego zewnętrznej firmie.
Od rana przeglądam materiały z kursu SEP (w tym wzory protokołów pomiarowych), czytam posty na Elektrodzie i forach elektryków. Wygląda na to, że nie mam prawa podpisać się na lewej i prawej stronie protokołu, zarówno jako E i D, chociaż nie znalazłem wprost zakazu.
Co o tym sądzicie? Jestem przewrażliwionym paranoikiem, czy pragmatykiem dbającym o własne bezpieczeństwo? Nie chcę dwa lata przed wiekiem emerytalnym wtopić w jakieś... ekskrementy.
Krzysztof Podstawa