Witam.
Mam taki problem. Nie grzeje grzejnik w łazience w bloku (obie rurki w pionie są gorące). W pozostałych pomieszczeniach kaloryfery działają bez zastrzeżeń. Był technik ze spółdzielni sprawdził głowicę, prysnął WD40, jakimś kluczykiem od góry odkręcił jakiś zaworek (poszła woda), kluczami nasadowymi rozszczelnił za głowicą (też poszła woda), stwierdził, że zapowietrzony nie jest. Potem zszedł do piwnicy, coś tam manipulował... i nic. Jak w piwnicy "puścił wodę w kanał" to cały grzejnik się równomiernie i szybko nagrzał, ale po przywróceniu do stanu pierwotnego wystygł. Generalnie nic się nie udało zrobić. Fachowiec powiedział, że "takie daje parametry ciepłownia" i powinno się polepszyć jak nastanie mróz. Czy to taka odpowiedź na odczepnego od technika dla laika? Dodam, że około 3 tygodnie temu grzejnik trochę grzał. Czy tak musi być? Nic nie można z tym zrobić?
Mam taki problem. Nie grzeje grzejnik w łazience w bloku (obie rurki w pionie są gorące). W pozostałych pomieszczeniach kaloryfery działają bez zastrzeżeń. Był technik ze spółdzielni sprawdził głowicę, prysnął WD40, jakimś kluczykiem od góry odkręcił jakiś zaworek (poszła woda), kluczami nasadowymi rozszczelnił za głowicą (też poszła woda), stwierdził, że zapowietrzony nie jest. Potem zszedł do piwnicy, coś tam manipulował... i nic. Jak w piwnicy "puścił wodę w kanał" to cały grzejnik się równomiernie i szybko nagrzał, ale po przywróceniu do stanu pierwotnego wystygł. Generalnie nic się nie udało zrobić. Fachowiec powiedział, że "takie daje parametry ciepłownia" i powinno się polepszyć jak nastanie mróz. Czy to taka odpowiedź na odczepnego od technika dla laika? Dodam, że około 3 tygodnie temu grzejnik trochę grzał. Czy tak musi być? Nic nie można z tym zrobić?