aaanteka wrote:Nie jest to tak rażący znów mankament przy założeniu doboru odpowiednich tranzystorów. Tysiące takich konstrukcji prawidłowo pracowało w latach mienionych.
A i obecnie znajdzie się kity dokładnie według tego schematu dobrze pracujące.
Wartość 220-330? jest stanowczo za duża w tej konfiguracji, wystarczy 75-150?.
Źle się wyraziłem - nie jest to rażący błąd, ale nieobecność tych rezystorów razi (rzuca się) w oczy.

A czy kolega nie zaprzecza sam sobie? Brak rezystorów, czyli nieskończoność omów, jest OK. 220-330 omów to za dużo. A 75-150omów znów jest OK. Czy na pewno?
Dodano po 4 [minuty]:
aaanteka wrote:\Zbędny nowatorski zabieg typu "trendy hiend" nic nie wnoszący do tej konstrukcji z lat. Jednym czerwonym,a dlaczego jednym i czerwonym? Generalizowanie.
Równie dobrze można by zmienić wzmacniacz różnicowy na dwa z osobnymi skompensowanymi źródłami prądowymi, a dynamiczne źródło prądowe wykonać na nowoczesnym układzie monolitycznym, kompensację temperaturową również na jakimś układzie z dwu poziomowym prądem spoczynkowym kompensowanym dla zmian temperatur otoczenia . Tylko po co? Cały urok w tej prostocie która dobrze wykonana naprawdę posiada bardzo dobre parametry i moc jedynie (aż) 40 W do użytku własnego-domowego( audio-car?).
A cóź to Kolega teraz mi zarzuca. LED zamiast dzielnika rezystorowego proponuję po to, żeby uniezależnić prąd źródła od napięcia i tętnień zasilania. Nie proponuję nowoczesnych układów monolitycznych, proponuję diodę za 30 groszy która w ewidentny sposób poprawi działanie tego układu, i którą można wlutować wprost bez żadnych innych zmian. Teraz prąd źródła jest modulowany przez napięcie zasilania niemalże wprost. A w tym wzmacniaczu wzmocnienie w otwartej pętli nie jest aż tak duże, żeby dodawać mu roboty w postaci reagowania na te zmiany.
Co do tego, że układ mniej zależny od napięcia zasilania jest lepszy od tego, który jest bardziej zależny, chyba nie ma wątpliwości. Tak samo stabilizowany jest prąd pary różnicowej.
Oczywiście, do jakiegokolwiek działania, byle grało, nie jest to konieczne, to taka bonusowa modyfikacja.
Czemu czerwony LED? Bo z obliczenia wychodzi mi, że napięcie na R6 wynosi ok. 1.5V. Żeby to zachować, zaproponowałem LEDa czerwonego, bo one właśnie mają takie spadki przy prądach rzędu 1-1,5mA.
Kolega mi zarzuca podążanie za modami, co jest śmieszne. Opisałem zwykłe i najprostsze z możliwych zabiegi inżynierskie w pełni podparte teorią i obliczeniami na poziomie 1 klasy technikum.
Co do parametrów tego wzmacniacza - nie mają niestety prawa być bardzo dobre, chyba że porównamy do gramofonu bambino. Jego siłą jest prostota, która ciągnie za sobą kompromisy np. w postaci takich sobie parametrów. A prostota ta, jak w przypadku dzielnika polaryzującego Q3, jest wg mnie czasami przesadzona. Wynika raczej z cen półprzewodników w czasach, kiedy powstawała konstrukcja, a dzisiaj nie ma już żadnego uzasadnienia.
Pozdrawiam,
Mietek