Elektroda.pl
Elektroda.pl
X
Please add exception to AdBlock for elektroda.pl.
If you watch the ads, you support portal and users.

DRM czyli jak zrazić klientów do swojej marki?

Urgon 11 Mar 2022 09:00 7065 87
Computer Controls
  • DRM czyli jak zrazić klientów do swojej marki?
    Od zawsze wiadomo, że korporacje działają po to, by generować dochody dla swoich akcjonariuszy. Większość robi to "uczciwie" - oferując towary i usługi w zamian za pieniądze swoich klientów. Są jednak firmy, które w celu maksymalizacji swoich zysków posuwają się do praktyk zgodnych z literą prawa, ale moralnie wątpliwych i nieuczciwych. Ofiarą tych praktyk padają zwykle klienci przywiązani do danej marki, którzy zainwestowali w nią duże środki i nie będą zbyt chętni do zmiany. Od jakiegoś czasu narzędziem "wyzysku" klienta przez niektóre korporacje jest DRM.

    DRM, czyli Digital Rights Management, inaczej Zarządzanie Prawami Cyfrowymi, to systemy zabezpieczeń, często oparte o mechanizmy kryptograficzne, których oryginalnym przeznaczeniem była ochrona praw (i zysków) wydawców przed szeroko pojętym piractwem. Obecnie te same mechanizmy są implementowane na poziomie sprzętowym w celach zdecydowanie mniej szlachetnych.


    DYMO i papier z DRM

    Inspiracją do napisania tego felietonu stała się firma DYMO, znany producent drukarek do etykiet i papierów termicznych do nich. W drugiej połowie zeszłego roku DYMO wypuściło na rynek dwa nowe modele serii LabelWriter: LW550, LW550 Turbo i 5XL. Poza paroma drobiazgami od poprzednich modeli serii 400 poza kilkoma ulepszeniami ta seria wyróżnia się perfidnym zabezpieczeniem DRM. Nowe modele nie "widzą" szpulek z papierem, jeśli te nie posiadają nalepki z etykietą NFC opartą o układ NXP ICODE SLIX2 SL2S2602 z odpowiednią zawartością w jego wewnętrznej pamięci. Układ poza informacją o oznaczeniu papieru zawiera też informację o liczbie wydrukowanych etykiet, przy czym ta wartość jest zmieniana nawet wtedy, gdy jedynie etykietę z urządzenia wysunęliśmy przyciskiem na panelu sterującym. Układ od NXP ma kilka zabezpieczeń przed próbami przeprogramowania, a nawet polecenie,które go "niszczy" - po wydaniu polecenia DESTROY układ przestanie się komunikować, i jest to stan nieodwracalny.

    Firma DYMO wraz z nowymi drukarkami wypuściła stosowne papiery termiczne wyposażone w etykiety NFC. Papiery te są nawet dziesięć razy droższe od zwykłych papierów termicznych. Drukarki DYMO nie będą też działać ze starszymi papierami DYMO, gdyż te nie mają stosownych etykiet. Przełożenie etykiety z pustej rolki na pełną też nic nie da, bo drukarki wykorzystują zawarty w układzie SL2S2602 licznik, który można tylko inkrementować, a jego zresetowanie wymaga 32-bitowego hasła zapisu.

    Na zarzuty niezadowolonych klientów firma DYMO odpowiada uparcie, że nie zrobiła tego z czystej chciwości, tylko w trosce o klientów, bo ponoć gdzieś tam żyje kilku ludzi, którzy mieli problemy z drukarkami DYMO wywołane użyciem niemarkowych etykiet. Jednocześnie DYMO dopuściło się wyjątkowo nieładnej manipulacji na stronach sklepu Amazon - zamiast stworzyć nowe strony dla nowych produktów zedytowali strony dla modeli serii 400 zmieniając nazwę, edytując opis i podmieniając zdjęcia. Dzięki temu nowe modele mają wysokie oceny i dużo pozytywnych recenzji napisanych do modeli poprzedniej generacji. Nowe recenzje są tylko negatywne. Nie brakuje też ostrzeżeń, by trzymać się od tych drukarek z daleka. A jak ktoś już kupił, to zaleca się używanie ich jako przycisków do papieru czy blokad do drzwi - kupno nowej drukarki od konkurencji wyjdzie taniej.

    Pytanie za sto punktów: jak duży zapas układów SL2S2602 ma DYMO, i jak będą robić nowe rolki, jak ten zapas się skończy, a NXP nowych nie naprodukuje? Taki scenariusz jest prawdopodobny biorąc pod uwagę ogólne braki na rynku układów scalonych i problemy z produkcją. Firma Canon musiała wyłączyć zabezpieczenia DRM w swoich drukarkach, bo z powodu braków na rynku nie może produkować tuszy z DRM.


    John Deere i prawo do naprawy

    Od kilku lat firma John Deere, producent sprzętu rolniczego także stosuje w swoich traktorach i kombajnach system DRM. System ten uniemożliwia wymianę jakiegokolwiek komponentu zawierającego elektronikę bez obecności autoryzowanego serwisanta. Każda wymieniona część wymaga bowiem rejestracji i autoryzacji w komputerze pojazdu. Wymiana samego komputera wymaga rejestracji i autoryzacji wszystkich pozostałych części. To oznacza, że proste naprawy, które rolnicy wykonywali we własnym zakresie są od jakiegoś czasu niemożliwe. Jeden z rolników kilka lat temu padł ofiarą tego rozwiązania, gdy jego kombajn po wymianie jednego z komputerów (bodaj sterującego hydrauliką) nie chciał się uruchomić. Najbliższy autoryzowany serwis był oddalony o ponad 250 kilometrów, pracownicy mieli zaś terminy zaklepane na tydzień do przodu. Rolnik zmuszony był kupić drugi kombajn by dokończyć żniwa, podczas gdy prawie nowy John Deere stał w stodole.

    Firma John Deere uzasadnia od lat swoją decyzję "troską o klienta" i chęcią zagwarantowania napraw na odpowiednim poziomie (czyt. robionych tylko w autoryzowanych serwisach). Efekt tej "troski" był potrójny. Sprzedaż nowych kombajnów i traktorów spadła. Po drugie, ceny traktorów i kombajnów używanych (ale tylko modeli bez DRM) drastycznie podskoczyły, czasem przekraczając ceny nowego sprzętu. Po trzecie, zachowanie firmy John Deere stało się elementem kampanii na rzecz "prawa do naprawy". Jest to ciągnąca się od kilku lat batalia między korporacjami technologicznymi, a zwykłymi klientami o wprowadzenie w USA zestawu praw, które zmuszą firmy do sprzedaży produktów zrobionych tak, by ich użytkownicy mogli je naprawiać we własnym zakresie. Ponadto producenci byliby w świetle tego prawa do zapewnienia części zamiennych, narzędzi i informacji (na przykład instrukcji serwisowych) właścicielom tych urządzeń.Dla przykładu firma John Deere musiałaby zapewnić rolnikom interfejsy programistyczne, oprogramowanie i klucze kryptograficzne potrzebne do rejestracji i autoryzacji wymienionych komponentów.

    "Prawo do naprawy" to nie tylko sprawa amerykańska - problem ten występuje też w Europie. Jakiś czas temu Komisja Europejska przyjęła dyrektywę, która nakazuje producentom m.in. używanie wkrętów, które da się odkręcić powszechnie dostępnymi narzędziami.


    Nie tylko traktory i drukarki

    Drukarki atramentowe i laserowe od lat mają wbudowane formy zabezpieczeń DRM, i od lat różne firmy, głównie z Chin, je obchodzą produkując zastępcze tusze i tonery, często w oryginalnych pojemnikach, które zostały odnowione i napełnione ponownie. W czasach mojej młodości sam nabijałem tusze do "plujki" HP za pomocą specjalnego zestawu. Zestaw ten kosztował mniej, niż pojedynczy, oryginalny tusz, a zawierał wszystkie kolory.

    W latach 2013-2017 swoje pięć minut (nie-)sławy zaliczył startup, który wyprodukował wyciskarkę do soków Juicero. Firma Juicero zebrała łącznie ponad 100 milionów dolarów. Sama wyciskarka była droga, ale w zamian działała tylko z workami Juicero, w których były świeże owoce do wyciskania. Wyciskarka skanowała kod na worku przy jego wkładaniu, wysyłała ten kod do bazy firmy przez Internet, a dopiero potem go wyciskała. Oczywiście worki z owocami tanie nie były, a głównym modelem firmy było opłacanie subskrypcji by dostawać co tydzień paczkę worków z owocami do wyciskania. Ten model biznesowy okazał się totalną klapą, zwłaszcza gdy okazało się, że wyciskarki są zwyczajnie za drogie w produkcji. Model subskrypcji też się nie przyjął, więc dość szybko worki z owocami Juicero pojawiły się w sklepach ze zdrową żywnością Whole Foods. To jednak nie uratowało firmy, gdyż ktoś wrzucił na YouTube filmik pokazujący, iż worek Juicero można wycisnąć do szklanki ręcznie, bez drogiej wyciskarki:





    W przypadku Juicero uzasadnieniem całego skanowania worków i łączności z Internetem było zagwarantowanie jakości soku. To działało - minutę po przekroczeniu daty przydatności wyciskarka worka nie akceptowała.

    Wielu z Was wie, że kawa to poważna sprawa. I na tym rynku DRM też występuje. Firma Keurig, producent ekspresów do kawy, zabezpieczył swoje ekspresy serii 2.0 przed użyciem pojemników z kawą od innych producentów. Z tego, co się zorientowałem za ich identyfikację odpowiada sensor kolorów, więc to nie jest "prawdziwe" DRM. Dość szybko znaleziono dwie metody obejścia tego. Można na pokrywce nieoryginalnego pojemnika kłaść pokrywkę (lub jej specyficzny kawałek) oryginalnego pojemnika. Trzeba to jednak robić przy każdym użyciu. Drugą opcją jest rozebrać częściowo ekspres i odłączyć jeden z przewodów idących do czujnika by na stałe wyłączyć to zabezpieczenie.

    Innym przykładem sprzętu AGD z wbudowanym DRM jest mała zmywarka do naczyń o przyjaznej nazwie Bob. Bob jest zmywarką bardzo kompaktową, ale też dość drogą w eksploatacji, gdyż używa specjalnych pojemników na detergent. Podobnie jak drukarki DYMO, Bob zlicza poziom zużycia pojemnika. Jednak człowiek podpisujący się jako DekuNukem odkrył, iż pojemnik posiada tylko złącze krawędziowe i małą pamięć EEPROM o pojemności 256 bajtów. Odkrył też, które bajty odpowiadają za zużycie i je zresetował, wlewając do pojemnika detergent innej marki.

    Pisząc ten felieton nie spodziewałem się, iż wśród przykładów znajdzie się też kuweta dla kota. CatGenie, bo tak się nazywa ten produkt, to poniekąd genialne rozwiązanie "śmierdzącego problemu". Zabudowana kuweta zamiast tradycyjnego bentonitu używa plastikowych kulek jako "medium pośredniego". Kot robi to, co koty robią zwykle w kuwetach, a maszyna zbiera te granulki, myje i przesiewa z pomocą specjalnego płynu czyszczącego i wysypuje na nowo. Pojemnik na "specjalny płyn" jest jednorazowy i pokryty etykietą RFID. Na szczęście dla wszystkich dość szybko opracowano zarówno nowe oprogramowanie dla robokuwety, jak i moduł zastępujący czytnik RFID, który to moduł emuluje posiadanie pełnego pojemnika z płynem czyszczącym. Łatwo jest zatem pojemnik napełnić od nowa i cieszyć się oszczędnością. Bez tego rozwiązania ta kuweta kosztowała w utrzymaniu 350 dolarów rocznie na każdego kota. Trochę drogo, jak na kocie odchody.


    Nihil novi sub sole

    Jeśli zestawić powyższe przykłady, to łatwo wysnuć wniosek, iż zabezpieczenia DRM zwykle dotyczą materiałów eksploatacyjnych. jest to wniosek słuszny, gdyż jest to naturalne rozszerzenie znanego od ponad 120 lat modelu biznesowego. Model ów dotyczył pierwotnie maszynek do golenia i żyletek, i zosał wynaleziony przez człowieka o imieniu King Camp Gillette. Ów wynalazca opracował jedną z pierwszych maszynek do golenia na żyletki, oraz samą żyletkę. Idea była prosta: same maszynki były bardzo tanie, za tp cena żyletek była wysoka. Do tego stop był tak dobrany, by dało się go naostrzyć maszynowo, ale żeby po kilku goleniach ostrze żyletki się stępiło. Żyletka, w przeciwieństwie do brzytwy, miała być produktem jednorazowym. Imć Gillette na tym modelu zarobił fortunę. Potem patenty wygasły i konkurencja rzuciła się na rynek ze swoimi uchwytami i żyletkami kompatybilnymi z systemem Gillette.

    Kontynuacją tego modelu są żyletki "jednorazowe", gdzie najpierw inwestuje się w ergonomiczny uchwyt, a potem dokupuje kolejne kasetki z trzema, czterema czy pięcioma ostrzami. Z czasem lojalny klient dokupywać będzie same kasetki, pozostając wiernym marce i modelowi. Tu ciekawostka: ostrza do tych maszynek są wykonywane poprzez wylewanie roztopionej stali lub aluminium na szybko wirujący chłodzony bęben, w wyniku czego powstaje wyjątkowo cienka i bardzo ostra wstęga metalu. Sam do golenia używam maszynki na żyletki. Ale mam kolegę, który goli się brzytwą z XIX wieku.

    Głównym problemem tego modelu biznesowego jest fakt, iż nie da się go utrzymywać w nieskończoność. Jak tylko patenty Gillette wygasły, pojawiła się konkurencja, która zbiła cenę żyletek do obecnego poziomu. Na rynku maszynek jednorazowych nie ma roku, by któraś firma nie wypuściła nowego modelu z większą lub mniejszą liczbą ostrzy, paskami nawilżającymi czy innymi niemal magicznymi sztuczkami. Walka o klienta jest dość ostra, biorąc pod uwagę, iż żaden z tych produktów nie jest lepszy ani od swojego poprzednika, ani od konkurentów. Ba, nie są nawet lepsze od oryginalnego patentu pana Gillette!

    Wracając jednak do DRM, to mamy do czynienia z tym samym modelem: sprzedać produkt (w miarę) tanio, a potem żerować na materiałach eksploatacyjnych i usługach serwisowych. Model zakłada, że klient będzie wierny marce, skoro już w nią zainwestował. Tylko gdy koszt tych materiałów jest za wysoki, albo dostęp do serwisu jest ograniczony, to klienci przełkną stratę i pójdą do konkurencji. Jeszcze gorzej jest wtedy, gdy ktoś znajdzie sposób na obejście zabezpieczeń DRM, szczególnie gdy główny produkt jest sprzedawany poniżej kosztów produkcji. Dość szybko na rynku pojawią się tańsze zamienniki z Chin, które nie wymagają od klienta czasem skomplikowanej procedury hakowania. Jedyną kwestią jest wielkość rynku - nikomu nie opłaci się "łamanie" niszowego produktu.


    DRM, a piractwo komputerowe

    Pierwotnie systemy DRM miały chronić prawa wydawców wszelkiej maści treści przed piratami. A jak to wyglądało w praktyce? Sony w latach dwutysięcznych opracowało dwa systemy. Jeden to znany wielu graczom i znienawidzony SecuROM. Drugi to system opracowany do ochrony nośników mediów, który instalował na komputerach niczego nie spodziewających się ofiar jeden z dwóch wariantów oprogramowania, które to modyfikowały system operacyjny i uniemożliwiały kopiowanie czy zgrywanie płyt. Żaden z tych systemów de facto nie chronił przed piractwem, a ich wadliwe i niebezpieczne implementacje narażały zwykłych użytkowników. Ba, gra Spore od EA zabezpieczona systemem SecuROM zdobyła niechlubny tytuł najbardziej piraconej gry świata właśnie ze względu na formę zabezpieczeń, która penalizowała uczciwych graczy, a dla piratów nie stanowiła problemu.

    W ostatnich latach niesławnym królem zabezpieczeń antypirackich stał się system Denuvo. System jest tak trudny do złamania, że w praktyce "wykosił" większość crackerów ze sceny łamania gier. Denuvo przy każdym uruchomieniu gry generuje nowe klucze kryptograficzne, jeden z nich wysyłany jest do serwera firmy, gdzie generowana jest odpowiedź. Dopiero ta odpowiedź pozwala na kontynuowanie procesu uruchamiania gry. Kosztem tego jest większe obciążenie procesora, częstsze zapisy do dysku (źle dla napędów SSD), czasami przejściowe problemy z kompatybilnością albo całkowita blokada tysięcy kopii gier, bo firma tworząca Denuvo zapomniała przedłużyć ważność ich domeny.

    Wśród nielicznych crackerów od Denuvo prym wiedzie niejaka Empress (tutaj artykuł o niej na stronie WIRED.com) - złamała wiele głośnych tytułów gier, często w rekordowym czasie. Empress twierdzi, że robi to, co robi, bo uważa, że sytuacja gdy wydawca ma kompletną kontrolę nad grą będącą w rękach gracza jest zwyczajnie złem. Trudno się z nią nie zgodzić biorąc pod uwagę, jak wiele starszych gier nie da się już legalnie kupić na cyfrowych platformach. Dla przykładu chciałem kupić grę The Movies, i nie mogłem jej znaleźć w żadnym sklepie online - są tylko płyty z czasów jej wydania. Szkoda, bo to fajna gra była.


    Wnioski na koniec

    O ile jestem w stanie zrozumieć stanowisko wydawców gier i oprogramowania, którzy walczą z piractwem za pomocą systemów DRM w rodzaju Denuvo czy SecuROM, o tyle całkowicie nie rozumiem i nie uznaję takich samych praktyk stosowanych przez twórców wszelkiej maści urządzeń. Jedynym sposobem by zniechęcić ich do tych nieuczciwych praktyk jest unikanie ich produktów i ostrzeganie przed nimi innych. Jasne, prędzej czy później drukarki DYMO zostaną "złamane", ale po co ich w ogóle wspierać kupując ich produkty? Zwłaszcza że to może ich zachęcić do zastosowania podobnych rozwiązań w innych ich produktach. Firma John Deere już się przekonała, jak wiele może stracić denerwując swoich klientów idiotycznymi praktykami. Oby więcej firm przekonało się na tych przykładach, że inwestycja w sprzętowy DRM to prosty sposób na zrażenie do siebie klientów.


    Czy ktoś z Was spotkał się z produktami z takimi zabezpieczeniami DRM? Co o nich myślicie? Kto z Was goli się maszynką na żyletki albo brzytwą? Podzielcie się.

    Cool? Ranking DIY
    About Author
    Urgon
    Editor
    Offline 
    Has specialization in: projektowanie pcb, tłumaczenie, mikrokontrolery PIC
    Urgon wrote 5957 posts with rating 1900, helped 195 times. Live in city Garwolin. Been with us since 2008 year.
  • Computer Controls
  • #2
    palmus
    Level 33  
    Warto wspomnieć o koncernie VW, który w niemal każdym sterowniku samochodu wsadził tzw. ochronę komponentu. Analogia do J. Deera.
  • #3
    szeryf3
    Level 26  
    Drukarka atramentowa HP.
    Wiecznie z nią walczyłem podmieniając kartridż nowy na stary, tak 3 razy za każdym razem, aż gubiła w pamięci nowy kartridż.
  • Computer Controls
  • #4
    akajarz
    Level 23  
    Jest jeszcze jeden trend który uważam za godny potępienia. Jest to przechodzenie producentów oprogramowania z modelu licencji wieczystej na model subskrypcyjny. Dzięki temu producent ma zapewnione stałe źródełko przychodów niezależnie czy się stoi czy się leży. Dobrym przykładem jest tutaj firma Autodesk. Licencja wieczysta na AutoCad LT 2007 zakupiona dawno temu. Na Win7 działała do niedawna ale trzeba było się przesiąść na Win10 i okazała się niekompatybilna.
    Myślę, wezmę z półki Acad LT 2008 bo leży niewykorzystana a czytałem że z Win10 działa. I co? Oczywiście serwery autoryzujące producenta dla tej wersji wyłączone, czytaj "mamy cię gdzieś, kup nowego AutoCada".
    Patrzę na ceny a tam tylko subskrypcja roczna za 2k. Dobrze że jest konkurencja więc zamówiłem 5 licencji GstarCad Pro gdzie jedna licencja wieczysta kosztuje tyle ile roczna subskrypcja Autocad LT. Teraz lokalny serwer licencji może zabezpieczyć CADa dla kilkunastu pracowników.
    Jest takie przysłowie - chytry dwa razy traci. W tym przypadku sprawdziło się znakomicie.
  • #5
    Urgon
    Editor
    AVE...

    Adobe też tak ma: Photoshop, After Effects, Premiere Pro, Lightroom, cały pakiet oprogramowania w formacie SaaS, czyli Software as a Service. Na szczęście jest kilka alternatyw, płatnych i darmowych.

    Używam jednego programu z portfolio Autodesk: Fusion 360. Mają darmowe, roczne licencje dla hobbystów i równie darmowe licencje dla startupów zarabiających mniej niż 100kUSD rocznie. Wadą jest chmura - wszystkie projekty są zakładnikami firmy. Drugą fakt, że tak się skupiają na usługach w rodzaju symulacji i projektowania generacyjnego w chmurze, że prawie kompletie olewają inne aspekty programu...
  • #6
    Piottr242
    Level 23  
    Koniec lat 90. Ploter stałopigmentowy do druku reklam wielkoformatowych akceptował tylko papier (inny nośnik) autoryzowany przez cartdrige. Oczywiście - papier ów był kilka razy droższy niż zwykły.
    Więc wynalazek wcale nie jest taki nowy. Ale szkodliwy dla końcowego konsumenta tak, że "powinni tego zabronić".
  • #8
    prosiak_wej
    Level 38  
    Urgon wrote:
    Nowe modele nie "widzą" szpulek z papierem, jeśli te nie posiadają nalepki z etykietą NFC


    Dlatego od lat tłukę Zebrą GX420T i GK420T, którym wystarczy sama obecność medium, a w sytuacji tego wymagającej wystarczy zakleić transoptor i ustawić etykietę na "ciągły". Drukowałem już na etykietach normalnych, przezroczystych, rurach termokurczliwych i taśmach odblaskowych. Drukarka może droższa w zakupie, ale za to jaka wdzięczna w eksploatacji :)
  • #9
    aka63
    Level 13  
    Nie wiem, czy to DRM ale niedawno oglądałem film na youtube, gdzie pewien pan kupił 2 IDENTYCZNE iphone 13 firmy Apple. Rozkręcił je i probował poszczególne elementy (klawiatura, wyświetlaca i inne) przenieść do drugiego. W żadnym przypadku telefon nie działał (wręcz wypisywał jakieś błędy). Takie działanie (naprawianie oryginalnymi częściami ale z innego aparatu) to też chyba dla dobra użytkownika, aby naprawiał wyłącznie w autoryzowanych serwisach. PS-osobiście przez takie działanie nigdy nie kupię żadnego urządzenia tej firmy
  • #11
    kloszi
    Level 21  
    Podobnie thermomix . Płaci się nie mało (ponad 5k) a abonament 200zł/rok
  • #12
    pan_buka
    Level 11  
    Obrazowo opisałeś groźne zjawisko, z którym prędzej czy póżniej każdy z nas się zetknie. Niestety, jak zauważył już użytkownik @palmus , tego rodzaju praktyki stosują nagminnie koncerny samochodowe, i to nie tylko z grupy VAG - pewnien japoński koncern już dawno temu wprowadził zabezpieczenie, w którym każda usługa serwisowa związana z użyciem gniazda ODB wymaga połączenia online z serwerem producenta i dokonania weryfikacji warsztatu. Oczywiście wszystko w trosce o jakość i bezpieczeństwo klienta. Podobnie triki , choć nie będące de facto narzędziem DRM, koncerny samochodowe stosowały nagminnie w kwestii wymiany żarówek reflektorów, zanim upowszechniły się światła w technologii LED: do legendy przeszły historie o wymianach zwykłych źarówek w niektorych generacjach Fiata Punto czy Renault Megane, wymagających albo wizyty w ASO albo cyrkowych umiejetności użytkownika pojazdu. Kres tym zbójeckim praktykom położyła któraś dyrektywa UE, zmuszająca producentów do tego, aby wymiana była możliwa w sposób łatwy do przeprowadzenia samodzielnie przez każdego użytkownika pojazdu. Przykład kolejny - mam stary scaner slajdów i negatywów niemieckiej firmy Reflecta. Sterowniki działały jeszcze na win XP, na wyższych już nie. Update brak. Obecnie firma nadal produkuje scanery wyglądające niemal identycznie i spełniające identyczne funkcje, tyle że sterowniki są oczywiście dostosowane do współczesnych wersji Win. Ergo: potrzebujesz skanera ? Kup nowy, a stary, choć całkiem sprawny, oddaj do recyclingu lub wywal do kosza, ślad węglowy to bzdura.
    Wydaje mi się, że tak jak w przypadku samochodowych żarówek, jedyna nadzieja tkwi w „tej złej, zbiurokratyzowanej UE”. Jeśli urzędnicy nie wymuszą na producentach zachowań pro konsumenckich, będziemy zawsze na gorszej pozycji.
  • #13
    prosiak_wej
    Level 38  
    pan_buka wrote:
    Kup nowy, a stary, choć całkiem sprawny, oddaj do recyclingu lub wywal do kosza


    Tu nadmienię, że używam starych odbiorników GPS marki Garmin (głównie eTrex Legend). Chociaż do ich obsługi musiałem zainstalować Windows XP na maszynie wirtualnej (ściąganie zarejestrowanych tras oraz aktualizacje map), to sprzęt działa nadal znakomicie. A przede wszystkim nie boi się wody, bo najczęściej używam go na desce SUP :)
  • #14
    fotomh-s
    Level 24  
    Co do DRM to szczyt osiągnięto w przypadku symulacji lotniczych. Tam były przypadki gdzie pod pretekstem DRM stosowano regularny malware. Znane są przypadki kradzieży haseł z przeglądarki Chrome (FSlabs) oraz usuwania z komputera danych nie należących do firmy która ten malware stworzyła (PMGD). W przypadku PMDG to łamali oni swoje własne EULA...

    Nie wiem jakim cudem obydwie firmy jeszcze istnieją i sprzedają produkty za nie małą fortunę. Nikt nie poszedł za to siedzieć.
  • #15
    KonradGatek
    Level 28  
    Może pora się zjednoczyć i DRM wkładać w instalacje elektryczne?
    Mały układzik powodujący "wyrzucanie różniczki" tak za niecałe 5 lat do wykonania. Maskownica zakręcona na wkręty antykradzieżowe do felg - 12 sztuk utwardzanych, wpuszczonych w plastik.
    Ewentualnie można zrobić jak mają tzw. artyści. Za każde odtworzenie w radiu raz nagranej piosenki dostają pieniążki. Robimy - licznik włączeń w każdym "pstryczku do światła". I cyk, pół grosza od pstryknięcia.
    Chlup, dwa grosze dla hydraulika za spuszczenie wody.
  • #16
    Urgon
    Editor
    AVE...

    Jeśli idzie o zabezpieczenia oprogramowania, to program WindowEyes, który umożliwia niewidomym nawigowanie i używanie systemów Windows (mam wersję dla Windows 98SE) miał zabezpieczenie w formie klucza sprzętowego USB (w starszych wersjach pod port szeregowy). Zabezpieczenie tak skuteczne, a produkt tak niszowy, że nikt go nie złamał. Sam program kosztował ponad cztery tysiące złotych, ale PFRON dofinansowywał bodaj 95% ceny. Jedyny dystrybutor na Polskę zbił na tym majątek.

    Niektóre gry komputerowe też miały ciekawe zabezpieczenia. Gra Batman: Arkham Asylum miała poza standardowym systemem antypirackim trzy dodatkowe zabezpieczenia. Na samym początku w części tutorialowej nie można było wykonać ataku z przelotem - batmańska peleryna się nie rozkładała. To crackerzy obeszli w kilka dni. W etapie, gdzie po raz pierwszy walczy się ze "Strachem na wróble" Batman nie może wykonać jednego skoku, przez co ginie. Tym razem obejście zajęło kilka tygodni, bo crackerzy nie od razu się zorientowali. Kilka etapów później na mapie z "Trującym Bluszczem" podłogi się nie wczytują, więc bohater spada w zielonkawą przepaść. W którejś z gier z serii Assasin's Creed twórcy zastosowali podobny mechanizm, tylko że miejsc, gdzie nie można było kontynuować gry, albo zaliczyć misji pobocznych było kilkadziesiąt. Dopiero ponad rok później powstał pełny crack do tej gry. A wtedy było już stanowczo za późno...


    @KonradGatek

    Jakieś 10-15 lat temu jeden z wielkich producentów telewizorów (nie pomnę, który) opatentował i próbował sprzedać telewizjom technologię, gdzie w sygnale telewizyjnym ukryty byłby sekretny sygnał uniemożliwiający przełączenie kanału. Celem było zmuszenie widza do oglądania reklam. Telewizje odrzuciły ten pomysł, stwierdzając, że coś takiego skończyłoby się gigantyczną falą pozwów...
  • #19
    fred4u
    Level 26  
    Tylko "głosowanie portfelami" może zniechęcić producentów do tych brudnych tricków.
    A więc żadnych DYMO, kupujmy Zeberki.
    Autodesk i jego Eagle - świetnie, że KICAD tak dobrze się rozwija. Zamiast nabijać kabzę korporacji, lepiej wesprzeć projekt OpenSource.

    Korporacje muszą widzieć tę "miłość" klientów do "modelu subskrypcyjnego".
  • #20
    misiek1111
    Level 31  
    Urgon wrote:
    Sprzedaż nowych kombajnów i traktorów spadła.

    Tylko czy to zmieniło politykę tej firmy ?
  • #21
    mgim
    VIP Meritorious for electroda.pl
    fred4u wrote:
    Korporacje muszą widzieć tę "miłość" klientów do "modelu subskrypcyjnego".

    Obsługuję duże biura projektowe (też) i znam tą "miłość" do subskrypcji. Wkurw ich ogarnia, albowiem wielki on jest. Pomimo wprowadzenia BIM - masę klientów zmienia swój soft na pozbawiony tych "udogodnień".
  • #22
    fotomh-s
    Level 24  
    fred4u wrote:
    A więc żadnych DYMO, kupujmy Zeberki.

    Co do firmy Zebra to mam całkiem niezłe doświadczenia.
    Kupiłem jakiś miesiąc temu terminal Symbol MC9060 za 60zł (połowa ceny samej najtańszej Chińskiej baterii do tego terminala).
    Okazało się że EMDK (SDK od firmy Zebra) nadal wspiera ten model terminala. Z zainstalowaniem emulatora terminala 3270 od Wavelink też nie było większego problemu, mimo tego że nie posiadam nawet kabla USB (więc nie mogłem skorzystać z Active Sync).
    Urządzenie ma system Windows Mobile 2003SE i nadal jest jako tako wspierane (mimo zakończenia oficjalnego wsparcia przeszło dekadę temu).
    Jedyne czego mi obecnie brakuje to SDK dla integratorów systemu od Symbol, SDK to umożliwiało między innymi flashowanie urządzenia (możliwe że wtedy bym mógł zrobić upgrade do WM5 albo CE5).
  • #23
    metalMANiu
    Level 20  
    Drukarka etykiet Brother PT-P750W nie akceptuje zamienników. Przed rozpoczęciem wydruku "sprawdza" sobie jaka kaseta została zainstalowana i wywala błąd, jeśli to nie jest Brother. Ktoś zna oficjalny powód takiego działania?

    Dodam jeszcze, że drukarki etykiet w moim przypadku często potrzebne są "na już" i często nie stać mnie na kupowanie urządzeń mniej znanych firm, bo sprzęt musi działać bez żadnych niespodzianek (czy to w postaci kiepsko działającego sprzętu, czy też topornie napisanego software).
    Dlatego wybieraliśmy do tej pory właśnie Brother, Dymo, HellermannTyton.
    I wiecie co, można się bardzo przeliczyć.
    Drukarka za ponad 6 tysięcy ma tak napisany program, że nawet na dobrej klasy komputerze się zawiesza na kilkanaście sekund i jest mega nieintuicyjny. Myśli wtedy człowiek, że gigant z branży żałuje pieniędzy na testy. Albo, że użytkownik końcowy jest testerem...

    Więc jaki mamy wybór? Albo gigant z drogą eksploatacja, albo mniej znane firmy z wątpliwym dostępem części w przyszłości.
  • #24
    gkjsystem
    Level 2  
    mam kilka drukarek dymo - szybki łatwy druk ale odkryłem zebre :) droższy sprzęt ale etykiety prawie za darmo jak czesz więcej trzeba dokupić płatny soft ale i tak warto

    dymo zrobiło się za bardzo korpo a drukarki sypia się jak ruskie czołgi w Ukrainie

    aczkolwiek z label 450 duo jestem zadowolony...

    drukarki mobilne dramat wszystkie się rozsypały i to zarówno rhino 5200 jak i seria 9000

    btw tak samo jak czytniki kodów kreskowych korzystałem z hdr ale motorola i zebra naprawdę wskazały mi poprawna drogę nawet używki działają lepiej niż nowe chinczyki
  • #25
    Krzysztof Kamienski
    Level 43  
    Urgon wrote:
    Wielu z Was wie, że kawa to poważna sprawa. I na tym rynku DRM też występuje. Firma Keurig, producent ekspresów do kawy, zabezpieczył swoje ekspresy serii 2.0 przed użyciem pojemników z kawą od innych producentów. Z tego, co się zorientowałem za ich identyfikację odpowiada sensor kolorów, więc to nie jest "prawdziwe" DRM. Dość szybko znaleziono dwie metody obejścia tego. Można na pokrywce nieoryginalnego pojemnika kłaść pokrywkę (lub jej specyficzny kawałek) oryginalnego pojemnika. Trzeba to jednak robić przy każdym użyciu. Drugą opcją jest rozebrać częściowo ekspres i odłączyć jeden z przewodów idących do czujnika by na stałe wyłączyć to zabezpieczenie.
    A przy okazji zapraszam do otwarcia obudowy rzeczonego ekspressu celem wymiany choćby jednego zaworka. Nigdy wiecej Keuriga :cry:
  • #26
    fotomh-s
    Level 24  
    Krzysztof Kamienski wrote:
    A przy okazji zapraszam do otwarcia obudowy rzeczonego ekspressu celem wymiany choćby jednego zaworka. Nigdy wiecej Keuriga

    Ja wymieniałem zawór gorącej wody (zwany także zaworem pary) w Saeco. Żeby się tam dostać musiałem rozkręcić praktycznie cały ekspres.
    Do tego kolejny ciekawy kwiatek jaki tam był to termiki. Są tam 2 termiki, jeden na fazie a drugi na zerze, zdechł jeden, dosłownie kilka godzin później padł drugi. Widać ich MTBF jest niezwykle precyzyjny ;-) Biorąc pod uwagę że ekspres ma już sporo lat za sobą to można uznać że dokładność MTBF tych termików przekracza dokładność niektórych zegarów.

    Quote:
    btw tak samo jak czytniki kodów kreskowych korzystałem z hdr ale motorola i zebra naprawdę wskazały mi poprawna drogę nawet używki działają lepiej niż nowe chinczyki

    Symbol MC9060, rok produkcji 2005, wszystko dzisiaj w pełni sprawne.
    Wygląda na to że był odnowiony w 2017 roku, jednak skoro na całym świecie się te sprzęty odnawia to znaczy że jednak są dobre, inaczej to by je wyrzucano na śmietnik.

    Swoją drogą to regenerował ktoś baterie do tych terminali? Dobrze by było wiedzieć na przyszłość gdzie najlepiej taki pakiet rozcinać, żeby nie uszkodzić tam jakichś wnętrzności.
  • #27
    prosiak_wej
    Level 38  
    Dymo mobilną mam jedną, tylko dlatego że kupiłem w lumpeksie za kilka złotych, w cenie z wagi:

    DRM czyli jak zrazić klientów do swojej marki?

    Kilka rolek etykiet było w komplecie, a karton nowych zamienników kupiłem z Chin za niecałe 100zł. Fajna sprawa na szybkie oznaczanie w terenie czy chociażby domowe 5S :P

    Co do Zebry - jakoś nie lubię tych przemysłowych ZT, ZM, zdecydowanie lepiej dogaduję się z GK/GX. Chyba mam jeszcze jedną głowicę 200DPI na zapasie, więc jak znajdę niedrogą drukarkę z niesprawną głowicą, to się chyba skuszę na trzecią :)
  • #28
    gkjsystem
    Level 2  
    zebra GK/GX klasa sama w sobie dymo poszło w komercje
    btw od lat ma radia motoroli gp 300 i ładowarkę na 6 radii - niezniszczalny sprzęt
    dorobiłem sobie tylko do tego przemiennik na eth poprzez przemiennik w zello
  • #29
    OldSkull
    Level 28  
    Odpowiadajac na pytanie z pierwszego postu: używam golarki z wymienną główką, wielokrotnego użytku (30-50 razy się idzie nią ogolić za kilkanaście PLN)

    Z drukarkami taka sytuacja jest od dawna: trzeba zaakceptować tańszą drukarkę i droższą eksploatację, ale droższą drukarkę i tańszą eksploatację. Ja sobie cenię luz psychiczny przy obsłudze, więc idę w drugą opcję. Ale poprzednia drukarka za przechipowana w serwisie, a nowa przeznaczona do dolewania tuszu - tylko wyraźnie droższa.
    fotomh-s wrote:
    Do tego kolejny ciekawy kwiatek jaki tam był to termiki. Są tam 2 termiki, jeden na fazie a drugi na zerze, zdechł jeden, dosłownie kilka godzin później padł drugi. Widać ich MTBF jest niezwykle precyzyjny Biorąc pod uwagę że ekspres ma już sporo lat za sobą to można uznać że dokładność MTBF tych termików przekracza dokładność niektórych zegarów.

    Miałem podobnie z jedna z rzeczonych drukarek: padła rolka w kasecie od tonera, jak kupiłem nową kasetę (zamiennik) to bęben zanim się skończyła robił już paski.
  • #30
    Piottr242
    Level 23  
    Urgon wrote:
    Jak ploter odróżniał papier/nośnik autoryzowany od nieautoryzowanego?

    Z autoryzowanym dostawałeś kardridż z zapisanym rodzajem i długością rolki, to samo z tonerami. Jak się drukowało to na kardridżu był dekrementowany licznik.
    Ale polscy elektronicy po roku to złamali. Wymieniało się w kardridżu ośmionóżkową kość pamięci na odpowiednio zaprogramowaną.