Elektroda.pl
Elektroda.pl
X
Please add exception to AdBlock for elektroda.pl.
If you watch the ads, you support portal and users.

Dziś prawdziwych elektroników-amatorów już nie ma...

Urgon 10 Jul 2022 16:53 9450 128
phoenixcontact
  • Dziś prawdziwych elektroników-amatorów już nie ma...
    Niedawno TechEkspert opublikował dwa ciekawe artykuły, jeden na temat konstruktorów audio używających gotowych modułów, drugi zaś dotyczył budowania własnego wyposażenia warsztatowego i zasilaczy. Z komentarzy w obu tematach wyłania się obraz dwojaki. Z jednej strony elektronicy starszej daty wszystko budowali, i często wciąż budują od zera, sięgając po gotowce, zwłaszcza sprzęt warsztatowy, gdy budowa zwyczajnie nie ma sensu. Młodsi elektronicy zaś składają wszystko z gotowych modułów, a jeśli któryś buduje coś od zera, to zwykle powiela jeden z wielu błędnie zaprojektowanych i niedopracowanych projektów. Pierwszym przykładem z brzegu jest zasilacz ElectronicsLabs, którego budowa i uruchomienie nastręcza każdemu całą masę problemów. Niedawno też inny elektrodowicz, janokoza, przedstawił swoje wykonanie wzmacniacza słuchawkowego Whammy. Wykonanie bardzo ładne, problemem jest sam projekt wzmacniacza, który jest zwyczajnie niepotrzebnie skomplikowany i pełen szkolnych błędów.

    Elektroniką interesuję się od lat. Mój pierwszy telewizor rozebrałem mając 8 lat, pierwsze eksperymenty z elektroniką i elektryką robiłem niewiele później. Pierwszy kit zlutowałem z bratem mając bodaj 10 lat. Przez kolejne lata nie miałem zbyt wielkich możliwości na rozwój, bo moja matka zawsze się bała, iż coś robiąc przypadkiem wydłubię sobie oko, albo wbiję w nie lutownicę. Na poważnie zająłem się elektroniką dużo później, powoli rozwijając swoje umiejętności i zdobywając wiedzę przez ostatnie 15 lat. W tym czasie zaobserwowałem wiele zmian, zarówno w całym świecie elektroników-hobbystów, jak i na samej Elektrodzie.

    Od lat interesuję się także zagadnieniami popularno-naukowymi, szczególnie dla naukowców-amatorów czy innych majsterkowiczów. Z powodu tych zainteresowań nie tylko mam kolekcję historycznych książek i artykułów (głównie skany), ale też na bieżąco przeglądam różne projekty, które podrzuca mi YouTube albo na które trafiam na HackADay. I, szczerze pisząc, jestem rozczarowany tym, co widzę.


    Ło, panie, kiedyś to było...


    Moją pierwszą książką o majsterkowaniu było dzieło o nieznanym mi tytule, ale z którego pamiętam ramię robota, gdzie w roli siłowników były wkręty i nakrętki maszynowe napędzane silniczkami elektrycznymi, kilka stron dalej była gitara hawajska, a w innym miejscu porady o wykonywaniu abażurów i zaplataniu dwóch sznurków w linkę/brelok. Z tej ostatniej porady skorzystał mój brat zaplatając dwa przewody elektryczne, po czym przetestował swój wyrób w roli broni na moim tyłku. Oj, bolało. Potem zrobił krótszą wersję z rurek igelitowych akwariowych, wyszedł solidny brelok do kluczy. W latach dwutysięcznych ten splot stał się popularny dzięki modzie na zaplatanie cienkich rureczek w bransoletki i inne takie.

    W późnych latach 90tych trafiłem na kilka innych książek o majsterkowaniu z lat 70tych i 80tych. Było tam wszystko. W jednej książce była opisana budowa kilku typów silników parowych, pralki elektrycznej typu "Frania" z metalowej beczki, czy makiety kolejowej ukrytej pod zdejmowanym blatem stołu wraz z samodzielnie wykonanym modelem pociągu, czy torami zrobionymi przez zaginanie pasków blachy na odpowiedni kształt. Z książek imć Sękowskiego zaś młody człowiek mógł się dowiedzieć, jak samodzielnie wyprodukować najróżniejsze odczynniki i przeprowadzić (czasem niebezpieczne) eksperymenty. Zdobyta kiedyś na pchlim targu książka o majsterkowaniu dla dzieci w wieku 6-10 lat pokazywała m.in. proste radio AM strojone indukcyjnie przez obracanie dwóch paletek z cewkami. W książce o historii techniki i elektroniki z lat bodaj 50tych można było się nauczyć, jak zbudować radio lampowe (pod nadzorem osoby dorosłej, bo jednak występują wysokie napięcia), jak to Rosjanie wynaleźli absolutnie wszystko, co się dało oraz zapoznać się z licznymi listami Marksa i Engelsa. Książka z lat późniejszych wyjaśniła mi przystępnie, czym jest proton, elektron i kim był Lenin. Zawierała też naprawdę świetne opisy budowy i działania lamp elektronowych, ich historię, sposób działania diod i tranzystorów półprzewodnikowych i wiele innych rzeczy. Później był kupiony na pchlim targu Poradnik Radioamatora - świetna publikacja pełna praktycznej wiedzy, choć trochę przestarzała pod względem używanych komponentów w przykładowych projektach. Ale nie ma problemów, by te projekty "uwspółcześnić". Zresztą bardziej współczesnym źródłem wiedzy może być ARRL Handbook, czyli podręcznik dla amerykańskich radioamatorów.

    Równolegle z tym miałem dostęp do różnych czasopism o elektronice, z których też się wiele dowiedziałem. Niestety, nie były to dochodowe publikacje, więc powoli zniknęły z rynku. W roku 2001 zostałem uszczęśliwiony pokaźnym zbiorem czasopisma Świat Nauki, czyli polskim wydaniem Scientific American. Szczególnie polubiłem dział "Naukowiec-amator", gdzie prezentowano najróżniejsze eksperymenty, od pomiaru ekstremalnie małych mas z użyciem wskazówki mikroamperomierza, wykrywanie promieniowania kosmicznego, czy jak przeprowadzić w domowych warunkach proces wydobywania DNA, reakcję łańcuchową polimerazy i elektroforezę żelową. Znalazłem potem zbiór starszych artykułów "Naukowca-amatora", gdzie znalazłem na przykład projekt urządzenia do badania próbek chemicznych metodą rezonansu magnetycznego. To jeden z tych projektów, które chciałbym wykonać w wersji współczesnej - oryginał używał lamp elektronowych.

    Ale to jeszcze nic! Mam kilka skanów książek z XIX wieku oraz z początku XX wieku, zawierających wiedzę dziś zasadniczo zapomnianą. Na przykład książka Henley's twentieth century formulas, recipes and processes z 1914 roku, na którą trafiłem przypadkiem przez artykuł na Hackaday o człowieku, który wykorzystał przepis na wosk Faradaya, szczeliwo do aparatury próżniowej. Przy okazji trafiłem też na książkę Johna Stronga Procedures in esperimental physics. Inną, ciekawą, acz zapomnianą książką jest The Construction and Principal Uses of Mathematical Instruments Nicholasa Biona, z 1709 roku (sic!). Jednak książką, na której najwięcej skorzystałem w ostatnim czasie było Watch & Clockmakers' Handbook autorstwa F. J. Brittena, wydanie z 1881 roku. Dzięki niej zaprojektowałem dwa mechanizmy wychwytu: jeden do zegara, a drugi do rzeźby kinetycznej. Te projekty czekają na czas, gdy będę miał czas.


    No a teraz?


    Internet, ciocia Wikipedia, wujek Google, hurtownie części elektronicznych i mechanicznych, łatwy dostęp do bardzo zaawansowanego oprogramowania i narzędzi produkcyjnych w rodzaju frezarek CNC i drukarek 3D, czy choćby możliwość zamówienia profesjonalnego wykonania płytek drukowanych w Chinach za dosłowne grosze sprawiły, iż bycie elektronikiem-amatorem czy majsterkowiczem w ogólności jest niebywale łatwe. Dosłownie na wyciągnięcie ręki mam budżetowy oscyloskop o możliwościach, które jeszcze 15-20 lat temu były dostępne w urządzeniu kosztującym tyle, co nowy samochód. Za oscyloskopem stoi warsztatowy zasilacz impulsowy, a obok frezarka CNC i kilka tanich multimetrów i generator DDS 10MHz. I to wszystko kosztowało mniej niż dwie-trzy średnie pensje. Do kompletu brakuje mi jeszcze drukarki 3D. Każdy może zdobyć podobny sprzęt bez większych problemów. No może z wyjątkiem nastolatków, którzy miewają problemy z płynnością finansową - wiem coś o tym, bo rodzice niechętnie finansowali moje i brata zainteresowania.

    Dalej, platformy w rodzaju Arduino, ESP8266/ESP32 czy Raspberry Pi mocno obniżyły koszty "wejścia" w elektronikę cyfrową, programowanie, zaawansowane systemy kontroli, uczenia maszynowego czy automatyki domowej. Części i moduły są tanie i powszechnie dostępne, nie brakuje też źródeł wiedzy. Jest super, nie?


    Lipa, panie, lipa...


    Mimo gigantycznych ułatwień i ogromnych zasobów wiedzy jakość amatorskich projektów elektronicznych wcale nie poszła w górę. Ba, często wręcz odwrotnie. Radioamatorzy kiedyś projektowali i budowali swój sprzęt od zera i zawsze byli w czołówce elektroników-amatorów. Teraz prawie wszyscy kupują gotowe urządzenia i zwykle nie są nawet w stanie ich naprawić. Większość projektów dostępnych w Internecie używa części nieprodukowanych od lat. Nowych projektów zaś jest jak na lekarstwo. Wielu użytkowników Arduino, ESP8266/ESP32 i RPi nie potrafi dobrze programować. Współczesny "majsterkowicz" pozbawiony drukarki 3D staje się bezradny. A ilu młodych elektroników-amatorów byłoby w stanie zaprojektować stopień wzmacniający na tranzystorze?

    Mam wrażenie, iż te wszystkie ułatwienia rozleniwiły amatorów i sprawiły, że sztuka projektowania elektroniki i budowania czegokolwiek odręcznie, bez użycia gotowych modułów i zaawansowanych maszyn w rodzaju drukarek 3D czy frezarek CNC powoli zanika. Po co coś budować, skoro są gotowce? Po co coś projektować, skoro są projekty w necie (pełne błędów, ale to zobaczy tylko ten, co rozumie elektronikę, a nie tylko powiela bez sensu)? Po co robić obudowę ręcznie, skoro drukarka 3D stoi i czeka? Po co uczyć się sztuki programowania, skoro zawsze można zamienić Arduino na kompatybilną płytkę z szybszym mikrokontrolerem, a w sieci nie brakuje (marnej jakości) bibliotek? Po co się w ogóle starać?


    Oczywiście przesadzam i przejaskrawiam, ale czy na pewno? Warto się nad tym zastanowić i podyskutować. Czy na prawdę dziś prawdziwych elektroników-amatorów już nie ma?

    Cool? Ranking DIY
    Do you have a problem with Arduino? Ask question. Visit our forum Arduino.
    About Author
    Urgon
    Level 38  
    Offline 
  • phoenixcontact
  • #2
    Citizen75
    Level 20  
    Trzeba zacząć od tego, że dawniej wielu urządzeń elektronicznych zwyczajnie nie można było kupić w sklepie. Więc się je wykonywało w warunkach domowych. Pod warunkiem, że udało się zakupić odpowiednie elementy elektroniczne. Dziś nawet nie trzeba wychodzić z domu, żeby zamówić potrzebne urządzenie z dostawą do domu, które dotrze w ciągu 1-2 dni.

    Dużo zmienił rozwój smartfonów, gdzie w takim smartfonie mamy niemal "wszystko w jednym". Telefon, aparat fotograficzny często wysokiej jakości, dyktafon, nawigację GPS, różne aplikacje. To wszystko w małym urządzeniu mieszczącym się w kieszeni.

    Postęp zmienił współczesną amatorską elektronikę. Po co mam mozolnie projektować zegar z budzikiem, rysować schemat projektować i wykonywać płytkę, robić obudowę jeśli kupię kilka modułów i poskładam zegar jak z kloców? Bardziej leniwi po prostu kupią gotowy zegar bo tak zwyczajnie jest taniej i szybciej.
  • #3
    LA72
    Level 41  
    Częściowo masz rację.
    Na portalach sprzedażowych jest taki ogrom gotowych modułów, urządzań, iż wiele osób to wykorzystuje.
    Czasem taniej jest takie element nabyć niż "wyważać otwarte drzwi".
    Innym razem jednak nie wszystko jest dostępne i trzeba samemu przysiąść do Eagle lub innego softu, narysować, zrobić płytkę itd.
    Na szczęście nie wszystko jest dostępne w sprzedaży i dlatego cytowanie "elektronicy-amatorzy" mają i będą czuli się dobrze.
  • #4
    Mlody_Zdolny
    Level 25  
    Urgon wrote:
    Niedawno też inny elektrodowicz, janokoza, przedstawił swoje wykonanie wzmacniacza słuchawkowego Whammy. Wykonanie bardzo ładne, problemem jest sam projekt wzmacniacza, który jest zwyczajnie niepotrzebnie skomplikowany i pełen szkolnych błędów.

    Nieładnie tak pisać o koledze z forum. Jak masz pisać o błędach to pisz o swoich, bo inaczej wychodzisz na pyszałka.
    Nikt nie życzyłby sobie być wspomnianym imiennie w takim kontekscie, zwłaszcza, że bazujesz na opiniach.
  • #5
    TechEkspert
    Editor
    No tak kiedyś ludzie nawet telewizory robili w wersji DIY bo tak było taniej lub szybciej, krajowa produkcja udostępniała odrzuty w bomisach a z tych niepełnowartościowych elementów można było czasem zrobić coś wartościowego.

    Obecnie moduły i ułatwienia obniżają barierę wejścia i uatrakcyjniają efekty jakie można uzyskać, kiedyś przerzutnik astabilny z dwoma LED i dwoma tranzystorami był czymś od czego wielu zaczynało teraz to miganie LEDem robi pętla z opóźnieniami w Arduino.

    Obecnie można robić projekty dające coś więcej niż gotowe dostępne urządzenia ale można też robić projekt dla radości budowania i uczenia się oraz usuwania problemów na kolejnych etapach.

    Czy jest sens obecnie robić tarczę Nipkowa?
    A czy jest sens robić tarczę Nipkowa z wykorzystaniem druku 3D, LED RGB oraz mikrokontrolera?
    To zależy, uzyskana jakość obrazu będzie słaba :) ale jeżeli cel całej zabawy jest nieco inny to czemu nie?



  • #6
    Jogesh
    Level 28  
    Im człowiek ma więcej urządzeń do oszczędzania czasu, tym ma go mniej. Im ma łatwiej tym bardziej się rozleniwia. A jak ma super łatwo, to już prawie nic nie umie. Bo po co? Aby się pochwalić na Youtube można zrobić coś głupiego. Większa oglądalność.
    Więc po co się męczyć?
    Nie, że to popieram, ale tak się dzieje w śród mas. Elita intelektualna inaczej wychowuje swoje dzieci. (nie mylić z tymi w mediach czy politykami, bo to nie eility).
  • phoenixcontact
  • #7
    Urgon
    Level 38  
    AVE...

    Mlody_Zdolny wrote:
    Urgon wrote:
    Niedawno też inny elektrodowicz, janokoza, przedstawił swoje wykonanie wzmacniacza słuchawkowego Whammy. Wykonanie bardzo ładne, problemem jest sam projekt wzmacniacza, który jest zwyczajnie niepotrzebnie skomplikowany i pełen szkolnych błędów.

    Nieładnie tak pisać o koledze z forum. Jak masz pisać o błędach to pisz o swoich, bo inaczej wychodzisz na pyszałka.
    Nikt nie życzyłby sobie być wspomnianym imiennie w takim kontekscie, zwłaszcza, że bazujesz na opiniach.

    Gdybyś zajrzał do tematu, zamiast się czepiać, to byś wiedział, iż kolega Janokoza nie projektował samego układu, tylko skopiował popularny wśród audiofilów bubel, a do tego w rzeczonym temacie wyjaśniono dokładnie, co z projektem jest nie tak. Jak pisałem tutaj i tam, wykonanie jest naprawdę porządne. Wybór układu był błędny...
  • #8
    LA72
    Level 41  
    Urgon wrote:
    Gdybyś zajrzał do tematu, zamiast się czepiać, to byś wiedział, iż kolega Janokoza nie projektował samego układu, tylko skopiował popularny wśród audiofilów bubel, a do tego w rzeczonym temacie wyjaśniono dokładnie, co z projektem jest nie tak. Jak pisałem tutaj i tam, wykonanie jest naprawdę porządne. Wybór układu był błędny...


    Dlaczego tego wątku nie połączyć z tamtym?
  • #9
    szczodros
    Level 19  
    Tymczasem ja do dziś mam plany zasilacza DIY i innego sprzętu nie na gotowych modułach tylko od zera, nawet bez uC tylko od lat czasu brak. Wśród współczesnej młodzieży wątpię że znajdziemy kogoś budującego od zera w dobie uC, gotowych modułów itd itp
  • #10
    Urgon
    Level 38  
    AVE...

    Do tego artykułu użyłem stare zdjęcie płytki zasilacza na bazie SN1534, którą sam zaprojektowałem. Układ złożyłem jakieś ~6 lat temu, ale nigdy nie wsadziłem w obudowę, nie podłączyłem do prądu i nie polutowałem tranzystorów wykonawczych. Ba, sprzedałem kupiony do niego transformator ~40V/8A. Nie miałem wtedy ani narzędzi, ani umiejętności by przerobić obudowę od zepsutej stacji lutowniczej na obudowę zasilacza...
  • #11
    khoam
    Level 42  
    Urgon wrote:
    Czy na prawdę dziś prawdziwych elektroników-amatorów już nie ma?

    Oczywiście, że są. Rzadko jednak biorą udział w tego rodzaju dyskusjach o wyższości jednych świąt nad innymi. Szkoda im czasu na takie duperele.

    Dodano po 1 [minuty]:

    Urgon wrote:
    Po co uczyć się sztuki programowania, skoro zawsze można zamienić Arduino na kompatybilną płytkę z szybszym mikrokontrolerem, a w sieci nie brakuje (marnej jakości) bibliotek? Po co się w ogóle starać?

    Kolega kolejny raz demonstruje swoją ignorancję w dziedzinie programowania. To już staje się nudne.

    Dodano po 9 [minuty]:

    szczodros wrote:
    Wśród współczesnej młodzieży wątpię że znajdziemy kogoś budującego od zera w dobie uC, gotowych modułów itd itp

    A jeszcze trudniej kogoś, kto w domowych warunkach wytopi samodzielnie drut miedziany do transformatora DIY.
  • #12
    koko0
    Level 17  
    Temat bardzo obszerny i złożony.

    Dziś w elektronikę analogową już mało osób się bawi, bo prym wiedzie arduino i inne tego typu rzeczy. Możliwości, lenistwo, moda, powodów jest wiele.

    Niesprawdzone projekty? Dziś w internecie można znaleźć wszystko i nikt nie dba o to by to było należytej jakości. Dopóki nie sprawdzisz to się nie przekonasz. Gdy brałeś schematy z gazety takiej czy innej, ryzyko wpadki było niewielkie.

    No kiedyś to było, ale czy chcielibyśmy wracać do tego co kiedyś? Kupować części z odrzutów w bomisach i wzdychać do zachodnich, niskoszumowych tranzystorów? Dziś ludziom się nie mieści w głowie, ale to były czasy, gdy w gazetach pokazywano jak wykonać podwójny potencjometr! Komu by się dziś chciało robić taki wynalazek, skoro gotowiec kosztuje 5 zł i wala się wszędzie?

    Elektronika to głównie hobby, kto myśli racjonalnie nie będzie się w to bawił. Bo taniej jest kupić moduł z ChRL niż go samemu zaprojektować i wykonać. Buduje się to czego w sklepie kupić nie można lub jest to drogie. To ma jeszcze sens. Komu dziś się chce robić wzmacniacz na pięciu tranzystorach czy nawet pospolitym UL1498 UL1482 skoro gotowiec z aliexpress kosztuje tyle co kostka masła?

    Niby dziś możliwości większe, a jednak tego nie widać. Ludziom mniej się chce.
  • #13
    Michał643
    Level 26  
    Urgon wrote:
    Internet, ciocia Wikipedia, wujek Google, hurtownie części elektronicznych i mechanicznych, łatwy dostęp do bardzo zaawansowanego oprogramowania i narzędzi produkcyjnych

    To prawda, ale czy mamy płakać z tego powodu, że inni mają prościej?
    Po prostu miarę postępu zwiększa się dostępność części do majsterkowania.
    Ale podajmy konkretny przykład: przecież chyba nikt nie będzie domagał się od adeptów elektroniki, aby ponownie "odkrywali koło"i po raz tysięczny klepali charakterystyki lamp elektronowych, aby wydobyć z nich coś, z czego poznają sposób działania tego typu układów. Oczywiście - podstawy są potrzebne, ale po co po 100 razy budować taki sam układ, jeśli w ponad 9000 opracowań są podane jego charakterystyki, wady, zalety itd...
    Świat się rozwija: obecnie kupuje się młotek w sklepie, i nikt nie myśli o jego ręcznej produkcji. Ale przecież kiedyś nasi przodkowie zadawali sobie sporo trudu żeby w domowych warunkach przekonwertować bezużyteczną rudę na żelazo...
  • #14
    rafels
    Level 25  
    Ciekawy nostalgiczny post. Pewnie większość elektroników dorastających w PRL czy na przełomie systemów albo zaraz po przeszło podobną drogę.
    U mnie były to różne książki techniczne z bibliotek i od znajomych, Młody Technik, Radioelektronik którego całe roczniki dostałem od wujka, potem technikum i dopiero po jakimś czasie studia. Bardzo dużo nauczyłem się z dwóch części książki "Sztuka Elektroniki". Źródłem wiedzy była też oczywiście elektroda.pl, na początku jeszcze przez modem telefoniczny. Nawet mam też gdzieś płytę CD "elektroda offline", która zawierała zrzut forum sprzedawany oficjalnie przez portal. Oczywiście w między czasie była masa eksperymentów, biurko i szafki zawsze uginające się pod ciężarem części i nieskończonych projektów, projekcików.
    Jednakże nie uważam, że to jedyna słuszna droga dla każdego elektronika amatora. To raczej specyfika tamtych czasów. Każde pokolenie żyje w innej rzeczywistości. A tempo zmian tej rzeczywistości przyspiesza sale. Nie uważam, że obecnie nie ma pasjonatów którym się chce zagłębić w temat, nauczyć czegoś. W wieloletniej technicznej karierze zawodowej zdarzało mi się czasem spotkać ponad przeciętnie uzdolnionych młodych ludzi, w których widziałem pasje i zainteresowanie. Czy było ich mało? Nie. Raczej odsetek pasjonatów jest taki sam jaki pamiętam z czasów młodości. W czasach technikum elektronicznego w ubiegłym wieku tylko 3 osoby łącznie za mną na 30 w klasie były naprawdę zainteresowane elektroniką. Tylko 2 chodziły na pozalekcyjne kółko elektroniczne. Na studiach było podobnie. Niestety zdecydowana większość chciała jedynie zdobyć "papier", albo nawet nie.
    Obecnie, dzięki modułom i innym opisywanym przez Was udogodnieniom, próg wejścia w elektronikę obniżył się znacząco. Napewno z jednej strony pewno powoduje to, że przez różne fora internetowe i grupy przewija się masa pytań na które każdy początkujący elektronik amator powinien znać odpowiedź. Ale zadający je ludzie raczej w większości nie pozostaną w tym hobby na dłużej. A drugą stroną, pozytywną, jest to, że wielu "wynalazców" amatorów ma szansę na realizację swoich pomysłów bez konieczności wchodzenia w detale elektroniki. To jest dobre, umożliwia rozwój pasji technicznych. A możliwe, że wielu takich ludzi zainteresuje się elektroniką głębiej.
    Także uważam, że obecnie dorastający elektronicy-amatorzy są tak samo prawdziwi jak kiedyś. Tylko dostosowani do współczesnych realiów. Nie każdy musi umieć policzyć wzmacniacz na tranzystorach. Ale i patrząc na starszych elektroników nie każdy umie napisać program na mikrokontroler. Ale czy potrzeba rozsądzać kto jest prawdziwym elektronikiem? Nie. Nikt nie jest w stanie opanować całej wiedzy. Najważniejsza jest przyjemność z tworzenia.
  • #15
    khoam
    Level 42  
    W necie jest wiele dyskusji tego rodzaju. Zacytuje jedną z nich, która moim zdaniem dość dobrze oddaje sens bycia elektronikiem-amatorem:

    Elektronika to taka specyficzna dziedzina techniki, w której ciągle się coś zmienia i to, co jeszcze niedawno wydawało się atrakcyjną przyszłością, dzisiaj jest już w drodze do Muzeum Techniki. Z drugiej strony to co było niejasną przyszłością nabrało nieoczekiwanie realnego kształtu. Niektórzy nawet mówią, że jedyną stałą rzeczą w elektronice jest zmiana, co dość dobrze opisuje sytuację, w jakiej żyjemy.
  • #16
    kowal011
    Level 21  
    Wiedza kosztuje. Kiedyś trzeba było kupić bilet by pojechać do biblioteki czy kafejki internetowej(kolejna opłata) lub kupić książkę. Trzeba było wiedzieć co się robi aby nie "wtopić" połowy wypłaty. Dziś jak się nie uda to trudno bo koszty elementów są znikome. Dla zawziętego amatora w dzisiejszych realiach to czas jest opłatą za wiedzę zdobytą. Kiedyś było go więcej bo nie było co robić. Kto wie czy starszym kolegom jak my chciałoby się "drążyć temat" zamiast oglądać "głupie filmiki" na YT dla zabicia nadmiaru wolnego czasu?
  • #17
    szeryf3
    Level 27  
    Świat zasuwa do przodu i nie ogląda się za nami. Proszę zobaczyć film ,,Konopielka".
    Przyszły elektronik musi wiedzieć, którą płytkę PCB ma wymienić i gdzie ją zamówić, aby sprzęt działał.
    A jak chce coś zbudować dla siebie to jak ma jakieś pojęcie to zamówi płytki i z dwóch, lub trzech elementów złoży swój wymarzony DiY.
  • #18
    hindoos
    Level 32  
    Modularność rozwiązań DIY zmniejszyła próg wejścia - nie potrzeba już nawet lutownicy żeby składać pierwsze całkiem funkcjonalne układy na płytce stykowej odpowiednio wczepiając moduły i łącząc je przewodami. Programowanie jest banalnie proste, wystarczy instalacja programu, wszystkie instrukcje konfigurujące procesor są ukryte dla użytkownika. Oczywiście wiele osób zostanie na tym etapie, nigdy nie wyjdą poza gotowce czy choćby lutowanie. Ale te kilka - kilkanaście procent które łyknie bakcyla prawdopodobnie będzie drążyć temat dalej. Pamiętajcie, że elektronika to też zabawa. Ma sprawiać przyjemność i dawać satysfakcję twórcy. Nawet, jeśli wiąże się to z "migającą diodą" na Raspberry Pi.
  • #19
    Mateusz_konstruktor
    Level 33  
    Citizen75 wrote:
    Dużo zmienił rozwój smartfonów, gdzie w takim smartfonie mamy niemal "wszystko w jednym". Telefon, aparat fotograficzny często wysokiej jakości, dyktafon, nawigację GPS, różne aplikacje. To wszystko w małym urządzeniu mieszczącym się w kieszeni.

    Nie napisałeś o jednej z najważniejszych rzeczy: kilkoma kliknięciami można wysyłać zrobione zdjęcia w praktycznie dowolne miejsce na Ziemii i to za bezcen.

    Citizen75 wrote:
    Postęp zmienił współczesną amatorską elektronikę. Po co mam mozolnie projektować zegar z budzikiem, rysować schemat projektować i wykonywać płytkę, robić obudowę jeśli kupię kilka modułów i poskładam zegar jak z kloców? Bardziej leniwi po prostu kupią gotowy zegar bo tak zwyczajnie jest taniej i szybciej.

    Nie postęp, a sposób dystrybucji wszelkich wytworów człowieka.
    Doprowadzono do nawet wielokrotnie niższej ceny gotowego urządzenia czekającego na półce sklepowej od kosztów zakupu podzespołów potrzebnych do samodzielnego jego wykonania. Dysproporcja, nawet wliczając obniżenie kosztów wytworzenia poprzez automatyzację i usprawnienia cyklu produkcyjnego, jest w chwili obecnej ogromna.
    Z drugą częścią wypowiedzi bym polemizował. Jaki sens jest budowanie radia z pojedynczych tranzystorów, skoro jest kilka dopracowanych pod wieloma względami układów scalonych zmniejszających całą pracę nawet kilkunastokrotnie?
  • #20
    Karaczan
    Level 41  
    Ale gotowe moduły, jak i całe gotowe rozwiązania są dobre!
    Jeśli wie się co chce się osiągnąć, i mając jakieś (nawet mgliste) pojęcie jak coś działa.

    Ładnych już kilka lat temu połamałem się okropnie, ponbad pół roku praktycznie nie mogłem chodzić, więc nuda ogromna.
    Zawsze chciałem się pobawić Arduino, teraz był czas.
    Zestaw startowy kupiony, programować w sumie nie umiałem (dawno temu trochę BASICa na C64, i Pascala na PC, podstawy).
    Zrobię stację pogodową! Po wielu trudach, zrobiłem. Działało. Trochę się nauczyłem.
    Zrobię stację pogodową, ale z czujnikami radiowymi. Wtedy popularne było Arduino+nRF. Co się nabluźniłem, działało, funkcji mało. Kod własny, ale szpetny.
    Płytki własne, jejku ile z tym zabawy, nie koniecznie fajnej.
    Bo taniej było wziąć gołą ATMege i ją obudować.
    A dziś, gotowego klona kupisz taniej, niż podliczysz gołą, drobnicę, i stracony czas.
    Płytka uniwersalna, i heja!

    Potem odkryłem ESP2866, super sprzęt.
    Do tego po czasie odkryłem EasyESP, to po cholerę będę się produkować nad kodowaniem, skoro jest śliczny gotowy projekt, który potrafi więcej niż potrzebuję, do tego działa świetnie.
    Do tego integracja z Domoticzem ;)

    I dziś mam więcej czujniczków, i śmiesznych pierdół typu sterowanie światłem, czy roletą zewnętrzną oparte właśnie o ten szkielet.
    A płytki uniwersalne

    W planach jest przejście z Domoticza na OpenHAB, ale to chyba muszę się znów ostro połamać (tfu!), bo nie mam czasu na wgryzanie się i kombinowanie z czymś innym. Mimo że projekt jest dobrze udokumentowany. Zwyczajnie brak czasu.
    Jeśli gotowiec jest dobry, to nie ma sensu wymyślać koła na nowo.

    Choć jeśli wszyscy będziemy jechać na gotowcach, postępu nie będzie ;)
  • #21
    khoam
    Level 42  
    Karaczan wrote:
    Jeśli gotowiec jest dobry, to nie ma sensu wymyślać koła na nowo.
    Choć jeśli wszyscy będziemy jechać na gotowcach, postępu nie będzie

    Są jeszcze tacy, co te "gotowce" wymyślają i konstruują. To też mogą być hobbiści ;)
  • #22
    Karaczan
    Level 41  
    Ale dziś większość ludzi która coś opracuje woli to sprzedać, niż dać za darmo.
    A i często sprzedają nie swoje opracowania.


    I tyczy się to nie tylko elektroniki.


    I nawet tu, na forum.
  • #23
    khoam
    Level 42  
    Karaczan wrote:
    Ale dziś większość ludzi która coś opracuje woli to sprzedać, niż dać za darmo.

    Nie przesadzaj. Jest pełno projektów w necie różnej maści modułów czy płytek, które można użyć (kopiować) do celów niekomercyjnych, czyli hobbystycznych. Do tego soft z otwartym kodem źródłowym.

    Karaczan wrote:
    A i często sprzedają nie swoje opracowania.

    To jest zupełnie inny problem. Dość nagminne jest kopiowanie rozwiązań Open Source i sprzedawanie ich w gotowych produktach jako swoje.
  • #24
    pawelr98
    Level 39  
    Wątek z gatunku: My to te ostatnie dobre pokolenie, a po nas nic

    Urgon wrote:
    Zdobyta kiedyś na pchlim targu książka o majsterkowaniu dla dzieci w wieku 6-10 lat pokazywała m.in. proste radio AM strojone indukcyjnie przez obracanie dwóch paletek z cewkami.

    I do czego to kolega takie radio dziś wykorzysta?
    Te radia były kiedyś użyteczne, bo było co na nim odbierać.
    Obecnie w Polsce jest Jedynka na długich 225kHz, a poza tym lokalnych nadajników po prostu nie ma i takie konstrukcje nie mają racji bytu. Nie mówiąc już o ilości zakłóceń.
    Trzeba iść w UKF, a to już nie jest takie proste, żeby z tym sobie poradził zupełny amator.

    Zresztą mam chyba tę samą książkę i w tej konstrukcji stosowany był o ile pamiętam tranzystor germanowy oraz dioda ostrzowa. Elementy obecnie nieprodukowane.
    szczodros wrote:
    Tymczasem ja do dziś mam plany zasilacza DIY i innego sprzętu nie na gotowych modułach tylko od zera, nawet bez uC tylko od lat czasu brak. Wśród współczesnej młodzieży wątpię że znajdziemy kogoś budującego od zera w dobie uC, gotowych modułów itd itp


    2 kompletne zasilacze warsztatowe zrobiłem, z czego jeden na lampach.

    Cały wzmacniacz lampowy stereo
    https://www.elektroda.pl/rtvforum/topic3783494.html

    A kolejny się robi:
    Dziś prawdziwych elektroników-amatorów już nie ma...

    Spoiler:








    A i zdarza się robić coś z innej parady i to mimo że są gotowe moduły.
    Dziś prawdziwych elektroników-amatorów już nie ma...
    Regulator stałoprądowy na UC3843 do LED-ów.

    Mam 24 lata i nie jestem zawodowym elektronikiem, tylko automatykiem.
  • #25
    tplewa
    Level 39  
    Karaczan wrote:
    Ale dziś większość ludzi która coś opracuje woli to sprzedać, niż dać za darmo.
    A i często sprzedają nie swoje opracowania.


    Ja widzę coś innego :) Jest jakaś grupa ludzi (przynajmniej ja znam) która coś robi i wykracza poza gotowe moduły (niestety używając takich modułów często pozostajemy w "średniowieczu", gdyż nie są to często najnowsze układy).

    Niestety przygotowanie publikacji to jest czas, później zaczyna się po publikacji problem bo trzeba wszystko tłumaczyć (użycie wyszukiwarki czy przeczytanie jakiś podstaw to problem i strata czasu dla wielu), jest marudzenie że to małe elementy to co innego itd. Więc po co marnować na to czas ?

    Ot taki przykład z życia wzięty (a bo QFN, a bo 0402, a bo PCB 4 Warstwy - nawet jak chce się dać takie PCB za free to też problem bo SMD) - sorry ręce opadają (najlepiej zostać przy gotowych modułach wtedy jest ok):

    Dziś prawdziwych elektroników-amatorów już nie ma...

    Dziś prawdziwych elektroników-amatorów już nie ma...

    Dziś prawdziwych elektroników-amatorów już nie ma...

    Dziś prawdziwych elektroników-amatorów już nie ma...

    W zasadzie jak ktoś się czymś interesuje to znajduje ludzi o podobnych zainteresowaniach i to w zasadzie wystarcza - wymiana informacji idzie ale nie przez forum itp. więc może dlatego taki obraz bo ludzie zamykają się niestety w małych grupach aby wspólnie coś robić... Czasem na forum wklei się coś jako info że się coś robiło i może ktoś tam jeszcze dołączy taką drogą do jakiś projektów ;)

    Co do sensu budowania wszystkiego DIY, to owszem czasy się zmieniły i czasem łatwiej wydać pieniądze i kupić gotowy sprzęt pomiarowy, zasilacz itd. natomiast zająć się właśnie budową tego co nas interesuje. Oczywiście jest jeszcze jakiś segment gdzie na DIY jest miejsce gdyż niektóry sprzęt jest dalej poza zasięgiem finansowym lub to co oferuje ten tańszy jest niewystarczające...
  • #26
    Mateusz_konstruktor
    Level 33  
    Karaczan wrote:
    Ale dziś większość ludzi która coś opracuje woli to sprzedać, niż dać za darmo.

    Większość ludzi jeśli już opracowuje jakieś urządzenie, to z pierwotnego celu uzyskania z tego czegoś dla siebie i nie jest się w stanie temu zaprzeczyć. Czasem jest to osobista satysfakcja, czasem pomysł na zarobek, a czasem też i jedno i drugie. Żeby coś sprzedać albo dać za darmo trzeba włożyć w to pracę, czas i ponieść jeszcze inne koszty. Mało osób chce tak postępować, bo i mało jest osób mających niezbędne zasoby oraz zaspokojone przeróżne inne własne potrzeby wymagające wymienionych pracy, czasu i innych kosztów.
  • #27
    tzok
    Moderator of Cars
    Nie mogę się zgodzić z tezą postawioną w temacie. To co obserwujemy, to jest cena postępu. Technologia staje się coraz bardziej rozwinięta i pojedynczy człowiek ani nie jest w stanie jej dogłębnie poznać, ani nie ma takiej potrzeby. Kiedyś układy budowało się z rezystorów, kondensatorów, cewek, lamp elektronowych, później diod i tranzystorów. Później weszły układy scalone - już tutaj, nie było potrzeby znać dokładnej budowy wewnętrznej układu scalonego, by go użyć w projekcie. Kolejnym krokiem były struktury programowalne - GAL, CPLD, FPGA i tam budowę układu opisuje się równaniami lub kodem. Mniej więcej równolegle (nawet nieco wcześniej) pojawiały się mikroprocesory (koncepcja procesora jest znacznie starsza, pierwsze procesory były budowane z elementów dyskretnych - lamp elektronowych lub nawet przekaźników) i mikrokontrolery. Tak samo nie ma potrzeby (ani za bardzo możliwości) znać budowy mikroprocesora, co do bloku funkcyjnego, a co dopiero co do tranzystora. Dzisiaj nawet projektanci procesorów nie znają ich budowy na tym poziomie (a przynajmniej nie całościowo).

    Tak samo było z programowaniem - początkowo program musiał zainicjować i obsłużyć każdy komponent komputera i konsoli, później pojawiły się biblioteki procedur we./wy., zwykle umieszczone w pamięci stałej, które zawierały procedury inicjujące typowe urządzenia peryferyjne i zawierające podstawowe funkcje do ich obsługi. To z czasem przekształciło się w ustandaryzowany BIOS. Z czasem zaczęto stosować systemy operacyjne - początkowo skupiały się one głównie na obsłudze pamięci operacyjnej i masowej (systemu plików) - CP/M, DOS, oraz dostarczały nieco bardziej rozbudowanych procedur obsługi konsoli (nadal wykorzystujących "niskopoziomowe" funkcje BIOSu). Nadal jednak to program użytkownika musiał obsłużyć wszelkie "nowe" peryferia, jak np. kartę dźwiękową, czy sieciową (każdy możliwy model). Później pojawiły się sterowniki systemowe i warstwa abstrakcji sprzętu (HAL), od teraz programista miał zunifikowany interfejs do obsługi urządzeń i nie musiał się przejmować, czy w komputerze jest karta producenta X czy Y. Dzisiaj systemy operacyjne i warstwy abstrakcji sprzętu wkraczają na rynek systemów wbudowanych i mikrokontrolerów.

    Najpierw programowało się w języku maszynowym, później pojawił się assembler, to nie był problem, bo do zapamiętania było kilkadziesiąt instrukcji, trochę rejestrów i "mapa pamięci". Architektura systemu była zamknięta, wiadomo było "gdzie" w przestrzeni adresowej rezyduje jakie urządzenie, a sama przestrzeń adresowa nie była zbyt wielka - zwykle 64 kB. Programy były liniowe, a programista bezpośrednio kontrolował każdą instrukcję procesora i każdą komórkę pamięci. Do obsługi sprzętu miał ew. procedury systemowe (BIOS) i funkcje systemu operacyjnego, całą resztę musiał oprogramować sam.
    Potem pojawiły się języki kompilowane i programowanie strukturalne. Języki te miały gotowe, rozbudowane funkcje do obsługi sprzętu (taki printf(), wywołuje przerwanie DOSu, które z kolei korzysta z procedur BIOSu, żeby wypisać znak na konsolę, ale najpierw przygotowuje dane użytkownika, aby były w odpowiednim formacie i miejscu w pamięci). Z czasem zaczęły się pojawiać biblioteki funkcji, do obsługi różnych peryferiów.
    Równolegle rozwijały się też języki interpretowane, które obecnie przeżywają renesans. Początkowo służyły głónie do nauki (LOGO, BASIC) i miały bardzo niską wydajność. Dzisiaj ta wydajność nie jest już takim problemem, a przenośność jest decydującą zaletą. Pojawiły się też tzw. frameworki, czyli zbiory bibliotek i narzędzi, przeznaczone do specyficznych zastosowań.
    Jest też pewna hybryda, czyli kompilowanie do kodu pośredniego (Java, .NET). Tutaj co prawda kod źródłowy jest kompilowany, ale nie do kodu maszynowego komputera, na którym mają działać, a maszyny wirtualnej, która jest zainstalowana na tym komputerze. Jeśli np. weźmiecie plik wykonywalny (.exe) AutoMapy dla Windows Mobile i przeniesiecie go na PC, to on się normalnie uruchomi. Kod napisany w Pythonie będzie działał na PC, RaspberryPi, RP2040, STM32 i na czym tam jeszcze chcecie (na co istnieje interpreter Pythona).

    Na każdym etapie rozwoju technologii twórca pracował na coraz wyższym poziomie abstrakcji, abstrakcji od sprzętu i kodu. To jest naturalne i dzieje się od zawsze. Nawet projektując układy na lampach elektronowych, nie trzeba było być profesorem fizyki, a przecież w lampach zachodzą zjawiska fizyczne. Elektronika jest więc formą warstwy abstrakcji fizyki klasycznej (która jest "warstwą abstrakcji" dla fizyki kwantowej), a jeszcze gdzieś pomiędzy jest matematyka. Niemniej prostą technologię można było znać na wylot, ale złożonej już nie. A. C. Clarke powiedział, że „każda wystarczająco zaawansowana technologia jest nieodróżnialna od magii”. Dzisiejsi inżynierowie są więc magikami, który nie znają dogłębnej istoty swoich zaklęć, ale władają dużą ich liczbą i wiedzą jakie efekty one wywołują. Myślę, że gdyby ktoś chciał dogłębnie poznać i opanować co do rejestru np. rodzinę mikrokontrolerów STM32 to by mu na to życia nie wystarczyło, a to jest żywa technologia, co chwilę pokazuje się coś nowego.
  • #28
    Przemcio
    VIP Meritorious for electroda.pl
    Urgon wrote:
    Mój pierwszy telewizor rozebrałem mając 8 lat

    no i co tam w środku było a co jest obecnie?
    Są na Forum Koledzy, którzy jeszcze pewnie pierwsze co zdemontowali to nakręcany budzik w poszukiwaniu koguta. To żart ale co tam było w tym budziku!
    Wprawdzie nie zostali może zegarmistrzami ale często wykonują jeszcze bardziej precyzyjną pracę.
    Obecny poziom technologii i potrzebnej wiedzy słabo zachęca bardzo Młodych Ludzi do poznania urządzeń od środka bo na nic nie ma czasu i wszystko jest bez mała na "już" bo wiele rzeczy można kupić dużo, dużo taniej niż bawić się w konstruowanie... chyba, że Ktoś to naprawdę lubi i sprawia mu to przyjemność.

    A teraz pytanie co to znaczy tak naprawdę "prawdziwy elektronik-amator" ?
    Można równie dobrze zapytać co to znaczy "profesjonalista" co jest równie zagadkowe.

    Jak dla mnie nie jest to "nostalgiczny" temat tylko temat poruszający szybkość zachodzących
    zmian zarówno w dziedzinie technologii oraz reakcji na te zmiany w społeczeństwie.
    Pomijam już aspekt ekonomiczny bo kiedyś nie było lub było drogo a teraz jest i jest taniej chociaż
    fizycznie dostajemy coraz mniejsze rzeczy.
  • #29
    tplewa
    Level 39  
    tzok wrote:
    Jeśli np. weźmiecie plik wykonywalny (.exe) AutoMapy dla Windows Mobile i przeniesiecie go na PC, to on się normalnie uruchomi.


    To akurat jakaś bajka ;) Nie uruchomi się ze względu że to inna platforma :) AutoMapa miała (a może i ma bo chyba jeszcze jest wydawana) kilka plików uruchamialnych instlowanych według potrzeb przez instalator (w zależności czy wybrano PC czy Windows CE, Mobile itd.).

    tzok wrote:
    Myślę, że gdyby ktoś chciał dogłębnie poznać i opanować co do rejestru np. rodzinę mikrokontrolerów STM32 to by mu na to życia nie wystarczyło, a to jest żywa technologia, co chwilę pokazuje się coś nowego.


    Niestety jest to potrzebne, tylko nie rozumiem co to znaczy opanować. Tego nie trzeba uczyć się na pamięć, po to jest dokumentacja (Reference Manual).

    Zresztą porównywanie elektroniki z programowaniem jest trochę niezbyt trafione. Przykładowo to mikrokontroler/fpga to tylko część cyfrowa która potrzebuje innych bloków jak zasilanie, obwody wejściowe np. dla ADC itd. tutaj jak chcemy coś zrobić dobrze to już potrzeba trochę szerszej wiedzy (często ignorowanej i pomijanej co przekłada się później na jakieś problemy). To oczywiście tylko jakieś dwie przykładowe sprawy które często są pomijane....
  • #30
    hindoos
    Level 32  
    tplewa wrote:
    Zresztą porównywanie elektroniki z programowaniem jest trochę niezbyt trafione

    Trafione o ile popatrzymy na to od strony klienta profesjonalnego. Wybór stosu technologicznego, platformy chmurowej, odpowiednich bibliotek - a na końcu dopiero zaprogramowanie rozwiązania, to dokładnie ta sama analogia.