Dzień dobry.
Jestem posiadaczem instalacji fotowoltaicznej od około 5 lat, dla tego celu była wybudowana specjalna drewniana wiata (dodatkowe zadaszone miejsce parkingowe), pokryta blachą trapezową i na tym panele fotowoltaiczne.
Wielokrotnie na początku eksploatacji (montując kamery, obróbki blacharskie) dotykałem dachu i było ok, ostatnie lata nie miałem żadnych tego typu potrzeb więc może pogorszyło się z biegiem czasu.
Wczoraj był deszczowy dzień, a panele po latach są dość zakurzone, dostęp nie łatwy więc uznałem, że najwygodniej na długim kiju "rozmazać" brud na panelach, a deszcz to zmyje (dodatkowe zalety, że nic mi nie zasychało, ani panele nie były nagrzane).
W trakcie operacji nieopatrznie dotknąłem się dachu i ewidentnie poczułem, że mnie "kopnęło" - nie wiem czy to nowość, czy od zawsze, a nigdy nie dotykałem mokrych paneli/dachu.
Nie pomyślałem i nie sprawdziłem miernikiem nic, ale dziś to spróbuje zrobić.
Instalacja jest z jakiejś dotacji, jednofazowa - wiata oddalona od domu 20 m, przewód 3x4 mm2, ziemny, dodatkowo w peszlu pod ziemią i po ścianach w tynkach domu bezpośrednio do rozdzielni, długości ok. 40 mb.,
RCB założone z dwóch stron - w rozdzielni i w puszcze we wiacie.
W rozdzielni zabezpieczenia przeciwprzepięciowe AC z sieci, drugie AC w puszcze z RCB wiaty (spięte o PE domu).
Kable fotowoltaiczne idą od paneli przez zabezpieczenie przeciwprzepięciowe DC (spięte z PE domu) do inwertera.
Inwerter (Growatt) podłączony kablem 3x4 mm2 do wspólnego PE (domu). Panele jakieś polskie 270 W. Złączki fotowoltaiczne są właściwe (przynajmniej tak mi sprzedawano, bo dbałem żeby nie najtańsze).
Z domu PE wychodzi linką bodajże 12 mm2 do bednarki w ziemi.
Dodam że gość montujący mi zabezpieczenie DC do fotowoltaiki sprawdzał miernikiem PE z domu i mówił, że jest OK i że nie trzeba bić szpilki (natomiast nic nie mówił o uziemianiu paneli).
Wiata nie ma swojego PE do ziemi i ani dach, ani panele nie są podłączone do PE gleby/domu (nigdy nie było mi mówione, że potrzebne, wręcz sugerowane, że wystawię potencjał ziemi "wyżej" i zwiększę szansę strzału piorunem).
Dom ani wiata nie mają ochrony odgromowej, a przeciwprzepięciowe zabezpieczenia mają zabezpieczać przed przepięciami gdy coś miałoby po kablach "przyjść".
Teraz pytanie - czy normalnym jest, że panele mają jakąś lekką upływność na obudowę, czy różnica potencjału może powstawać (stałem na 1,2 m drabince, a dach jest ok 2,2 m nad ziemią).
Możliwe, że problem jest od zawsze, a gdy sucho, to nie czuć upływności, bo z racji, że wiata drewniana, to nie robi się żadne połączenie do ziemi).
Co mam z tym zrobić?
Pomyślałem o uziomie 3 m i wbić go młotem, ale jak miałbym to spiąć do kupy?
Bo dodam PE i dać je tylko do konstrukcji paneli?
Podpiąć też pod puszkę i wzmocnić PE (ale wtedy będę miał dodatkowe uziemienie z domu po 4 mm2)?
Jeśli podepnę cały dach do ziemi to wystawie potencjał ziemi na dach, więc zwiększę szansę na uderzenie pioruna?
Bo na ochronę odgromową domu i wiaty nie mam jakoś przewidzianego budżetu.
Jestem posiadaczem instalacji fotowoltaicznej od około 5 lat, dla tego celu była wybudowana specjalna drewniana wiata (dodatkowe zadaszone miejsce parkingowe), pokryta blachą trapezową i na tym panele fotowoltaiczne.
Wielokrotnie na początku eksploatacji (montując kamery, obróbki blacharskie) dotykałem dachu i było ok, ostatnie lata nie miałem żadnych tego typu potrzeb więc może pogorszyło się z biegiem czasu.
Wczoraj był deszczowy dzień, a panele po latach są dość zakurzone, dostęp nie łatwy więc uznałem, że najwygodniej na długim kiju "rozmazać" brud na panelach, a deszcz to zmyje (dodatkowe zalety, że nic mi nie zasychało, ani panele nie były nagrzane).
W trakcie operacji nieopatrznie dotknąłem się dachu i ewidentnie poczułem, że mnie "kopnęło" - nie wiem czy to nowość, czy od zawsze, a nigdy nie dotykałem mokrych paneli/dachu.
Nie pomyślałem i nie sprawdziłem miernikiem nic, ale dziś to spróbuje zrobić.
Instalacja jest z jakiejś dotacji, jednofazowa - wiata oddalona od domu 20 m, przewód 3x4 mm2, ziemny, dodatkowo w peszlu pod ziemią i po ścianach w tynkach domu bezpośrednio do rozdzielni, długości ok. 40 mb.,
RCB założone z dwóch stron - w rozdzielni i w puszcze we wiacie.
W rozdzielni zabezpieczenia przeciwprzepięciowe AC z sieci, drugie AC w puszcze z RCB wiaty (spięte o PE domu).
Kable fotowoltaiczne idą od paneli przez zabezpieczenie przeciwprzepięciowe DC (spięte z PE domu) do inwertera.
Inwerter (Growatt) podłączony kablem 3x4 mm2 do wspólnego PE (domu). Panele jakieś polskie 270 W. Złączki fotowoltaiczne są właściwe (przynajmniej tak mi sprzedawano, bo dbałem żeby nie najtańsze).
Z domu PE wychodzi linką bodajże 12 mm2 do bednarki w ziemi.
Dodam że gość montujący mi zabezpieczenie DC do fotowoltaiki sprawdzał miernikiem PE z domu i mówił, że jest OK i że nie trzeba bić szpilki (natomiast nic nie mówił o uziemianiu paneli).
Wiata nie ma swojego PE do ziemi i ani dach, ani panele nie są podłączone do PE gleby/domu (nigdy nie było mi mówione, że potrzebne, wręcz sugerowane, że wystawię potencjał ziemi "wyżej" i zwiększę szansę strzału piorunem).
Dom ani wiata nie mają ochrony odgromowej, a przeciwprzepięciowe zabezpieczenia mają zabezpieczać przed przepięciami gdy coś miałoby po kablach "przyjść".
Teraz pytanie - czy normalnym jest, że panele mają jakąś lekką upływność na obudowę, czy różnica potencjału może powstawać (stałem na 1,2 m drabince, a dach jest ok 2,2 m nad ziemią).
Możliwe, że problem jest od zawsze, a gdy sucho, to nie czuć upływności, bo z racji, że wiata drewniana, to nie robi się żadne połączenie do ziemi).
Co mam z tym zrobić?
Pomyślałem o uziomie 3 m i wbić go młotem, ale jak miałbym to spiąć do kupy?
Bo dodam PE i dać je tylko do konstrukcji paneli?
Podpiąć też pod puszkę i wzmocnić PE (ale wtedy będę miał dodatkowe uziemienie z domu po 4 mm2)?
Jeśli podepnę cały dach do ziemi to wystawie potencjał ziemi na dach, więc zwiększę szansę na uderzenie pioruna?
Bo na ochronę odgromową domu i wiaty nie mam jakoś przewidzianego budżetu.