Mam dwóch sąsiadów, obydwaj mają instalacje fotowoltaiczne po 10 kWp, "jakieś" odbiorniki typu klimatyzacja mają, a ja i tak mam w gniazdku w swoim domu napięcie dochodzące nawet do 275V.
Powinieneś zgłosić do ZE, że jest za wysokie napięcie.
Pewnie sprawdzą ich instalacje.
275V to górna granica zasilania przy urządzeniach/zasilaczach wyposażonych w przetwornice - większość zasilaczy działa w przedziale napięć 85-275V. Jednak przy górnej granicy trzeba się liczyć z tym że kondensatory w przetwornicach będą wysychać bo napięcie może przekraczać maksymalne dopuszczalne dla danych kondensatorów a chińskie z tym mają różnie co doprowadzi do nadmiernego grzania i nawet eksplozji kondensatorów elektrolitycznych w zasilaczu. Pozdrawiam...
Inny problem niektóre żarówki ledowe (zwłaszcza te tańsze) z zasilaczem beztransformatorowym obliczone są na 230V przy 250V płynie większy prąd przez szeregi diod i żarówki szybciej się zużywają.
Przecież wtedy gdy są używane to fotowoltaika nie pracuje
DJCheester wrote:
Ciekaw jestem Waszego podejścia to tego tematu.
Magazyn w sieci to jest istota systemu ongrid. System offgrid jest dobry na lato, ale na zimę energii nie przechowa.
Bum na PV ongrid zaczął się gdy został wprowadzony program "Mój Prąd" w sierpniu 2019r i jego późniejsze edycje. Raczej nie było trudno przewidzieć, że tak się stanie, mimo to ludzie byli zachęcani i teraz wyszło jak wyszło.
Żarówki podałem jako przykład fakt nie pali się ich w dzień w domu, jednak jak pracowałem w hali produkcyjnej bez okien. Mierzyliśmy poziom oświetlenia stanowisk hali (wymóg BHP) to żarówki pomimo że działały to z czasem ich jasność spadała. Ale jest sporo innych urządzeń głównie automatyki przemysłowej gdzie szeroko stosowane są zasilacze beztransformatorowe.
Co do przechowywania energii masz rację tylko o ile fajnie offgrid działa latem to zimą u mnie jest naładowany po korek i służy tylko jako rezerwa.
Ongrid z założenia ma działać zimą - ale czy będzie ?
Czas pokaże.
Twój wpis Kolego może być podsumowaniem dyskusji. Prosument to pro jak producent, sument jak konsument. Optymalną byłaby sytuacja kiedy każdy zużywa tyle ile wyprodukuje. Taki stan narzuca rozbudowę instalacji CO, CWU, klimatyzacji i do tego jeszcze automatyka. Ale do optymalizacji sytuacji w starszych domach należy wyłożyć dużo więcej niż drugie tyle kasy co na PV.
U mnie bez fotowoltaika jest niestety ponad 250V, obok hala i jak okiem sięgnąć na dach panele, końca nie widać.
Jak jest słonecznie niestety napięcie nie spada poniżej 250V.
Mieszkam niedaleko trafa w nocy napięcie też nie spada niżej niż 240V.
Więc nigdy nie mam tych 230V a większość urządzeń jest na takie napięcie lub najlepiej pracuje przy takim napięciu. Takie czasy niestety.
Dodam że przy sprzęcie audio retro radzę sobie z obniżeniem poprzez autotransformator lub poprzez dwa trafa toroidalne od halogenów, tanio takie 100-200W można pozyskać ze starych instalacji halogenowych.
Mając dwa trafa identyczne można podłączyć przeciwsobnie tzn pierwotne - wtórne pierwsze trafo z wtórnym drugiego trafa i na wyjściu mamy napięcie separowane od sieci (dobre dla majsterkowiczów) a jeśli w jedno trafo zaingerujemy odwijając z wtórnego 1 - 2 zwoje i łącząc jak wyżej uzyskujemy trafo z niższym napięciem wyjściowym (lub wyższym w zaleźności od podłączenia traf).
Nie może.
Oczywiście napisał prawdę.
Ale trochę zeszliśmy z tematu.
Pierwotny był taki:
lukiiiii wrote:
A jakby podnieść procent tolerancji w dół np -12% (202,4V) lub -15% (195,5V), aby nie trzeba było podnosić napięcia na transformatorze SN zimą?
I z dyskusji wynika jeden wniosek - zmiana tolerancji to jak wałęsowe - „nie chcesz mieć gorączki, zbij termometr”.
Zmiana potrzebna po stronie techniki, nie po stronie czułości reakcji na przekroczenia napięcia.
Od zmiany tolerancji problemy nie znikną, raczej się zwiększą.
Nie chodzi o to żeby zrobić, ale żeby podyskutować.
Zanim się zgłosi do ZE, to trzeba to przedyskutować
To nie Pudelek tylko Elektroda.
Dobre miejsce na taką dyskusję.
...Falowniki będą pracować - problemy znikną. Autor pisze o zmniejszeniu napięcia trafa o 5V.
Po włączeniu fotowoltaiki napięcie spadnie również o 5V.
Masz prawo się nie znać, w końcu jesteś energetycznym laikiem.
Ja nie piszę o pracy falowników - nie interesują mnie.
Mówię o problemach z za niskim napięciem w sieci i z za wysokim.
Mam dwóch sąsiadów, obydwaj mają instalacje fotowoltaiczne po 10 kWp, "jakieś" odbiorniki typu klimatyzacja mają, a ja i tak mam w gniazdku w swoim domu napięcie dochodzące nawet do 275V.
Powinieneś zgłosić do ZE, że jest za wysokie napięcie.
Pewnie sprawdzą ich instalacje.
Jeden z nich wygadał się, że ma "podkręcony falownik" i w słoneczne dni oddaje nawet po 60 kW do sieci. Zapytałem więc go czy zapłaci mi za sprzęt lub dom jak mi się spali przez jego instalację fotowoltaiczną i chwilę był spokój. Pomiar napięcia u mnie w domu dziś około godziny 15 w ładny słoneczny dzień. Wiem multimetr bez atestu i słaba bateria, ale chwilami napięcie przekraczało 300V. Mnie na zdjęciu udało się uchwycić 298V. Drugi z sąsiadów mniej zorientowany w tym temacie, ale też nie wykluczone, że ma "podkręcony falownik".
Zdjęcie z dzisiejszego pomiaru.
Co ciekawe w wakacje obydwaj palili w piecach CO, widać było dym z komina. Podgrzewali wodę (CUW) paląc w piecu, aby zaoszczędzić kW na zimę? Palili śmieci? Tak wygląda u nas ekologia.
Dodam jeszcze że nie brak certyfikatów i przeglądów jest tu problem.
Bo niektórzy wyżej pisali że powprowadzali by obowiązkowe przeglądy czy inne certyfikaty.
A nie tędy droga. To tylko jeszcze bardziej podroży koszt instalacji, a nie rozwiąże problemu.
Ja proponuje krótką piłkę. Skoro jest norma określajaca max napięcie w Polsce to należy wyłapywać te inwertery które ją przekraczają. I tylko je odłączać dając do wyboru certyfikację która potwierdzi zgodność z PN tego konktretnego inwertera lub wstawienie innego, z certyfikatem oczywiście. A że oba rozwiazania oznaczaja duży koszt szybko znikną cwaniacy ustawiajacy sobie w fabrycznych inne państwo gdzie obowiązuje wyższe napięcie. Krótka piłka - nie spełnia normy to OUT. Nawet mandatów nie proponuję bo w tym wypadku są zbędne.
atom1477 wrote:
Wiele osób ma instalacje off-grid (i na 90% montowane przez siebie, czyli bez certyfikatów i przeglądów), i jakoś z nimi nie ma problemu. Bo to nie o certyfikaty chodzi, ale o poprawność sposobu użytkowania.
Mam offgrid do CWU która w znacznej części pracuje na napieciu stałym, wprost z PV. Podłączam do niej różne urządzenia jak grzałki, kuchenki oporowe, grzejniki oraz sprzęt RTV z przetwornicami. I nie mam problemu z >250V bo po pierwsze pilnuję (a dokładniej prosta automatyka) aby zawsze był jakiś pobór. Po drugie tak połączyłem PV aby napiecie >250V nawet bez odbioru pojawiło się wyłacznie w czasie dużych mrozów.
Co innego pewien znajomy który ma on grid. Kiedyś zadzwonił z pytaniem czy elektrycy czegoś mu nie spiepszyli bo mu padła żarówka w piwnicy (jedna z niewielu zapalanych w dzień ) oraz sterownik do "junkersa". Początkowo nie bardzo wiedziałem o czym mówi bo jest hydraulikiem i miał problem z wytłumaczeniem co niby elektrycy mieli źle podłaczyć. Później skojarzyłem sobie, ze ma PV i okazało sie, że mają je też niemal wszyscy sąsiedzi. Produkcja powyżej potrzeb, jakiś cwaniaczek co podkręcił parametry i mu się w domu sprzęt zaczął dymić. Kto winien: rząd i parlament którzy już ustanowili prawo, użytkownicy PV co dłubią w ustawieniach chcęc wpychać w sieć więcej niż inni czy może energetycy którzy nie potrafią wykorzystać możliwosci inteligentnych liczników? Moim zdaniem najbardziej winnych należy szukać od końca wyliczanki bo to nie kwestia złego prawa lecz braku egzekwowania.
Pomiar napiecia jest jednym z najprostszych i energetyka nie może go wykonać aby powyłapywać tych co normy nie przestrzegają? Nie musi mieć uprawnień do wystawiania mandatów itp. Mają prawo odciąć od sieci urządzenia które nie spełniają PN i powinni z niego korzystać. Tylko tyle i aż tyle proponuję.
Ooooo tyle to ja jeszcze w gniazdku nie widziałem, ja bym to zgłosił niech przyjadą i mierzą w słoneczny dzień, to napięcie ubije Ci prawie wszystko co masz w domu. To ja według Ciebie 250V to mam powody by się cieszyć. Ale na serio to bym się nie zastanawiał.
W dzisiejszych czasach niestety sieć już nie jest monopol i takie kwiatki będą wychodzić u niejednego odbiorcy, tylko ludzie nie będą zdawać sobie sprawy co się dzieje że wszystko po kolei pada.
Ja proponuje krótką piłkę. Skoro jest norma określajaca max napięcie w Polsce to należy wyłapywać te inwertery które ją przekraczają. I tylko je odłączać dając do wyboru certyfikację która potwierdzi zgodność z PN tego konktretnego inwertera lub wstawienie innego, z certyfikatem oczywiście. A że oba rozwiazania oznaczaja duży koszt szybko znikną cwaniacy ustawiajacy sobie w fabrycznych inne państwo gdzie obowiązuje wyższe napięcie. Krótka piłka - nie spełnia normy to OUT. Nawet mandatów nie proponuję bo w tym wypadku są zbędne.
Powinna być decyzja o odłączeniu takiej instalacji fotowoltaicznej od sieci, certyfikowanie falownika i ewentualnie przyłączenie instalacji fotowoltaicznej na nowych, mniej korzystnych warunkach.
DJCheester wrote:
W dzisiejszych czasach niestety sieć już nie jest monopol i takie kwiatki będą wychodzić u niejednego odbiorcy, tylko ludzie nie będą zdawać sobie sprawy co się dzieje że wszystko po kolei pada.
Większość ludzi nie zwraca na to uwagi co czasu, aż coś się nie uszkodzi w domu. Mam ubezpieczony dom, w tym sprzęt AGD i zastanawiam się czy nie powiadomić oprócz ZE dodatkowo firmy ubezpieczeniowej gdzie szukać potencjalnego sprawcy uszkodzenia mojego sprzętu AGD jak sprzęt zostanie uszkodzony.
Przy okazji zastanawiam się czy zawyżone napięcie sieciowe nie przekłada się na podwyższone wskazania zużycia przez licznik energii elektrycznej.
Ja proponuje krótką piłkę. Skoro jest norma określajaca max napięcie w Polsce to należy wyłapywać te inwertery które ją przekraczają. I tylko je odłączać dając do wyboru certyfikację która potwierdzi zgodność z PN tego konktretnego inwertera lub wstawienie innego, z certyfikatem oczywiście.
A ja proponuję nie mieszać do tego certyfikatów.
Tylko przy wykryciu że falownik nie spełnia wymagań odłączać dom od sieci do czasu wymiany falownika na odpowiedni (odpowiedni = posiadający parametry, a nie papierek-certyfikat).
gaz4 wrote:
A że oba rozwiazania oznaczaja duży koszt szybko znikną cwaniacy ustawiajacy sobie w fabrycznych inne państwo gdzie obowiązuje wyższe napięcie.
Nie znikną, bo chcesz to robić certyfikatami. A podkręcony falownik ciągle ma certyfikat. Weryfikować trzeba parametry i wymagać parametrów, a nie tylko wymagać certyfikatów.
Wystarczy że użytkownik sobie będzie zmieniał region ustawiony w falowniku i samym certyfikatem go wtedy nie zmusisz do zaprzestania podnoszenia napięcia w sieci. Bo certyfikat ciągle będzie miał. Nie brak certyfikatu jest powodem że w takim wypadku falownik zawyża napięcie.
gaz4 wrote:
Kto winien: rząd i parlament którzy już ustanowili prawo, użytkownicy PV co dłubią w ustawieniach chcęc wpychać w sieć więcej niż inni czy może energetycy którzy nie potrafią wykorzystać możliwosci inteligentnych liczników?
Jeżeli podkręcali to oni są winni.
Ale winnym temu że pewni ludzie (niekoniecznie akurat ci co napisałeś) montowali za duże panele (i nie podkręcali falowników) jest akurat rząd.
gaz4 wrote:
Moim zdaniem najbardziej winnych należy szukać od końca wyliczanki bo to nie kwestia złego prawa lecz braku egzekwowania.
A moim zdaniem odwrotnie. Najbardziej winny jest ten kto ma największy zasięg. A największy zasięg ma rząd. Więc to on zawsze będzie najbardziej winny.
Oczywiście nie znaczy to że nie należy szukać także innych winnych. Np. tych co podkręcają falowniki. Ale szukając ich, nie należy zapominać też o rządzie.
Weź pod uwagę że wina jest różna w tych dwóch sprawach. Więc szukanie winnych się nie wyklucza. Można szukać winnych i tu i tu.
Oczywiście nie chodzi o szukanie winnych tylko po aby ich przykładnie ukarać. Ale po to żeby znaleźć rozwiązanie problemu. Usunięcie winnego sprawi przynajmniej że nie będzie więcej szkodził.
Co do większego zużycia to oczywiście tak masz np farelkę 2000W to przy 230V powinna zużywać 8.695A.
26.45 ohma to opór grzałki liczony z prawa ohma.
To przy 300V tą sama farelka zużywa 11,342A
To moc prąd x napięcie wychodzi 3402 W
No i farelka szybko się przegrzeje lub często będzie się wyłączać bo będą działać szybciej termiki.
Wyjątkiem są zasilacze impulsowe i przetwornice, ale te poprawnie pracują max 275V i przy wyższym napięciu pobierają mniej prądu więc tu moc pozostaje w miarę bez zmian, ale przy 300V zmiennego to przetwornice a właściwie kondensatory będą wysychać i strzelać bo to za duże napięcie nawet jak dla nich.
Farelka wcale się nie przegrzeje. Ma spory zapas wytrzymałości, a do tego ma dodatni współczynnik rezystancji grzałki.
Prąd wzrośnie więc mniej niż napięcie.
Pomiar napięcia u mnie w domu dziś około godziny 15 w ładny słoneczny dzień. Wiem multimetr bez atestu i słaba bateria, ale chwilami napięcie przekraczało 300V. Mnie na zdjęciu udało się uchwycić 298V.
"Rasowy" miernik i słaba bateria - dobrze że nie wskazał 368 V.
To było przykładowo, ogólnie chciałem pokazać że przy wzroście napięcia wzrośnie prąd a tym samym moc pobierana.
Tylko że to marny przykład, bo bardzo wiele urządzeń ma tak że prąd rośnie wolniej niż wynosi wzrost napięcia: wszelkie grzejniki czy żarówki włóknowe, oraz przetwornice impulsowe (stabilizowane).
Z powszechnie stosowanych urządzeń to chyba jedynie silniki mają inaczej (tak jak opisałeś).
No oczywiście miernik tani, ale przy sprawnej baterii co najwyżej pomyli się o kilka volt. Więc obstawiam że około 290V w sieci wtedy mogło być. Ale słusznie trzeba zmierzyć lepszym miernikiem i dopiero wtedy zgłaszać. Pozdrawiam...
Dodano po 3 [minuty]:
Tu nie będę się upierał doświadczalnie nie sprawdzałem ale kiedyś sprawdzę na grzałce do wody i autotransformatorze.
W każdym razie co do zasilaczy impulsowych czy przetwornic na pewno tak jest i takie napięcie prędzej czy później (raczej prędzej) załatwi taki sprzęt.
Co do zużycia przy wzroście napięcia zmniejsza się prąd przy tych zasilaczach czy przetwornicach, to miałem okazję sprawdzać.
A ja proponuję nie mieszać do tego certyfikatów.
Tylko przy wykryciu że falownik nie spełnia wymagań odłączać dom od sieci do czasu wymiany falownika na odpowiedni (odpowiedni = posiadający parametry, a nie papierek-certyfikat).
Potwierdzone przypadki powinny ZE zgłaszać do prokuratury. Wszak jest to jakieś zagrożenie dla użytkowników sieci energetycznej i ich mienia i naraża ZE na straty. W pierwszej kolejności pada podejrzenie na ZE, że to z ich winy uszkodził się sprzęt, itd., a wina może być po stronie właścicieli podkręconych instalacji fotowoltaicznych.
CYRUS2 wrote:
Więc zmierz sprawnym miernikiem.
Aleksander_01 wrote:
"Rasowy" miernik i słaba bateria - dobrze że nie wskazał 368 V.
Miernik raczej sprawny, tylko bateria nie. Taki miałem pod ręką. No ale jakbym wiedział, że będę dokonywał dziś pomiarów to bym kupił nową baterię lub lepszy miernik. Zwykły multimetr jakich wiele w sprzedaży, którego wiarygodność wskazań łatwo podważyć nawet ze sprawną baterią. Pomiar ten daje jednak pewien punkt odniesienia, że napięcie sieciowe w chwili dokonywania pomiaru było zdecydowanie za wysokie.
CYRUS2 wrote:
Powinieneś napisać pismo do ZE, że jest za wysokie napięcie.
Przedstawić wyniki pomiarów.
Jak będą wątpliwości to niech zakładają swój rejestrator.
W piśmie napisać, że zażądasz odszkodowania za zniszczony sprzęt.
Taki mam zamiar tylko dokonam pomiarów z nową sprawną baterią. Zastanawiam się nad multimetrem, czy taki lub podobny multimetr (mam dwa inne podobnej "klasy") wystarczy czy od razu powinienem zainwestować w multimetr z górnej półki cenowej, aby moje pomiary były wiarygodne w ZE? Jak ZE ma wątpliwości niech założy swój rejestrator ze stosownymi certyfikatami.
Tylko sezon na pomiary jesienią kiepski, nie wszystkie dni są bardzo słoneczne.
Jak zgłosisz i założą rejestrator to wyjdzie bo rejestrator zapisze pomiary w czasie i można będzie odczytać z wykresu dobowego jaki wpływ ma fotowoltaika u Ciebie na wysokość napięcia.
Ja proponuje krótką piłkę. Skoro jest norma określajaca max napięcie w Polsce to należy wyłapywać te inwertery które ją przekraczają. I tylko je odłączać dając do wyboru certyfikację która potwierdzi zgodność z PN tego konktretnego inwertera lub wstawienie innego, z certyfikatem oczywiście.
A ja proponuję nie mieszać do tego certyfikatów.
Tylko przy wykryciu że falownik nie spełnia wymagań odłączać dom od sieci do czasu wymiany falownika na odpowiedni (odpowiedni = posiadający parametry, a nie papierek-certyfikat).
Gdyby chodziło o inny rodzaj certyfikatu (na na zużcyie energii przez dom) to bym się zgodził. Mój dom i moja sprawa. Ale tu certyfikat potwierdza zgodność urządzenia z parametrami w jakich pracuje sieć. To taki rodzaj gwarancji jakości. Więc jak wypuszcza w sieć cokolwiek co nie powinno się w niej znaleźć to znaczy, że certyfikat potwierdza nieprawdę ew. falownik jest uszkodzony. Idąc dalej - jeżeli użytkownik nic nie grzebał to znaczy, że winny jest producent co potwierdzić może certyfikacja konkretnego urządzenia. I jak jej nie przejdzie prosument ma w ręku dokument który pozwoli mu wygrać sprawę w sądzie. I przy okazji wywalić z rynku nieuczciwych producentów. Zwykły nakaz wymiany urządzenia nikogo nie eliminuje, wręcz napędza obroty na tym rynku!
Jak prosument grzebał certyfikat dostanie ale zapłaci za to jak za zboże bez możliwości dochodzenia odszkodowania bo urządzenie było sprawne. Znowu będzie grzebał to znowu go odłączą i znowu zapłaci za kolejną certyfikację... Szybko oduczy się robienia niedozwolonych rzeczy
atom1477 wrote:
Nie znikną, bo chcesz to robić certyfikatami. A podkręcony falownik ciągle ma certyfikat. Weryfikować trzeba parametry i wymagać parametrów, a nie tylko wymagać certyfikatów.
Wystarczy że użytkownik sobie będzie zmieniał region ustawiony w falowniku i samym certyfikatem go wtedy nie zmusisz do zaprzestania podnoszenia napięcia w sieci. Bo certyfikat ciągle będzie miał. Nie brak certyfikatu jest powodem że w takim wypadku falownik zawyża napięcie.
Koszt ponownej certyfikacji konkretnego falownika jest na tyle duży, że jak ktoś podkręcił ustawienia 40x zastanowi się zanim zrobi to ponownie. Alternatywą jest zakup innego, też wysoki koszt. To taki rodzaj mandatu bez mandatu
atom1477 wrote:
Ale winnym temu że pewni ludzie (niekoniecznie akurat ci co napisałeś) montowali za duże panele (i nie podkręcali falowników) jest akurat rząd.
Co to znaczy "za duże panele"? Znajomy o którym pisałem i jego sąsiedzi mogli mieć tylko po 3 kW. Ale ulica obsadzona PV więc bez odbioru napięcie wzrośnie do max. Z kolei na mojej ulicy są tylko dwie instalacje, każda po ok. 10 kW. Nawet jak ich właściciele nic nie odbierają to na 20 domów i ok. 40 rodzin te 20 KW nic nie znaczy.
Nie ma możliwosci określenia jaka instalacja jest za duża co oznacza, że po prostu należy egzekwować prawo. Jak napiecie wzrośnie ponad normę falownik musi sie wyłączyć, koniec kropka. Jak się nie wyłączy właściciel popełnia przestepstwo takie samo jak jazda po drodze niesprawnym samochodem - stwarza ryzyko dla innych użytkowników. Na swoim podwóku może nawet pijany w sztok i bez hamulców jeździć, jego sprawa. Jak włącza się do wspólnej sieci (nieważne dróg, energetycznej czy innej) to bezwzględnie powinien przestrzegać prawa.
atom1477 wrote:
A moim zdaniem odwrotnie. Najbardziej winny jest ten kto ma największy zasięg. A największy zasięg ma rząd.
I jakie w związku z tym powinien wprowadzić prawo? Że nie wolno przekraczać dopuszczalnego napięcia? Już nie wolno. A może ma uzbroić policję w mierniki aby latali od domu do domu i namierzali tych co łamią prawo? Chyba nie od tego jest policja.
Prawo już jest tylko z niewiadomego powodu energetycy je olewaja więc użytkownicy nagminnie je łamią. Kilka akcji z odcięciem od sieci i problem zniknie bez kolejnej szopki w sejmie i senacie - już dosyć tej prawnej biegunki w Polsce regulujacej niemal każdy detal naszego życia.
Dodano po 7 [minuty]:
DJCheester wrote:
Jak zgłosisz i założą rejestrator to wyjdzie bo rejestrator zapisze pomiary w czasie i można będzie odczytać z wykresu dobowego jaki wpływ ma fotowoltaika u Ciebie na wysokość napięcia.
Ze 20-ci lat temu w moim domu napiecie czasami spadało tak, że część RTV przestawała pracować. Nawet popularne w tamtych czasach stabilizatory napięcia nie dawały rady, tak mocne były te spadki. Zgłosiłem to do energetyki i przyjechali zrobić pomiary. Potwierdzili problem i szybko znaleźli przyczynę. Okazało się, że niemal całe osiedle domków jednorodzinnych podłaczono pod jedną fazę, pozostałe niemal nieobciążone. Zmienili podłączenia i problem jak ręką uciął.
Jak coś nie gra nie naprowadzać ich na przyczynę. Krótka piłka - napięcie w domu w dzień często jest zbyt wysokie i tyle. Przyjadą, pomierzą i jak stwierdzą, że tak jest to muszą znaleźć przyczynę. I muszą coś zrobić aby ją zlikwidować. Ich sprawa, w umowie jest zapis o parametrach energii elektrycznej dostarczanej do domu.