W obecnej chwili mamy na rynku dwa modele rozlutownic, będące w zasięgu finansowym elektronika-hobbysty. Osobiście kupiłem na początku tego roku jeden z nich, WEP 948, za kwotę około 550 złotych.
Urządzenie nie jest duże ani ciężkie, waży około kilograma. Na przednim panelu znajdują się dwa gniazda - podciśnieniowe oraz elektryczne - do podłączenia pistoletu, wyświetlacz na którym widnieje ustawiona oraz bieżąca temperatura oraz funkcje menu. Pod nim trzy przyciski służące do nastaw. Do ustawiania temperatury używamy lewego oraz prawego. Jest tam również wyłącznik zasilania.
Z tyłu jest gniazdo sieciowe ze zintegrowanym slotem bezpiecznika. Bardzo dobrze, że zastosowano to gniazdo zamiast nieodłączalnego przewodu, znacznie ułatwia to transport.
Obudowa otwiera się poprzez zdjęcie pokrywy po uprzednim wykręceniu śrub. Po jej zdjęciu widzimy znajdującą się na środku pompę powietrza oraz transformator sieciowy.
Do panelu przedniego przymocowana jest płytka sterownika.
Zerknijmy jeszcze pod nakrętkę do której podłącza się wąż pistoletu. Pod nią znajduje się wymienny filtr (zamienne dostajemy w komplecie).
Przejdźmy do pistoletu. To kolba, którą operujemy przy rozlutowywaniu. Niebieskie okienko w rogu jest wzkaźnikiem przepływu powietrza - jeśli przepływ jest słaby, to częściowo pokrywa się czerwienią. Całkiem czerwony staje się, gdy dysza jest mocno zapchana. Niżej wyjaśnię jak to działa.
Podłączana jest do stacji przez rurkę pompującą powietrze oraz przewód zasilający grzałkę oraz doprowadzający do stacji informację z przycisku oraz czujnika temperatury.
W środku pistoletu widzimy porządny przełącznik. Nad nim niewielka, zasługująca na uwagę blaszka. To ona odpowiada za sygnalizację przepływu powietrza. Sprzężona jest ona mechanicznie z dwukolorowym tworzywem, którego jedna część jest niebieska, a druga czerwona. Jeśli dysza jest zatkana, to w wężu powstaje podciśnienie na tyle znaczne, że ciągnie sprężynującą, gumowa rurkę przymocowana do blaszki, co wywołuje przesuw dwukolorowego materiału. Rozwiązanie proste, ale skuteczne i wystarczające do tego celu. Ubolewam jednak, że nie ma tu również elektrycznego czujnika podciśnienia, z którego sygnał przekazywany byłby do stacji. Umożliwiłoby to wyłączenie pompy ssącej po dłuższym czasie pracy z zatkaną dyszą, co być może zapobiegłoby awarii pompy, jeśli takowa jest możliwa w takiej sytuacji.
Generalnie urządzenie wykonane jest solidnie, widać że nie jest to chiński bubel, a sprzęt który najpewniej będzie służył przez długie lata, a przez dość prostą konstrukcję każdy elektronik powinien poradzić sobie z ewentualnymi usterkami.
Pozdrawiam,
Miłosz K. Wiercimak.
Urządzenie nie jest duże ani ciężkie, waży około kilograma. Na przednim panelu znajdują się dwa gniazda - podciśnieniowe oraz elektryczne - do podłączenia pistoletu, wyświetlacz na którym widnieje ustawiona oraz bieżąca temperatura oraz funkcje menu. Pod nim trzy przyciski służące do nastaw. Do ustawiania temperatury używamy lewego oraz prawego. Jest tam również wyłącznik zasilania.

Z tyłu jest gniazdo sieciowe ze zintegrowanym slotem bezpiecznika. Bardzo dobrze, że zastosowano to gniazdo zamiast nieodłączalnego przewodu, znacznie ułatwia to transport.

Obudowa otwiera się poprzez zdjęcie pokrywy po uprzednim wykręceniu śrub. Po jej zdjęciu widzimy znajdującą się na środku pompę powietrza oraz transformator sieciowy.

Do panelu przedniego przymocowana jest płytka sterownika.

Zerknijmy jeszcze pod nakrętkę do której podłącza się wąż pistoletu. Pod nią znajduje się wymienny filtr (zamienne dostajemy w komplecie).

Przejdźmy do pistoletu. To kolba, którą operujemy przy rozlutowywaniu. Niebieskie okienko w rogu jest wzkaźnikiem przepływu powietrza - jeśli przepływ jest słaby, to częściowo pokrywa się czerwienią. Całkiem czerwony staje się, gdy dysza jest mocno zapchana. Niżej wyjaśnię jak to działa.

Podłączana jest do stacji przez rurkę pompującą powietrze oraz przewód zasilający grzałkę oraz doprowadzający do stacji informację z przycisku oraz czujnika temperatury.

W środku pistoletu widzimy porządny przełącznik. Nad nim niewielka, zasługująca na uwagę blaszka. To ona odpowiada za sygnalizację przepływu powietrza. Sprzężona jest ona mechanicznie z dwukolorowym tworzywem, którego jedna część jest niebieska, a druga czerwona. Jeśli dysza jest zatkana, to w wężu powstaje podciśnienie na tyle znaczne, że ciągnie sprężynującą, gumowa rurkę przymocowana do blaszki, co wywołuje przesuw dwukolorowego materiału. Rozwiązanie proste, ale skuteczne i wystarczające do tego celu. Ubolewam jednak, że nie ma tu również elektrycznego czujnika podciśnienia, z którego sygnał przekazywany byłby do stacji. Umożliwiłoby to wyłączenie pompy ssącej po dłuższym czasie pracy z zatkaną dyszą, co być może zapobiegłoby awarii pompy, jeśli takowa jest możliwa w takiej sytuacji.

Generalnie urządzenie wykonane jest solidnie, widać że nie jest to chiński bubel, a sprzęt który najpewniej będzie służył przez długie lata, a przez dość prostą konstrukcję każdy elektronik powinien poradzić sobie z ewentualnymi usterkami.
Pozdrawiam,
Miłosz K. Wiercimak.
Cool? Ranking DIY