Po przemyśleniach zatem celowo dodałam ten temat w dziale technicznym a nie w hydeparku, zatem proszę o pozostawienie tu gdzie jest. Dlaczego? Dlatego, że to wcale nie jest śmieszne, zabawne i na luzie.
Temat dotyczy "przyszłości" tego, na co pozwolono Polakom, czyli poleasingowy sprzęt elektroniczny sprowadzany z zachodniej Europy do Polski w celu zarabiania jakiś mniej/więcej bliżej/dalej określonych pieniążków. Ze względu na to, iż był to urząd celny nie mogłam zrobić fotek, musicie uwierzyć na słowo honoru! Sześć TIRów pełnych używanej elektroniki, sześć sztuk z odsłoniętymi kurtynami zapakowane od podłogi po sufit paletami a na nich dziesiątki tysięcy laptopów, komputerów, monitorów, drukarek i całej reszty. Te sześć TIRów to tylko ułamek procenta tego, co każdego dnia wchodzi do Polski.
Pytanie brzmi:
Co staje się, dzieje się ze sprzętem, który uda się odsprzedać a za rok, dwa, trzy ... sprzęt ten popsuje się?
Drugie pytanie:
Dokąd trafia sprzęt, którego nie da się naprawić i sprzedać? Kto, od takich firm to odbiera, gdzie utylizuje, jak utylizuje?
Jak wiadomo, 95% ludzi prywatnych gdy coś jest już niesprzedawalne i nienaprawialne wyrzuca do zsypu, prawda? Tak, prawda! Na każdym śmietniku stoi jakiś stary TV LCD, stary CRT, zbity monitor LCD.
Zerknęłam lewym okiem do jednego TIR a tam na naczepie:
Skrzynia, jakby 8-12 palet do kupy obok siebie, wysokość skrzyni około 1.5m a że stałam na 1 piętrze w oknie to widziałam zawartość. Co tam było? Skrzynia pełniuteńka smartfonów!
Dokąd to jedzie?
Jeśli jest clone i podatkowane w Polsce, znaczy raczej, że w Polsce zostaje, to nie przejazdówka raczej.
Czy w Polsce są jakieś oficjalne składowiska elektroniki? Znacie jakieś adresy?
A nazwy i adresy firm recyclingowych?
Pytam, pnieważ ilości sprowadzanego złomu przerażają! Ten sprzęt na bank za lat kilka wyląduje w klasycznym zsypie, potem ktoś to będzie musiał wygrzebać i powstają właśnie te pytania - co dalej?
Kto płaci za utylizację tego?
Jak to jest utylizowane?
Przetop i odzysk "składników" że tak to sobie ujmę?
Kto za utylizację zapłaci jest raczej pytaniem nie na miejscu, powinnam zapytać "ile za to zapłacimy" i dlaczego my, podatnicy?
Przykład:
Firma sprowadziła 10 palet laptopów. Zakupiła je za 1000 euro brutto. Po dodaniu kosztów wyszło z tego przykładowo 1500 euro.
Następnie, firma sprzedała całość za 3000 euro. Zarobiła na tym powiedzmy 1500 euro. To zysk firmy, która sprowadziła 3000kg elektrośmieci.
Ile kosztuje utylizacja 3000kg elektroniki??
Wiadomo, firma zapłaciła jakieś tam podatki recyclingowe, lecz są to małe % ogółu dochodu! Ile faktycznie może kosztować zutylizowanie 3000kg laptopów i co dzieje się dalej z elementami, których nie da się utylizować?
Jedyny sposób to PIEC, przetop i chemiczny odzysk minerałów, zatem gdzie w Polsce w taki sposób utylizuje się sprzęt i ile to kosztuje?
Kolejna sprawa, dlaczego firmy zajmujące się utylizacją są od zawsze dofinansowywane z Rządu?
Ile razy zwykły obywatel musi dokładać do czyjegoś interesu, chodzi o firmy sprowadzające złom?
No i ostatnie: ile kasy z UNII Europejskiej udaje się wyrwać, gdy posprzątamy ich lokalne ryneczki? Nie sądzę, aby odbywało się to za friko w trybi: "poalki chcecie śmieci to bierzcie, dziękujemy". Kto zgarnia ten hajs?
Temat dotyczy "przyszłości" tego, na co pozwolono Polakom, czyli poleasingowy sprzęt elektroniczny sprowadzany z zachodniej Europy do Polski w celu zarabiania jakiś mniej/więcej bliżej/dalej określonych pieniążków. Ze względu na to, iż był to urząd celny nie mogłam zrobić fotek, musicie uwierzyć na słowo honoru! Sześć TIRów pełnych używanej elektroniki, sześć sztuk z odsłoniętymi kurtynami zapakowane od podłogi po sufit paletami a na nich dziesiątki tysięcy laptopów, komputerów, monitorów, drukarek i całej reszty. Te sześć TIRów to tylko ułamek procenta tego, co każdego dnia wchodzi do Polski.
Pytanie brzmi:
Co staje się, dzieje się ze sprzętem, który uda się odsprzedać a za rok, dwa, trzy ... sprzęt ten popsuje się?
Drugie pytanie:
Dokąd trafia sprzęt, którego nie da się naprawić i sprzedać? Kto, od takich firm to odbiera, gdzie utylizuje, jak utylizuje?
Jak wiadomo, 95% ludzi prywatnych gdy coś jest już niesprzedawalne i nienaprawialne wyrzuca do zsypu, prawda? Tak, prawda! Na każdym śmietniku stoi jakiś stary TV LCD, stary CRT, zbity monitor LCD.
Zerknęłam lewym okiem do jednego TIR a tam na naczepie:
Skrzynia, jakby 8-12 palet do kupy obok siebie, wysokość skrzyni około 1.5m a że stałam na 1 piętrze w oknie to widziałam zawartość. Co tam było? Skrzynia pełniuteńka smartfonów!
Dokąd to jedzie?
Jeśli jest clone i podatkowane w Polsce, znaczy raczej, że w Polsce zostaje, to nie przejazdówka raczej.
Czy w Polsce są jakieś oficjalne składowiska elektroniki? Znacie jakieś adresy?
A nazwy i adresy firm recyclingowych?
Pytam, pnieważ ilości sprowadzanego złomu przerażają! Ten sprzęt na bank za lat kilka wyląduje w klasycznym zsypie, potem ktoś to będzie musiał wygrzebać i powstają właśnie te pytania - co dalej?
Kto płaci za utylizację tego?
Jak to jest utylizowane?
Przetop i odzysk "składników" że tak to sobie ujmę?
Kto za utylizację zapłaci jest raczej pytaniem nie na miejscu, powinnam zapytać "ile za to zapłacimy" i dlaczego my, podatnicy?
Przykład:
Firma sprowadziła 10 palet laptopów. Zakupiła je za 1000 euro brutto. Po dodaniu kosztów wyszło z tego przykładowo 1500 euro.
Następnie, firma sprzedała całość za 3000 euro. Zarobiła na tym powiedzmy 1500 euro. To zysk firmy, która sprowadziła 3000kg elektrośmieci.
Ile kosztuje utylizacja 3000kg elektroniki??
Wiadomo, firma zapłaciła jakieś tam podatki recyclingowe, lecz są to małe % ogółu dochodu! Ile faktycznie może kosztować zutylizowanie 3000kg laptopów i co dzieje się dalej z elementami, których nie da się utylizować?
Jedyny sposób to PIEC, przetop i chemiczny odzysk minerałów, zatem gdzie w Polsce w taki sposób utylizuje się sprzęt i ile to kosztuje?
Kolejna sprawa, dlaczego firmy zajmujące się utylizacją są od zawsze dofinansowywane z Rządu?
Ile razy zwykły obywatel musi dokładać do czyjegoś interesu, chodzi o firmy sprowadzające złom?
No i ostatnie: ile kasy z UNII Europejskiej udaje się wyrwać, gdy posprzątamy ich lokalne ryneczki? Nie sądzę, aby odbywało się to za friko w trybi: "poalki chcecie śmieci to bierzcie, dziękujemy". Kto zgarnia ten hajs?