Każdy wzmacniacz DiY zyskuje na wyglądzie, a przy okazji ułatwia szybką ocenę stanu jego pracy (wysterowania) jeśli wyposażony jest we wskaźnik wysterowania. Co do tego nikt chyba nie ma wątpliwości. Jednak jak on działa? Jak powinien być zasilany, wysterowany sygnałem? By spełniał tą swoją funkcję, a nie był jedynie zbędnym bajerem majtającym wskazówką bez sensu w rytm muzyki?
Gdzie kupić coś efektownego, a jednocześnie działającego co najmniej poprawnie?
Oczywiście, jak możecie się domyślać temat dotyczyć będzie jednego z bogatej oferty Aliexpress - bogatej na tyle, że "dla każdego coś miłego" - można wybierać nie tylko kształt (prostokąt, kwadrat, okrągły, pojedynczy, podwójny...), ale i wielkość.
Akurat ten, jaki dostałem do opisu jest wskaźnikiem ze skalą wyskalowaną w decybelach (- 20 do +5 dB) i procentach wytarowania (0-100 %).
Na Aliexpress akurat w tym kształcie można znaleźć mierniki w dwóch wymiarach.
Mały ma ok. 38 mm X38mm wymiarów zewnętrznych czoła, a duży (no, w każdym razie większy...) ma 47 x 47mm. Ten drugi dostałem, więc o nim będzie dalej, chociaż zarówno układ sterowania jak i sam wygląd jest co najmniej identyczny.
Jak widać (poza kolorem, ten mniejszy - ostatnie zdjęcie) ma włączone podświetlanie stąd pomarańczowo-żółty kolor skali. Bez włączonego podświetlania (skala jest biała z czarno-czerwonymi opisami) są one praktycznie takie same, nawet układ sterujący mimo zdecydowanie mniejszej średnicy płytki, ma taki sam schemat ideowy:
Układ sterujący jeden z najprostszych, ale spełniający warunki stawiane wskaźnikom tego typu: duży zakres możliwego napięcia wyjściowego (mocy) wzmacniacza, z układem "logarytmującym" wskazania z lekko rozciągniętym zakresem w okolicy "zera" (czyli cyfry "0" wskazującej dopuszczalny poziom wytarowania - czyli taki, przy którym nie występują jeszcze zniekształcenia).
W tym miejscu wypada napisać kilka prawd - znanych wszystkim "zawodowcom", a nadal stanowiących niewiadomą dla amatora.
Co to jest ten "poziom dopuszczalnego wysterowania"? Czy jest on zawsze taki sam, niezależnie od oporności kolumny do wzmacniacza podłączonej?
Poziom dopuszczalnego wysterowania to poziom napięcia wyjściowego, przy którym nie występują jeszcze zauważalne (na oscyloskopie - słuch ludzki jest pod tym względem bardzo niedokładny) zniekształcenia w sygnale wyjściowym. W znamienitej większości wzmacniaczy napięcie to zależy jednak w pewnym stopniu od oporności obciążenia i konstrukcji zasilacza stopni mocy.
Czemu tak? Bo sam wzmacniacz mocy nie musi mieć napięcia stabilizowanego, a więc sam zasilacz jest prosty, wręcz szkolnie prosty; to raptem mostek diod prostowniczych i kondensator(y) filtrujące napięcie - filtrujące dla nominalnego prądu tak, by poziom tętnień nie wpływał na sygnał wyjściowy właśnie przy mocach zbliżonych do maksymalnej bez zniekształceń samego sygnału sinusoidalnego.
Z powyższego wynika, że dla muzyki, szczególnie silnego impulsu sygnał może być większy od sygnału dla sinusa - muzyka przecież nie jest o stałym poziomie głośności; poziom napięcia zmienia się od piano do forte dość znacznie, a sygnał sinus ma tę wartość stałą, więc średnia moc dla sygnału muzycznego zmierzona w jednostce czasu będzie wyższa od średniej mocy sygnału muzycznego. Mało tego - ta ostatnia może się zmieniać bardzo różnie w zależności od gatunku muzyki, ale także od jakości samego nagrania. Zwłaszcza muzyka z rozgłośni radiowych i... reklam TV jest najlepszym przykładem jak bardzo może się ten średni poziom mocy różnić (zauważyliście, że zawsze blok reklamowy jest głośniejszy od innych programów?).
Zainteresowanych odsyłam do Reduktora Szumów i odcinka p.t "Loudnes War", gdzie Autor dość prostu tłumaczy to zjawisko.
Tak więc domyślamy się, że o ile wzmacniacz przystosowany do pracy z opornością obciążenia np. 4 omów dla takiego samego wskazania miernika napięcia (bo wskaźnik wysterowania, o jakim mowa de facto jest specyficznym miernikiem napięcia) na oporności obciążenia 8 omów większej nie odda idealnie dwukrotnie mniejszej mocy, ale nieco więcej. Podobnie ze wzmacniaczem dostosowanym do pracy z opornością kolumn 8 omów (pomijając ryzyko uszkodzenia wynikające z przeciążenia stopnia mocy) nie odda równo 2x więcej mocy niż dla pracy z opornością 8 omów. Po prostu zasilacz - poczynając od samego transformatora - niejako "kucnie"; napięcie przysiądzie tym bardziej im większy prąd będzie z niego pobierany. Zależy to nie tylko od pojemności kondensatorów, ale i oporności uzwojenia wtórnego transformatora.
Dlatego też "ważną rolę wskaźnik wysterowania spełnia". Szybki rzut oka i już wiemy.
(jaki to apetyt na decybele dziś mamy...
)
Jest to więc nie tylko ważne dla naszych uszu, jaką moc dostarczamy do kolumn (jak pisałem - krótkotrwałe, niepowtarzające się zbyt często impulsy mogą być dopuszczalne - niezniekształcone), ale i ważne dla samych głośników - szczególnie głośniki - wysokotonowe są wrażliwe na zniekształcenia wynikające z przesterowanego wzmacniacza mocy! O jakości życia naszych sąsiadów zza ściany nie wspomnę...
Co do samego schematu - jak pisałem - jest to jeden z najprostszych układów wskaźnika wysterowania; sygnał najpierw trafia na potencjometr czułości wskaźnika z suwaka, którego dociera do pierwszego stopnia: prostuje on sygnał (dla lepszej czułości zastosowano rodzaj "podwajacza" napięcia), następnie dwie diody z szeregowym rezystorem 100 omów wprowadzają nieliniowość o mniejszym nachyleniu i kolejna dioda z rezystorem szeregowym 1k dodatkowo "nachylają" charakterystykę napięciową zbliżając jej kształt do logarytmicznej. Tak ukształtowane napięcie zostaje doprowadzone poprzez szeregowy rezystor 330 omów do wskaźnika (oporność cewki ustroju to ok. 630 omów) i podłączonego do niej kondensatora o pojemności 47uF. Rola tego kondensatora jest dwojaka: po pierwsze ogranicza drgania wskazówki, a po drugie spowalnia jej opadanie. Dzięki temu jest po prostu wygodniej obserwować same wskazania - co byłoby nierealne bez niego: wskazówka by "latała" bez ładu i składu, a odczyt poziomu niemożliwy, co dla miernika pokazującego poziom wysterowania (a nie bajer) jest pierwszorzędnym zadaniem.
A jak to działa w realu?
Postaram się to pokazać na poniższych filmikach - w myśl zasady jeden obrazek (ruchomy w tym wypadku) wart jest więcej niż 1000 słów:
najpierw sygnał muzyczny (jakość kiepska - jak to z mikrofonu telefonu...
)
A tak zachowuje się przy sterowaniu sinusem:
Jak dla mnie - bardzo dobrze.
Na zakończenie kilka zdjęć, jak wskaźnik wygląda "bez makijażu", czyli "sote":
Otwór na wskaźnik powinien mieć średnicę =45,5mm, max 46mm, szyldzik wskaźnika ma 47mm x 47mm (dlatego ważne, by nie zrobić za dużego otworu mocującego), odległość pomiędzy otworami mocującymi to 36x36mm, a średnica otworów na śrubki mocujące to aż 4mm (niemniej jednak śrubki M3 byłyby chyba ładniejsze - lepiej by się komponowały niż M4. Po prostu łebek śruby M4 wyglądałby "za potężnie" do tak niewielkiego wskaźniczka).
Krótkie podsumowanie
Wskaźnik ze względu na wygląd szyldzika (ścianki czołowej) nie będzie pasować swoim wyglądem do niektórych wzmacniaczy, które mają inny styl. Bardziej pasuje do sprzętu "technic" i wzmacniaczy lampowych - właśnie ze względu na wygląd nawiązujący do "VINTAGE". Działa poprawnie - jak na wskaźnik (bo to nie jest MIERNIK!) z zadowalającą dokładnością, a samo zachowanie się wskazówki jest dla użytkownika czytelne i łatwe do szybkiej oceny co do wartości wskazania, a przy tym stanowi bardzo atrakcyjny element poprawiający wygląd płyty czołowej wzmacniacza - pod warunkiem, że nie będzie kolidować z np. stylistyką płyty czołowej i samej bryły wzmacniacza. Oczywiście "De gustibus non es disputandum" - rozumiem i szanuję, niemniej jednak wydaje mi się, że przed użyciem konkretnego wskaźnika, dobrze jest przeanalizować, jak będzie wyglądać w konkretnym zastosowaniu. Na pewno nie zaszkodzi...
Pozdrawiam.
Gdzie kupić coś efektownego, a jednocześnie działającego co najmniej poprawnie?
Oczywiście, jak możecie się domyślać temat dotyczyć będzie jednego z bogatej oferty Aliexpress - bogatej na tyle, że "dla każdego coś miłego" - można wybierać nie tylko kształt (prostokąt, kwadrat, okrągły, pojedynczy, podwójny...), ale i wielkość.
Akurat ten, jaki dostałem do opisu jest wskaźnikiem ze skalą wyskalowaną w decybelach (- 20 do +5 dB) i procentach wytarowania (0-100 %).
Na Aliexpress akurat w tym kształcie można znaleźć mierniki w dwóch wymiarach.
Mały ma ok. 38 mm X38mm wymiarów zewnętrznych czoła, a duży (no, w każdym razie większy...) ma 47 x 47mm. Ten drugi dostałem, więc o nim będzie dalej, chociaż zarówno układ sterowania jak i sam wygląd jest co najmniej identyczny.

Jak widać (poza kolorem, ten mniejszy - ostatnie zdjęcie) ma włączone podświetlanie stąd pomarańczowo-żółty kolor skali. Bez włączonego podświetlania (skala jest biała z czarno-czerwonymi opisami) są one praktycznie takie same, nawet układ sterujący mimo zdecydowanie mniejszej średnicy płytki, ma taki sam schemat ideowy:
Układ sterujący jeden z najprostszych, ale spełniający warunki stawiane wskaźnikom tego typu: duży zakres możliwego napięcia wyjściowego (mocy) wzmacniacza, z układem "logarytmującym" wskazania z lekko rozciągniętym zakresem w okolicy "zera" (czyli cyfry "0" wskazującej dopuszczalny poziom wytarowania - czyli taki, przy którym nie występują jeszcze zniekształcenia).

W tym miejscu wypada napisać kilka prawd - znanych wszystkim "zawodowcom", a nadal stanowiących niewiadomą dla amatora.
Co to jest ten "poziom dopuszczalnego wysterowania"? Czy jest on zawsze taki sam, niezależnie od oporności kolumny do wzmacniacza podłączonej?
Poziom dopuszczalnego wysterowania to poziom napięcia wyjściowego, przy którym nie występują jeszcze zauważalne (na oscyloskopie - słuch ludzki jest pod tym względem bardzo niedokładny) zniekształcenia w sygnale wyjściowym. W znamienitej większości wzmacniaczy napięcie to zależy jednak w pewnym stopniu od oporności obciążenia i konstrukcji zasilacza stopni mocy.
Czemu tak? Bo sam wzmacniacz mocy nie musi mieć napięcia stabilizowanego, a więc sam zasilacz jest prosty, wręcz szkolnie prosty; to raptem mostek diod prostowniczych i kondensator(y) filtrujące napięcie - filtrujące dla nominalnego prądu tak, by poziom tętnień nie wpływał na sygnał wyjściowy właśnie przy mocach zbliżonych do maksymalnej bez zniekształceń samego sygnału sinusoidalnego.
Z powyższego wynika, że dla muzyki, szczególnie silnego impulsu sygnał może być większy od sygnału dla sinusa - muzyka przecież nie jest o stałym poziomie głośności; poziom napięcia zmienia się od piano do forte dość znacznie, a sygnał sinus ma tę wartość stałą, więc średnia moc dla sygnału muzycznego zmierzona w jednostce czasu będzie wyższa od średniej mocy sygnału muzycznego. Mało tego - ta ostatnia może się zmieniać bardzo różnie w zależności od gatunku muzyki, ale także od jakości samego nagrania. Zwłaszcza muzyka z rozgłośni radiowych i... reklam TV jest najlepszym przykładem jak bardzo może się ten średni poziom mocy różnić (zauważyliście, że zawsze blok reklamowy jest głośniejszy od innych programów?).
Zainteresowanych odsyłam do Reduktora Szumów i odcinka p.t "Loudnes War", gdzie Autor dość prostu tłumaczy to zjawisko.
Tak więc domyślamy się, że o ile wzmacniacz przystosowany do pracy z opornością obciążenia np. 4 omów dla takiego samego wskazania miernika napięcia (bo wskaźnik wysterowania, o jakim mowa de facto jest specyficznym miernikiem napięcia) na oporności obciążenia 8 omów większej nie odda idealnie dwukrotnie mniejszej mocy, ale nieco więcej. Podobnie ze wzmacniaczem dostosowanym do pracy z opornością kolumn 8 omów (pomijając ryzyko uszkodzenia wynikające z przeciążenia stopnia mocy) nie odda równo 2x więcej mocy niż dla pracy z opornością 8 omów. Po prostu zasilacz - poczynając od samego transformatora - niejako "kucnie"; napięcie przysiądzie tym bardziej im większy prąd będzie z niego pobierany. Zależy to nie tylko od pojemności kondensatorów, ale i oporności uzwojenia wtórnego transformatora.
Dlatego też "ważną rolę wskaźnik wysterowania spełnia". Szybki rzut oka i już wiemy.


Jest to więc nie tylko ważne dla naszych uszu, jaką moc dostarczamy do kolumn (jak pisałem - krótkotrwałe, niepowtarzające się zbyt często impulsy mogą być dopuszczalne - niezniekształcone), ale i ważne dla samych głośników - szczególnie głośniki - wysokotonowe są wrażliwe na zniekształcenia wynikające z przesterowanego wzmacniacza mocy! O jakości życia naszych sąsiadów zza ściany nie wspomnę...

Co do samego schematu - jak pisałem - jest to jeden z najprostszych układów wskaźnika wysterowania; sygnał najpierw trafia na potencjometr czułości wskaźnika z suwaka, którego dociera do pierwszego stopnia: prostuje on sygnał (dla lepszej czułości zastosowano rodzaj "podwajacza" napięcia), następnie dwie diody z szeregowym rezystorem 100 omów wprowadzają nieliniowość o mniejszym nachyleniu i kolejna dioda z rezystorem szeregowym 1k dodatkowo "nachylają" charakterystykę napięciową zbliżając jej kształt do logarytmicznej. Tak ukształtowane napięcie zostaje doprowadzone poprzez szeregowy rezystor 330 omów do wskaźnika (oporność cewki ustroju to ok. 630 omów) i podłączonego do niej kondensatora o pojemności 47uF. Rola tego kondensatora jest dwojaka: po pierwsze ogranicza drgania wskazówki, a po drugie spowalnia jej opadanie. Dzięki temu jest po prostu wygodniej obserwować same wskazania - co byłoby nierealne bez niego: wskazówka by "latała" bez ładu i składu, a odczyt poziomu niemożliwy, co dla miernika pokazującego poziom wysterowania (a nie bajer) jest pierwszorzędnym zadaniem.
A jak to działa w realu?
Postaram się to pokazać na poniższych filmikach - w myśl zasady jeden obrazek (ruchomy w tym wypadku) wart jest więcej niż 1000 słów:
najpierw sygnał muzyczny (jakość kiepska - jak to z mikrofonu telefonu...

A tak zachowuje się przy sterowaniu sinusem:
Jak dla mnie - bardzo dobrze.
Na zakończenie kilka zdjęć, jak wskaźnik wygląda "bez makijażu", czyli "sote":
Otwór na wskaźnik powinien mieć średnicę =45,5mm, max 46mm, szyldzik wskaźnika ma 47mm x 47mm (dlatego ważne, by nie zrobić za dużego otworu mocującego), odległość pomiędzy otworami mocującymi to 36x36mm, a średnica otworów na śrubki mocujące to aż 4mm (niemniej jednak śrubki M3 byłyby chyba ładniejsze - lepiej by się komponowały niż M4. Po prostu łebek śruby M4 wyglądałby "za potężnie" do tak niewielkiego wskaźniczka).
Krótkie podsumowanie
Wskaźnik ze względu na wygląd szyldzika (ścianki czołowej) nie będzie pasować swoim wyglądem do niektórych wzmacniaczy, które mają inny styl. Bardziej pasuje do sprzętu "technic" i wzmacniaczy lampowych - właśnie ze względu na wygląd nawiązujący do "VINTAGE". Działa poprawnie - jak na wskaźnik (bo to nie jest MIERNIK!) z zadowalającą dokładnością, a samo zachowanie się wskazówki jest dla użytkownika czytelne i łatwe do szybkiej oceny co do wartości wskazania, a przy tym stanowi bardzo atrakcyjny element poprawiający wygląd płyty czołowej wzmacniacza - pod warunkiem, że nie będzie kolidować z np. stylistyką płyty czołowej i samej bryły wzmacniacza. Oczywiście "De gustibus non es disputandum" - rozumiem i szanuję, niemniej jednak wydaje mi się, że przed użyciem konkretnego wskaźnika, dobrze jest przeanalizować, jak będzie wyglądać w konkretnym zastosowaniu. Na pewno nie zaszkodzi...

Pozdrawiam.
Cool? Ranking DIY