Na rynku dostępne jest wiele modeli lutownic T12 w bardzo zróżnicowanych cenach. Wielu początkujących amatorów elektroniki zastanawia się nad wyborem pierwszej lutownicy i często ulegają pokusie niedrogich, a poważnie wyglądających stacji z kolbami systemu 900M (np. 937D). To decyzja, która może ich zniechęcić do lutowania, ponieważ te lutownice wykonane są w przestarzałej technologii, niezapewniającej należytej regulacji temperatury grota. Ponadto czas rozgrzewania jest relatywnie długi (kilkadziesiąt sekund), co jest deprymujące kiedy potrzebujemy wykonać pojedynczy lut. Stacje T12 nie mają tych wad, ale najtańsze z nich kosztują blisko 200 zł. Może to być sporą kwotą, zwłaszcza dla młodego człowieka, który nie jest pewny, czy będzie się chciał w tym kierunku rozwijać.
Postanowiłem sprawdzić pewną alternatywę, jaką jest "samodzielna" lutownica T12, ze sterownikiem zintegrowanym w kolbie. Wybrałem jeden z tańszych (ale nie najtańszy) modeli. Aby skorzystać z tej lutownicy będziemy potrzebowali zasilacza DC 24V o mocy ok. 75W z wtykiem DC 5,5/2,1 (plus w środku). Można użyć zasilacza ze starego laptopa (zwykle mają 19V lub 20V), ale trzeba się pogodzić z ograniczeniem mocy lutownicy (w przypadku zasilania napięciem 19V będzie to ok. 45W). Niewątpliwą zaletą w warunkach amatorskich są też niewielkie rozmiary, w szufladzie czy skrzynce narzędziowej nie zajmie wiele miejsca, a przecież osoby stawiające pierwsze kroki w elektronice, zwykle nie mają stałego warsztatu.
Lutownica z jednym grotem kosztowała mnie ok. 56zł z przesyłką z Chin:
https://www.aliexpress.com/item/1005003405767619.html
Prezentuje się następująco:
W przeciwieństwie do stacji lutowniczych T12, sterowanie grzałki odbywa się tu całkowicie analogowo. Sterownik lutownicy oparty jest o podwójny wzmacniacz operacyjny LM358, źródło napięcia odniesienia TL431 oraz tranzystor wykonawczy AO4409. Ponadto na płytce znalazła się niewielka przetwornica step-down, do zasilania wzmacniacza pomiarowego i czujnik położenia. Nastawy temperatury dokonuje się za pomocą potencjometru, z naniesioną na pokrętle orientacyjną skalą:
Regulacja temperatury jest bardzo zgrubna, ale ustawiona temperatura jest prawidłowo utrzymywana przy zamiennym odbiorze ciepła z grota. Dla testu zanurzyłem grot w wodzie, co skutkowało załączeniem grzałki praktycznie na stałe i poborze mocy ok. 71W. Po ustawieniu pokrętła na 350°C temperatura na grocie rzeczywiście utrzymywała się w okolicy 350°C, choć z doświadczenia wiem, że różne groty, mogą mieć offset sięgający nawet 10-15°C.
Lutownica dobrze leży w dłoni, jest lekka, ryzyko przypadkowego przestawienia pokrętła regulacji temperatury jest niewielkie. Rękojeść nie jest całkowicie okrągła, więc nie stoczy się z blatu. Mocowanie grota jest rozwiązane jak w kolbach dołączanych do tańszych stacji (tuleja+nakrętka). Z jednej strony ułatwia to wymianę grota (wystaje na tyle dużo, że można chwycić za zimną część), ale z drugiej strony końcówka grota jest dość daleko od uchwytu, co utrudnia precyzyjne nią operowanie. Praca grzałki jest sygnalizowana świeceniem/miganiem niebieskiej diody LED (denerwująco jasnej). Na podstawie częstości jej migania można ocenić chwilową moc dostarczaną do grzałki. Grot nie ma połączenia z masą zasilacza (ale przy tej konstrukcji, w zasadzie nie ma powodu aby miał). Lutownica przechodzi w stan uśpienia po ułożeniu jej w takiej pozycji, że końcówka grota, jest powyżej rękojeści.
Jeśli planujemy używać lutownicy do przewodów i elementów przewlekanych to polecam grot BC2 (tzw. "kopytko"), jeśli do SMD to J02 ("pazur"), ale warty uwagi i bardzo uniwersalny jest też grot K ("nóż").
Podsumowując - w mojej ocenie jest to bardzo dobra propozycja dla początkującego amatora elektroniki, jak i jako sprzęt podręczny ("wyjazdowy") nawet dla bardziej profesjonalnych użytkowników. Jakość wykonania i ergonomia są na zadowalającym poziomie.
Postanowiłem sprawdzić pewną alternatywę, jaką jest "samodzielna" lutownica T12, ze sterownikiem zintegrowanym w kolbie. Wybrałem jeden z tańszych (ale nie najtańszy) modeli. Aby skorzystać z tej lutownicy będziemy potrzebowali zasilacza DC 24V o mocy ok. 75W z wtykiem DC 5,5/2,1 (plus w środku). Można użyć zasilacza ze starego laptopa (zwykle mają 19V lub 20V), ale trzeba się pogodzić z ograniczeniem mocy lutownicy (w przypadku zasilania napięciem 19V będzie to ok. 45W). Niewątpliwą zaletą w warunkach amatorskich są też niewielkie rozmiary, w szufladzie czy skrzynce narzędziowej nie zajmie wiele miejsca, a przecież osoby stawiające pierwsze kroki w elektronice, zwykle nie mają stałego warsztatu.
Lutownica z jednym grotem kosztowała mnie ok. 56zł z przesyłką z Chin:
https://www.aliexpress.com/item/1005003405767619.html
Prezentuje się następująco:

W przeciwieństwie do stacji lutowniczych T12, sterowanie grzałki odbywa się tu całkowicie analogowo. Sterownik lutownicy oparty jest o podwójny wzmacniacz operacyjny LM358, źródło napięcia odniesienia TL431 oraz tranzystor wykonawczy AO4409. Ponadto na płytce znalazła się niewielka przetwornica step-down, do zasilania wzmacniacza pomiarowego i czujnik położenia. Nastawy temperatury dokonuje się za pomocą potencjometru, z naniesioną na pokrętle orientacyjną skalą:

Regulacja temperatury jest bardzo zgrubna, ale ustawiona temperatura jest prawidłowo utrzymywana przy zamiennym odbiorze ciepła z grota. Dla testu zanurzyłem grot w wodzie, co skutkowało załączeniem grzałki praktycznie na stałe i poborze mocy ok. 71W. Po ustawieniu pokrętła na 350°C temperatura na grocie rzeczywiście utrzymywała się w okolicy 350°C, choć z doświadczenia wiem, że różne groty, mogą mieć offset sięgający nawet 10-15°C.
Lutownica dobrze leży w dłoni, jest lekka, ryzyko przypadkowego przestawienia pokrętła regulacji temperatury jest niewielkie. Rękojeść nie jest całkowicie okrągła, więc nie stoczy się z blatu. Mocowanie grota jest rozwiązane jak w kolbach dołączanych do tańszych stacji (tuleja+nakrętka). Z jednej strony ułatwia to wymianę grota (wystaje na tyle dużo, że można chwycić za zimną część), ale z drugiej strony końcówka grota jest dość daleko od uchwytu, co utrudnia precyzyjne nią operowanie. Praca grzałki jest sygnalizowana świeceniem/miganiem niebieskiej diody LED (denerwująco jasnej). Na podstawie częstości jej migania można ocenić chwilową moc dostarczaną do grzałki. Grot nie ma połączenia z masą zasilacza (ale przy tej konstrukcji, w zasadzie nie ma powodu aby miał). Lutownica przechodzi w stan uśpienia po ułożeniu jej w takiej pozycji, że końcówka grota, jest powyżej rękojeści.
Jeśli planujemy używać lutownicy do przewodów i elementów przewlekanych to polecam grot BC2 (tzw. "kopytko"), jeśli do SMD to J02 ("pazur"), ale warty uwagi i bardzo uniwersalny jest też grot K ("nóż").
Podsumowując - w mojej ocenie jest to bardzo dobra propozycja dla początkującego amatora elektroniki, jak i jako sprzęt podręczny ("wyjazdowy") nawet dla bardziej profesjonalnych użytkowników. Jakość wykonania i ergonomia są na zadowalającym poziomie.
Cool? Ranking DIY