Niewielka płyteczka, w ładnych kolorach złotym i czarnym. Wyróżnia się wśród wielu innych modułów z Chin - nie tylko kolorystyką i schludnym rozmieszczeniem elementów, ale i samymi parametrami podanymi w równie niepozornej książeczce, czy raczej ładniejszej ulotce zawierającej prócz danych technicznych schemat podłączenia:
No dobrze, ale:
Co to w ogóle jest i czemu służy?
Każdy, kto miał kiedykolwiek do czynienia ze sprzętem, do którego miał być podłączony laptop czy inne urządzenie z zasilaczem impulsowym, spotkał się na pewno nieraz z uporczywym brzęczeniem, przydźwiękiem czy innymi zakłóceniami, jakie powstają w wypadku występowania jakiegoś potencjału napięcia zmiennego/impulsowego na jednym z urządzeń. Powodem jest nie tyle samo napięcie, ale problem z nieprawidłowym podłączeniem masy sygnałowej lub zerowania źródła sygnału (komputera, laptopa). W takim wypadku w warunkach estradowych stosuje się przemyślne (a czasem wręcz przeciwnie - niezwykle proste) "przejściówki sygnałowe" zwane fachowo DI BOX'ami. Najczęściej jest to urządzenie w postaci niewielkiej kostki z wejściem z jednej strony a wyjściem z drugiej (albo tej samej - zależnie od producenta i konstrukcji). Takie ditoxy dzielą się na aktywne i pasywne. Te drugie nie wymagają zasilania, a wewnątrz nich jest po prostu transformator separujący audio - czyli maleńki transformatorek, którego uzwojenie pierwotne (wejście sygnału) nie jest połączone w żaden sposób z uzwojeniem wtórnym - wyjściem sygnału. Oczywiście zarówno wejście, jak i wyjście są dopasowane do podłączanych źródeł lub odbiorników sygnału.
Konstrukcyjnie jest to niezwykle prosta (choć wymagająca odpowiednich parametrów) konstrukcja, ale niestety posiada pewne wady czy niedogodności - przede wszystkim jak każdy transformator może wprowadzać do sygnału swój "akcent". Po drugie ze względu na wymagania samego transformatora sygnały przez niego przechodzące powinny mieć sporą wartość i z jednej strony podane powinny być ze źródła wydajnego prądowo, a z drugiej dopasowanego wielkością sygnału do wejścia odbiornika. Teoretycznie (a i są takie) można to w jakiś sposób próbować rozwiązać poprzez kilka uzwojeń przełączanych w różnych konfiguracjach, niemniej jednak zawsze będzie to nie do końca idealne rozwiązanie.
Powstały więc di-boxy aktywne - z wbudowanym wewnątrz wzmacniaczem, co przynajmniej częściowo rozwiązało problem z dopasowaniem parametrów wejść i wyjść di-boxa do konkretnego źródła/odbiornika sygnału.
W obu wypadkach jednak urządzenia miały za zadanie "przerwać" połączenie masy wejścia-wyjścia, jednocześnie w jak najmniejszym stopniu degradując sygnał.
To na estradę, a w domu?
W domu podobne problemy mogą również powstawać; przecież w obecnych czasach to komputer/laptop jest urządzeniem magazynującym ogromne zasoby muzyki. A (jak chyba wszyscy wiedzą) zasilacze do tych urządzeń są impulsowe - a te nie dość, że produkują duże ilości zakłóceń drogą radiową (mimo ekranów itp.), to część tych zakłóceń przedostaje się na masą/obudowę sprzętu, a stamtąd poprzez kabelek audio na wejście wzmacniacza. W efekcie mamy prócz muzyki w odsłuchu... brzęczenia, zakłócenia przydźwięki... horror.
W myśl zasady "pocisk kontra tarcza" na te niedogodności również powstał elektroniczny odpowiednik di-boxa estradowego w postaci niewielkiej kosteczki (układu scalonego) - plus kilka elementów zewnętrznych - separujący masę wejścia z masą wyjść.
I właśnie taki moduł będzie bohaterem tego artykułu.
Co prawda nazwa producenta może nieco wprowadzać w błąd - bo nie można tym modułem redukować szumu samego źródła sygnału, ale w tym wypadku pod tym pojęciem chodzi bardziej o "szum cyfrowy" właśnie z zasilacza impulsowego.
Moduł separatora masy (pozwólcie, że tak będę nazywać ten moduł zamiennie z oryginalnym nazewnictwem) jest naprawdę niewielki. Mimo, że największa część powierzchni płytki to gniazda (jack i J3 - o rozstawie 0,1 cala a więc typowe do większości połączeń wewnętrznych w sprzęcie audio), zajmuje on powierzchnię niewiele większą od pudełeczka zapałek (ok. 56mm x 34mm i 10mm wysokości) nadal jest to naprawdę niewielka płytka, która z pewnością da się zmieścić (w razie takiego jej wykorzystania w obudowie wzmacniacza).
Zacznijmy jednak od początku:
Modulik przyszedł zapakowany indywidualnie w torebce strunowej, wewnątrz której prócz niego samego znajdowała się wcześniej przedstawiona ulotka.
Jak widać - każde gniazda minijack stereo są dublowane gniazdem do podłączenia wtyczki typu J3 - w razie niewykorzystywania ww. gniazd zostawiamy na nich wciśnięte osłony (białe prostokątne plastiki).

Oczywiście płytka musi być zasilona z zewnątrz i tu niemiła niespodzianka mnie spotkała... Przy drugiej próbie podłączenia przewodów (tych samych, co za pierwszym uruchomieniem!) gniazdo co prawda przewody "przyjęło", ale już nie pozwoliło na ich usunięcie. Mało tego: przy próbie "silniejszej perswazji" odłamały się plastikowe dźwigienki umożliwiające (teoretycznie) zwolnić zacisk. Dopiero niemająca niczego, czym mógłbym się chwalić metoda "na rympał" umożliwiła wyjęcie końcówek. Ot Chińczyk zapomniał uprzedzić, że to gniazdo toleruje wyłącznie przewody o określonej średnicy, a że ja wcześniej takich nie używałem - nie byłem tego świadom.

Na szczęście prócz odpadniętych plastikowych osłonek/dźwigienek gniazdo nadal działa - teraz dla pewności używam już odcinków cienkiej srebrzanki...

Oczywiście nie ma przeszkód, by to gniazdo "ominąć" podłączając się przewodami bezpośrednio do płytki (lutując je).

Czas na test:
Podłączyłem zasilanie (5V), sygnał z wyjścia audio komputera do wyjścia płytki, podłączyłem słuchawki i... cisza. Całkowita cisza! Żadnego szumu, bzyczenia itp. nieprzyjemnych zjawisk znanych zapewne każdemu, a także będących przyczynkiem do poruszenia tego zjawiska w 20. odcinku Podcastów Elektrody.
Niestety jest to okupione nieco mniejszym sygnałem wyjściowym - w porównaniu do sygnału wejściowego na wyjściu sygnał jest cichszy o ok. 3 dB. No cóż... najwidoczniej oporność wyjściowa użytej kostki nie przewiduje obciążenia słuchawkami.

Na szczęście przy większej rezystancji odbiornika wszystko jest w porządku.
Kilka charakterystycznych oscylogramów dla uzupełnienia i rozwiania wątpliwości:

Różne poziomy sygnału wejściowego od 0,5V RMS do ok. 3V RMS. Charakterystyka płaska jak stół - jedynie poniżej 20 Hz widać minimalny spadek, nieznaczący jednak dla sygnału muzycznego.
Wyżej - praktycznie do 50kHz sygnał prostokątny jest w granicach normy:

Dla audio (czyli w granicach 20Hz-20kHz jest praktycznie tak samo jak tu:

Dla tego napięcia zasilania już nieco za duży sygnał - wyraźnie zaczyna obcinać szczyty górnej połówki sinusoidy. Co oczywiste - w zależności od napięcia zasilającego, ten próg przesterowania może być różny.
I na koniec zrzut ekranu z programu sczytującego charakterystyki "oscyloskopu" (a raczej przystawki do komputera) Vellmana:

Jak dla mnie - bardzo dobrze. Mam nawet już konkretne zastosowanie dla modułu - wstawię do switch-selectora mojego "zestawu wieżowego" podłączając pod wejście PC...


Skończą się problemy z masami.

A Wy Koledzy znajdujecie zastosowania dla tego modułu? Napiszcie.
Pozdrawiam.
Cool? Ranking DIY