Bohaterem artykułu jest tym razem jeden z całej rodziny układów produkcji BBE, a raczej moduł wykorzystujący ten układ:
Moduł otrzymałem jako zmontowany, więc zbyt dużo się nie napracowałem - wystarczyło wyjąć go z torebki
i sprawdzić, jak to działa...
Podłączyłem "sprzęt pomiarowy" i zacząłem się bawić w pomiary przy najróżniejszych ustawieniach regulatorów. Wyniki moich działań można obejrzeć na poniższych fotkach.
Pierwszy pomiar i pierwsze zdziwienie, czemu mimo ustawienia potencjometrów odpowiedzialnych za High i Low nie jest płasko?
Najpewniej chodzi tu o wspomniany już onegdaj "chłyt makingowy" - stworzenie złudzenia zwiększenia "klarowności" i dynamiki sygnału poprzez zastosowanie specyficznego rodzaju korekcji dźwięku polegającej na podbiciu niskich i wyższych (od częstotliwości środkowej) częstotliwości. Niby tak samo dzieje się w każdym regulatorze barwy dźwięku, ale nie do końca. Kolejny obrazek przedstawia wykresy częstotliwości dla regulacji basu i wysokich ustawionych na max przy zmiennym sygnale (regulacja Volume). Jak widać - wykresy różnią się przede wszystkim poziomami sygnału, a charakterystyka wpływu korekcji pozostaje stała - różnica pomiędzy "klasyczną" a tą zrealizowaną na układzie 1075CP polega na innym działaniu filtrów: zaraz powyżej lub poniżej częstotliwości środkowej poziom sygnału wędruje w górę i (tu właśnie ta różnica w stosunku do konwencjonalnych układów barwy) utrzymuje mniej więcej taki sam poziom do końca (lub początku) zakresu. Widać to najlepiej na poniższym obrazku, gdzie położenia regulatorów barwy są, jak wspomniałem, już wyżej:
Początkowo myślałem (za sugestią Kolegi Akustyka), że prócz tej specyficznej korekcji częstotliwości układ wprowadza również dodatkowe "efekty" w postaci zmian fazy sygnału, jednak kolejne pomiary nie wykazały nic takiego - owszem faza się zmienia, ale praktycznie tak samo zmienia się po przejściu przez każdy korektor barwy dźwięku. Tak więc mamy tu do czynienia ze specyficznym oszukaniem słuchu dzięki odpowiedniemu spreparowaniu wzmacniania sygnału akustycznego; w podobny sposób korygują własne zestawy grające pasjonaci "Uśmiechu Dyskoteki", zwanego inaczej "Uśmiechem Sołtysa" lub prościej "Bananem" - czyli podbiciu wysokich i niskich do granic możliwości lub nawet więcej (zwłaszcza gdy taki pasjonat hałasu połączy dodatkowo korektor graficzny dublujący ustawienia barwy na samym wzmacniaczu). Tu producent układu poszedł jednak nieco inaczej - oszczędzając słuchaczom występowania przesterowania skrajnie niskich i wysokich częstotliwości.
Wspomniany pomiar fazy dla barwy ustawionej na 1/2 na obu potencjometrach:
Na płytce znajduje się również wyłącznik działania układu - goldpiny i zworka,
W pozycji BBE ON - przebiegi jak wyżej, a co gdy zworkę usuniemy?
NIC. Po prostu barwa pozostaje niezmieniona w żadnym stopniu, a poziom sygnału zależny jest jedynie od położenia potencjometru VOLUME - na marginesie - potencjometr włączony bezpośrednio w sygnał wejściowy w znany już z jednego z poprzednich artykułu "Potencjometrycznie".
Jak wyżej widać - po rozłączeniu zworki działa tylko regulacja poziomu sygnału.
A jak wygląda schemat modułu?
Znajomo, prawda? Rozwiązanie podobne do przedwzmacniacza na LM 1036 - poziom korekcji realizowany za pomocą potencjometrów elektronicznych sterowanych napięciem. Schemat odpowiada modułowi prawie w 100% - prawie, bo Chińczyk zamiast deklarowanej na schemacie wartości potencjometrów równej 100k zastosował potencjometry o wartości 50k.
Sposobu działania ani zakresu regulacji ta "pomyłka" jednak nic nie zmienia - napięcie jest w każdym wypadku regulowane tak samo. W położeniu max suwaki zwierane są z wyjściem napięcia regulacyjnego, a w położeniu min - z masą.
Istniejące pojemności odpowiadają za ustawienie częstotliwości filtrów i w ich obecnej na schemacie wartości moduł działa zgodnie z zamierzeniami producenta.
Wyjście sygnału poprzez pojemność 1uF z niskoimpedancyjnego wyjścia układu pozwala na bezpośrednie połączenie z wejściem wzmacniacza mocy lub... (patrz wzmianka o miłośnikach hałasu) z wejściem klasycznej korekcji barwy dźwięku.
Podsumowanie
W podsumowaniu pozwolę sobie na przemyślenia dotyczące sensu stosowania tego rodzaju "ulepszaczy" dźwięku - pozostaje tylko jedno wytłumaczenie: Komercja. Skoro jest zapotrzebowanie - trzeba dostarczyć produkt spełniający oczekiwania klienta, a że to wynaturza dźwięk? Że zamiast zwiększenia jakości zwiększamy hałas? Niszczymy wśród Młodych zdolność poprawnego postrzegania muzyki?
Burda z tym! Ważne, żeby się sprzedawało. Dla mnie - starego, wychowanego na muzyce mającej linię melodyczną rytm i realizowaną przez Muzyków, akustyka, a nie gościa z samplerem i obstawionego wszelkiego rodzaju "upiększeniami" dźwięku i efektami przeróżnej maści, muzyce granej na żywo, a nie z playbacku to szczególnie przykre. No cóż... pozostaje mieć nadzieję, że chociaż co setny z miłośników hałasu kiedyś (może przez przypadek nawet) trafi do filharmonii i zrozumie, że to czego słuchał dotychczas z dźwiękiem muzyki nic wspólnego nie ma. I nie chodzi mi o negowanie muzyki elektronicznej, a wyłącznie działań sprzętowych realizowanych za pomocą takich jak powyżej opisany korektorów już na końcu drogi: od muzyka poprzez studio nagraniowe do słuchacza. Najwidoczniej w ten sposób usiłuje się też zamaskować niedostatki sprzętowe - ostatecznie trudno wymagać od głośnika wielkości monety 5 zł wymagać dynamiki i basu takiego, jakie są w stanie uzyskać prawdziwe zestawy głośnikowe...
Tak czy inaczej jeżeli ktoś naprawdę potrzebuje takiego modułu - polecam. Mam jednak skrytą nadzieję, ze zostanie on wykorzystany w konkretnym, uwarunkowany jednym z ww. czynników, celu a nie zastąpi sprzętu PRAWDZIWEGO.
Pozdrawiam.
Moduł otrzymałem jako zmontowany, więc zbyt dużo się nie napracowałem - wystarczyło wyjąć go z torebki
i sprawdzić, jak to działa...
Podłączyłem "sprzęt pomiarowy" i zacząłem się bawić w pomiary przy najróżniejszych ustawieniach regulatorów. Wyniki moich działań można obejrzeć na poniższych fotkach.
Pierwszy pomiar i pierwsze zdziwienie, czemu mimo ustawienia potencjometrów odpowiedzialnych za High i Low nie jest płasko?

Najpewniej chodzi tu o wspomniany już onegdaj "chłyt makingowy" - stworzenie złudzenia zwiększenia "klarowności" i dynamiki sygnału poprzez zastosowanie specyficznego rodzaju korekcji dźwięku polegającej na podbiciu niskich i wyższych (od częstotliwości środkowej) częstotliwości. Niby tak samo dzieje się w każdym regulatorze barwy dźwięku, ale nie do końca. Kolejny obrazek przedstawia wykresy częstotliwości dla regulacji basu i wysokich ustawionych na max przy zmiennym sygnale (regulacja Volume). Jak widać - wykresy różnią się przede wszystkim poziomami sygnału, a charakterystyka wpływu korekcji pozostaje stała - różnica pomiędzy "klasyczną" a tą zrealizowaną na układzie 1075CP polega na innym działaniu filtrów: zaraz powyżej lub poniżej częstotliwości środkowej poziom sygnału wędruje w górę i (tu właśnie ta różnica w stosunku do konwencjonalnych układów barwy) utrzymuje mniej więcej taki sam poziom do końca (lub początku) zakresu. Widać to najlepiej na poniższym obrazku, gdzie położenia regulatorów barwy są, jak wspomniałem, już wyżej:

Początkowo myślałem (za sugestią Kolegi Akustyka), że prócz tej specyficznej korekcji częstotliwości układ wprowadza również dodatkowe "efekty" w postaci zmian fazy sygnału, jednak kolejne pomiary nie wykazały nic takiego - owszem faza się zmienia, ale praktycznie tak samo zmienia się po przejściu przez każdy korektor barwy dźwięku. Tak więc mamy tu do czynienia ze specyficznym oszukaniem słuchu dzięki odpowiedniemu spreparowaniu wzmacniania sygnału akustycznego; w podobny sposób korygują własne zestawy grające pasjonaci "Uśmiechu Dyskoteki", zwanego inaczej "Uśmiechem Sołtysa" lub prościej "Bananem" - czyli podbiciu wysokich i niskich do granic możliwości lub nawet więcej (zwłaszcza gdy taki pasjonat hałasu połączy dodatkowo korektor graficzny dublujący ustawienia barwy na samym wzmacniaczu). Tu producent układu poszedł jednak nieco inaczej - oszczędzając słuchaczom występowania przesterowania skrajnie niskich i wysokich częstotliwości.
Wspomniany pomiar fazy dla barwy ustawionej na 1/2 na obu potencjometrach:

Na płytce znajduje się również wyłącznik działania układu - goldpiny i zworka,
W pozycji BBE ON - przebiegi jak wyżej, a co gdy zworkę usuniemy?
NIC. Po prostu barwa pozostaje niezmieniona w żadnym stopniu, a poziom sygnału zależny jest jedynie od położenia potencjometru VOLUME - na marginesie - potencjometr włączony bezpośrednio w sygnał wejściowy w znany już z jednego z poprzednich artykułu "Potencjometrycznie".

Jak wyżej widać - po rozłączeniu zworki działa tylko regulacja poziomu sygnału.
A jak wygląda schemat modułu?

Znajomo, prawda? Rozwiązanie podobne do przedwzmacniacza na LM 1036 - poziom korekcji realizowany za pomocą potencjometrów elektronicznych sterowanych napięciem. Schemat odpowiada modułowi prawie w 100% - prawie, bo Chińczyk zamiast deklarowanej na schemacie wartości potencjometrów równej 100k zastosował potencjometry o wartości 50k.

Sposobu działania ani zakresu regulacji ta "pomyłka" jednak nic nie zmienia - napięcie jest w każdym wypadku regulowane tak samo. W położeniu max suwaki zwierane są z wyjściem napięcia regulacyjnego, a w położeniu min - z masą.
Istniejące pojemności odpowiadają za ustawienie częstotliwości filtrów i w ich obecnej na schemacie wartości moduł działa zgodnie z zamierzeniami producenta.
Wyjście sygnału poprzez pojemność 1uF z niskoimpedancyjnego wyjścia układu pozwala na bezpośrednie połączenie z wejściem wzmacniacza mocy lub... (patrz wzmianka o miłośnikach hałasu) z wejściem klasycznej korekcji barwy dźwięku.
Podsumowanie
W podsumowaniu pozwolę sobie na przemyślenia dotyczące sensu stosowania tego rodzaju "ulepszaczy" dźwięku - pozostaje tylko jedno wytłumaczenie: Komercja. Skoro jest zapotrzebowanie - trzeba dostarczyć produkt spełniający oczekiwania klienta, a że to wynaturza dźwięk? Że zamiast zwiększenia jakości zwiększamy hałas? Niszczymy wśród Młodych zdolność poprawnego postrzegania muzyki?
Burda z tym! Ważne, żeby się sprzedawało. Dla mnie - starego, wychowanego na muzyce mającej linię melodyczną rytm i realizowaną przez Muzyków, akustyka, a nie gościa z samplerem i obstawionego wszelkiego rodzaju "upiększeniami" dźwięku i efektami przeróżnej maści, muzyce granej na żywo, a nie z playbacku to szczególnie przykre. No cóż... pozostaje mieć nadzieję, że chociaż co setny z miłośników hałasu kiedyś (może przez przypadek nawet) trafi do filharmonii i zrozumie, że to czego słuchał dotychczas z dźwiękiem muzyki nic wspólnego nie ma. I nie chodzi mi o negowanie muzyki elektronicznej, a wyłącznie działań sprzętowych realizowanych za pomocą takich jak powyżej opisany korektorów już na końcu drogi: od muzyka poprzez studio nagraniowe do słuchacza. Najwidoczniej w ten sposób usiłuje się też zamaskować niedostatki sprzętowe - ostatecznie trudno wymagać od głośnika wielkości monety 5 zł wymagać dynamiki i basu takiego, jakie są w stanie uzyskać prawdziwe zestawy głośnikowe...
Tak czy inaczej jeżeli ktoś naprawdę potrzebuje takiego modułu - polecam. Mam jednak skrytą nadzieję, ze zostanie on wykorzystany w konkretnym, uwarunkowany jednym z ww. czynników, celu a nie zastąpi sprzętu PRAWDZIWEGO.
Pozdrawiam.
Cool? Ranking DIY