
Czyli dlaczego przewód zakopany w ziemi nie ma ciągłości.
Odpowiedz jest prosta, ktoś go przeciął.
Kto? Ogrodnik który przygotowywał ogród do rozpoczęcia sezonu.
Gdzie go przeciął? A no tego to nikt do wczoraj do godziny 14 nie wiedział.
Dlaczego go przeciął? Bo wykonawca który ten przewód kładł spartolił robotę i położył go za płytko, przez co przy areacji vel wertykulacji przewód przeszedł proces podziału, jak stułbia, z jednego zrobiły się trzy. Bo był dziabnięty w dwóch miejscach.
Dobra, jak to znalazłem. Najpierw chciałem użyć metody TDR, ale w przypadku jednej żyły jest to niemal niewykonalne. Jak nie to, to inaczej, rezystancja względem gruntu ma ogromne wartości, kilkadziesiąt kΩ, no to podpinam fazę do jednego końca i szukam miernikiem UniT UT-210E ustawiony na funkcję NCV, niestety czułość miernika jest za niska i kabelka w ziemi nie łapał. Tak, tak, zaraz znajdą się oburzeni, że to niebezpieczne. Tak, niebezpieczne, całość trwała może 2 minuty, a o małym prądzie upływu niech świadczy to że RCD nie zadziałało.
No to metoda spadków napięć, do jednego końca przewodu podłączyłem plus zasilacza, minus zasilacza do szpilki wbitej w ziemię i woltomierzem szukam miejsca w ogrodzie gdzie napięcie względem szpilki będzie największe. Teoretycznie powinno to zadziałać, tworzy się wtedy prosty dzielnik napięcia złożony z rezystancji gruntu.
Ale żeby nie było w życiu za prosto, zasilacz dawał max 36 V. Praktycznie zerowy prąd, większość ogrodu miała napięcie ok. 0,2 V.
No to pora na coś grubszego, przetwornica 12 VDC>230 VAC pozbawiona mostka H dzięki czemu powinna dawać po 320 VDC, ale moja przy zasilaniu 14 V daje 420 VDC. Prąd jaki płynął? Zabójcze 1,5 mA. Suchy grunt, to też dlatego RCD nie zareagowało. Co pokazał woltomierz? Większość ogrodu miało napięcie ok 0,4 V lokalnie 0,5 V. Co ciekawe mierząc nawet 1 cm od szpilki też pokazywało 0,3-0,4 V może wytworzyło się ogniwo elektrochemiczne, ale szpilka i sonda była ze stali nierdzewnej, tyle, że jedna z 304 a druga z 308, nie ważne. Metoda się nie spisała, trzeba wymyślić coś innego.
Szybki research w internecie, i jest metoda polegająca na podaniu wysokiej częstotliwości na przewód i odbieranie tego sygnału za pomocą cewki ze wzmacniaczem.
No to budujemy, nadajnik to bardzo prosta sprawa, ZVS albo inaczej przetwornica Mazzillego, po prostu generator przeciwsobny samowzbudny pracujący w rezonansie.
Akurat ten układ miałem gotowy, czasami bawię się z wysokim napięciem.
Odbiornik to dwa wzmacniacze tranzystorowe w klasie A połączone szeregowo, tranzystory to 2N3904. Schemat na zdjęciu. W punktach A i B ustawiłem napięcie początkowe 1,5 V, ze zwartymi stykami cewki szukającej. Cewka szukająca, to cewka rozmagnesowująca kineskop. Powinno tam być ok 50 zw, złożone na 4 razy daje ok. 200 zw, Φ jakieś 120 mm. Wzmocnienie jest na tyle duże, że ucinało szczyty sinusoidy i wychodził niemal prostokąt, ale jak widać na schemacie jest potencjometr do regulacji wzmocnienia.
Schematy:

Nadajnik:


Odbiornik:


Szukanie może odbywać się na dwa sposoby, szukania maksimum sygnału lub minimum.

Idąc i machając cewką równolegle do ziemi można łatwo i szybko orientacyjnie wyznaczyć trasę przewodu (detekcja minimum). Ale w pewnym momencie sygnał się rozjeżdża, brak wyraźnego minimum, tak jakby się gubiło przewód. Wtedy warto przejść w tryb detekcji maksimum. Można dosyć dokładnie określić gdzie sygnał ma największą amplitudę i gdzie zaczyna zanikać. Tam gdzie zanika to tam jest koniec przewodu, inaczej mówiąc miejsce przerwania.
Teraz wystarczy odkopać to miejsce, połączyć i zakopać. Ja musiałem połączyć w dwóch miejscach, jedno z nich było bardzo blisko miejsca gdzie w metodzie spadków napięć było 0,5 V.



Cool? Ranking DIY