Elektroda.pl
Elektroda.pl
X
Please add exception to AdBlock for elektroda.pl.
If you watch the ads, you support portal and users.

Czy i kiedy DIY nie ma sensu?

Urgon 05 Jun 2023 08:38 8541 218
Suntrack
  • Czy i kiedy DIY nie ma sensu?
    W słusznie minionych czasach ciągłych braków i ogólnej biedy umiejętność samodzielnego konstruowania i naprawiania najróżniejszych rzeczy była na wagę złota. Z konieczności ludzie budowali własne meble i zabudowy do ciasnych, PRLowskich mieszkań, konstruowali własny sprzęt audio, jak wzmacniacze i radioodbiorniki, lub naprawiali i ulepszali sprzęt produkcji demoludów. Ci szczęśliwcy, co dostali przydział, mogli oddać się pasji motoryzacyjnego naprawiania i ulepszania swoich Warszaw, Syrenek czy innych wyrobów samochodopodobnych produkcji komunistycznej. Inni realizowali się pieczołowicie naprawiając niedoróbki budowlane swoch własnych M, albo stawiali małe domki na zdobycznych działkach. O tak podstawowych umiejętnościach, jak wymiana gniazdka elektrycznego, naprawa kapiącego kranu czy cieknącego górnospłuka, nawet nie wspominam. Ponad 30 lat minęło od upadku komunizmu, i powszechna łatwodostępność gotowych produktów lepszej klasy czy najróżniejszych profesjonalnych (choć nie zawsze, vide program "Usterka") usług naprawczych i budowlano-remontowych sprawiły, iż nie trzeba nic robić samemu - można komuś za to zapłacić. Duch "Zrób to sam" w narodzie zdecydowanie osłabł. No ale Elektroda to nie naród, i tutaj konstrukcji i konstruktorów DIY nie brakuje.

    Do napisania tego artykułu zainspirowała mnie dyskusja wokół domowego wykonywania grotów do lutownicy. Dyskusja toczy się nie wokół samego procesu, tylko wokół tego, czy jest sens takie groty wyrabiać w domu, gdy na rynku mamy ogromny wybór tanich i dobrych grotów do najróżniejszych modeli lutownic i stacji lutowniczych. Jako kontrapunkt może posłużyć temat poświęcony bardzo starannej konstrukcji wzmacniacza słuchawkowego o bardzo dobrych parametrach. Konstrukcji moim zdaniem nadmiernie skomplikowanej, ale niemniej jej autor odwalił kawał świetnej roboty, jeśli idzie o wykonanie. Sam mam na koncie kilka ciekawych projektów, ale żadnego nie mogę pokazać z tej prostej przyczyny, iż nie mam do nich ładnych "opakowań", przez co nie są skończone.


    "Samoróbki" w czasach kapitalizmu

    Inaczej pisząc po co budować cokolwiek, skoro wszystko można kupić? Kiedyś elektronik-hobbysta budował niemal wszystko: wzmacniacze, radia AM i FM, korektory dźwięku, przedwzmacniacze, wzmacniacze słuchawkowe. Kolorofonia i stroboskop do domu lub do jakieś sali, gdzie potańcówki urządzają? Spoko, da się zrobić. Podstawowe narzędzia elektronikaL zasilacz, różne mierniki i generator funkcyjny? Idzie zbudować. Ba, budowano nawet stacje lutownicze i niezbyt funkcjonalne przystawki zmieniający domowy telewizor na oscylograf lub oscyloskop. W latach 80tych najbardziej wymarzonym projektem dla wielu był własny mikrokomputer ośmiobitowy. Projekt kosztowny i skomplikowany, wymagający części niemal niedostępnych w obrocie krajowym, i w cenach zaporowych dla zwykłego człowieka. I tak wychodziło taniej, niż gdyby próbować kupić jakiś gotowiec produkcji demoludowej, czy też zachodni mikrokomputer w rodzaju ZX Spectrum, Commodore 64 czy Atari.

    Potem komunizm upadł i zachodni dobrobyt trafił do Polski. Radio? Nie buduj, kupisz lepsze i w ładnej obudowie. Pamiętam, jak Rubin wylądował na śmietniku, bo jego miejsce zajął dużo lepszy telewizor marki Funai. Pamiętam, jak w tym samym roku stare radio i magnetofon z Unitry zastąpiła wieża Sharp ze zmieniarką na 5 płyt CD, a do kompletu z telewizorem pojawił się magnetowid Panasonic. Nowe meble, nowe gadżety, nowe zabawki. Nowe komputery. Mam takie wspomnienie z bodaj 1992 roku, chyba z targu w Lublinie: alejka ze straganami, z jednej strony ciuchy, zabawki i sprzęt wędkarski, a z drugiej wieże zachodniego sprzętu grającego i blaty zawalone kasetami magnetofonowymi, czasem i płytami CD - wszystko sprowadzone z Zachodu, by wschodowi podarować odrobinę luksusu.

    Mimo to duch DIY nie zginął. Wręcz przeciwnie - elektronika jako hobby stała się łatwiej dostępna. Ceny przyrządów pomiarowych spadły, ceny części spadły dramatycznie, części zachodnie nagle stały się łatwodostępne. Pojawiły się czasopisma elektroniczne i nowe zestawy do samodzielnego montażu. Szczególnie ciekawym okresem są wczesne lata dwutysięczne, gdy Internet stawał się powszechny. Przeglądając stare tematy w dziale DIY Konstrukcje na Elektrodzie znajdziemy najróżniejsze rzeczy, od pierwszej latarki z białym LEDem, przez coś, czego "Gimby nie znajo", czyli WinAmp Discolitez. Jest też pierwszy poradnik wykonywania płytek metodą fototransferu, czy pierwsze kolumny i wzmacniacze audio. Dobrej klasy sprzęt audio nadal nie był zbyt tani, a tani sprzęt audio nie był zbyt dobry, dlatego opłacało się budować własne konstrukcje od zera, albo naprawiać i modyfikować sprzęty z lat 80tych i starsze. Nie brakowało też kopii konstrukcji zachodnich. Drugą, dość popularną kategorią były zasilacze i ładowarki, w tym niezwykle popularna i równie kłopotliwa konstrukcja zasilacza z Electronics Labs. Gdy działał, oferował niezłe parametry i szeroki zakres regulacji w relatywnie niskiej cenie. Często jednak działać nie chciał - jest przynajmniej jeden temat na Elektrodzie poświęcony doprowadzaniu go do stanu używalności.

    Obecnie nie tylko łatwo jest o tanie części, ale i nie brakuje usług produkcji płytek drukowanych na zamówienie. W Polsce relatywnie tanio można zamówić frezowanie PCB, ale to Chiny zaoferowały usługi na poziomie profesjonalnym w przystępnej cenie - w sam raz do budowy profesjonalnie wyglądających urządzeń. Warto tu dodać też możliwość zamówienia wykonania obudowy na wymiar, choć nie jestem pewien kosztów takiej usługi, a pojawienie się tanich frezarek CNC i drukarek 3D wraz z oprogramowaniem do projektowania, którego nie trzeba "piracić" pozwala każdemu z odpowiednim zasobem gotówki na wykonywanie obudów w domu. Swoją drogą jedna z pierwszych frezarek CNC, którą pamiętam z Elektrody, zrobiona była z prowadnic do szuflad i płyt meblowych...


    Made in China

    Jednym ze skutków ubocznych kapitalizmu w połączeniu z globalizacją jest przeniesienie większości produkcji do Chin. Chiny na tym skorzystały dużo bardziej, niż reszta świata. Wiele krajów, w tym przede wszystkim USA, jest zadłużonych w Chinach, i Chiny to wykorzystują do prowadzenia wojny ekonomicznej. Jednocześnie ogromny transfer technologii z krajów zachodnich pozwalający Chinom produkować najróżniejsze produkty zachodnie pozwolił im też na skok technologiczny rodzimych firm. Część technologii wykradli wojskowi hakerzy, resztę Zachód sam im oddał w imię tańszej produkcji i większego marginesu zysków. Ale co to ma wspólnego z hobbystami?

    Zacznijmy od tego, że ceny przyzwoitego sprzętu pomiarowego spadły dlatego, iż produkowany jest w większości w Chinach, a chińscy producenci dość szybko nauczyli się kopiować, ulepszać i projektować od zera rozwiązania zachodnie. Dlatego oscyloskop cyfrowy o parametrach porównywalnych, jak nie lepszych od DS1052E Rigola kosztuje teraz około tysiąca złotych, a nie 2500PLN. Dlatego dobry i dokładny multimetr kosztuje sto złotych, a nie sześćset. Budowa własnego zasilacza warsztatowego czy laboratoryjnego 30V/5A mija się obecnie z celem, bo za 200-300 złotych można kupić chiński zasilacz, w komplecie z okablowaniem i z obudową. Ale to jeszcze nic: od lat Chiny produkują tanie klony Arduino, moduły z ESP8266 i ESP32, czy płytki z układami STM32F103C6T6 za 10-20 złotych. Do kompletu jest spora ilość modułów peryferyjnych, od wyświetlaczy po układy IMU, od czujników temperatury po belki tensometryczne, od klawiatur po moduły łączności radiowej. A do tego tanie programatory, analizatory logiczne i dziesiątki mniej lub bardziej nieudanych klonów Raspberry Pi - czyli wszystko, co potrzeba by zbudować cokolwiek zapragniemy. Nie braknie też części mechanicznych - w końcu to Chiny zapoczątkowały rewolucję w formie ekstremalnie tanich frezarek CNC i drukarek 3D.

    Przykładów korzystania z dobrodziejstw gospodarki Chin nie brakuje i na Elektrodzie. Wspominałem o wzmacniaczu z płytką zrobioną w Chinach, to warto też wspomnieć o module wzmacniacza słuchawkowego z tych Chin, czyli Hi-Fi za 27 złotych - często taniej niż zamówienie produkcji płytek. Dla pragnących większych mocy są wzmacniacze klasy D w formie modułów. Podobnie można kupić różne przetwornice, moduły BlueTooth, moduły BMS i ogniwa LiIon czy LiFePO4 - dorobić obudowę i dokupić głośniki i mamy przenośne stereo współgrające ze smartfonem. Nie brakuje też zestawów do samodzielnego montażu przydatnych by ćwiczyć się w lutowaniu. Kilka lat temu widziałem projekt składający się z modułu syntezy DDS, modułu wzmacniacza z głośniczkiem 2W, modułu ośmiokanałowego czujnika pojemnościowego do klawiatur dotykowych i klona Arduino - powstało z tego proste "pianinko", na którym grało się dotykając palcem bananów.

    Wróćmy na moment do dóbr konsumenckich produkcji chińskiej: od tanich smarfonów, tabletów i smartwatchy po powerbanki i głośniki BlueTooth. Chiny produkują teraz nawet ultra-tanie telewizory, używając technologii przestarzałych o 5-10 lat. Ale jednym z produktów, które zaskoczyły mnie stosunkiem ceny do możliwości był kupiony w Chinach detektor tętna płodu, czyli w zasadzie dopplerowski aparat USG bez funkcji tworzenia obrazów. Za to tętno mierzył i pozwalał słuchać małego serca. Dużego też, co sprawdziłem. Żołądka też można było posłuchać. Biorąc pod uwagę niską cenę urządzenia to możliwości spore - a wszystko za sprawą naszych skośnookich braci, co nie wstydzili się kraść zachodnich technologii.


    Merkantylizm

    Łatwo zatem odnieść wrażenie, iż budowanie czegokolwiek od zera nie ma sensu. W końcu nie brakuje "gotowców". Ceny tychże są bardzo konkurencyjne. Nakład pracy potrzebny do realizacji nawet skomplikowanego projektu z gotowych modułów i płytek jest zdecydowanie mniejszy niż projektowanie, zamawianie i lutowanie czegoś samodzielnie. Tak zaoszczędzony czas można poświęcić na inne aspekty projektu, jak ładna obudowa. Jeszcze dekadę temu krzywo patrzono w dziale DIY na konstrukcje oparte o kity. Teraz mało komu "brewka pyka" na widok konstrukcji, której częścią, jeśli nie sercem i duszą są chińskie moduły, już polutowane i oprogramowane w fabryce. Jednocześnie możliwości gotowego sprzętu wzrosły, ceny spadły, a i oczekiwania klientów się zmniejszyły - dlatego właśnie mało kto buduje własne kolumny głośnikowe - "gotowce" są zwyczajnie relatywnie tanie, a ludzie przyzwyczaili się do gorszych głośników w smartfonach czy w telewizorach. Zatem z punktu finansowego zabawa w czyste DIY przestała mieć sens. Chińczycy i tak robią to tanio i dobrze. Spokojnie można zmienić nazwę działu ze "Zrób to sam" na "Zrób to z Chińczykiem", jeśli wiecie co mam na myśli. Nie TO!

    Warto pamiętać, iż prekursorzy amatorskiej elektroniki, czyli radioamatorzy też już nie budują niczego - kupują swoje radiostacje, bo tak jest taniej, ma się więcej pasm i jeszcze więcej rodzajów modulacji do wyboru. Czyli nie tylko merkantylizm o tym zdecydował, ale też...


    Utylitaryzm

    To drugi aspekt DIY - większość ludzi ma problemy z projektowaniem dobrych układów. Sam narysowałem niejedną głupotę, zanim zostałem naprostowany. Szczególnie w świecie "audiofilskim" nie brakuje projektowych "kwiatków", jak niepoprawnie zaprojektowane wzmacniacze, jak układ C'Moy. Zresztą już bodaj 18 lat temu w EdW przy okazji serii artykułów o sztuce projektowania wzmacniaczy audio autor "objechał" kilka schematów znalezionych w Internecie, a nie były to konstrukcje audiofilskie. Teraz grające czysto moduły działające w klasie D są dość tanie, podobnie nowe i używane wzmacniacze audio. Można sobie w Chinach zamówić słuchawkowy wzmacniacz lampowy, ale trzeba trochę uważać, bo część ma lampę tylko w roli "ozdobnika". Na większe moce są wzmacniacze lampowo-tranzystorowe, też chińskie, ale też dobrze grające. Tymczasem chcąc zbudować wzmacniacz na 2xLM3886 trzeba się liczyć z dość sporymi kosztami - ja swoje układy kupowałem po kilkanaście złotych, teraz kosztują najtaniej około 35 złotych, a średnio 80-140PLN. A gdzie jeszcze koszt płytki i pozostałych elementów towarzyszących? A gdzie koszt radiatora, transformatora i obudowy? Chiński wzmacniacz oferuje to samo, w ładnej obudowie i w konkurencyjnej cenie. Jasne, wbudowany odbiornik BT to zbędny dodatek, a niebieskie LEDy wyglądają tandetnie, ale samodzielne wykonanie obudowy, która nie wygląda szpetnie i nie jest mazakiem pisana, jest zadaniem cokolwiek trudnym. Chińska fabryka zrobi to lepiej, nawet jeśli nie wszystko jest dokładnie pomalowane, "chrom" odłazi, a panele bywają spasowane stopami - ot detale, które samemu można poprawić.

    Kiedyś ludzie budowali rowery elektryczne, montując silniki do zwykłych rowerów i dokładając gdzieś kontroler prędkości i akumulator(-y). Teraz można sobie kupić taki rower w Chinach w cenie niższej, niż zwykły rower + konwersja. Nawet Romet je sprzedaje. Chwalą się, że niby produkt polski, ale przypuszczam, że jedyną polską rzeczą mogą być napisy na ramie. Na pewno by mnie to nie zdziwiło. Wspominałem o zasilaczach - chińskie są lepsze i tańsze, niż samodzielna budowa. Pewnym "hitem" swego czasu był moduł zasilacza z kolorowym ekranem, który oparty był na przetwornicy i oferował przy tym niezłe parametry. Z tego, co pamiętam, to jest do niego nawet alternatywne, lepsze oprogramowanie Open Source. Nawet wersja oryginalna pozwalała regulować i mierzyć napięcie, prąd czy moc. Dożyliśmy czasów, gdy prawie każdy problem ma swoje rozwiązanie w formie gotowego urządzenia lub modułu z Chin. Pozostałe da się rozwiązać łącząc kilka gotowych modułów i pisząc kilka(-set) linijek kodu. zatem po co się wysilać?


    Granica opłacalności i użyteczności

    Sytuacja zmienia się diametralnie, gdy pojawia się problem, którego rozwiązanie za pomocą "gotowca" jest zbyt drogie. Mój problem jest prosty: pragnę posiadać generator częstotliwości na zakres od 1MHz do przynajmniej 100MHz, lepiej by było mieć coś do 200MHz. Rzecz w tym, iż takie generatory nowe kosztują więcej, niż średniej klasy oscyloskop. Używane wcale nie są tańsze. Kilka dni temu próbowałem upolować generator częstotliwości Zopan PG-20, pasmo do 102,5MHz, funkcja generowania przebiegu modulowanego AM i FM. Urządzenie było tylko rok młodsze ode mnie. Liczyłem, że uda mi się je kupić za mniej niż 500PLN, sprzedane zostało za ponad 750 złotych. Chińczycy oczywiście mają w ofercie moduł generatora 23,5MHz - 6GHz, ale on też nie spełnia moich oczekiwań, poniżej 100MHz robi przebieg prostokątny, i to nie do końca ładny, a ja wolę sinusa mieć. Jedyne, co mi zostało, to zaprojektować i zbudować odpowiedni generator samemu. Będzie to ciekawe wyzwanie. Z drugiej strony mam teraz większe możliwości narzędziowe i finansowe, by taki projekt zrealizować, i jeszcze wsadzić go w gustowną obudowę.

    Na obudowę czeka też mój własny wzmacniacz na 2xLM3886 - boki mam z drewna, ale nie do końca ładne. Myślę, że zamówię pocięcie sklejki. Dla tych, co obawiają się o pożar, to nie planuję używać go bez nadzoru, a i zabezpieczenie termiczne to nie problem. Bez obudowy jest też mały "piekarnik" gitarowy w klasie B pracujący - też miał być w drewnianej skrzyneczce, ale bez piły stołowej i miejsca na warsztat to nic nie zrobię. Chyba że też zamówię "gotowca". W planach jest też przylutowanie w końcu układu dsPIC do płytki, którą zaprojektowałem - zadanie do niedawna niewykonalne, bo obudowa TQFP-64 była poza zasięgiem mojego oka - tu pomoże mikroskop z Chin. Kolejna rzecz do wykonania: tranzystorowy wzmacniacz słuchawkowy w stylu "audiofilskie przegięcie". No i jeszcze przydałoby się wydrukować obudowę do generatora DDS z kitu AVT, bo się luzem w kartonie "wala"...

    Pomijając sam generator, to reszta rzeczy z powyższej listy ma gotowe odpowiedniki w cenach nie wołających o pomstę do nieba czy o organizację zrzutki. Dlaczego zatem zabrałem się za realizację takich projektów? Po co mi wzmacniacz gitarowy, skoro tutaj, na Elektrodzie mi napisaliście, bym tę gitarę na opał przeznaczył? Inaczej pisząc:


    Po co to komu?!

    Dla mnie istnieje kilka powodów do zabawy w "Zrób to sam". Pierwszy wymieniłem wyżej: niektóre rzeczy wciąż są za drogie względem oferowanych możliwości. W przypadku generatorów funkcyjnych przyczyna tego stanu rzeczy jest prosta: wszyscy upierają się na syntezę DDS, a ta dla pasma powyżej 30-60MHz jest zwyczajnie zbyt droga. Inne metody zostały zapomniane, a szkoda. Samodzielnie budując taki generator mogę uzyskać pożądane parametry za ułamek ceny "gotowca". Podobnie jakiś czas temu wymyśliłem koncept zasilacza laboratoryjnego oferującego napięcia niższe niż typowe 15-30V, czy prąd bliższy 1A zamiast 5A, ale z większą dokładnością pomiarów i precyzyjniejszą regulacją. Przyzwoicie dokładne, niskoszumne zasilacze laboratoryjne też nie są tanie.

    Kolejny powód to walor edukacyjny. Projektując jakiś układ od zera trzeba zagłębić się w zagadnienie, poznać dokładnie istniejące rozwiązania i zrozumieć elementy i "klocki" układowe, z których złoży się całość. Trzeba też wiedzieć, jak sprawdzić prototyp i poprawić ewentualne błędy. W przypadku tranzystorowego wzmacniacza słuchawkowego będę musiał nie tylko lepiej opanować samą technikę tranzystorową (by Jarek_lnx nie musiał mnie poprawiać), ale też trudną sztukę tworzenia przerostu formy nad treścią tak, by forma treści nie psuła. Do tego dochodzi jeszcze sztuka projektowania i wykonywania obudów, co oznacza cały pakiet nowych umiejętności do opanowania.

    Trzecia sprawa: niejeden chiński projekt jest zwyczajnie i po prostu koncertowo skopany. Mam na przykład elegancki moduł DDS, gdzie nie ma odpowiednich filtrów na wyjściu, przez co układ nie spełnia do końca swojej specyfikacji. Plus, spora część chińskich "gotowców" cierpi na odpustowy wygląd i mocno koślawy interfejs. Niebieskie diody i wyświetlacze, które w nocy rażą po oczach, wzmacniacze "lampowe", gdzie lampa nie pracuje, a jedynie niepotrzebnie się żarzy. Bonusowo w podstawce może mieć niebieskiego LEDa dla dodatkowego efektu kiczu. O ile pamięć mnie nie myli, to projekt w takim stylu był i tutaj, na Elektrodzie. Warto też pamiętać o podrabianych układach, źle dobranych elementach czy wręcz niedoróbkach w wykonaniu.

    Kolejna zaleta DIY: masz to, co jest Ci potrzebne. Wracając do przykładu generatora: potrzebuję urządzenia na konkretny zakres częstotliwości, z możliwością modulacji AM i FM, przebiegiem sinusoidalnym i opcjonalnie prostokątnym, i nic więcej. Funkcja wobulacji byłaby fajna, ale nie jest koniecznością. Modele za trzy tysiące oferują wszystkie te funkcje, ale dodatkowo częstotliwość od 0,01Hz, kilka dodatkowych rodzajów modulacji, które mi nie sa potrzebne i 150 różnych przebiegów do wyboru. Z czego przynajmniej 140 jest zupełnie niepotrzebnych. Z kolei używany "zabytek techniki" jak na swoją dość wygórowaną cenę oferuje za mało. A opcja tania nie do końca jest tania, oferując przy tym zdecydowanie za mało. Trzeba robić "po swojemu" by mieć miks pożądanych właściwości w kwocie, za którą żona nie urządzi mi sądnych dni.

    No i powód najważniejszy: ta satysfakcja z własnoręcznie wykonanego urządzenia. Zwłaszcza jeśli jest zrobione na tyle dobrze, że można się pochwalić na forum. Pod tym względem mam dość wyśrubowane wymagania względem siebie - nie chcę pokazywać rzeczy niedokończonych i zwyczajnie nieładnych. Do tej pory jestem dumny ze swojej pierwszej układanki wyciętej na frezarce CNC, która okazała się być niezłym wyzwaniem. Szczególnie, że wykonałem kilka prototypów, zanim wszystko zaczęło dobrze wychodzić...

    A Wy jak myślicie? Jest sens bawić się w DIY? Jeśli tak, to jakie projekty warto realizować, a jakie mogą nie mieć sensu? Czy podobnie do mnie też macie projekty niedokończone lub takie, którymi się nie pochwaliliście, bo nie spełniają Waszych standardów jakości? Jaki był Wasz pierwszy projekt DIY, a z którego jesteście najbardziej dumni? Jak zawsze zapraszam do komentowania

    Cool? Ranking DIY
    Do you have a problem with Arduino? Ask question. Visit our forum Arduino.
    About Author
    Urgon
    Level 38  
    Offline 
  • Suntrack
  • #2
    DVDM14
    Level 35  
    DIY, jak każde hobby, ma zawsze sens gdy sprawia frajdę i leży w naszym zakresie możliwości. Ludzie za bardzo skupiają się na szukaniu we wszystkim "wyższego sensu", zapominając że nie żyje się dla samego obowiązku egzystencji...
  • #3
    ADB-6
    Level 33  
    Generalizacja nie ma sensu. Tutaj chodzi o to, że konstrukcja urządzenia, udowadnia że posiadłeś odpowiednią wiedzę, zaś samo urządzenie DIY jest świadkiem Twojego geniuszu. Czy i kiedy DIY nie ma sensu?
    Fakt - nie warto ponownie wynajdować koła, jednak warto poznać zasadę jego działania.
  • #5
    acctr
    Level 29  
    DIY ma bardzo szerokie znaczenie, po polsku to majsterkowanie. Ale zdaje się, że zawęziłeś je tutaj do elektroniki.
    Ogólnie pytanie o sens DIY jest bez sensu.
    DIY wynika zwykle z czyjegoś hobby. Jak stwierdzić, że hobby ma sens czy nie?
    Jeżeli ktoś lubi implementować swoje pomysły w BASCOM za pomocą lutownicy transformatorowej to dla niego ma sens, ale dla @Urgon np. sensu coś takiego nie ma.
  • #8
    encore
    Level 19  
    Teza że podzespoły i wszelkiej maści mierniki są teraz tanie jest z gruntu fałszywa. Od co najmniej 10-15 lat elektronika to bardzo, bardzo drogie hobby.
    Elektronika to nie wyprawa po kajzerki do sklepu spożywczego. Kiedy kupujesz to nie 1 tranzystor tylko 10 albo więcej.
    Jak kupujesz układ scalony to nie jeden tylko przynajmniej kilka. Można tak bez końca podawać kolejne przykłady.

    Przyrządy pomiarowe są tanie? Mało który amator ma oscyloskop, generator funkcyjny itd.
    Bądźmy poważni, nie da się bawić w elektronikę multimetrem za 30zł ze sklepu elektrycznego. Można tak zacząć przygodę na poziomie migania diodami albo początkowej zabawy z Arduino , nic więcej.

    Jakiego amatora stać na jako taki przyzwoity oscyloskop, który teraz kosztuje 3-4 tysiące?
    Kogo stać na analizator stanów logicznych za powiedzmy 1500-3000zł?
    Dalej wymieniać ?

    Niestety elektronika dogorywa. Wystarczy spojrzeć na dział konstrukcji elektronicznych na tym forum, który jest praktycznie martwy.
    Elektronika jako hobby to jest teraz zabawa starszych panów 40-60 lat.
    Tych którzy zainteresowali się elektroniką kiedy portal elektroda powstawał.
    W tamtych latach elektronika to był jeden z najbardziej obleganych działów na tym portalu. Dzisiaj widać smutną, powolną wegetację prowadząca do śmierci działów o tematyce elektronicznej.

    Kogo dzisiaj kręci zbudowanie mrygałki albo zegara na procku? Ja takie rzeczy jako nastolatek robiłem na układach TTL z polskie Tewy i Cemi.
    Płytkę drukowaną robiłem ręcznie lakierem do paznokci podebranym matce.
    Dzisiaj nie mam zamiaru marnować czasu na mrygałki i zegarki.
    Nie chce mi się marnować czasu na pisanie i testowanie programu do procka dla takich "cudów techniki".

    Czy są ciekawe i ambitne tematy dla elektroników amatorów ? Oczywiscie że są, na przykład :
    --sztuczna inteligencja
    --uczenie maszynowa i uczenie głębokie
    -- układy FPGA

    Niestety każde z tych zagadnień wymaga poświęcenia bardzo dużo czasu na teoretyczne poznanie tematu.
    Bardzo dużo czasu na nauczenie się przeniesienia teorii na sprzęt elektroniczny.
    Bardzo dobrej znajomości środowisk programistycznych, chociażby do FPGA.
    Kto nauczy się w 2 tygodnie pracować z programem Quartus do układów Altery?
    Powodzenia życzę.

    Zostaje jeszcze kwestia tego, że współczesne ukłądy scalone nie występują już w przyjemnych do pracy obudowach DIP.
    Który statystyczny amator polutuje obudowę QFP albo nawet SOIC?
    Amator musi kupić półprofesjonalną lutownicę hot air.

    Powtórzę to co napisałem na początku. Elektronika stałą się bardzo drogim hobby. Mnóstwo ludzi z powodu kosztów zakończyło przygodę z elekrtoniką. Takie są brutalne fakty.
  • Suntrack
  • #9
    ADB-6
    Level 33  
    @encore
    Co fakt, to fakt. Niewielu pamięta BOMIS na Szpitalnej, albo Wolumen o drugiej w nocy. Czy i kiedy DIY nie ma sensu?
  • #10
    acctr
    Level 29  
    encore wrote:
    Od co najmniej 10-15 lat elektronika to bardzo, bardzo drogie hobby.

    Nie żartuj, elektronika na tym samym poziomie zaawansowania jest tańsza niż te 10-15 lat temu.
    Żeby amator czuł ciśnienie na FPGA musi być to specyficzny projekt. Poza tym zapomniałeś chyba o płytkach developerskich i o tym, że amator nie musi lutować układów BGA bo wystarczy, że kupi dev-boarda, ściągnie SDK, IDE i rusza z zabawą.

    A to czy kogoś kręci mrugadełko czy nie to jest całkowicie zależne od upodobań. Jeżeli ktoś ma czas i ogromną potrzebę to robi to na co ma ochotę, w tym układy retro wyłącznie na układach CEMI bo taki ma kaprys i autystyczną potrzebę zrobienia tego tak jak się robiło 40 lat temu za PRL w stanie wojennym.
  • #11
    _lazor_
    Moderator of Designing
    encore wrote:
    Bądźmy poważni, nie da się bawić w elektronikę multimetrem za 30zł ze sklepu elektrycznego. Można tak zacząć przygodę na poziomie migania diodami albo początkowej zabawy z Arduino , nic więcej.


    Problem w tym, że można. Przez to, że coraz bardziej idzie się w kierunku modularności, to nawet oscyloskop nie jest potrzebny aby pracować przy elektronice.
    Jeśli chce się coś zaprojektować od zera to ok, zgodzę się, że się nie da, ale jeśli chce sobie zaprojektować jakieś urządzenie typu home automation czy zbieranie danych do chmury, to pytanie - po co mi oscyloskop?
    Widziałem naprawdę sporą ilość osób, którzy fakt że są programistami, ale nie są elektronikami (i nie posiadają sprzętu pokroju oscyloskopu) i bez problemu realizowali swoje projekty z składaków.

    encore wrote:
    Który statystyczny amator polutuje obudowę QFP albo nawet SOIC?


    @Urgon Dajesz radę z SOIC? :D


    encore wrote:
    Jakiego amatora stać na jako taki przyzwoity oscyloskop, który teraz kosztuje 3-4 tysiące?


    Właściwie jestem amatorem bo z zawodu jestem programistą, a elektronikę robię dla siebie dla zabawy. Czyli jakiego amatora stać? np programistów
  • #12
    md
    Level 41  
    Wszystko zależy od tego, jak traktować DIY i to niezależnie, czy dotyczy elektroniki, czy innych dziedzin.
    Dla wielu z nas DIY było poskładanie sprzętu z części dostępnych w BOMIS-ach lub zmontowanie układów z Radioelektronika, EP, Amaterskie Radio czy Funk Technik. Dochodziło nawet do takich paradoksów, jak ten, w którym sąsiad jeździł Polonezem DIY - samochody na talony, a jednocześnie można było kupić części w sklepach motoryzacyjnych lub PEWEX-sach.
    Pamiętam moje DIY kolumny marki Tonsil budowane na bazie części, po które jeździło się do Wrześni (nie było kurierów) wspomaganych częściami kupowanymi na hurtowni z żelaznych zapasów gwarancyjnych, co wymagało argumentów rzeczowych w celu przekonania fakturantki, księgowej itp.
    Dzisiaj dla wielu DIY polega na składaniu z chińskich klocków, choć i to sprawia wielu poważne trudności.
    Jak mówić o DIY w dziedzinie zaawansowanej elektroniki, kiedy nawet tu na forum jest ogromna liczba ludzi nie potrafiących sobie poradzić ze zleceniami, które przyjęli jako serwisanci lub z zadaniami czy pytaniami egzaminacyjnymi - dotyczy uczniów. Jest zatrzęsienie wątków, które obnażają brak podstawowej wiedzy u ludzi, którzy taką wiedzę powinni mieć. A bez odpowiedniej wiedzy trudno brać się za zaawansowane projekty nawet wtedy, kiedy ma się pieniądze na aparaturę pomiarową i wyposażenie warsztatu w solidne narzędzia.
    Inną sprawą są czas i opłacalność wyważania otwartych drzwi. Wiele rzeczy, które moglibyśmy skonstruować samodzielnie, można kupić, oszczędzając czas i pieniądze.
  • #13
    ADB-6
    Level 33  
    Albo nie zrozumiałem zamysłu autora, albo...
    Granice pokoleń.

    Ty potrafisz używać komputera, ja potrafię go stworzyć, więc jaka jest tutaj zależność?
  • #14
    md
    Level 41  
    A co, jeżeli ja też potrafię go stworzyć, ale nie mam ochoty, czasu na wyważanie otwartych drzwi, bo półki łamią się pod gotowymi produktami lub podzespołami, z których mogę sobie poskładać maszynę na miarę potrzeb.
    Poza tym, jeżeli mowa o DIY na szerszą skalę, to jaki procent ludzi potrafi "stworzyć komputer"? Jak rozumieć określenie stworzyć? Wyprodukować od podstaw? Procesor również? Przecież od pewnego momentu wszystko polega na składaniu z klocków - płyta, procesor, pamięci itp. Pozostaje system. Ktoś się będzie bawił w pisanie systemu operacyjnego od nowa? Może tak, ale to jest DIY dla nielicznych.
  • #15
    ADB-6
    Level 33  
    @md Zwróć uwagę na „dawanie małpie brzytwy".
  • #16
    khoam
    Level 42  
    acctr wrote:
    DIY wynika zwykle z czyjegoś hobby. Jak stwierdzić, że hobby ma sens czy nie?

    Dokładnie. Jak ktoś lubi sobie pobiegać do pracy, zamiast jeździć samochodem czy autobusem to jest bez sensu? Przecież niepotrzebnie traci czas i poci się.

    encore wrote:
    Elektronika stałą się bardzo drogim hobby.

    Nigdy nie było to "tanie" hobby. Wszystko zależy od tego, jaki jest konkretnie zakres prac wynikający z tego hobby.

    _lazor_ wrote:
    Właściwie jestem amatorem bo z zawodu jestem programistą, a elektronikę robię dla siebie dla zabawy.

    Z zawodu jestem elektronikiem i programistą, ale w zawodzie nie pracuję od wielu lat, więc to dla mnie jest to po prostu hobby, a wykonywanie DIY rzeczą naturalną.

    ADB-6 wrote:
    Niewielu pamięta BOMIS na Szpitalnej, albo Wolumen o drugiej w nocy.

    Tak, pamiętam. Sprzedawałem samodzielnie wykonane i zestrojone moduły do neptunów. Ale trudno to nazwać hobby, było to jedno ze źródeł zarobków wtedy.
  • #17
    md
    Level 41  
    ADB-6 wrote:
    @md Zwróć uwagę na „dawanie małpie brzytwy".

    Nie rozumiem związku z tematem wątku.
    Dawanie małpie brzytwy to dawanie komuś nieświadomemu narzędzia, którym ten ktoś może zrobić krzywdę sobie i innym.
    Ja zwracam uwagę na fakt, że dziedzina DIY wiąże się z posiadaniem odpowiedniego zasobu wiedzy i umiejętności, a z tym ostatnio jest krucho - zwróciłem uwagę na problem fachowców bez odpowiedniej wiedzy i uczniów, którzy, zamiast pogłębiać swoją wiedzę, uciekają się do sposobów na przechytrzenie tych, którzy ich wiedzę weryfikują. Jednym takich sposobów jest rozwiązywanie zadań i zdawanie egzaminów przy aktywnym udziale ludzi z forum.
    Ktoś wykonuje zaawansowany technologicznie projekt DIY, bo ma warunki i odpowiedni zasób wiedzy. Komuś innemu w ramach DIY wystarczy wystruganie kija, który posłuży mu do upieczenia kiełbasy na ognisku, a co! Wysilił się, bo przecież mógł iść do sklepu i kupić narzędzia do grillowania.
  • #18
    _lazor_
    Moderator of Designing
    khoam wrote:
    acctr wrote:
    DIY wynika zwykle z czyjegoś hobby. Jak stwierdzić, że hobby ma sens czy nie?

    Dokładnie. Jak ktoś lubi sobie pobiegać do pracy, zamiast jeździć samochodem czy autobusem to jest bez sensu? Przecież niepotrzebnie traci czas i poci się.


    Też się pod tym podpisze. Forum by było dużo przyjemniejsze jakby profesjonaliści zrozumieli, że amator nie potrzebuje precyzji urządzeń pomiarowych z najwyższej półki a fakt, że coś działa*. Jak widzę konstrukcje potworki, to po prostu milczę bo to nie mój zakres zainteresowań a po co komuś psuć zabawę (chyba że ktoś wpada w samo zachwyt i potworka przedstawia jako najlepszy sprzęt na świecie, wtedy jednak warto dla potomnych pokazać błędy)

    *gdzie działa to rzecz umowna i często określa stan gdzie po podłączeniu zasilania nie uciekł magiczny dym.
  • #19
    Urgon
    Level 38  
    AVE...

    @_lazor_, z SOIC nie widzę problemu. Mam w planie lutować TQFP-64 pod mikroskopem, jak tylko będę miał chwilę wolnego czasu tylko dla siebie.


    @encore

    Elektronika jest relatywnie tania. Jasne, są jednorazowe inwestycje w narzędzia, które mogą zaboleć w portfel, ale porównaj ceny współczesne z cenami za sprzęt podbnej klasy sprzed dwóch dekad, i zrób poprawkę na inflację i przeciętne zarobki. Używane oscyloskopy analogowe są na przykład relatywnie drogie, ale tani skopometr kosztuje niewiele więcej oferując podobne możliwości, a jak się dozbiera trochę, to za około tysiąc złotych masz Hanteka 2D10, 2x100MHz z generatirem. Przyzwoity oscyloskop kosztuje około 2000-2500 złotych, są to modele Siglent SDS1104X-U i SDS1104X-E. Analizator stanów logicznych w większości przypadków zastąpi moduł za ~40 złotych. Dobry multimetr klasy 0,5% kosztuje ~120 złotych. Generator funkcyjny to trochę droższa rzecz, do tego stopnia że sensowniej jest zbudować własny, o czym pisałem. Ale są gotowe moduły i kity oparte o układy w rodzaju MAX038.

    Skąd wziąć pieniądze na hobby? Dobrze ogarnięty licealista może zarobić 30-40PLN za godzinę korepetycji dla ucznia podstawówki. 30-60 godzin pracy i wszelkie potrzeby sprzętowe mogą być zaspokojone. Ja akurat takich możliwości nie miałem z powodu problemów ze wzrokiem, więc znalazłem inne sposoby, wliczając w to sporo odkładania "zaskórniaków". Porównaj to choćby do lat 90tych, gdzie ceny sprzętów były podobne, ale zarobki kilka razy niższe. Albo do lat 80tych, gdzie zarobki były jeszcze mniejsze, a urządzeń pomiarowych w handlu prawie nie było.

    Ceny części elektronicznych też są relatywnie niskie. Wzmacniacze operacyjne w cenie butelki napoju gazowanego - w czasach komuny nie do pomyślenia. BC547C w cenie 20 złotych za sto sztuk - w BOMISie byś musiał własną babcię zastawić. Jeśli by mieli tyle na stanie. Za kilkanaście złotych można zdobyć płytki z Arduino, STM32F103 czy z ESP8266/ESP32. W latach 90tych system z procesorem 8051 kosztował połowę ówczesnej płacy minimalnej, a pecety to głównie w biurach i w urzędach były.

    Aha, mnie akurat kręciły moje pierwsze "mrygawki", "brzęczawki" i inne takie. Szczególnie dumny z siebie byłem, gdy dany układ działał od pierwszego włączenia...
  • #21
    Zvirek
    Level 14  
    Bardzo ciekawy temat, więc i ja dorzucę coś od siebie.
    Do pięćdziesiątki bliżej mi niż dalej, więc może jestem trochę staroświecki, a może to nostalgia, ale uważam, że kiedyś sytuacja wymagała większego zaangażowania od strony teoretycznej zanim coś się zbudowało. Przyczyn było wiele, ale uważam, że kolejność "najpierw teoria, potem praktyka" jest słuszniejszym kierunkiem.
    Teraz faktycznie można iść "na skróty" zamawiając kompletne moduły z chin i łącząc je ze sobą, ale czy na pewno to jest DIY?
    Pod koniec PRL gdy nie było praktycznie niczego, wszystko trzeba było budować samemu - przynajmniej to co się umiało i wiedziało jak i gdzie zdobyć części. Zresztą dla mnie to był złoty czas budowania sprzętu audio - wzmacniacze, kolumny... Po prostu nie można było ich kupić, więc trzeba było zrobić samemu. Gdy nadszedł czas kapitalizmu to pojawiło się multum zachodnich konstrukcji, którymi się zachłysnęliśmy - ale nie ma co się dziwić, gdy się porównało fabryczny sprzęt takiej unitry z tuzami takimi jak Sony, Bose i wiele, wiele innych, to się to kupowało i człowiek się cieszył.

    Ale DIY wcale nie umiera...
    Ostatniej zimy coś mnie naszło, że zawsze chciałem zbudować wzmacniacz lampowy - wcześniej nie było czasu, chęci, szukanie osobno części, wytrawianie płytki... Tymczasem przypadkiem trafiłem na kompletny zestaw od RS, no i grzech byłoby nie skorzystać - przecież to tylko poskładać jak klocki.
    No to przypomniałem sobie stare hobby i poskładałem lampiaka :) A w trakcie prac moja kilkunastoletnia córka tak się zainteresowała elektroniką, że od kilku miesięcy składa dzielnie różne kity, Oczywiście zaczynała od najprostszych, a teraz, po kilku miesiącach składa już całkiem poważne zestawy. Co ciekawe widzę sam jak wiele znaczy pewna ręka i oko - mi pozostał już tylko montaż przewlekany, a dla córki SMD nie stanowi problemu. Oczywiście z nauką teorii jest ciężej, ale to chyba znak czasów dzisiejszej młodzieży... Mam nadzieję, że elektroniczne DIY zostanie z nią na dłużej ;)
  • #22
    sigwa18
    Level 42  
    Jak dla mnie zawsze to lepsze niż oglądanie wiadomości czy Klanu. DIY może umiera ale naprawy często wymagają DIY bo trzeba albo coś dobrać albo dorobić/dopasować bo producent ma wyłączność. Czasem coś ze "śmieci" też się skleci i jaka radocha jak nie wybuchło od razu a jeszcze większa jak 2 razy poszło z dymem pojawiła się nowa teoria w twojej głowię i przebudowałeś układ i załączając układ masz napięcie jak losowaniu w kasynie i jest działa i nie dymi. Fakt że możliwości są teraz większe ale i wiedza potrzeba do realizacji niektórych projektów to dziesiątki, setki godzin. Ja tam wole to niż bezproduktywne filmiki z tik-toka jak np. wylewają na siebie wodę.
  • #23
    remzibi
    Level 24  
    Urgon wrote:
    - Amen
    Jest dokładnie jak napisałeś.

    Ale, jeszcze czasem uda się coś zrobić i taniej, i ładnie, i z satysfakcją, i ma to sens użytkowy. Niestety tylko czasem, bo generalnie nie opłaca się i szkoda po prostu czasu.
    Inna kwestia, że DIY znacząco pomaga w rozwijaniu wiedzy i umiejętności przydatnej w pracy zawodowej, gdzie porzucamy niedokończoną zabawkę DIY bo w pracy możemy kontynuować, ale bez ograniczeń czasowych , finansowych i projektowych.
    I to jest aspekt który pokazuje, że DIY się jednak opłaca, umiejętności tak nabyte pozwalają na rozwój w życiu zawodowym, szczególnie w obszarach R&D. Nieraz dłubiąc przy DIY, zawzięcie i ambitnie "rozgryzamy" jakiś problem, gdzie w pracy aż takiego zapału by nie było, a wiedza z tego "rozgryzania" profituje potem w przyszłości w pracy zawodowej.
    Tak samo zresztą działa to też w druga stronę. Ile razy wykorzystałem w pracy wnioski i doświadczenia z zabawy DIY, jak i umiejętności nabyte w pracy zawodowej w DIY.
    No i trzeba to DIY lubić :) . To jednak jest gimnastyka dla umysłu i odpoczynku psychicznego, poczucia własnej wartości etc., tak samo potrzebna jak aktywność fizyczna jako gimnastyka dla ciała.
    Świat się zmienia, stare zwyczaje, potrzeby i styl życia odchodzą, a pokolenie dawnych majsterkowiczów (czy to z konieczności dziejowej czy wyboru), zatwardziałych DIY'owców, odchodzi powoli wraz nim.
  • #24
    398216 Usunięty
    Level 43  
    Zgadzam się że DiY łączy (powinien łączyć) wszystkie cechy o których mowa; Frajdę z wykonania własnoręcznie jakiegoś (nawet najprostszego!) urządzenia, uczy logicznego myślenia (w tym umiejętności wykorzystywania gotowych modułów), pogłębia wiedzę i ogólnie zmusza do jej ciągłego poszerzania, a przede wszystkim (chyba tego nie było wymienionego) pozwala nauczyć "młodego zdolnego" do zdobycia Kultury Technicznej. Ta ostatnia zaleta moim skromnym zdaniem jest tu równie ważna jak wszystkie wcześniejsze. Czemu? Bo pozwala spojrzeć na gotowy wyrób nie jak na coś, co się kupi za pieniążki wyciągnięte od rodziców (przeważnie "młodzi zdolni" w ten sposób pozyskują środki), ale na skomplikowane urządzenie które ktoś wcześniej musiał wymyślić, zaprojektować i wykonać; a to z kolei pozwala na poszanowanie sprzętu...
    Co do DiY wczoraj - swoje wyposażenie warsztatowe zacząłem wykonywać jakieś 50 lat temu - od zasilacza. Zasilacz po kolejnej zmianie obudowy służy mi do dziś. Potem generator (nieśmiertelny 8038) - też służył mi dzielnie przez lat kilkadziesiąt, potem doszły kolejne zasilacze, generatory (w tym DSS), stacja lutownicza, potem zespolona z odsysaczem, i w zasadzie nie ma końca to budowanie czegoś co można kupić dziś bez większego kłopotu. Po co więc się męczyć ? Patrz wyjaśnienia wyżej. Do tego dochodzi jeszcze zunifikowanie obudów przez co (obecnie szczególnie mi się to przydaje) można pozyskać nieco więcej miejsca w ciasnym kąciku gdzie mogę się realizować - Właśnie - REALIZOWAĆ SIĘ : Nic bardziej nie pomaga w uwierzeniu w siebie i swoje możliwości niż uruchomiony (i działający zgodnie z oczekiwaniami) kolejny "klocek" do kolekcji.
    Oczywiście - wszystko ma swoje granice - nie mam zamiaru cofać się w rozwoju do szkoły podstawowej gdzie na zajęciach ZPT (ktoś jeszcze pamięta?) budowałem lutownicę elektryczną - z wytoczeniem rączki (obowiązkowo drewnianej), cięciem i nawiercaniem rurki stalowej zakupionej w sklepie "metalowym" wytoczeniu mocowania grota itp. Fakt faktem - nie posłużyła mi zbyt długo (potem zainspirowany zrobiłem transformatorówkę - też niezbyt długo była ze mną), bo dostałem na jakiś Dzień Dziecka czy inną Wigilię PRAWDZIWĄ lutownicę 60W (ciążka i nawet mniej wygodną od tej samoróbki), ale za to zdecydowanie lepiej wykonaną. Są więc pewne rzeczy których robienie samemu nie ma po prostu sensu - więcej z tym zachodu niż pożytku - tego się nauczyłem już te lata temu. Natomiast co innego jednak wykonanie jakiegoś sprzętu o ściśle określonych wymaganiach - tu zawsze DiY.
  • #25
    ADB-6
    Level 33  
    md wrote:
    Dawanie małpie brzytwy to dawanie komuś nieświadomemu narzędzia, którym ten ktoś może zrobić krzywdę sobie i innym.
    Ja zwracam uwagę na fakt, że dziedzina DIY wiąże się z posiadaniem odpowiedniego zasobu wiedzy i umiejętności, a z tym ostatnio jest krucho - zwróciłem uwagę na problem fachowców bez odpowiedniej wiedzy i uczniów, którzy, zamiast pogłębiać swoją wiedzę, uciekają się do sposobów na przechytrzenie tych, którzy ich wiedzę weryfikują. Jednym takich sposobów jest rozwiązywanie zadań i zdawanie egzaminów przy aktywnym udziale ludzi z forum.
    Ktoś wykonuje zaawansowany technologicznie projekt DIY, bo ma warunki i odpowiedni zasób wiedzy. Komuś innemu w ramach DIY wystarczy wystruganie kija, który posłuży mu do upieczenia kiełbasy na ognisku, a co! Wysilił się, bo przecież mógł iść do sklepu i kupić narzędzia do grillowania.


    Lepiej bym tego nie opisał. Mamy to samo na myśli, jednak zamysł ten sam.
  • #26
    Urgon
    Level 38  
    AVE...

    encore wrote:
    _lazor_ wrote:
    encore wrote:
    Który statystyczny amator polutuje obudowę QFP albo nawet SOIC?

    @Urgon Dajesz radę z SOIC? :D

    Ja SOIC polutuję, QFP chyba nie ale gówniarz z liceum czy studenciak (nawet politechniki) nie zrobi tego.

    Najwidoczniej przegapiłeś mój komentarz do zapytania Jazora. Dałem linka, gdzie widać moje lutowanie SOIC pomimo poważnej wady wzroku. Więc nie pisz bzdur, że licealista czy student ze zdrowymi oczami uzbrojony w średniej klasy lutownicę oporową albo stację lutowniczą sobie nie poradzi, skoro ja sobie radzę częściej zgadując, niż faktycznie widząc. Z TQFP nie mogłem sobie poradzić, ale teraz mam mikroskop z ekranem i sobie radzę...

    Ba, szykując artykuł/poradnik o oscyloskopach miałem problem by widzieć pozycje w menu - interfejs projektował ktoś, kto uważa, że niebieskie litery na ciemnoszarym tle są super-czytelne, a czcionka 10 jest w sam raz. Jak sobie radzę? Powiększam obraz trybem makro w smartfonie albo robię zdjęcie całego ekranu oscyloskopu by wszystko widzieć. Alternatywnie mogę połączyć DSO do komputera i zdalnie nim operować. Swoją szosą smartfon to dobry sposób, by zrobić DSO z oscyloskopu analogowego... ;)
  • #27
    _lazor_
    Moderator of Designing
    encore wrote:
    Ciebie jako programistę stać na oscyloskop nawet za 6-8 tysięcy.
    Przeciętny hobbysta to zakładamy uczeń albo studenciak albo dorosły zarabiający jako tako średnia krajową.
    Ich na zabawkę za 3-4 tysiące, którą użyją 2-3 razy w miesiącu nie stać.

    Może za dużo siedzisz przy kompach i masz spaczone widzenie realnego świata? Ile się w Polsce zarabia i ile kosztuje życie.
    Zaglądałeś ostatnio do sklepu spożywczego czy ostatnie 3 lata przechibernowałeś?


    Teraz może i tak, tylko jest jeden problem - zaczynałem od zera.

    Kiedy zaczynałem sytuacja na rynku pracy była tragiczna a ja żyłem poniżej 1 tysiaka miesięcznie (ryż z cukrem najlepszy, miesiące na tej mono diecie da się wyżyć), a uwalenie kiedyś atmegi za 10zł mnie załamało bo mnie nie było stać na nową (by przeżyć poniżej 1k miesięcznie z czynszem to 10zł to było kilka dni życia, albo luksus w postaci mleka do tego ryżu)
    Ale wiesz co? Jak ktoś chce to może i pomału dorobiłem się oscyloskopu i to nie jakiegoś za 4-5 tysięcy tylko jak kupowałem to za około 800zł sds1022DL i powiem szczerze na długo mi wystarczył, bo może pasmo małe, ale wystarczył. Teraz patrzę i hantek DSO2c10 można za podobną cenę kupić.



    Przy dzisiejszym rynku pracy i cenach sprzętu to ja nie rozumiem jak można narzekać że się nie da i że za drogo. Może to są te osoby co mówią że po co im całki są potrzebne na studiach? :D
  • #28
    Simon79
    Level 20  
    encore wrote:

    Elektronika jako hobby to jest teraz zabawa starszych panów 40-60 lat.
    Który statystyczny amator polutuje obudowę QFP ...

    Mam ponad 40 lat i nie uważam się za starszego pana :⁠-⁠)
    Ostatnio lutowałem układy lattice fpga i obyło się bez hot air.

    Wszystko się zmienia i DIY też się zmienia, ale nie przepowiadałbym jego koniec.
  • #29
    Urgon
    Level 38  
    AVE...

    @_lazor_, lepiej kupić wariant z literką D. Niewielka dopłata, ale w gratisie generator do 25MHz, wychodzi taniej niż kupowanie generatora zewnętrznego z Chin...

    Co do zarabiania na hobby, to mamy niskie bezrobocie, więc praca szuka człowieka w wielu branżach. Student czy licealista przepracuje wakacje i będzie mieć na wszystkie swoje potrzeby elektroniczne...
  • #30
    khoam
    Level 42  
    Simon79 wrote:
    Wszystko się zmienia i DIY też się zmienia, ale nie przepowiadałbym jego koniec.

    I żadna AI nie zastąpi hobbystów, którzy wykonują te DIY.