
Witam serdecznie na prezentacji mego projektu ukończonego już ponad dwa lata temu: latarki zbudowanej z zepsutej żarówki ledowej.
Uzyskałem czas świecenia wynoszący 1,5-2 godzin i moc wystarczającą na potrzeby radzenia sobie w przypadkach braków prądu czy wyjść do piwnicy.
Geneza powstania.
Podczas kolejnych wymian uszkodzonych żarówek ledowych pomyślałem o próbie ponownego wykorzystania tej części elementów składowych, które nie uległy uszkodzeniu i mogą być niezłą bazą do budowy nowego urządzenia. Spośród wielu pomysłów wybrałem przenośne źródło światła zwane potocznie latarką.
Strona techniczna.
Oto wygląd standardowej matrycy diod LED stosowanej w żarówkach.

Zazwyczaj uszkodzeniu ulegają jedna bądź kilka diod na dziesięć lub więcej sztuk, a zważywszy na gotową ubudowę wraz z kloszem mamy nieco ułatwione zadanie.
Wybrałem egzemplarz posiadający największą wydajność i zarazem sporo utrudnień a o czym dowiedziałem się dopiero w trakcie budowy. Otóż, prócz diod definitywnie uszkodzonych, spora ilość świeciła z obniżoną jasnością a co było widać dopiero po zdjęciu klosza. W efekcie końcowym zdatna do wykorzystania okazała się nawet nie jedna trzecia. Jednocześnie musiałem zmienić sposób połączenia diod z szeregowego na równoległe, wykonałem to przecinając ścieżki i dolutowując stosowne przewody.
Całość mierzy 15cm wysokości, wielkość użytej obudowy pozwala na trzymanie latarki w dłoni.
Wyłącznik celowo umiejscowiony jest na froncie, a zapobiega to przypadkowemu wyłączaniu podczas użytkowania.


Do budowy użyłem także inne elementy pochodzące z elektrośmieci idących do utylizacji: akumulatorka litowo-jonowego pozyskanego z baterii laptopa, jednego rezystora małej mocy, przełącznika i przewodów z zepsutej lampki a do tego śrubek służących ostatecznie umocowaniu płytki oraz korpusu.
Nowe podzespoły to: moduł ładowarki akumulatorka, moduł przetwornicy napięcia stałego, obudowa i skrawek laminatu płytki drukowanej.


Ograniczenie prądu zrealizowałem poprzez układ rezystora szeregowego, a ustawienie napięcia wyjściowego przetwornicy na możliwie najbardziej zbliżone do napięcia przewodzenia diod LED pozwoliło wykonać zasilanie o pomijalnie niskim współczynniku strat.
Wartość prądu diod LED uzyskałem poprzez odczyt ograniczenia prądu wynikającego z wartości rezystorów konfiguracyjnych znajdujących się na oryginalnej płytce żarówki, a następnie obniżyłem jeszcze tę wartość o około 15% uzyskawszy należyty poziom temperatury diod LED w trakcie godzinnego świecenia.
Ładowanie odbywa się z użyciem standardowej ładowarki stosowanej w smartfonach czy tabletach, poprzez złącze microUSB.
Stawiając na solidność i bezpieczeństwo, zdecydowałem się na klasyczny wyłącznik odłączający akumulatorek od reszty układu oraz bezpiecznik na wejściu zasilania.


Akumulatorek jest przylutowany do dość grubych drutów i dodatkowo zastosowałem do jego montażu opaski zaciskowe, a co widać na wcześniejszych zdjęciach.
Czwartek 24. sierpnia 2023. roku Mateusz_konstruktor
Cool? Ranking DIY