jeśli mowa o aucie na wode to większość myśli o rozłożeniu wody i złożeniu ją z powrotem w cylindrze, czyli spalaniu wodoru i tlenu.
linki jakie dałem opisują auto gdzie do komory spalania dostarczana jest para i opary benzyny. w trakcie zapłonu benzyny woda gwałtownie zwiększa objętość i wykonuje prace.
maksymalna ilość wody to ponoć 3 części do 1 części benzyny.
ale znalazłem przed chwilą coś jeszcze ciekawszego w archiwum Auto Świata numer 5 z 31 stycznia 2001
To artykul:
"Powered by ordinary water"- "Napędzana zwykłą wodą"- głosi napis na
bagażniku wysłużonej Toyoty Corolli, należącej do starszego człowieka w
dzinsach i T-shircie, najwyrażniej przedstawiciela gatunku domorosłych
geniuszy. Ale czy rzeczywiście geniuszy? To ma być właśnie on? "Chyba
największy wynalazca naszych czasów", jak o nim napisała Manillia Bulletin?
I to jest pierwszy samochód na świecie napędzany wyłącznie wodą? Baśń z 1001
nocy? Dalekowschodnia abrakadabra? A może faktycznie sensacja na skalę
światową? Upakowana do pełna komora silnikowa Toyoty poprzecinana jest
rurkami, których tam nie powinno być. "One są tu tylko dla zmylenia wroga,
to atrapy dla szpiegów" -wyjaśnia 69-letni Daniel Dingel, z pochodzenia
Chińczyk. Czy właśnie on uratuje świat i ludzkość przed brakiem ropy
naftowej lub nadmiarem spalin?
Jorg Wigand, nasz kolega z redakcji niemieckiego "Auto Bilda", pojechał
obejrzeć tę rewelację. Wynalazca pokazuje swoje dzieła, które stworzył, by
zupełnie normalny silnik benzynowy napędzać w sposób "alternatywny". Bez
ogniw paliwowych i stalowego, wysokociśnieniowego zbiornika na wodór.
Poprostu wodą z normalnego wodociągu. H2O. W komorze silnikowej znajduje się
własnej produkcji urządzenie, które Dingiel nazywa minireaktorem lub
konwerterem. Ma wielkość akumulatora samochodowego. "Tu zatankowana woda
jest elektrolitycznie rozkładana na tlen i wodór. Ta analiza przebiega pod
wpływem prądu o natężeniu 5 do 10 amperów, pochodzącego z normalego
12-woltowego akumulatora. Obok skonstruowane przez Dingiela Coś, określane
jako "generator pola elektromagnetycznego", który rozkłada dwuatomową
cząsteczkę wodoru. "Atomy wodoru doprowadzam do silnika. Tam się mięszają z
tlenem, doprowadzanym do komory spalania nieco później. Dochodzi do wybuchu,
w następstwie którego uwalniana jest energia. A ta napędza moją Corollę. To
naprawdę proste. Chwytasz?" Noooo, nie do końca...
"Nie należy tego rozumieć tak dosłownie" -komentuje Ernesto Luis z
filipińskiego Ministerstwa Nauki i Technologi w Manili. Ten utytuowany
chemik od lat śledzi eksperymenty Dingiela. Według jego wyjaśnień "...w
warunkach pola elektromagnetycznego proton i elektron zostają odpowiednio
ustawione w wodorze. W ten sposób dingiel kontroluje ilość wodoru
dostarczanego do cylindra tak dokładnie, że jego samochód porusza się dzięki
samej sile tkwiącej w wodorze". Ale jak to dokładnie robi, jest jego
tajemnicą. Dwaj towarzysze Jorga Winganda w tej wyprawie Gunther
Brand -promotor wynalazków technicznych -i Dieter Klauke -inżynier zawodowo
zajmujący się "rozbieraniem sztuki" takich wynalzków, zaczynają się ze sobą
kłócić. "Niemożliwe jest działanie zaprzeczające zasadom
termodynamki" -obwieszcza Klauke z typowo inżynierską pewnością siebie. W
manilskim serwisie BMW mechanicy wprowadzają Corollę na stanowisko
pomiarowe. Po kilku godzinach szef warsztatu dołącza do Klubu Zbaraniałych.
Ma minę, jakby przed chwilą mu pokazano skrzydlatego konia. "W samochodzie
nie ma benzyny. Nie ma w ogóle żadnego paliwa ani jakiegokolwiek źródła
energii. Czuję się idiotycznie. Kto wyśmiewa tego człowieka, jest głupkiem,
nie rozumiejącym, że to geniusz". Klauke spuszcza nieco z tonu; "Gdzieś tu
przekroczono moje możliwości percepcji rzeczywistości. Jeśli to w ogóle choć
ociera się o prawdę, ten człowiek jest nowym Einsteinem". Wieść niesie, że
OPEC za cenę wielomilionowego kontraktu zobowiązania Dingiela do
powstrzymania się od upubliczniania jego odkrycia. Pytany o te rewelacje
Dingiel uśmiecha się tylko i nie odpowiada. O wiele bardziej rozmowny jest
na temat swej wizyty w Kraju Środka: "Chiński rząd jest tak bardzo
zainteresowan, że oferuje mi trzy miliony dolarów za seryjne wdrożenie
mojego wynalazku. Miesięcznie. Plus dom i kobietę". Hochsztapler? Możliwe.
ale pewnym faktom nie da się zaprzeczyć. Goście z Niemiec jeżdzą cały dzień
jego "samochodem na wodę" w manilskim koszmarnym ruchu na stojąco, w
korkach. Regularnie wysiadają i węszą przy obu rurach wydechowych ze
szlachetnej stali, które wykonał osobiście Dingiel. Nie czuć żadnych spalin.
Na przyłożonej do wydechu białej chusteczce nie pozostaje żaden ślad i
zapach. Wygląda rzeczywiście, jakby wylatywała para wodna. Ale okazuje się
że największą tajemnicą Dingiela jest olejek, który nazywa
"elektromagnetycznym płynem" (EMF). Brunatna, gęsta ciecz ma według jego
słów "za zadanie tak zamortyzować proces wybuchowego spalania wodoru, by
metale w komorze spalania nie uległy zniszczeniu". Ten olejek to koktajl
wykonany z ekstraktów połudiowoazjatyckich warzyw i kwiatów oraz ściśle
tajnych chińskich aromatów. Także swego "EMF" Dingiel nie wypuszcza z dłoni.
Kto chce się czegoś dowiedzieć, musi poczekać, aż Dingiel wleje go do
silnika. A według wynalazcy silnik uzyskuje wówczas ogromny wzrost mocy. "Ja
dobrze wiem, że w to wszystko bardzo trudno uwierzyć -mówi. Ale już niedługo
świat będzie mnie nosił na rękach jako zbawcę środowiska. Poza tym moje
wodorowe auto uczyni mnie najbogatszym człowiekiem na Ziemi. Ale wszystkim
się podzielę z moimi rodakami". Na razie -jak twierdzi- toczy się
postępowanie patentowe w sprawie jego "wodnego silnika", który ma zużywać
zaledwie litr H2O na 100 kilometrów. Pokazuje ogłupiałym Niemcom różńe
dokumenty, mające potwierdzić jego słowa, ale z rąk ich nie wypuszcza...
Oczywiście, mimo że po dwóch wizytach Jorga Winganda u Daniela Dingiela
wiadomo jedno: że nic nie wiadomo, dalsze "dochodzenie" jest w toku. Czegoś
takiego nie odpuszczają przecież dziennikarze, ani -tym bardziej- przemysł
motoryzacyjny. Co z tego wszystkiego wynika? Przede wszystkim nadzieja.
Nadzieja, że Ziemia i ludzkość nie są skazane na ropę naftową i absolutny
dyktat jej producentów oraz wytwórców paliw. Na wieczne zwiększanie
podatków, akcyzy i innych obciążeń, jakimi wszystkie państwa na świecie
coraz bardziej dręczą posiadaczy samochodów. Co prawda woda także jest w
wielu miejscach kuli ziemskiej towarem deficytowym, ale o wiele łatwiej- i
taniej- jest zlikwidować ten brak. Bo woda jest jednak towarem krążącym w
geosferze w obiegu zamkniętym, a ropa naftowa może być tylko zużywana. Inny
skutek ewentualnego potwierdzenia wymyślonych przez Dingiela usprawnień to
absolutne fiasko dokonań największych tuzów światowej motoryzacji. Co prawda
Dingiel, jak sam przyznaje, zniszczył co najmniej dziesięć silników, zanim
osiągnął obecne wyniki, ale czymże jest taki koszt na tle wielomiliardowych
nakładów BMW, Forda, Renault czy Mercedesa, poniesionych w celu
wyprodukowania pojazdu pracującego na alternatywnym paliwie, a nadającego
się przede wszystkim ekonomicznie - do wprowadzenia produkcji seryjnej.
ostatni z zagranicznych linków jaki podałem w pierwszym poście jest bodajże o tym silniku, jest tam też krótki film.