Witam.
Jak to oczywiście bywa po miesiącu od końca gwarancji (5 lat) się zepsuła (choć nie wiadomo do końca) - wcześniej naprawiano ją 4 razy. Ale po kolei. Pralka normalnie prała, dochodziłą do wirowania, zakręciła bębnem i stop, nic dalej się nie działo. Nawet po resecie i nastawieniu jakiegokolwiek programu nie robiła nic. Dopiero po kilku godzinach można było znowu nastawić i wykonać jakiś program ale tylko do momentu wirowania - dalej to samo itd. Dodatkowo słychać było takie syczenie - sprawdziłem i okazało się, że dość sporo iskrzy ze styków komutatora i szczotek - stąd ten hałas, który później ustał. Dodatkowo to koło, które jest połączone z bębnem i jest poruszane paskiem okazało się, że ma duże bicie - jakby wykrzywione. Szczotki dość krótkie ale dobrze przylegały do komutatora, który był dość "brudny"/ciemny, jakby przypalony (choć to nie dobre słowo), jakby przykurzony grafitem szczotek.
1. Jako, że nie chciałem się zabierać do jej rozbiórki a wszystko sprawdziłem i nic - wezwałem "fachowca". Przyjechał, posłuchał, popatrzył, stwierdził, że pierze ale silnik niedługo padnie (bo głośno syczy i ma pewnie zwarcie w wirniku) i trzeba będzie go wymienić a narazie prać. 46 zł !!! Pralkę włączyłem, doszła do wirowania i to samo!.
2. Fachowiec #2.
Wyjąłem silnik i zawiozłem go do niego, popatrzył i stwierdził, że trzeba wymienić szczotko-trzymacze i będzie po sprawie ale tylko serwis (i on oczywiście) wie jakie dobrać optymalnie. Daje gwarancję i bierze 120zł. Podziękowałem mu bo "źle" mi wyglądał on i jego wspaniała ekspertyza, na szczęście darmowa.
3. Fachowiec 3, silnik.
Pomierzył, obejrzał (nie wyglądał na takiego co wie na co patrzy) i stwierdził, że pewnie sterownik padł. Dałem sobie spokój.
Serwisu Aristona nie wzywałem już bo musieliby do mnie sporo dojechać a nie chciałem narazie ponosić kosztów, poza tym straconym bez sensu 46 zł.
Pomyślałem, wziąłem pod uwagę wszystko to co rzuciło mi się ponownie w oczy i: wyjąłem i przejrzałem sterownik (moduł) - OK, obejrzałem silnik (bez mierzenia rezystancji) niby OK, sprawdziłem i faktycznie to koło jest wypaczone. Złożyłem wszystko "do kupy", przestawiłem pralkę w inne miejsce (trochę hałasowała poprzednio) i .... działa. Sam nie wiem co o tym myśleć, może to koło ma duże bicie i nie mogła wyważyć (ale dlaczego się blokowała), może coś nie "stykało"... sam nie wiem. Narazie działa (w tym innym miejscu) ale może powiecie co to mogło (i może) być. Serdecznie proszę o POMOC... robiw
PS.
Za radą "fachowców" wydałbym już z 550 zł.
Jak to oczywiście bywa po miesiącu od końca gwarancji (5 lat) się zepsuła (choć nie wiadomo do końca) - wcześniej naprawiano ją 4 razy. Ale po kolei. Pralka normalnie prała, dochodziłą do wirowania, zakręciła bębnem i stop, nic dalej się nie działo. Nawet po resecie i nastawieniu jakiegokolwiek programu nie robiła nic. Dopiero po kilku godzinach można było znowu nastawić i wykonać jakiś program ale tylko do momentu wirowania - dalej to samo itd. Dodatkowo słychać było takie syczenie - sprawdziłem i okazało się, że dość sporo iskrzy ze styków komutatora i szczotek - stąd ten hałas, który później ustał. Dodatkowo to koło, które jest połączone z bębnem i jest poruszane paskiem okazało się, że ma duże bicie - jakby wykrzywione. Szczotki dość krótkie ale dobrze przylegały do komutatora, który był dość "brudny"/ciemny, jakby przypalony (choć to nie dobre słowo), jakby przykurzony grafitem szczotek.
1. Jako, że nie chciałem się zabierać do jej rozbiórki a wszystko sprawdziłem i nic - wezwałem "fachowca". Przyjechał, posłuchał, popatrzył, stwierdził, że pierze ale silnik niedługo padnie (bo głośno syczy i ma pewnie zwarcie w wirniku) i trzeba będzie go wymienić a narazie prać. 46 zł !!! Pralkę włączyłem, doszła do wirowania i to samo!.
2. Fachowiec #2.
Wyjąłem silnik i zawiozłem go do niego, popatrzył i stwierdził, że trzeba wymienić szczotko-trzymacze i będzie po sprawie ale tylko serwis (i on oczywiście) wie jakie dobrać optymalnie. Daje gwarancję i bierze 120zł. Podziękowałem mu bo "źle" mi wyglądał on i jego wspaniała ekspertyza, na szczęście darmowa.
3. Fachowiec 3, silnik.
Pomierzył, obejrzał (nie wyglądał na takiego co wie na co patrzy) i stwierdził, że pewnie sterownik padł. Dałem sobie spokój.
Serwisu Aristona nie wzywałem już bo musieliby do mnie sporo dojechać a nie chciałem narazie ponosić kosztów, poza tym straconym bez sensu 46 zł.
Pomyślałem, wziąłem pod uwagę wszystko to co rzuciło mi się ponownie w oczy i: wyjąłem i przejrzałem sterownik (moduł) - OK, obejrzałem silnik (bez mierzenia rezystancji) niby OK, sprawdziłem i faktycznie to koło jest wypaczone. Złożyłem wszystko "do kupy", przestawiłem pralkę w inne miejsce (trochę hałasowała poprzednio) i .... działa. Sam nie wiem co o tym myśleć, może to koło ma duże bicie i nie mogła wyważyć (ale dlaczego się blokowała), może coś nie "stykało"... sam nie wiem. Narazie działa (w tym innym miejscu) ale może powiecie co to mogło (i może) być. Serdecznie proszę o POMOC... robiw
PS.
Za radą "fachowców" wydałbym już z 550 zł.