Nemo wrote: Jak padniętego? Jeśli masz zasiarczone okładki, to po akumulatorze. Jeśli taki od samochodu, otwierany, to można coś próbować. W przypadku bezobsługowych raczej konieczna będzie wymiana na nowy.
Pozdrawiam.
Zasiarczony akumulator można przywrócić do pełnej świetności. Wymaga to jednak pewnych specjalnych zabiegów.
Skonstruowałem kiedyś taką ładowarkę z regulacją porądu (nie napięcia) do akumulatorów kwasowych której schemat był zamieszczony w Radioelektroniku z lat 80'.
Ładowanie odbywało się prądem zmiennym niesymetrycznym w stosunku 1/8-10.
Niesymetryczny ładujący prąd zmienny powodował rozdrobnienie osadu siarczanoweg i jego stopniowe zdejmowanie z płyt.
Prostownik nie miał diod prostowniczych, a prostowanie odbywało się półokresowo na tyrystorze. W połówce okresu w której tyrystor nie przewodził działał układ rozładowania akumulatora.
Moje wrażenia z eksploatacji:
Akumulator od starej strażackiej motopompy (45V/12Ah) który był od około 3 lat nie używany i zasiarczony nie dawał się naładować żadnym prostownikiem. Napięcie akumulatora wzrastało do poziomu 18V, akumulator nie przyjmował prądu.
Po podłączeniu do mojego prostownika po około 24h bezczynności i osiągnięciu napięcia 20V elektrolit zrobił się biały i nieprzezroczysty jak mleko. Następnie akumulator zaczął przyjmować prąd, ale początkowo prąd ładowania był taki sam jak prąd rozładowania. Po około 36-48h napięcie spadło do ok. 14V, elektrolit się wyklarował, asymetria prądu osiągneła załozoną wartość, a prąd ładowania wyniósł 4-5A. Akumulator naładował sie normalnie do typowych oznak pełnego naładowania.
Został wstawiony do Fiata 125p i pracowal tam normalnie.
Właściciel go nie oszczędzał, kręcił rozrusznikiem ile wlazło. Po kolejnym potraktowaniu tego Aku tym prostownikiem było nawet lepiej.
To był naefektowniejszy wyczyn tego prostownika.
Inne akumulatory, w wym i w moim aucie stale ładowane takim urzadzeniem zauważalnie poprawiały swoje właściwości eksploatacyjne.
Inne sposoby takie jak wielokrotne płukanie przedestylowaną wodą i ładowanie należy sobie darować bo są czasochłonne i klopotliwe. Żeby wylać elektrolit to trzeba aku odwrócić, a wtedy dochodzi do obsypania się osadu z dna na płyty robocze co powoduje zwarcie wewnętrzne bo prąd zwarciowy przypala osad i zwarcie robi sie trwałe.
Tym sposobem udawało mi się ładować/reanimować nawet baterie cynkowo-węglowe i to z bardzo dobrym skutkiem.
Bateria do junkersa 2XR20 pracowała dodatkowo 3x6 miesięcy.
Inna ładowarka regenerowała ognia do zegarków naręcznych, które po naładowaniu pracowały tyle samo czasu co nowe.
Odporna na ten pomysł okazala się tylko bateria guzikowa 3V komputera.
Teraz wystarczy pójść do sklepu i kupić nowe, ale w latach osiemdziesiatych nie było tak lekko.