Rozumiem, że silnik zasila się prądem zmiennym? Można by jeszcze pokombinować tak:
transformator jako przekładnik (możesz do tego użyć transformatora małej mocy, w którym
spaliło się uzwojenie pierwotne, o ile reszta jest nieuszkodzona, i umiesz usunąć resztki
tego spalonego uzwojenia - potem w "okienko" po nim wkładasz jeden przewód od silnika);
układ RC obniżający napięcie i przesuwający fazę tak, by przy biegu jałowym silnika dawał
takie samo napięcie, jakie masz z tego transformatora; i detektor różnicy tych napięć - na
wyjściu masz zero przy biegu jałowym i jakieś napięcie przy obciążeniu, które mierzysz...
Aha, uwaga: transformator działający jako przekładnik musi być obciążony (żarówka, opornik)
- inaczej niezależnie od prądu na wejściu będzie dawał z grubsza stałe napięcie na wyjściu,
i zmieniać się będzie jedynie faza (to może nawet by wystarczyło, proponowany układ będzie
czuły na zmianę fazy), a na dodatek rdzeń transformatora będzie się grzał (i to już gorzej).
Z konstruowaniem układu RC robisz tak: mierzysz napięcie z transformatora, i dobierasz dzielnik
z dwóch oporników tak, by uzyskać takie samo napięcie; pewnie faza będzie się różnić, więc jak
zmierzysz napięcie między dzielnikiem, a transformatorem, to coś tam wyjdzie; drugą próbę robisz
tak, żeby opornik niskonapięciowy zastąpić kondensatorem (tylko nie elektrolitem), i znowu mierzysz
napięcie "między", i na wszelki wypadek sprawdzasz napięcie z dzielnika (w obu wersjach) też.
Na podstawie wyników ustalasz, jakie masz przesunięcie fazy, i wyliczasz układ dający takie samo.
Uwaga: na wejściu dzielnika nie może być sam kondensator, bo przy włączeniu będzie duży impuls
prądu; i nie włączaj taniego miernika prądu zmiennego do sprawdzania napięcia, raczej użyj mostka
(4 diody, albo lepiej 2 diody + 2 oporniki) i woltomierza napięcia stałego, bo w tanim mierniku zwykle
jest prostowanie jednopołówkowe, i to potrafi mocno zafałszować pomiary.