Witam.
Problem już omawiany, ale żadne z przytoczonych rozwiązań nie zdało egzaminu. Po włączeniu, bęben wykonuje kilka obrotów, po czym pojawia się komunikat o błędzie i koniec.
Czujnik był już czyszczony, wymieniony, styki też czyszczone. Ja na włączonym zasilaniu ręcznie obracam kołem, to widzę, że odczyt z czujnika się zmienia (dogrzebałem się do styków w "komputerze").
A czy po zabawach z czujnikiem nie trzeba czasem czegoś zresetować albo uruchamiać w konkretnym położeniu bębna?
Gdzieś mi mignęło, że problem może robić błędny sygnał z grzałki, elektrozaworu czy zamka magnetycznego. Ale nie wiem czy to była na poważnie napisane.
Problem zaczął się po tym jak "coś huknęło" i pralka puściła trochę wody. Z tego co mi udało się zorientować to wyciek był przez przedni otwór przelewowy, ale w rejonie kabli nie znalazłem żadnych śladów że tam była woda. Mam wrażenie, że coś lekko ociera jak obracam bębnem, ale nie jestem do tego przekonany.
Problem już omawiany, ale żadne z przytoczonych rozwiązań nie zdało egzaminu. Po włączeniu, bęben wykonuje kilka obrotów, po czym pojawia się komunikat o błędzie i koniec.
Czujnik był już czyszczony, wymieniony, styki też czyszczone. Ja na włączonym zasilaniu ręcznie obracam kołem, to widzę, że odczyt z czujnika się zmienia (dogrzebałem się do styków w "komputerze").
A czy po zabawach z czujnikiem nie trzeba czasem czegoś zresetować albo uruchamiać w konkretnym położeniu bębna?
Gdzieś mi mignęło, że problem może robić błędny sygnał z grzałki, elektrozaworu czy zamka magnetycznego. Ale nie wiem czy to była na poważnie napisane.
Problem zaczął się po tym jak "coś huknęło" i pralka puściła trochę wody. Z tego co mi udało się zorientować to wyciek był przez przedni otwór przelewowy, ale w rejonie kabli nie znalazłem żadnych śladów że tam była woda. Mam wrażenie, że coś lekko ociera jak obracam bębnem, ale nie jestem do tego przekonany.