Drażniło mnie to wiele lat i w końcu chyba zrozumiałem o co chodzi i dlaczego tak jest.
Ale nie jestem pewien czy rzeczywiście to może być przez to.
Zacznijmy od tego, że przy 'normalnym' telewizorze (jakimś kineskopowym, z budowanymi głośnikami umieszczonymi z przodu obudowy) gdy 'gadają w telewizorze' i jednocześnie ktoś rozmawia w pokoju, a obie te rzeczy są "tak samo głośne", to mogę selektywnie, słuchem "wybrać", którą z tych rzeczy chcę słyszeć, rozumieć.
Ale w jednym domu z telewizorem LCD mam taką sytuację, że gdy telewizor jest ustawiony na głośność, symbolicznie powiedzmy 10. Wszystko słyszę, wszystko rozumiem, ale wystarczy...
— że ktoś coś zacznie mówić,
— ktoś "szura kapciami po podłodze",
— ktoś odkręci kran,
przestaję ROZUMIEĆ co mówią w telewizorze :/
Zaczynam zwiększać głośność i dochodzę do 35, wreszcie rozumiem co mówią ale po chwili "przybiega ktoś" z innego pokoju czy nawet z innego piętra z oburzeniem "Co ten telewizor tak łupie?!"
I rzeczywiście parę razy jak wyszedłem przy tak podgłośnionym telewizorze to z daleka naaapi...tala jakby odbywała się jakaś technodyska! A przecież gdy ja tam siedzę to jest to poziom, przy którym dopiero udaje mi się zrozumieć słowa.
Pewnie powiecie, że za bardzo podkręcone są basy. Ale dla pewności dodajmy, że ja nie mówię o żadnym dodatkowym zestawie nagłaśniającym tylko o tych małych głośniczkach jakie są w telewizorze.
I ja też tak myślałem, więc zrobiłem sobie swój profil, w którym obciąłem basy. Ale to dużo nie zmieniło. Zmieniło przy oglądaniu w nocy bo...
Przy oglądaniu w nocy, gdy chcę jak najciszej, żeby nie obudzić innych śpiących, to słyszę WYRAŹNĄ dysproporcję między głosem lektora, a głosami z filmu. Ale tak bardzo, że jak wyciszę na tyle, że czuję, że nie pobudzę innych w domu i ale jeszcze wyraźnie rozumiem co mówi lektor...to WOGÓLE nie słyszę muzyki z filmu. Wybuchy, strzały owszem, ale muzyki czy oryginalnych głosów aktorów...prawie nie ma :/
Gdy stworzyłem swój profil, w którym obciąłem bas...ten lektor przestał łupać na tyle, że zacząłem słyszeć tło filmu.
TEORIA NA TEMAT PRZYCZYN.
Tak łopatologicznie przyszło mi do głowy, że z telewizora dochodzi bardzo wąskie pasmo częstotliwości. Tylko bas i jakieś tam syczące soprany, ale może mowa ludzka, jej treść to głównie "środkowe częstotliwości" i stąd gdy ktoś mówi na żywo i słyszę całą gamę częstotliwości to całkowicie wypiera kogoś kto mówi z telewizora, a tam przebijają się tylko skrawki częstoliwości - za mało, żeby ucho wychwyciło pełne słowa?
Ten mówiący na żywo, basy i wysokie ma na tym samym poziomie co telewizor, ale za to środek ma o wiele większy i przez to gadanie z telewizora jest nieczytelne?
Ale dlaczego aż tak kiepsko jest z tego telewizora.
No i tu znowu ważne parametry lokalizacyjne:
— telewizor jest na ścianie,
— wysoko, tak że gdy stoję to jego górna krawędź jest na równi z moją głową,
— odstaje od ściany, jest na ruchomym ramieniu i rzadko jest równolegle do ściany,
— ogląda (słucha) się go stosunkowo z daleka, tak na oko nigdy bliżej niż 2 m, często 3 m,
— podłoga to panele...
I pewnego razu, bawiąc się z synem na podłodze, stało się tak, że znaleźliśmy się tuż pod telewizorem i nagle STRZAŁ!
POD TELEWIZOREM ZUPEŁNIE INNE BRZMIENIE!
Ale TAK inne, że to taka różnica jak gdy ktoś do nas mówi mając...plastykowe wiadro na głowie i nagle mu je zdejmujemy!
Bo ten telewizor (jak i chyba większość innych) ma głośniczki w obudowie SKIEROWANE W DÓŁ!
Czyli ten dźwięk NIE DOCHODZI BEZPOŚREDNIO do mnie z telewizora, tylko najpierw musi pokonać DŁUGĄ drogę do podłogi (traci 'moc'?), potem się od niej odbija, chociaż zasadniczo to chyba lepiej brzmi 'rozprasza', a może i zostaje wytłumiony?
Żeby potem z tego co zostało, te resztki wytłumione i przefiltrowane, resztkami sił doszły po 3 metrach do mnie?
Czy te wszystkie gówniane problemy z czytelnością głosu, wąskim pasmem częstotliwości — mogą być spowodowane właśnie tym? Tym, że czysty dźwięk zamiast wychodzić bezpośrednio do mnie...zostaje zmarnowany na podłogę!?
I ja nie dostaję dźwięku z telewizora....tylko dźwięk z podłogi i cholera wie z czego jeszcze?
Czy to nie jest tak jak z aparatem i lampą błyskową, że gdy robię zdjęcie z lampą błyskającą prosto w obiekt, to światło jest silne, ma kolor taki jaki ma lampa...ale jak skieruję lampę w górę i na obiekt pada światło odbite, to jego kolor już zależy od koloru i faktury sufitu?
TO CO ONI SOBIE WYOBRAŻAJĄ robiąc głośniki skierowane w podłogę? Nie przewidzieli tego efektu?
No i pytanie czy jakieś takie zabiegi typu...dywanik pod telewizorem (albo inny materiał) mogą znacząco poprawić zakres częstotliwości jaki będzie do mnie docierał?
Czy też tutaj już może pomóc jakiś prosty soundbar, który będzie miał skierowany dźwięk w kierunku odbiorcy?
Ale nie jestem pewien czy rzeczywiście to może być przez to.
Zacznijmy od tego, że przy 'normalnym' telewizorze (jakimś kineskopowym, z budowanymi głośnikami umieszczonymi z przodu obudowy) gdy 'gadają w telewizorze' i jednocześnie ktoś rozmawia w pokoju, a obie te rzeczy są "tak samo głośne", to mogę selektywnie, słuchem "wybrać", którą z tych rzeczy chcę słyszeć, rozumieć.
Ale w jednym domu z telewizorem LCD mam taką sytuację, że gdy telewizor jest ustawiony na głośność, symbolicznie powiedzmy 10. Wszystko słyszę, wszystko rozumiem, ale wystarczy...
— że ktoś coś zacznie mówić,
— ktoś "szura kapciami po podłodze",
— ktoś odkręci kran,
przestaję ROZUMIEĆ co mówią w telewizorze :/
Zaczynam zwiększać głośność i dochodzę do 35, wreszcie rozumiem co mówią ale po chwili "przybiega ktoś" z innego pokoju czy nawet z innego piętra z oburzeniem "Co ten telewizor tak łupie?!"
I rzeczywiście parę razy jak wyszedłem przy tak podgłośnionym telewizorze to z daleka naaapi...tala jakby odbywała się jakaś technodyska! A przecież gdy ja tam siedzę to jest to poziom, przy którym dopiero udaje mi się zrozumieć słowa.
Pewnie powiecie, że za bardzo podkręcone są basy. Ale dla pewności dodajmy, że ja nie mówię o żadnym dodatkowym zestawie nagłaśniającym tylko o tych małych głośniczkach jakie są w telewizorze.
I ja też tak myślałem, więc zrobiłem sobie swój profil, w którym obciąłem basy. Ale to dużo nie zmieniło. Zmieniło przy oglądaniu w nocy bo...
Przy oglądaniu w nocy, gdy chcę jak najciszej, żeby nie obudzić innych śpiących, to słyszę WYRAŹNĄ dysproporcję między głosem lektora, a głosami z filmu. Ale tak bardzo, że jak wyciszę na tyle, że czuję, że nie pobudzę innych w domu i ale jeszcze wyraźnie rozumiem co mówi lektor...to WOGÓLE nie słyszę muzyki z filmu. Wybuchy, strzały owszem, ale muzyki czy oryginalnych głosów aktorów...prawie nie ma :/
Gdy stworzyłem swój profil, w którym obciąłem bas...ten lektor przestał łupać na tyle, że zacząłem słyszeć tło filmu.
TEORIA NA TEMAT PRZYCZYN.
Tak łopatologicznie przyszło mi do głowy, że z telewizora dochodzi bardzo wąskie pasmo częstotliwości. Tylko bas i jakieś tam syczące soprany, ale może mowa ludzka, jej treść to głównie "środkowe częstotliwości" i stąd gdy ktoś mówi na żywo i słyszę całą gamę częstotliwości to całkowicie wypiera kogoś kto mówi z telewizora, a tam przebijają się tylko skrawki częstoliwości - za mało, żeby ucho wychwyciło pełne słowa?
Ten mówiący na żywo, basy i wysokie ma na tym samym poziomie co telewizor, ale za to środek ma o wiele większy i przez to gadanie z telewizora jest nieczytelne?
Ale dlaczego aż tak kiepsko jest z tego telewizora.
No i tu znowu ważne parametry lokalizacyjne:
— telewizor jest na ścianie,
— wysoko, tak że gdy stoję to jego górna krawędź jest na równi z moją głową,
— odstaje od ściany, jest na ruchomym ramieniu i rzadko jest równolegle do ściany,
— ogląda (słucha) się go stosunkowo z daleka, tak na oko nigdy bliżej niż 2 m, często 3 m,
— podłoga to panele...
I pewnego razu, bawiąc się z synem na podłodze, stało się tak, że znaleźliśmy się tuż pod telewizorem i nagle STRZAŁ!
POD TELEWIZOREM ZUPEŁNIE INNE BRZMIENIE!
Ale TAK inne, że to taka różnica jak gdy ktoś do nas mówi mając...plastykowe wiadro na głowie i nagle mu je zdejmujemy!
Bo ten telewizor (jak i chyba większość innych) ma głośniczki w obudowie SKIEROWANE W DÓŁ!
Czyli ten dźwięk NIE DOCHODZI BEZPOŚREDNIO do mnie z telewizora, tylko najpierw musi pokonać DŁUGĄ drogę do podłogi (traci 'moc'?), potem się od niej odbija, chociaż zasadniczo to chyba lepiej brzmi 'rozprasza', a może i zostaje wytłumiony?
Żeby potem z tego co zostało, te resztki wytłumione i przefiltrowane, resztkami sił doszły po 3 metrach do mnie?
Czy te wszystkie gówniane problemy z czytelnością głosu, wąskim pasmem częstotliwości — mogą być spowodowane właśnie tym? Tym, że czysty dźwięk zamiast wychodzić bezpośrednio do mnie...zostaje zmarnowany na podłogę!?
I ja nie dostaję dźwięku z telewizora....tylko dźwięk z podłogi i cholera wie z czego jeszcze?
Czy to nie jest tak jak z aparatem i lampą błyskową, że gdy robię zdjęcie z lampą błyskającą prosto w obiekt, to światło jest silne, ma kolor taki jaki ma lampa...ale jak skieruję lampę w górę i na obiekt pada światło odbite, to jego kolor już zależy od koloru i faktury sufitu?
TO CO ONI SOBIE WYOBRAŻAJĄ robiąc głośniki skierowane w podłogę? Nie przewidzieli tego efektu?
No i pytanie czy jakieś takie zabiegi typu...dywanik pod telewizorem (albo inny materiał) mogą znacząco poprawić zakres częstotliwości jaki będzie do mnie docierał?
Czy też tutaj już może pomóc jakiś prosty soundbar, który będzie miał skierowany dźwięk w kierunku odbiorcy?