Z ciekawości to przeczytałem, bo mam sentyment do malucha. Na nim zaczynałem przygodę z samochodami. Miałam w rodzinie do czynienia z kilkoma normalnymi egzemlarzami (takimi jak wyszły z fabryki) i mogę powiedzieć, że największe kopyto i najmniejsze spalanie oraz zużycie oleju było w silnikach, które kompresję miały ok. 11 atm (11barów) - 2 takie silniki (w moim maluchu i siostry). Poza tym jeden - 9.4 atm, jeden 8.5 atm i jeden 7.6 atm. Te niższe kompresje spowodowane były niechlujnym montażem, polegającym na przypadkowym doborze części składowych mających wpływ na kompresję (cylindry, tłoki, pierścienie - chodzi o luzy, z autopsji). To był taki totolotek, jak się trafiło na egzempalarz poskładny zgodnie z założoną technologią to silnik miał kompresję ok. 11 atm. Napisałe o tym dlatego, bo ja bym się tak nie bawił, tylko dobrałbym te elementy, o których wyżej napisałem pod kątem luzów (tolerancji) między nimi takie jakie przewiduje dokumentacja. Przypuszczam, że efekt byłby wiekszy i mniejszym kosztem, ale nie byłoby tego dreszczyku emocji. Nie wiem jak jest z dostępnością do nich obecnie, bo jak ja jeżdziłem maluchem (a miałem jednego z pierwszych) to był z tym kłopot.